052. Baba-dziwo, czyli tak jakby olśnienie.

Aura się stabilizuje, choć nie w tym punkcie, który lubią koty. Dzieją się zjawiska gwałtowne i niemiłe, jak wiatry i deszcze, a niskie chmury powodują mrok już o 16-tej, choć dziś formalny zachód słońca miał miejsce o 16.18, dlatego też kot Ryszard spędza dużo czasu z nami, przez co Świechna odkrywa nowe sposoby głaskania naszego puchatego czworonoga. Mimo ponurych okoliczności przyrody jest dobrze, praca mnie docenia, zmusza do przebierania w ofertach, co skutkuje miłym poczuciem bezpieczeństwa finansowego, co nie dla każdego gospodarstwa domowego jest oczywiste w czasie pandemii. Teraz zaś zrobiłem sobie kilka dni wolnego, by porobić z małżonką coś miłego 😉 Na przykład przejść się po plaży.

W ramach przyjemności i rozwoju duchowego, wykupiliśmy możliwość obejrzenia premiery „Baby-dziwo” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w reżyserii Ewy Domańskiej. Świetnie zagrana przez artystów Teatru Polskiego sztuka będąca prześmiewczym spojrzeniem na tyranię ideologiczną i bardzo przy tym przystępnie napisana – mój przyjaciel, reżyser teatralny nazwałby ją wręcz „teatrem plebejskim”, ale on się zajmuje teatrem eksperymentalnym, więc sami rozumiecie…. Najważniejszą jej zaletą jest aktualność. W postaci dyktatorki widziałem raz Kartofla, innym razem hybrydę Plugawego Krystyna z Kają Godek, czasem Jędraszewskiego, czy innego Głódzia, a w kreacjach pochlebców i wazeliniarzy bez specjalnego wysiłku dało się dostrzec Płaszczaków, Bredzińskich, Zera, Jakich, Adrianów, premierów teoretycznych i technicznych. Program przymusowego rodzenia dzieci jako żywo przypominał zaś ostatnią ofensywę kleru i polskich nazistów przeciw kobietom.

Męskie wsparcie dla strajku kobiet – Wypierdalać!

Oglądanie spektaklu tuż po ataku kartoflanej furii na mównicy sejmowej miało jeszcze jedną zaletę. Pomyślałem sobie tak: A TERAZ JASIU UWAŻAJ, KARTOFEL BĘDZIE SIĘ STAWIAŁ! A teraz popatrz, zaraz zmięknie. Tak, ostatnia scena, gdy w postaci dyktatorki widać jedynie sfrustrowaną, przegraną, przepełnioną nienawiścią nieudacznicę życiową jak ulał mi pasowała do prezesowej furii. Czekam, aż będzie wypier… ups., odchodził w podskokach w samych kalesonach, za to po śniegu. To tylko mały, stetryczały niedojda, który całe życie woził się na cudzych plecach. Słychać już krzyk demonstrujących. Jeszcze chwila…. Tak jakby olśnienie! Inna sprawa, że sztuka napisana została w 1938 roku, a temat powraca jak bumerang.

051. Od wolności do niewolnictwa.

Zanim zacznę opowiadać o książce, którą powinna przeczytać każda uczestniczka strajku kobiet i każdy wspierający strajk mężczyzna, dwa słowa o moim przeżywaniu Święta Niepodległości. Od kilku lat, w miejsce edukacji i upamiętnienia, odbywa się tego dnia stołeczna burda uliczna. Płoną faszystowskie ognie, a niosące je zadymiarze o inteligencji odrobinę przewyższającej nogę stołową, udają patriotów. Wątpię, czy wiedzą co świętują, ale z całą pewnością gotowi są do podpalenia Ojczyzny. Przygnębia mnie ta sytuacja, zwłaszcza że widzę jak świętują cywilizowani ludzie. Mieszkam w kraju, w którym święto narodowe wygląda tak:

St. Patrick’s Day.

Obiecałem opowieść o reportażu Marty Abramowicz „Zakonnice odchodzą po cichu”. Mam w ręku wydanie specjalne, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2017, wydanie drugie, rozszerzone. To ważne, bo jest ono uzupełnione o komentarze do książki po jej pierwszym wydaniu.

„Zakonnice (…)”, to obraz współczesnego niewolnictwa w sercu Europy, polskich zgromadzeń żeńskich widzianych oczami 20 byłych zakonnic. Pozycja ta była najchętniej czytana przez kobiety, choć uważam, że każdy facet, który nie jest tchórzem, powinien się zapoznać z przedstawionymi w niej faktami, ale (oddając głos autorce):

Na spotkania o Zakonnicach… przychodzą przede wszystkim kobiety. Większość jest katoliczkami, w Kościele szukają Boga. Bohaterki książki są im bardzo bliskie. Kiedy o tym rozmawiamy, nie mają wątpliwości.

Ta książka jest o nas wszystkich. O kobietach – mówią (str.221).

Dlaczego jest to tak ważna lektura podczas STRAJKU KOBIET? Bo opowiada o tym, jak można stracić wolność, rezygnując z wykształcenia i kariery. Nawet, jeżeli jest to zrzeczenie się na rzecz szczytnych ideałów, to bez wiedzy i wolności osiągnąć ich się nie da. To książka nie tylko dla kobiet, które oddają swe życie w zakonowi, ale też dla kobiet, które poświęcając swój rozwój dla pracy „bogini ogniska domowego”, tracą wpływ na swoje życie.

Zacznę od obrazu przedstawionego przez byłe zakonnice, czyli totalnego zniewolenia kobiet w zakonach. I nie chodzi tu o usługiwanie mężczyznom, choć to oczywiście także ma miejsce. Chodzi o niewolnicze poddanie żeńskim przełożonym. Nie normom zakonnym, a woli wyżej postawionych sióstr.

Byłe zakonnice opowiadają o tym, że siostry w zakonach pracują ponad siły, brakuje im odpoczynku (więcej sypiał niewolnik w starożytnym Rzymie, niż one), masowo chorują, a jedną z bardziej powszechnych przewlekłych przypadłości jest depresja. Niestety, nie mają szans na pomoc, bo wizyta u psychiatry może być przez przełożoną uznana za podstawę do zwolnienia z zakonu. Stąd próby samobójcze (nierzadko udane). Najgorsza jest jednak ciągła przemoc psychiczna i zwyrodniała wręcz złośliwość przełożonych, odcinanie sióstr od świata, rodziny, możliwości rozwoju osobowego, a nawet od pomocy medycznej. Zgodę na wizytę u lekarza trzeba uzyskać u matki przełożonej, a ta ją rzadko kiedy wydaje, zwłaszcza do specjalistó, n.p. do ginekologa. Innymi słowy: stara cipa bez wykształcenia medycznego decyduje, komu należy się pomoc lekarska. Jedna z historii opisuje siostrę, której przełożona nie pozwoliła iść do ginekologa, w efekcie ta zmarła na nowotwór dróg rodnych. Mówimy o nieukaranej zbrodni ze szczególnym okrucieństwem, śmierć z powodu uniemożliwienia pomocy medycznej wyglądała tak, że kobieta umierała gnijąc od środka. Jej ciało podczas tego procesu niemiłosiernie śmierdziało, powodując jednocześnie niewyobrażalny ból. Wszystko na żywo, bez znieczulenia.

Bielizna – Kuracja doktora Granata.

Inną zbrodnią bezustannie dokonywaną na zakonnicach jest uniemożliwianie im kształcenia, a nierzadko cyniczne kierowanie co bardziej inteligentnych sióstr do najbardziej bezmyślnych i poniżających prac, jak mycie chlewika, czy czyszczenie toalety gołą dłonią wpychaną do rury odpływowej (tak, takie standardy pracy opisuje książka). Uniemożliwiana jest nawet praca na rzecz potrzebujących. Siostry mają zakaz zostawania przy chorych dłużej, niż im na to pozwoli przełożona, nawet jeżeli to kwestia pilnej pomocy. Obowiązuje zasada: „Potrzeby zgromadzenia przede wszystkim”.

Metallica – Am I Evil?

Zakonnice (upraszczam nazewnictwo, pod tym pojęciem rozumiem zarówno dziewczyny przed ślubami czasowymi, wieczystymi, jak i po tych ślubach) mają obowiązek mówić o swych grzechach i zaniechaniach przełożonym, choć nie ma to rangi spowiedzi, nie jest zatem obłożone tajemnicą. Mają za to zakaz rozmowy o tym, co się dzieje w zakonie. Blokada informacyjna. TYLKO NIE MÓW NIKOMU! Awanse są tylko teoretyczne. Przełożone wolą awansować niezbyt inteligentne, za to posłuszne dziewczyny, a wybory odbywają się tak, że członkinie Rady Zgromadzenia wybiera Matka Generalna, a Rada Zgromadzenia wybiera Matkę Generalną. Rączka rączkę, demokracja po polsko-katolicku. Na porządku dziennym są malwersacje i wyłudzenia dokonywane przez wierchuszkę zakonu. Oczywiście siostrę księgową obowiązuje milczenie, prawdziwa mafia.

Siekiera – Fala.

Ta książka to katalog nieprawości, czytające ją byłe zakonnice potwierdzają, że taka jest prawda, różne są jedynie drobne szczegóły. Mógłbym więc pisać i pisać, ale to już jest w reportażu, możecie to doczytać we własnym zakresie. Ja chciałbym napisać o czymś innym, bardzo ważnym dla każdej Polki i każdego Polaka.

Mister D – Czarna Żorżeta.

Druga połowa wieku XIX, to w Polsce czas rozwoju idei pozytywistycznych. Społeczeństwo powoli zdawało sobie sprawę, że bez pracy u podstaw: edukacji, pomocy najbiedniejszym, walki z analfabetyzmem, nie ma mowy o rozwoju. Te idee były chętnie podnoszone przez kobiety, ale ponieważ nie miały prawa głosu, to w każdej, nawet najmniejszej kwestii musiały być reprezentowane przez mężczyzn. Mogły się w pełni realizować jedynie na polu religijnym, stąd ZAKONY ŻEŃSKIE POD KONIEC XIX WIEKU BYŁY OAZĄ WOLNOŚCI KOBIET I ODEGRAŁY OGROMNĄ ROLĘ W ICH KSZTAŁCENIU. Dlaczego więc w przeciągu trzech pokoleń stały się ostoją niewolnictwa, zacofania i założyły blokadę na kształcenie własnych członkiń?

To chyba nasza polska przypadłość. Sfrustrowany, zniewolony Naród pragnął nieskazitelnych, świętych autorytetów. Przecież znamy to. Kult Wojtyły o którym złego słowa za jego pontyfikatu nie wolno było powiedzieć, a jego najgłupsze pomysły wcielane były w życie, bo taka była jego wola: doskonałego, świętego. To samo, a może w jeszcze szerszym zakresie występowało wśród kobiet, które z męskiej niewoli uciekały do zakonów. Szybko powstawały mity o świętych matkach założycielkach, a w świadomości sióstr, ich zgromadzenie stawało się najdoskonalszym i najświętszym na Świecie (to też w całej Polsce znamy, bo czyż nasz „patriotyzm” i „dokonania narodowe” nie są najwspanialsze i najdoskonalsze na Świecie?). Dla podtrzymania mitu, zakony się izolowały, utajniały wszelkie problemy, a brak zgody na krytykę sprawiał, że niemożliwa była reforma, bo po co reformować taką doskonałość. W efekcie w trzecim i czwartym pokoleniu, stołki Matek Przełożonych zajmowały despotyczne, zarozumiałe, tępe i złośliwe monstra, które nie cofały się przed żadnym łajdactwem. Udzieliło się to szeregowym zakonnicom. „Dobro zgromadzenia” dawało poczucie usprawiedliwienia każdego grzechu, każdej zbrodni. Kryły pedofilów i ochraniających ich przełożonych, kradły (zarówno od siebie nawzajem, jak i od Państwa i podmiotów zewnętrznych), wyłudzały, fałszowały dokumenty, potwierdzały nieprawdę, nawet fałszowały wybory (patrz 100% poparcia dla Dudy w DPS-ach prowadzonych przez siostry zakonne). Potrafiły nawet bezkarnie ukraść dowód z miejsca katastrofy prezydenckiego Tu 154-M i złożyć go w darze mnichom z Częstochowy. I nic, dowód jak śliwka w kompot – prokurator już nie zbada fragmentu skrzydła. To się działo na naszych oczach!

Zapowiadałem, że ta notka będzie WAŻNA DLA STRAJKU KOBIET. Bo jest ważna. Dziewczyny, jeżeli z własnej woli zrzekniecie się prawa do samostanowienia o sobie, o swoim ciele, zwłaszcza jeżeli oddacie je tak patologicznym jednostkom jak biskupi z papieżem na czele, to nic dobrego Was nie czeka. Sprowadzą Was do poziomu niewolnicy, tak jak sprowadzili zakonnice dając im autonomię wewnątrz zakonu i zero prawa głosu poza nim. Ktoś Wam da władzę nad dziećmi, ale nie da Wam możliwości zarobienia na ich utrzymanie i nadal będziecie niewolnicami. Dostęp do edukacji, dostęp do wykonywania każdego zawodu, prawo do decyzji o powiększaniu rodziny, prawo do decyzji o tym, czy donosić płód, którego żaden ksiądz nie uznaje za człowieka, nie udziela mu sakramentów, nie daje żadnych praw. To Wy musicie chcieć dziecka. Przede wszystkim Wy. Każdy człowiek, każdy mężczyzna i każda kobieta ma prawo do błędu, każdy ma też prawo do jego naprawy. Każdy ma prawo do decydowaniu o swoim życiu i wzięcia za nie odpowiedzialności. A w niewolnictwo najłatwiej się wpakować, udając się pod czyjąś opiekę.

I jeszcze dwa słowa o tym, jak wściekle atakowane były byłe zakonnice, które zgodziły się na wywiad. „Wszystko to kłamstwo” wrzeszczeli panowie (sic!), którzy nie kryli się z tym, że nawet nie przeczytali książki. „Nie wytrzymały zakonnej dyscypliny”, krzyczeli inni (zauważmy, że dyscypliną nazywa się pozbawienie godności, okradanie z dóbr materialnych i prywatności, uniemożliwianie kształcenia, uniemożliwianie wizyty u lekarza, uniemożliwianie odwiedzin na wydarzeniach rodzinnych). Jak to można skomentować? Chyba tylko PRAWDA WAS WYZWOLI!

050. Nowy blog i Don Stanislao.

Znowu jest tak, jak lubię: Pomimo niezbyt sprzyjającej pogody, ciągłej mżawki, nisko zawieszonych chmur i szaro-burych krajobrazów, nareszcie możemy całe dnie spędzać ze sobą. Dzięki temu zwykłe zakupy spożywcze nabierają cech relaksującego spaceru, a droga do domu staje się wycieczką krajoznawczą. W dodatku mamy tyle spraw do obgadania 😉

VooVoo – Sfora zmór.

Wczoraj na przykład obejrzeliśmy „Zmory” Wojciecha Marczewskiego (ciekawy film o osamotnieniu indywidualisty wrzuconego w burzliwe otoczenie), oczywiście na podstawie skandalizującej powieści Zegadłowicza, po wydaniu której (1935) w ciągu roku odebrano mu honorowe obywatelstwo Wadowic (to miasto było bohaterem powieści), a nazwę ulicy jego imienia zmieniono z powrotem na Tatrzańską. Już wtedy, przed wojną, było to miasto w którym od faktów liczyło się bardziej „co ludzie powiedzą”, więc i nie dziwota, że wychowany tam Wojtyła zachowywał się tak, jak się zachowywał.

T. Love – To wychowanie.

Nie bez kozery nawiązuję do pana papieża, tego papieża, bo dzisiaj dorwaliśmy kopię reportażu o jego osobistym sekretarzu „Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza”, wyreżyserowanego przez Marcina Gutowskiego. Jeżeli jeszcze nie wiecie, jak działa zorganizowana grupa przestępcza, która w zamian za łapówki, kryje kartele pedofilskie działające w obrębie duchowieństwa katolickiego, to ten film pięknie to pokazuje. Wszystko, włącznie z ochroniarzami odizolowującymi Don Stanislao od niewygodnych pytań, czy zakonnicą z jego kancelarii próbującą utrudniać w tak nawet drobnych sprawach, jak wydanie pokwitowania odbioru listu do kardynała. Pojawiają się w filmie nowe postaci, których obecność mówi, że od kurii wzwyż nie ma człowieka, który mógłby być poza podejrzeniami.

Mrilyn Manson – The Beautiful People.

Zapisałem sobie taki cytat z Dziwisza: „Zostawcie ludzi, nie narażajcie ich na różne trudności!”. Że też nie przyszło mu do głowy powiedzieć tego gwałcicielom dzieci. Najbardziej bulwersuje mnie to, że ten zbrodniarz o twarzy dobrze odchowanego tucznika od lat używał argumentu „Przez 39 lat służyłem papieżowi. Miejcie na uwadze Polskę”. I to działało! Spoko, ekscelencjo prosiaczku, Polsce tylko pomoże, jeżeli pozbędzie się mafii pedofilskiej, nad Wisłą jest i tak lepiej, niż w Ameryce Południowej. Wrócimy jeszcze do tematu, zwłaszcza że obiecałem uczestniczkom strajku kobiet tekst o współczesnym niewolnictwie, czyli zakonach żeńskich (wkrótce na „Okolicach pięćdziesiątki”).

Me and That Man – Confession.

Z pomocą obrytej na blogspocie Świechny, otworzyłem tam blog antyklerykalny. Kliknijcie tu, jeżeli macie ochotę tam zaglądać. Długo unikałem takiej specjalizacji, wychodząc z założenia, że to takie proste i mało rozwijające. Nadal tak uważam, jednak od pewnego czasu nie daje mi spokoju jedna myśl: Duchowni nie mają najmniejszych oporów, by komentować życie cywilnych obywateli Rzeczpospolitej, dlaczego nie odpłacać im pięknym za nadobne? Zwłaszcza, że kto, jak nie ateiści? Przecież wierzący tak chętnie udają, że o niczym nie wiedzą. Wystarczy przejrzeć nawiedzone blogi, ktoś tam dziś coś słyszał o dokumencie o „Don Stanislao”?! Ależ skąd! Tylko nie mów nikomu!

I jeszcze tylko odnotuję dla formalności, że niejaka Godek Kaja próbuje pozbawić część Polaków prawa do manifestacji. Robi to ze względu na ich orientację płciową. Nie wiem, czy ona do poduszki czyta „Ustawy Norymberskie”, czy jest zwyrodniała z natury, ale podżeganie do nienawiści na tle orientacji seksualnej jest zbrodnią i czas najwyższy, by postawić ją przed sądem. Autorka „Muminków”, którymi Godek wyciera faszystowski ryj, była osobą homoseksualną.

049. Biedni Amerykanie.

Zaczęło się 28 października. Cztery noce pod rząd, dzień przerwy, trzy dniówki i dwie noce. Tyle wystarczy, by mnie całkowicie wypruć z energii, pod warunkiem dodania do każdego dnia pracy 270-300 kilometrów dojazdów (za kierownicą). Pewnie coś się w moim życiu działo, ale zupełnie nie pamiętam co. Cieszę się, że mam to za sobą, cieszę się też, że wziąłem te zlecenia. Lockdown trwa, potem nastąpi cichy jak zawsze grudzień, chciałem zgromadzić zapasy finansowe na dwa miesiące ciszy. Sił starczało ledwie, by w międzyczasie, czytać doniesienia prasowe, ale dobre i to.

Biedni Amerykanie. Ten idiota naprawdę rządził nimi przez cztery lata, a pokaz histerii, jaki im urządził, gdy się zorientował, że przegra, jeszcze długo będzie wspominany jako przestroga dla potomnych. „Już, już, przerwijcie liczenia głosów, ja wygrałem, ja, nie liczcie już!” Biedny, pomarańczowoskóry bachor. Trochę mi przypomina Ryszarda Ochuckiego ze sceny w Tatrach (Rozmowy kontrolowane).

Sylwester Chęciński, Stanisław Tym – Rozmowy kontrolowane, scena w Tatrach.

Polacy często myślą, że PiS robi obciach. No i robi, koń jaki jest, każdy widzi. Tylko mało kto się tym interesuje. Był moment, gdy Polskę uważano za poważnego gracza na arenie międzynarodowej, to były ostatnie 3 lata rządów PO-PSL i wtedy częściej o niej mówiono na Zachodzie, ale nowa władza szybko wyprowadziła Europejczyków z błędu. Żulerska polityka bandy Kaczyńskiego przyniosła efekt. Agencje informacyjne rzadko kiedy zajmują się transmisjami z pola buraczanego i przydrożnej budki z piwem. Kaczyński może i co tydzień odstawiać „Rydzyk dance” wraz ze swoją ekipą, wysyłać swoich klenczonów do polerowania kruchty w byle Pipidówie, może nawet ugryźć kolegę z ławy poselskiej w kostkę, a i tak przejdzie to bez echa w Świecie.

Dezerter – Choroba.

Co innego wypowiedzi Adriana, przynajmniej dopóki nie przejdzie z politycznego odbytu w niebyt. One również pozostaną niezauważone przez Europejczyków, czy Amerykanów, ale z małym wyjątkiem: Jeżeli dotyczą one władz jakiegoś znaczącego kraju, te zostaną o tym poinformowane. Zatem gdy Duda postanawia w swych pseudogratulacjach dla Bidena nie tytułować go prezydentem, zostanie to zapisane w odpowiedniej rubryczce i przypomniane, gdy Wolska zechce o coś żebrać. Mimo to, współczuję Amerykanom, bo to o nich jest głośno. Cały Świat drze łacha z tego „ja wygrałem, ja, ja, ukradli mi zwycięstwo, no a to ja jestem prezydentem”. Podejrzewam, że jak najszybciej będą chcieli posprzątać i o tym zapomnieć. A Trump…, no cóż…. Nie zdziwię się, gdy za kilka lat wyląduje w ichnich Tworkach, bo się chłopak racjonalnie nie zachowuje. Gdy Kaczyński straci władzę, będą mogli się wzajemnie tytułować prezydentem i premierem w swoim świecie równoległym.

Możdżer, Danielsson, Fresco (cover Nirvany) – Smells Like Teen Spirit.

Skoro już przy Amerykanach jesteśmy, to naród ten wydał niegdyś na Świat późniejszych członków grupy Nirvana, której hasło reklamowe brzmiało „najlepszy zespół świata”. Ich największy przebój wydali w swojej wersji panowie Możdżer, Danielsson i Fresco na płycie „Time”, którą mam w swojej kolekcji i tak się złożyło, że pasowała do mego zmęczenia, więc zdążyłem ją w ostatnich dniach przesłuchać razy trzy lub cztery. Wyobraziłem sobie, że muzycy robiąc cover Nirvany, zachowują się tak, jak Mozart, odtwarzając skomponowany na swą cześć przez Salieriego „Marsz powitalny”. Możdżer mówi do Cobaina: „Całkiem zgrabna melodyjka…, ale tu coś nie gra…, nieprawdaż..? A może by to zrobić tak…, albo nawet tak…, lepiej, prawda?”. Uwielbiam tę scenę z „Amadeusza”, gdy z początkowo tak dumnej ze swego dzieła twarzy Salieriego znika uśmiech i z każdą sekundą gry Mozarta okazuje się, jak marnym jest muzykiem w porównaniu do fircykowatego geniusza. Tak, myślę że Cobain słysząc wersję Możdżera, Danielssona i Fresco, poczułby niemałą frustrację, podobną tej, jaką przeżywał Salieri. Wyobrażam sobie to uczucie, gdy myślę, że mój utwór jest tak doskonały, iż sięgają po niego wybitni muzycy, a tu nagle okazuje się, że to dopiero oni zrobili z niego wielkie dzieło.

A teraz mi zazdrośćcie, bo czas wytężonej pracy mam za sobą i wracam do życia małżeńskiego. Na dziś wieczór przewidzieliśmy wspólny seans filmowy. Dzisiaj „Lekcja martwego języka” Majewskiego. Piękne zdjęcia i klimatyczny film o bezsensie zabijania.

048. Wódz Pełny Pampers i inni.

Niespodziewanie zwaliło mi się na głowę dużo pracy, jestem zmęczony, niewyspany, drażliwy, a przede mną kolejnych 5 niełatwych dni. Wydarzenia w Polsce spowodowane podstępnym zerwaniem kompromisu aborcyjnego trafiły na czas, gdy mój organizm działa w funkcji „WALKA”, stąd dość bezpośredni przekaz dzisiejszych notek (liczba mnoga ze względu na rozmowę ze Świechną na „Związku niesakramentalnym” – kliknij tu, by i ją przeczytać).

Lombard – Droga pani z TV.

Obserwuję sytuację w Polsce z dużym zaangażowaniem, a mimo to nie dowierzam. Otóż wyobraźcie sobie, że telewizja szczuje, Kartofel pyskuje, zamiast Przeprosić i Spierdalać. Bo gdzie tu logika: Masowe protesty wybuchły, gdyż małemu się zdało, że może kobietami pomiatać i dysponować ich życiem (uznał zwolenniczki prawa do decydowania o swoim życiu, to jakaś nieliczna, łatwa do spacyfikowania grupka rozwrzeszczanych feministek), a gdy kobiety pokazały swoją siłę i okazało się, że protesty przybrały skalę podobną do strajków sierpniowych, miast stulić dziób, zaczął się odgrażać. Efekt jest komiczny, gdyż pełen pampers prezesa jest aż nadto widoczny. Dziesiątki policyjnych samochodów na ulicy Mickiewicza, policyjna obstawa pod mieszkaniami czołowych polityków PiS oraz Plugawego Krystyna i Przyłębskiej świadczą, że kupa w majtkach jest faktem. Dzielni wojownicy Kartofla mimowolnie rozluźniają zwieracze na widok zbliżającego się tłumu. Rząd nie panuje nad niczym. Gdy dorwał się do władzy, rozmontował wszystkie mechanizmy broniące demokrację, do tego nadeszła pandemia, wystarczyła iskra i teraz ma anarchię.

Armia – Na ulice.

Przesadzam? Sam Kartofel przyznał, że Państwo nie działa, apelując o walkę z protestującymi kobietami do wszelkiej maści bojówkarzy, zamiast oddelegować do tego przeszkolonych w bezpiecznych interwencjach funkcjonariuszy prewencji (jak byśmy nie oceniali ich interwencji, nie ma nikogo lepiej do nich przygotowanego). Wicepremier uznający, że jego policja nie daje rady. Oczywiście wkleił w swoją wypowiedź kłamliwe hasło „obrony kościołów”, ale chyba jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że prezes pan mówi prawdę, gdy się pomyli albo zagapi.

Uznanie policji za niewystarczającą do zachowania bezpieczeństwa publicznego przez wicepremiera (o ironio) od spraw bezpieczeństwa, to nie jedyny przejaw degradacji Państwa, warto przypomnieć, że zwierzchnikiem policji jest przestępca skazany na karę bezwzględnego więzienia wyrokiem sądu, a ułaskawiony przezinnego partyjnego aparatczyka Dudę Adriana. To nie wszystko. Już w 2015 roku prokuratorem generalnym został partyjniok, który nie był nigdy prokuratorem, ani nawet asesorem, rząd nie publikował wyroków TK, osadził w nim niekonstytucyjnie wybranych sędziów oraz uzależnionych od humorów Kartofla partyjnioków, Kościół wpieprza się w kompetencje państwowe, łamię konstytucyjną zasadę rozdziału Kościoła od Państwa, nawet nie dbając o pozory (weźmy choćby wypowiedź rzecznika Episkopatu, który formalnie nie będąc stroną konfliktu oświadcza, że „tu nie ma miejsca na kompromis”, jakby ktoś gnoja o to pytał, jakby jego zdanie było stanowiskiem Państwa). Czy leci z nami pilot?!

Siekiera – Marysia (Burek, dobry pies).

No właśnie. Kolejni gówniarze, których podżegania i szczucie na różne grupy społeczne spowodowały konflikt, czyli Episkopat i duchowieństwo, które zamiast oczyścić się z przestępców, pedofilów i ich mecenasów, pyskuje w kierunku kobiet i próbuje narzucać im swą wolę. Zresztą ma w tym poparcie głowy obcego państwa, czyli Watykanu (mamy tu obcą ingerencję w sprawy Rzeczpospolitej). Franciszek, niczym ostatni sadystyczny zwyrol, oznajmił Polkom, że stanowisko Kościoła jest niezmienne nawet, jeśli wymaga ono od kobiet heroizmu (sam do heroizmu się nie kwapi). Dzielny Franciszek jest gotów uczynić ofiarę z polskich kobiet. „Zapewne wielu z was zginie, ale jest to poświęcenie, na które jestem gotów”, rzekł innymi słowy pan papież na audiencji. Co najciekawsze, w temacie aborcji Franciszek łże jak pies, podobnie jak jego poprzednicy z Wojtyłą włącznie, bo Pismo Święte nie chroni płodu, traktuje go jak rzecz, za którą przysługuje rekompensata pieniężna (w razie uderzenia kobiety tak, że poroni”, a sam Kościół nie ma stanowiska, kiedy „dusza wstępuje w ludzkie ciało”).

Renata Przemyk – Pokój.

Kolejny przykład rozkładu Państwa: Misiewicze i PiSiewicze, którymi przez 5 lat obsadzano stanowiska ministerialne oraz stołki spółek państwowych, rujnują wszystko, czego się dotkną, stąd i takie kwiatki genialnych decydentów, jak zakaz wejścia na cmentarze ogłoszony w same „Dziady”, czyli w przeddzień 1-go listopada. Branża cmentarna, zwłaszcza zniczowa i kwiatowa odnotują niewyobrażalne straty tylko dlatego, że nie została uprzedzona, wydała miliony na towar, z którym teraz nie ma co zrobić, ale skoro Poczta Polska mogła dzięki decyzji Sasina stracić 70 milionów, to tym bardziej mogą i prywaciarze. A zaczęło się od umierania koni w Janowie.

Big Cyc – Twierdza 2020.

Oprócz dbających o bezpieczeństwo policyjnych oddziałów, na manifestacje przybywają nieproszeni goście – podżegani do napaści faszyści. W social mediach brylują bowiem odgrażający się kobietom Ziemkiewicze, Bosaki i Cejrowskie. Ziemkiewicz, to nawet zdjęcie wkleił, jak wygraża pięścią niewidzialnemu wrogowi. A może tylko biceps prężył, nie mnie to oceniać. Toś mnie Wąski zaimponował! – chciałoby się rzec. I w ramach komentarza, anegdotka – historia którą przeżyłem dwudziestolatkiem będąc w Kazimierzu Dolnym. Otóż siedziałem ze swoją kompaniją w podcieniach rynku, piwo lało się gęsto, była gitara i śpiew. Tymczasem zbliżał się do nas pewien mikrej postury człowieczek, którego byśmy nawet nie zauważyli, gdyby nie nasz kolega, stały widz programów Wojciecha Cejrowskiego. Rozpoznał go, podniósł się ucieszony i krzyknął radośnie „Cześć Wojtek”. Ten odpowiedział słowem „cześć”. Nasz kolega przyjął wcześniej dużo dziwnych płynów, ledwo trzymał się na nogach, a miał wybitnie słaby łeb, olbrzymem też nie był, więc w takim stanie poczuł, że może się spoufalić, podszedł do Wojtka, złapał go za nos i go wytarmosił, mówiąc „a-ti-ti-ti-ti-ti!”. Dzielny narodowiec dał wtedy drapaka i tyle go było widać. Najmniejszy z nas, w dodatku ledwo trzymający się na nogach, przestraszył mocnego w gębie dziennikarzynę od patriotyzmu, szarpiąc mu niemałą przecież kichawę. Planowy odwrót „husarii” na z góry upatrzone pozycje. Odwaga damskiego boksera!

KSU – Pod prąd.

Po co o tym wszystkim piszę? Mam obawy, że Kartofel idzie na zwarcie, że stracił kontrolę jak wtedy w Sejmie, gdy wrzeszczał o mordach zdradzieckich. Wydaje mu się, że ma władzę, choć ma ją jedynie nad swymi przydupasami (i to w ograniczonym zakresie). W policji, wojsku, prokuraturze, czy sądach, może mieć kilku gotowych na wszystko ludzi, ale umówmy się: To nie są samobójcy. Przypomina mi się inny dyktator, któremu się zdawało, że może wszystko. To był Nicolae Ceausescu. Aresztowały go własne oddziały bezpieki. Gdy rewolucja się rozlała, a liczba ofiar szybowała wyżej i wyżej, ktoś słusznie zdiagnozował i usunął problem. Tak sobie myślę, że jeśli prowokacje Kaczyńskiego, szczucie cywilów na cywilów poskutkują ofiarami, sama ochrona Kartofla powie „dość” i zechce umyć ręce. W siłach porządkowych pracują zwolennicy różnych opcji politycznych i rozkłada się to podobnie, jak w całym Państwie. Oj, niewielu będzie chciało ryzykować rozlew krwi, bo to oznaczałoby wojnę domową i miecz Damoklesa nad głowami. Raczej usuną prawdziwy problem. Strzeż się mały człowiecze! Społeczeństwo jest niemiłe!

Mister D – Społeczeństwo jest niemiłe.

Refleksja na koniec: Po raz pierwszy po roku 1989 strajki masowo wsparła młodzież, która swoimi hasłami daje mojemu pokoleniu pewne wskazówkę. Jedno z nich „Jesteście gorsi niż piosenki Dżemu” odbieram jako wyrzut w kierunku mojego pokolenia w sprawie małej otwartości na ich fascynacje, „Dżem” symbolizuje tu pewien rodzaj dawnej „świętości”, niemal wojtyłowy, coś o czym złego słowa powiedzieć nie wypada, dlatego „że bo nie”. Zdaje się, że urodzonym w latach 68-89 wypomniano takie sekciarskie podejście do wszystkiego. Może wreszcie rośnie pokolenie nonkonformistów, którzy zamiast tylko narzekać na kler, wypisują się z religii, a na próby zastraszenia, że „jeszcze przyjdziesz po ślub” odpowiadają „Łoj, łoj, łoj, cały drżę ze strachu. Jaki ja będę nieszczęśliwy, nie będę ci mógł oddawać ciężko zarobionych pieniędzy. Nie zapłacę ci za ślub, chrzciny, komunię, pogrzeb. Jak ja to przeżyję?!”