123. Droga, czyli ciężarówką przez dom zły.

Różne ludzie mają sposoby na przetrwanie irlandzkiej zimy. Ja z małżonką mą Świechną oglądamy dziwne rzeczy. Ponieważ nie zawsze mamy możliwość wyjścia na koncert, do opery, teatru, czy chociażby kina lub restauracji (nie stać nas jeszcze, by stało się to naszą codziennością), lubimy wrzucić coś w nasz odtwarzacz dvd. Ostatnio poruszyły mnie dwa starocie, z czego jeden niewiele młodszy od węgla, mam tu na myśli serial „Droga”(1973) Chęcińskiego. Wrócę do tego.

Pozycją młodszą, było nagranie spektaklu autorskiego napisanego przez Tadeusza Kutę, przygotowanego przez Teatr Nasz, „Nasza klasa”(2009) zarejsterowanego w roku 2013. Gdybym miał to przedstawienie jakoś sklasyfikować, nazwałbym je komediodramatem, ale nie będę się kłócił o szufladki, jeżeli ktoś jest innego zdania. Widziałem to już kilkakrotnie i za każdym razem ogarnia mnie refleksja: „Co się stało z naszą klasą? Co się stało z ludźmi, którzy chcieli być sobą? Gdzie wojownicy z dawnych lat, ci kpiący z dulszczyzny i twierdzący, że pieniądze to nie wszystko? Czy to były tylko puste deklaracje?

Perfect – Chcemy być sobą.

Akcja sztuki dzieje się na spotkaniu klasowym po latach. Dorośli ludzie zjechali na nie mając nadzieję, że spotkają tego z nich, który zawsze był sobą. Tonący w nałogach, łapiący zadyszkę w wyścigu szczurów, cwaniactwie i pogoni za kasą wypytują o jedynego, który się temu wszystkiemu oparł. Pada tam też bardzo ważne zdanie, którego sens przytoczę z pamięci: Popatrz! Wszyscy przyjechali tu drogimi samochodami, niektórzy pożyczonymi. Ja przyjechałem tu pociągiem! Chciałem się napić z tobą wódki. I zobacz…, ja stoję tu z tobą trzeźwy, a oni tańczą tam pijani!

Teatr Nasz – Jak ze snu.

Gdy po raz pierwszy wychodziłem po spektaklu z teatru w Michałowicach, prosto w świerkami i górskim wiatrem pachnącą karkonoską noc, myśląc o „Naszej klasie” i o mojej klasie, gratulowałem sobie wyboru ścieżki życiowej, krzycząc w duchu „NIGDY DO WAS NIE WRÓCĘ”! Nie miałem na myśli teatru oczywiście, zwracałem się do uczestników WYŚCIGU. W tamtym roku usłyszałem od koleżanki z mojej klasy jeden z najpiękniejszych komplementów w życiu. Snułem opowieść o tym, czym się zajmuję i jak zarabiam na życie, gdy z rozmarzonym wzrokiem i ciepłym uśmiechem powiedziała: „JESTEŚ WOLNYM CZŁOWIEKIEM”. 3 lata później spotkałem moją dzisiejszą żonę i teraz razem sobie idziemy naszą już drogą, codziennie słyszę od niej ten najpiękniejszy komplement:

– KOCHAM CIĘ, DOBRZE MI Z TOBĄ.

– TEŻ CIĘ KOCHAM I JEST MI Z TOBĄ DOBRZE. NAJLEPIEJ!

Teatr Nasz, gdzie każde przedstawienie odbywało się przy pełnej sali, został zabity przez pandemię. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zajmowało się akurat wspieraniem dominującego związku wyznaniowego i propagandy jedynej właściwej partii.

Wracając do drogi, raczej „Drogi”. Serial pamiętałem jak przez mgłę, a właściwie pamiętałem głównie mgłę. Nie widziałem go ze czterdzieści lat albo i więcej. Zanim kupiłem go na dvd, rzuciłem okiem na opis produktu.

„Osią fabularną serialu są przygody kierowcy bazy transportowej PKS.Każdy wyjazd Mariana Szyguły w teren to pretekst do pokazania innych ludzi i nowych spraw. Główny bohater to trochę życiowy nieudacznik. Kiedyś opuścił swego syna i jego matkę, pogubił się, ale wierzy, że zdoła jeszcze naprawić swój błąd. Równocześnie jest to człowiek o gołębim sercu, który zawsze jest gotów dzielić kłopoty innych, choć sam nie zawsze wychodzi na tym najlepiej.” Mało to zachęcające. A ja oglądam i jestem wstrząśnięty. Zupełnie inaczej postrzegałem ten film w latach osiemdziesiątych. Dziś idziemy (ja i Świechna) przez serial, jak przez dom zły. Dwa pierwsze odcinki i dwukrotnie pojawia się motyw fałszywego oskarżenia. Odcinek trzeci i gwałt jak kromka chleba. Po prostu ot tak sobie, zdarza się nieostrożnym panienkom. Do tego wszechobecny klimat braku szans, zwłaszcza na prowincji. I ludzie, którzy ze sobą nie rozmawiają, lecz wzajemnie sobie dogryzają, okłamują się, wpędzają na minę. Nawet pomoc rzadko kiedy jest bezinteresowna, na ogół traktowana jako spłata długu zaciągniętego w przeszłości. Próby zaś kontaktów damsko męskich, jak z koszmaru wolnej kobiety: Wśród mężczyzn tępota, brak polotu, szowinizm, molestowanie…, wśród kobiet wchodzenie w rolę niewolnicy domowej i stawanie po stronie sprawców przemocy, a nie ich ofiar. I ta straszna myśl, że film puściła cenzura, więc przypieprzający się o byle co lustratorzy uznali, że pokazana w filmie Polska nie godzi w dobry wizerunek ludowej krainy mlekiem i miodem poprzez przejściowe trudności płynącej.

Wojciech Młynarski – Absolutnie.

„Droga” wcale nie jest dobrym serialem (empik.com tanio sprzedawał, to kupiłem), tak jak „Polska Kronika Filmowa” nie ma nic wspólnego z rzetelnym reportażem, czy „Triumf woli” z dokumentem, ale dziś te pozycje stanowią ciekawy zapis epoki. Za to jestem pełen podziwu dla aktorów, którzy nienaturalne dialogi wypowiadali tak, jakby codziennie słyszeli je na ulicy, bądź sami się nimi posługiwali. Kto lubi wyłapywać różne smaczki, nie będzie się nudzić.

Ciekaw jestem, co napisałby scenarzysta, gdyby „Droga” powstawała dzisiaj i musiałaby zostać zaakceptowana przez kaczystowskich propagandystów.