060. Nie liż korby od studni, kiedy mróz jest na dworze.

Strasznie nas w domu upupiły połączone siły lockdownu i pogody. Ja mam od czasu do czasu pracę, ale Świechnie muszą wystarczyć spacery w okienkach pogodowych i zakupy. Cóż…, wiecznie tak nie będzie, i tak nie możemy się nagadać, tyle tematów wokół a jeszcze pomagamy sobie filmami. Obgadaliśmy kilka dokumentów, które wzięliśmy na tapetę, Małżonka ma osobista polecała je tutaj (kliknij, by poczytać), obejrzeliśmy też „Czwartą władzę” Spielberga z Meryl Streep i Tomem Hanksem, więc kilka słów o filmie.

Jak każdy Spielberg, oglądał się świetnie do momentu wielkiego finału, gdzie patetyczna muzyka i nie mniej napuszone slogany upstrzyły brzydko ostatnie wrażenie. „Oglądał się świetnie” nie oznacza jednak, że chciałbym go widzieć jeszcze raz. Im więcej czasu mija od seansu, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że od początku był to film z tezą, że z rozterek moralnych, poruszane były jedynie dylematy zastraszanych dziennikarzy. Widz na pewnym poziomie nie ma bowiem wątpliwości, czy potrzebna jest wolność słowa, za to pojawiają się one w pytaniu o jej zakres, a tego w filmie zabrakło. Inną sprawą jest to, że prezydent Richard Nixon próbował zniszczyć prasę za fakty, za stuprocentowo udokumentowany materiał (nie mylmy z tym, co podaje TV PiS), ujawniona była analiza zrobiona przez członków jego własnej administracji, dlatego sprawa była tak jednoznaczna, przez co nieciekawa dla widza. I w tym kontekście bardzo podobała mi się ostatnia scena, pokazująca, że jeżeli ktokolwiek zachowuje się niegodnie i nadużywa swojej władzy, choćby był prezydentem Stanów Zjednoczonych, jest przestępcą i wcześniej czy później trzeba będzie zjeść tę żabę, bo złamas zostanie złamasem, zwłaszcza jeżeli utrzyma się przy władzy. Być może już się domyślacie, że scena ta pokazuje zdemaskowanie sprawy nielegalnych podsłuchów zakładanych na polecenie Nixona, czyli aferę „Watergate”, po której nastąpił impeachment prezydenta. Rozumiecie teraz przepaść cywilizacyjną między USA a Polską?

Druga sprawa, którą Was chciałem dziś zainteresować, wypłynęła w roku 2019, a teraz do sądu wpłynął akt oskarżenia. Nie odmówię sobie jednak przyjemności zbudowania napięcia….

Stali czytelnicy wiedzą, jak wielki sprzeciw budzą we mnie konserwatywne zachowania. Takie oparcie filozofii życiowej na „Zawsze tak było i dobrze było, robiłem tak całe życie i jaki ze mnie fajny człowiek wyrósł”. Czasem jest to „mnie ojciec bił i jaki jestem super”, a czasem „gdybym nie bił psa, to by nie wiedział gdzie jego miejsce”. Czasy się jednak zmieniają, zmieniają się okoliczności, zmieniają się możliwości, wymagania, zmienia się też dostępność do różnego rodzaju narzędzi, np. wiedzy, informacji, komunikacji. Konserwatysta ignoruje postęp.

Mężczyzna wychowywał się w pełnej biedy okolicy zaludnionej głównie przez Kresowiaków z terenów wiejskich, zatem zacofanych, pełnych przesądów i patologii. Jednak on był twardy i pracowity, nie bał się ryzyka, dzięki temu dorobił się olbrzymiego majątku, a jego inwestycje przekroczyły granice Polski. Miałem okazję go poznać, mało brakowało a wżeniłbym się w jego dalszą rodzinę. Z dawnych lat miał zwyczaj używania psów do ochrony majątku i pod tym względem był bardzo konserwatywny, co oznaczało, że zwierzęta były agresywne i nieprzekarmione. Na terenie jednego z jego składów cztery psy zagryzły stróża. Dorobek jego życia stanął pod znakiem zapytania, bo grozi mu więzienie. Nie żyje człowiek, a inni byli narażani na utratę zdrowia i życia. Przy okazji wyszły wątpliwości związane z ubezpieczeniem.

Nie jestem od osądzania, chciałem jedynie poddać pod rozwagę tępy konserwatyzm. „Zawsze tak robiłem i dobrze było”, a jednak coś poszło nie tak. Czy było warto? Niegdyś psy dozorujące ratowały życie, ratowały majątek. Właśnie takie…, ostre, agresywne. Dziś mamy kamery na każdym kroku, szybką komunikację…. Pies do obrony? Po co? Nie musisz nawet łapać złodzieja na gorącym uczynku, wystarczy prześledzić kamery monitoringu, by wiedzieć gdzie się udał. Chcesz psa, wystarczy przyjacielski szczekacz, który zaalarmuje stróża, a ten kilkoma kliknięciami smartfona powiadomi policję. Od każdej reguły są wyjątki, ale to nie był ten przypadek. Tam nie było łatwych do ukrycia klejnotów, ani dzieł sztuki, nie było dokumentów wagi państwowej. Jeden człowiek nie żyje, ktoś stracił członka rodziny, komuś grozi więzienie. Po co…? Jak mawiał poeta: „Nie liż korby od studni, kiedy mróz jest na dworze i nie kąp się z suszarką, bo może być jeszcze gorzej….”

Zacier – Skazany na garnek.

Od jutra czeka mnie mały maraton w pracy, ale na komentarze czekam zawsze.