090. Nowy ład, czyli moralność bezobjawowa.

No i stało się: Pod pozorem walki o moralność, przegłosowano zintegrowaną indoktrynację ideologiczno-religijną w szkołach. Już nie tylko lekcje religii, ale i zajęcia świeckie będą gloryfikować wadowickiego patrona pedofilów, przypisując mu przełomową rolę w dziejach Polski, a na przykład Wałęsę zupełnie pomijając (tak, tak, w podstawie programowej nowego przedmiotu „Historia i teraźniejszość” nie ma nazwiska przywódcy „Solidarności”).

Wicie – rozumicie, pan papież odegrał przełomową rolę, bo wystękał „nie lękajcie się”, a ci, którzy się nie lękali i nadstawiali karku, to takie tam popierdółki. Przyjeżdża Wojtyła wozem konnym na plac i się drze: WĘGIEL PRZYWIOZŁEM, WĘGIEL PRZYWIOZŁEM! Na to koń się odwraca i mówi: TY, KURWA, PRZYWIOZŁEŚ!!! Never Mind the Bollocks! Sejm niejako przy okazji odarł szkoły z resztek autonomii, dzięki czemu partyjni funkcjonariusze będą mogli ze skutkiem niemal natychmiastowym gnoić każdego, kto im podskoczy. Wystarczy donosik od rodziców. Jednocześnie z maili Dworczyka dowiadujemy się tego, czego przecież i tak się domyślaliśmy, że urzędnicy rządowi sterowali hejtem na nauczycieli podczas ich protestu w roku 2019. Zmiana jest taka, że mamy teraz dowody. MORALNOŚĆ! Jak ja się cieszę, że wyjechałem z Polski! Ostatni gasi światło…???

…W sieci wpadłem na wrzutke o podobnej, choć bardziej dosadnej treści: „KTO POCHOWA TEGO OSTATNIEGO, JAK WSZYSCY UMRĄ?” To oczywiście krzywe zwierciadlo, ale zauważyłem wśród znajomych Polaków niepokojący trend: Nawet ci zaszczepieni ulegają foliarskiej narracji, że „zaszczepieni NIE POWINNI chorować, a chorują”. Dlaczego tak mało osób słucha, co mówią farmaceuci i lekarze? I dlaczego tyle osób zmyśla, co być POWINNO?! Z ciekawości…, czy ktoś z Was kiedyś wstrzymał się od zakupu lodówki tłumacząc, że gdyby ta lodówka sprawiała, że produkty w niej przechowywane nie będą się w ogóle psuć, to by kupił, ale produkty i tak się psują, tyle że później, więc nie kupi i założy grupę antylodówkowców?

Kazik – Pieśń, w której Mackie prosi wszystkich o przebaczenie.

Podpowiedź dla szurów: TO JEST ANALOGIA do zmyślonych wymagań wobec szczepionek. Zazwyczaj nie wyjaśniam tak oczywistych spraw, ale w wypadku tej grupy społecznej robię wyjątek. Dobrze, że nikt jeszcze nie wpadł na postulat udanego życia erotycznego po wakcynacji. A propos tej ostatniej: Ksiądz Łukasz Sz. Został aresztowany pod zarzutem pomocy w fałszowaniu certyfikatów covidowych, miał brać za fałszywki 100-200 złotych. Posłanka PiS Anna Siarkowska oburzyła się aresztowaniem. „Ksiądz Łukasz aresztowany. Sprawa ma dotyczyć reżymu sanitarnego. Cóż takiego zrobił, że wytoczno najcięższe działa?”, lamentowała.

-ZA CO?!

-ZA JAJCO!

Taki pamiętny dialog mi się przypomniał, więc go wrzucam zamiast komentarza.

Ruszyła senacka komisja w sprawie PEGASUSA. Pierwszy dzień i już jeden świadek został zastraszony i nie dotarł na zeznania. Ale to jeszcze nic. Okazuje się, że firma zakupująca w imieniu dla PiS-owskiego CBA ten system inwigilacyjny jest bogata w pracowników z przeszłością w SB, MO i strukturach wywiadowczych PRL. Zwróciłem na to uwagę, gdyż w tę firmę niejako „wżenił się” mój kolega. Tzn. dostał robotę dzięki koligacjom rodzinnym. Miał oczywiście odpowiednie papiery (do pracy potrzebne są certyfikaty bezpieczeństwa), ale za cholerę nie wiem, czy zdawał sobie sprawę z tego w co się pakuje, bo wokół niego robi się gorąco. Sprawa ciekawie się zaczyna, a ja czuję dysonans: Z jednej strony, znam faceta wyłącznie z pozytywów, jest pracowity, wrażliwy, wykształcony, inteligentny, oczytany i obyty. Z drugiej strony, mam obawy, że miał wiedzę z kim się zadaje (nazwisko dziadka jego małżonki wiele mówi mojemu rocznikowi, przynajmniej temu z miasta, w którym się wychowaliśmy). Nie chcę bawić się w sędziego, bo jeśli wyjdzie z tego jakiś kryminał, to on będzie i tak w największych w życiu tarapatach. W ogóle nie chcę niczego się o nim dowiadywać. Nasze drogi rozeszły się dawno temu, nie chcę nawet wczuwać się w jego położenie, bo ja bym się w takiej dupie nie znalazł. Ze względów etycznych unikam pewnych instytucji.

Czy Wam też się zdaje, że znacie reakcję Suwerena na afery?

A teraz coś radosnego. PiS zaostrzyło kary za wykroczenia drogowe. Przekroczenie prędkości dopuszczalnej o 30 km/h, to 800 złotych mandatu. Jest to jedna z nielicznych decyzji tej władzy, która mi się podoba, choć doskonale pamiętam, jak PiS-owskie trolle nazywały Tuska faszystą, bo na drogach pojawiło się więcej fotoradarów i „Polacy byli gnębieni”. Luzik, widocznie władza PO była zbyt delikatna, Suweren najwyraźniej lubi smycz krótką i knuta na grzbiecie.

Znamy się mało, więc może ja kilka słów o sobie… Urodziłem się w kwietniu…, albo nie…, nie będę jechał „Rejsem”. Jakoś tak się przyzwyczaiłem, że w tym miejscu opowiadam o ciekawostkach bieżących z mojego życia. A tu jak na złość jestem po maratonie zarobkowym, a sami wiecie, jak to jest z „ciekawostkami z pracy” – kręcą jedynie zainteresowanych. Chociaż…, coś mi się przypomniało. Co byście powiedzieli, gdyby kolega z pracy wyciągnął przy wszystkich z paczki po papierosach nafaszerowanego haszem jointa i jak gdyby nigdy nic, zaczął go palić na terenie firmy, dla której wykonywaliśmy usługę? Waliło na 20 metrów, a obok stał manager i udawał, że nic się nie dzieje. Nasz halucyn miał jeszcze 200 kilometrów do pokonania za kierownicą, zresztą i w miejscu pracy zagrożeń było sporo. Zgadnijcie z jakiego kraju jest kolega??? I od razu druga zagadka z pracy. Z jakiego kraju może być czterdziestoletnia kobieta z siusiakiem na wierzchu (tak mawiam na nos wyciągnięty spod maseczki), która na uwagę, by zasłoniła całą twarz na chwilę to robi, a gdy wydający polecenie przełożony się odwraca, natychmiast paluszkiem opuszcza ją pod nosek? I pytanie opisowe: Macie jakieś hipotezy, pomysły, co się dzieje w ludzkich głowach podczas takich akcji? W wypadku marihuanisty, to głód…, ale coś musi być jeszcze…, mylna ocena sytuacji…? A w wypadku wyglądającej na trzeźwą czterdziestolatki…?!

Poza pracą…, poza pracą Świechna ma sesję, a ja z dumą staram się Jej stworzyć warunki do nauki. Ale…, już następnego dnia po egzaminie byliśmy na pierwszym w tym roku spacerze długodystansowym poprzez górską dolinę o jakże mylącej nazwie „Silent Valley”, a towarzyszyła nam zaproszona koleżanka. Dobrze, że mieliśmy goretexy, bo wiatr był taki, że powodował falę na ledwie stumetrowej szerokości rezerwuarze Ben Crom. Spacer niby po równym, ale po długiej przerwie nawet dystans 10 kilometrów spowodował u mnie taki stan błogości, że zrezygnowałem z wieczornego klubu filmowego. Zwłaszcza, że w międzyczasie odwiedziliśmy pub z wyjątkowo dobrą kuchnią. Dobrze przygotowany stek i równie smakowity deser sprawiły, że uznałem iż jestem w raju, niczego nie oglądam, tak będę siedział!

Film był w następny wieczór. „Cud purymowy” obejrzeliśmy we dwoje ze Świechną. Pewnie większość z Was zna go świetnie, na wszelki wypadek jednak przypomnę, że intryga zawiązana jest wokół niespodziewanie odkrytego pochodzenia i powrotu do korzeni. Podczas sceny finałowej wieczerzy, uległem naiwnej atmsferze obrazu, myśląc „nie można było tak od razu?!” A dziś wiem, że przecież nie o to chodzi. Korzenie nie mają żadnego znaczenia, przynajmniej jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. Albo jesteś otwarty, albo jesteś ksenofobem. To dlatego nasza koleżanka wybiera spędzanie wolnego czasu z nami, a nie z „braćmi w wierze”, choć my jesteśmy ateistami, a ona głęboko wierzącą i aktywnie działającą w parafii katoliczką. Oprócz wielu wspólnych zainteresowań, jesteśmy do siebie podobnie w jednej kwestii: Mamy przyjaciół wśród obckrajowców, innowierców, osób o odmiennym kolorze skóry, a także wśród osób o odmiennej orientacji seksualnej. Ciekaw jestem tylko, jak ona przepracowuje w swojej głowie dysonans między własną otwartością na ludzi, a ksenofobią najważniejszych postaci jej kościoła. Najprościej by było spytać, ale obydwoje ze Świechną przeczuwamy, że to nie jest najlepszy pomysł.

Za oknem „Sajgon”. Wróble, szpaki, kawki i gawrony rywalizują o karmę, którą im wyłożyłem zaledwie dwie godziny temu. Zazwyczaj taka ilość starczała na 1-2 dni. Teraz zostały resztki kulek i ziarna. Suszone robaki z resztkami karmy dla kota znikają w kwadrans, więc na to nie patrzę. Musi być im głodno.

075. Oświeceniowe aspiracje homo sovieticusa.

„Praca męczy”. Pamiętam, jak 16 lat temu rozśmieszył mnie mój brat, któremu zorganizowałem możliwość wakacyjnego zarobkowania w firmie, w której i ja pracowałem. Dla mnie była to praca marzeń, nie przypominam sobie, bym tak lekko i bezstresowo zarabiał tak duże pieniądze. Dzieliłem się tymi odczuciami z rodziną i brat uznał, że jedzie po pieniądze za nic. Dla niego dla odmiany, była to pierwsza praca w życiu. Któregoś dnia zwierzył mi się, że jest zdziwiony, wręcz zaskoczony, bo nastawiał się na luzik, a tymczasem „praca go męczy”. Otóż od dłuższego czasu (odkąd wznowiłem pracę po chorobie) ja doznaję podobnego uczucia. Gdy tylko jakieś zlecenie się przedłuża, męczę się, ale do tego stopnia, że nie chce mi się nic, ale to dosłownie nic robić, nawet komentowanie notek na blogach mnie przerasta. Zmęczenie fizyczne ma jednak swoje plusy: Informacje społeczno-polityczne nie są dla mnie w takim stanie istotne, ważne jest, by się przespać, a przyznacie, że to całkiem rozsądny wybór, gdy po drugiej stronie jest nakręcanie się narodowym debilewem (ostatnio nasi politycy starają się dowodzić, że omijanie procedur bezpieczeństwa nie jest niczym złym, ba, konfuduje nawet obce wywiady, które zamiast męczyć się hakowaniem zabezpieczeń, wpisują hasło „dupa”, „admin” albo „qwerty” i już są na koncie z dostępem do informacji wrażliwych). Zdarza się jednak, że społeczeństwo polskie przychodzi do ciebie w pracy, a do pomocy bierze sobie przedstawicieli społeczeństwa rosyjskiego i litewskiego. I wtedy…, pozostaje robić swoje.

Rory Gallagher – Check Shirt Wizard.

W Irlandii szczepienia ruszyły pełną parą, ja jestem już po dwóch dawkach, moja żona po pierwszej, podobnie z większością ludzi w mojej pracy. Wyjątek stanowi całkiem spora grupa materiału genetycznego typu HOMO SOVIETICUS. Po pierwsze, uważają się za jedynych myślących, a po drugie, są czujni i wszędzie wywęszą czający się SPISEK. Noc ze środy na czwartek obfitowała w temat szczepień. Nie wiem, kto zaczął i gdzie, ale ludzie dzielili się swoimi doświadczeniami. Jednak szczególny rodzaj ludzi, ten z bloku postsowieckiego, dzielił się inaczej. Najpierw zbliżyłem się do Litwina opowiadającego Irlandce, dlaczego się nie szczepi i gdy mnie zauważył, zapytał czy ja się zaszczepiłem. „Jasne, jestem po dwóch dawkach Pfizera”, brzmiała moja odpowiedź, na co dowiedziałem się od kolegi znad Niemna, że jestem idiotą. Ponieważ go zignorowałem, poczuł się zobowiązany przybliżyć mi swą argumentację. „Zdrowy jesteś, po co ci to? Dałeś sobie COŚ wstrzyknąć, jesteś idiotą”. Zaprawiony w internetowych potyczkach z trollami, zbanowałem go, opuszczając jego towarzystwo. Rozmyślając o wytatuowanych ramionach rozmówcy (z tego co wiem, tatuaż robimy wstrzykując coś pod skórę, ale co ja, jako idiota, mogę o tym wiedzieć).

Nick Cave – Idiot Prayer.

Po Litwinie trafił się Polak. Prowadził rozmowę stojąc jakieś 10 metrów ode mnie, wydzierał się tak, że Irlandczyk do którego wykrzykiwał swoje wywody spytał się go w końcu, dlaczego na niego krzyczy. Oczywiście słyszałem, co takiego ważnego wykrzykiwał, bo nie słyszeć się nie dało. Po pierwsze, okazał się następnym, który nie da sobie CZEGOŚ, NIE WIADOMO CZEGO wstrzyknąć. Poruszony do głębi swą własną deklaracją, zaczął wykrzykiwać, że ma większą odporność od tych zaszczepionych i na wszelki wypadek powtórzył, że nie da sobie CZEGOŚ wstrzyknąć. Jednak to nie wszystko, gdyż nagle zabrzmiała nuta martyrologiczna. Otóż nasz rodak jest z kraju, który przeszedł HOLOCAUST (toż to prawie, jakby on sam go przeżył – moja złośliwa uwaga), a szczepienie jest jak gwiazda Davida na ramieniu. Ostatnim poruszanym tematem było…., no kto zgadnie? Tak, zgadza się…, on, polski ojciec i głowa rodziny nie szczepi się DLA DZIECI. W tym momencie Irlandczyk przerwał pytaniem o powód krzyku, co zmąciło memu rodakowi wątek i nie dowiedziałem się, jaki jest związek przyczynowo skutkowy.

Zauważyliście pewnie, że jak do tej pory bracia emigranci wykazywali się chęcią niesienia „oświaty kagańca” niedouczonym tubylcom, do których przybyli w poszukiwaniu lepszego życia. Nie inaczej było w przypadku Rosjanki, tłumaczącej nieśmiało Irlandczykowi przyczyny swojej rezygnacji ze szczepienia. Uderzył mnie sposób mówienia, charakterystyczny dla środowisk, gdzie kobiety nie mają nic do powiedzenia, więc każdą swoją myśl przedstawiają bardzo niepewnym głosem (ewentualnie krzykliwym, agresywnym, to drugi sposób obrony). Cichutko przekonywała rozmówcę, że koncerny to robią dla zysku (nie słyszałem, by ona pracowała gratis), a przecież nie tylko na covid można umrzeć, można zginąć na przykład w drodze do pracy. Nie byłem ciekaw, dlaczego w związku z tą prawdą życiową, chce dodatkowo zwiększyć szansę przyspieszonego zgonu, bo nie o sens przecież w takim tłumaczeniu chodzi.

Opowieść tę snuje człowiek zaszczepiony na ospę prawdziwą, błonicę, krztusiec, tężec, dur brzuszny, polio, wirusowe zapalenie wątroby, gruźlicę, covid-19. Byłbym niepocieszony, gdybym nie mógł dodać, że większość antyszczepionkowców jest również zaszczepiona. Nawet, jeśli o tym nie wie, nie pamięta, bądź nie chce pamiętać.

070. Nie zabijaj, nie kradnij.

Uwaga, uwaga! Wczoraj po południu dałem płaskoziemcom kolejny dowód, że nie myślę samodzielnie i przyjąłem szczepionkę, która (o zgrozo!) zamiast mnie zabić na tysiąc sposobów, poprawiła mi humor. Wypróbowałem już chip ze szczepionki, waląc się dłonią w potylicę i robiąc print screeny okolicy, gdy już mi płaskoziemcy wyjaśnią, jak je teraz wydrukować, natychmiast się z Wami podzielę. Z drugiej strony, czego się można było po mnie spodziewać, skoro raka leczyłem chemioterapią i operacjami, zamiast wodą z Lourdes, modlitwą i wsuwaną pod naskórek cieciorką, chyba oczywiste więc było, że gdy tylko zadzwoni do mnie lekarz z informacją, że została mu jedna dawka szczepionki i musi ją wykorzystać, by się nie zmarnowała, od razu się zgodzę i będę mieć sprawę z głowy. Druga dawka za miesiąc! Zbiegiem okoliczności, tego samego dnia zaszczepili się tym samym preparatem moi teściowie i dobrze jest.

Próbuję wskazać teściom opiewany w szantach port Greenore.

W Wielki Piątek w Lublinie miało miejsce wydarzenie które wobec pilniejszych problemów, nie było nadmiernie omawiane, ot…, każdy kto miał ochotę wrzucił kamyczek do ogródka, ale obyło się bez większej zadymy medialnej. „Koncert jak koncert” chciałoby się powiedzieć, ale wiadomo, że jeżeli czemuś patronuje TVP Kurwizja, to chodzi o efekt propagandowy, a w tym wypadku także o kij i marchewkę dla artystów. Wystarczy pobieżnie się orientować w sytuacji, by wiedzieć, że środowisko artystyczne raczej bojkotuje media publiczne, a gdy ktoś się wyłamuje, zyskuje status podobny artystom występującym dla TVP w stanie wojennym. Jest jednak pandemia i albo wystąpisz dla TVP, albo nigdzie (z wyjątkiem sieci, ale wiemy, że nie każdy odbiorca porusza się w niej biegle). I ten właśnie aspekt koncertu był najczęściej omawiany na różnych forach publicznych. Moją uwagę przykuło co innego: Koncert wypełniony był utworami z repertuaru m.in. Dawida Podsiadły, Hey, Republiki, Chłopców z Placu Broni, ale wykonywanymi przez zupełnie innych artystów. Kilka słów na ten temat.

Justyna Steczkowska – Moja krew (Republika cover).

Jak pewnie zauważyliście, liderzy Republiki i Chłopców z Placu Broni nie żyją. O ile Bogdana Łyszkiewicza potrafiłbym sobie wyobrazić w koncercie wielkopiątkowym (pod koniec życia stał się bardzo religijny), o tyle do Grzegorza Ciechowskiego taka szopka mi niespecjalnie pasuje, ale reakcji żadnego z tych artystow nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Za to zarówno Dawid Podsiadło, jak i Katarzyna Nosowska (Hey) są, eufemistycznie mówiąc, niechętni współpracy z TVP Kurwizja. Jestem przekonany, że od strony praw autorskich wszystko zostało dograne (inaczej już by było o tym głośno), jednak mam poczucie, że TVP powinna poszukać innej twórczości. Dlaczego nie Bayer Full albo Akcent? Chyba nie chcecie powiedzieć, że „Majteczki w kropeczki” artysty tak wspierającego najlepszy z możliwych rządów mogłyby naruszać powagę koncertu wielkanocnego, nie mówiąc już o dziełach współczesnego prawie-Pendereckiego, prawie-Lutosławskiego z Podlasia, on nie naruszał nawet powagi Opery Podlaskiej w Białymstoku, ani Teatru Wielkiego w Łodzi. Dlaczego sięgnęliście po repertuar „niepewny ideowo”, na Jowisza pytam się?! „Moja krew” jest niemal tak wielkopiątkowa, jak „Żywot Briana”, znaczy się widać pewne odniesienia, ale czy o to chodziło ewangelistom….???

Acid Drinkers – Menel Song (Always look on the bright side of life)

Dziesiątego kwietnia minęła 17-ta rocznica śmierci Jacka Kaczmarskiego, prezes TVP Kurwizja, Jacek Kurski, lubił podkreślać swą przyjaźń z bardem, nawet wykonywał publicznie jego piosenki na potrzeby swojej kampanii wyborczej. Problem z tamtymi wykonaniami polegał na tym, że utwory Kaczmarskiego biły w komunistyczny system wartości, jakim dziś posługuje się PiS. Nie są po linii partyjnej, więc bezpieczniej do nich nie wracać. Dziś przyjaciel jakoś „zapomina” o rocznicy, z nakazu partyjnego ma co innego do świętowania. Tak mi się przypomniało, bo w końcu to jeden i ten sam człowiek wybiera repertuar, choć sam niczego nie stworzył. Wiem, wiem…, to niby takie mało ważne, drobne świństewko, użyć dla celu politycznej szopki utwory stworzone przez kogoś o zupełnie innych poglądach, ale chodzi też o liczbę tych drobnych wredot. Przykład: Choć mieszkam w Irlandii, pozostawiłem w użyciu mój polski numer (obok irlandzkiego). I na ten polski, regularnie jakieś 2 razy w tygodniu dzwoni do mnie kolejna firma, która kupiła go od złodzieja numerów. W Polsce na porządku dziennym są firmy kradnące dane personalne i sprzedające je firmom chcącym coś reklamować – i nikt z tym nic nie robi. Niby drobny przekręcik, pikuś w porównaniu do republiki obajtkowej, ale upierdliwy i niespotykany w cywilizowanych krajach. W Irlandii nie dostaję żadnych reklam na telefon, nie dzwonią do mnie żadne agencje promocyjne z wyjątkiem ofert od firm, z którymi mam podpisaną umowę. Da się? Da się! Tylko w Polsce nadal panuje kultura gównianego złodziejstwa, Europa już to przepracowała.

I tak mi się jakoś sarkastycznie i groteskowo zrobiło, że chyba tak tę notkę zostawię, przynajmniej w części wydarzeń politycznych, a opowiem o pewnej znajomości.

Jak wielokrotnie wspominałem, mamy przemiłych sąsiadów, którzy przy okazji zadziwiają nas swoimi umiejętnościami. Mamy Thomasa – olbrzymiego siłacza, który pływał na kutrach, a dziś na emeryturze zdumiewa nadal siłą do pracy i odpornością na warunki atmosferyczne, mamy małżeństwo miłośników motoryzacji, zmieniających samochody częściej, niż buty lub rękawiczki, mamy też Anne i Michaela, ludzi teatru, których poczynania zawodowe spacyfikował lockdown. Jeszcze w sierpniu gościliśmy u tych ostatnich na garden party i wyglądali na zdrowych i zadowolonych. Minęło 8 miesięcy, a Michael wygląda, niczym bezdomny narkoman. Zniszczona skóra, przygarbiona i roztrzęsiona sylwetka, „traperskie” ubranie. Jakby zupełnie przestał dbać o siebie. Jest poważnie chory, a mocne zaplecze jego problemów zdrowotnych stanowią regularnie opróżniane butelki. Z niejakim przerażeniem uświadamiamy sobie w dyskusjach ze Świechną, że właściwie za każdym razem, gdy go widujemy, niesie butelki puste, bądź pełne. Przychodzi mi teraz do głowy myśl, że zostało mu niewiele czasu na zmianę. Gdy człowiek jest młody, może się intoksykować latami, nim zauważy fatalne skutki zdrowotne. W przypadku osób w moim wieku, takie pójście po całości może się skończyć zejściem w przeciągu kilku – kilkunastu miesięcy. Ostatnie słowa, które usłyszał ode mnie mój towarzysz szaleństw młodości brzmiały: Jeżeli nie pójdziesz na odwyk już teraz, to niedługo przestaniesz mieć wpływ na cokolwiek. Albo nie będziesz mógł wstać z łóżka, albo wysiądzie ci głowa i zamkną cię w psychiatryku. Półtora miesiąca później już nie żył. W przypadku Michaela, nawet nie znam go na tyle, by był sens się do niego zwracać w ten sposób. Nie lubię poczucia bezsilności.

Z bezsilnością wiąże się trzeci i ostatni wątek dzisiejszej notki. Śmierć to śmierć, ale gdy przydarzy się siedemnastolatce, obdarzamy ją chętnie pejoratywnymi określeniami takimi jak „głupia”, czy „niepotrzebna”. Właśnie czytałem o takim przypadku. Młodzież zrobiła sobie ognisko, a jedna z uczestniczek źle się poczuła (możliwe, że po alkoholu), przysnęła, potem płakała i chciała wracać do domu, po czym udała się w jego kierunku. Znaleziono ją martwą, a spekulacjami wobec przyczyn śmierci zajęły się już tabloidy, zawsze chętne do babrania się w cudzym bólu. Mnie zainteresowało coś innego. Opublikowano (prawdopodobnie bez zgody rodziny, bo z rozpikselowaną twarzą) zdjęcie ofiary w mundurze Orląt Z.S. „Strzelec” z Rzeszowa, więc rzuciłem okiem na ich stronę. A tam treść przyrzeczenia.

Wstępując w szeregi Orląt Związku Strzeleckiego „Strzelec” przyrzekam: Postępować stale według prawa orlęcego (WTF?!), aby stać się godnymi tych orląt, które przelaną swą krwią serdeczną wskazały nam jak kochać ziemię ojczystą. Jak żyć dla niej i umierać. Tak nam dopomóż Bóg.

Kolejna banda sfrustrowanych łajdaków chce zarabiać przerabianiem młodych na mięso armatnie. Z ciekawości? Jak to się umiera dla Polski? Dziewczyna właśnie straciła życie, jak to powiązać z dobrem kraju? Od chwili śmierci nie zrobi dla niego już niczego, ale pieprzyć tzw. ojczyznę, skoro dziewczyna nie zrobi też niczego dla siebie, nie przeżyje żadnej dobrej chwili, nie zrealizuje żadnych marzeń, ani drobnych, ani wielkich. Robię się zły!

067. Wielki Tydzień – Wolne Dni.

Nie mam wątpliwości, że wydarzeniem tego tygodnia w polskich domach będzie Wielki Tydzień. Dziwi mnie tylko główny bohater, bo według mnie, męczeństwo mieszkańców getta warszawskiego, którzy zerwali się w tym czasie do samobójczej walki z hitlerowskimi zbrodniarzami dalece przebijało męczeństwo Jezusa z Nazaretu, zresztą nie to jedno mnie dziwi. Ponieważ jedną z głównych ról w tych dniach odgrywa śmierć, chciałbym podzielić się z Wami taką historią:

Wyczytałem w sieci, że aktualnie zgony w Polsce z powodu Covid-19, to 25% wszystkich zgonów w Europie, niestety, nie udało mi się znaleźć potwierdzenia, ani zaprzeczenia tej informacji. Za to Świechna dotarła do wiarygodnych statystyk (raport firmowany przez BBC), z których wynika, że Polska w roku 2020 odnotowała najwyższy w Europie wzrost ogólnej liczby zgonów ponad średnią z wcześniejszych pięciu lat – zwiększenie umierających o 11,6% i cały 1 punkt procentowy przewagi nad drugą na liście Hiszpanią. Z informacji, które docierały do mnie z Polski domyślałem się, że koronawirus położył polską służbę zdrowia, ale te dane (pierwsze miejsce w czarnych statystykach) nawet mnie zaskoczyły, okazuje się że Rumunia i Bulgaria nie mają tak fatalnych wskaźników wzrostu ogólnej liczby zgonów, jak Polska. Za to hurra, hurra, ze względu na skrócenie oczekiwanej długości życia, ZUS podniesie emeryturę. Cieszysz się, podła zmiano? System emerytalny dostał zastrzyk wczesnej śmierci, nie trzeba wypłacać tylu pensji, a że na każdych 8 zgonów przypada jeden dodatkowy, imienia Jarosława Kaczyńskiego, to szczegół.

Czarno-czarni – Nie choruj.

Z innych informacji wielkotygodniowych: Posłanka Klaudia Jachira słusznie zauważyła, że zbliżają się Wolne Dni i to dobra okazja, by wypisać się z kościoła. Zważywszy na fakt, że Watykan właśnie uznał panów Edwarda Janiaka i Sławoja Leszka Głódzia (z zawodu księży biskupów) winnymi ukrywania pedofilów poprzez PRZENOSZENIE ich na inne parafie i ukarał ich, pedofilskich mecenasów, PRZENIESIENIEM do innych diecezji, stwierdzam że każdy uczciwy człowiek powinien radę posłanki rozważyć, już bez udawania, że Franciszek to inna jakość. Co ciekawe, niejaki Sławomir Świerzyński, z zawodu wykonawca disco polo, zapewnił że w czasie świąt WSTAWI SIĘ u Jezusa za „kobiety zwiedzione przez Jachirę”. Podejrzewam, iż Jezus aż nóżkami przebiera w oczekiwaniu na wykon przeboju „Majteczki w kropeczki”, może nawet zażyczy go sobie po chińsku, natomiast o tym, że pan Sławek SIĘ WSTAWI, to jestem głęboko przekonany. Wiadomo, „JAJECZKO”!

Karolina Czarnecka – Módl się za nami.

Skoro już z tematów tragicznych przeszedłem do tragikomicznych, to nie omieszkam skomentować jakże fantastycznej wiadomości. Otóż niejaki Sasin Jacek, czyli pan 70 baniek, zapowiedział budowę łuku triumfalnego w TOMASZOWIE LUBELSKIM. Jak na patridiotę przystało, pan Jacek zapomniał zaprząc swego tęgiego niewątpliwie umysłu do sprawdzenia historii miasta. Bo choć w ubiegłym stuleciu w jego okolicy odbyły się dwie wielkie bitwy, to w obu przypadkach triumfowali hitlerowcy, więc pytam się na wszelki wypadek, komu jest poświęcony ten łuk. Wiem, wiem że pan Jacek twierdzi, iż chodzi o wojnę 1920, jednak na próżno w okolicy Tomaszowa szukać jej znaczących epizodów, choć niewątpliwie jakąś świnię tamtejszego chowu dostarczono jednej z walczących stron, lecz nadal nie wiadomo której. Zapytam z ciekawości: Gdyby panu Jackowi zaproponować zmianę lokalizacji łuku na Waterloo, to czy znalazłby w tym jakiś haczyk? I czy również sądzi, że prezydent Duda nie jest debilem?

Tymczasem zmieniliśmy czas i pogoda postanowiła nam ten fakt wiosennie podkreślić. Kilka słonecznych dni wykorzystaliśmy na nadmorskie spacery, wielkie pranie, niewielkie zakupy, a jeszcze czasu nam starczyło na kilka filmów. Jeśli zbiorę się w sobie, to coś na ten temat skrobnę, choć patrząc na swój nadzwyczaj skromny zapał, jestem ostrożny z obiecywaniem czegokolwiek.

Wiosna, Gołąbeczki 😉

Najważniejsza informacja dla Irlandii z wczoraj: Od 12-go kwietnie ma być lekko poluzowany lockdown. Zyskamy możliwość legalnego poruszania się po naszym hrabstwie, co umożliwi nam spokojniejsze wycieczki krajoznawcze. Już dziś się ze Świechną cieszymy, choć tak naprawdę, to myślę że nie ma większego szczęścia, niż być razem i cieszyć się sobą, dlatego robimy to wszędzie i o każdej porze.