079. Frustracje.

Nie lubię poczucia bezsilności. Czy to drobiazg, czy duża rzecz. Właściwie drobiazgi są ważniejsze, bo dotyczą mnie bezpośrednio. Rzeczy wielkie, są tak wielkie, że aż się ich istota rozmywa. Weźmy taką Polskę. Ma tyle wątków, że można się zgubić, a chodzi przecież o to, czy jest wolnym krajem. Sejm sobie przeprowadza głosowania ustaw, chłoptasie od Kukiza głosują inaczej niż rząd. W najważniejszej ustawie dnia również. Niejaka Witek Elżbieta, funkcjonariusz partyjna, popełnia przed kamerami przestępstwo, olewając wynik głosowania i zarządzając nieregulaminowo długą przerwę. Partia wysyła do głosujących „nie tak jak trzeba” chłoptasiów Pawełka kij i marchewkę, a ten kuli uszy po sobie i po wznowieniu obrad głosuje już zgodnie z wolą pana. Prezesa pana. Najpierw za powtórzeniem głosowania, potem przeciw wolności słowa. Bo „się pomylił”. On i jeszcze jeden.

– Tak wiele razy?!

– Tak, tak! Tak wiele razy!

Paweł Kukiz ma co najmniej kilka słabych punktów. Lubi narkotyki, na swoje nieszczęście również te nielegalne. Wykonywał też wolny zawód, który musiał sam rozliczać z fiskusem. Dorobił się niemałego majątku i nie wiem, czy wykazał to w formularzach podatkowych. Służby wiedzą. Podobnie jak wiedzą o skłonnościach do narkotyków. Przesłanki są, można zacząć węszyć, a jeśli trop będzie dobry, szantażować. Dla lepszego efektu można na drugiej szalce położyć marchewkę. Paweł Kukiz śpiewał na festiwalu w Jarocinie A.D.1982 „wciąż bądź sobą”. I zdaje się, że on taki właśnie jest: Tchórzliwy krzykacz, wieczny gówniarz, mocny w gębie, ale wystarczy dać mu prztyka w ucho i ma pełno w gaciach. „Mam czyste sumienie”, mówi piosenkarz, którego już nikt z dawnych fanów nie będzie chciał słuchać, a ja twierdzę, że ma kupę w majtach. I że to jest właśnie prawdziwy on.

Mirosław Czyżykiewicz (Jaromir Nohavica cover) – Myszka Miki.

Po głosowaniu przez kraj przetoczyła się fala komentarzy. Koledzy muzyka wylewają gorycz, bo się poczuli prywatnie dotknięci, bo mu kiedyś podawali rękę, wspierali go i nierzadko bronili, razem żartowali, razem się smucili, opowiadali o prywatnych porażkach i problemach. W jeszcze wolnych mediach ktoś patetycznie napisał, że historia go osądzi. Coście się tak wszyscy historii czepili, mamy tu i teraz, a Pawełek powinien zebrać, co zasiał. Trudno…, spośród tych, z którymi chciałby przebywać, nikt mu już ręki nie poda, wlazł w miejsce Gowina i czeka na komendy oraz kość, może pogadać z parasolowym Brudzińskim o sposobach osłaniania prezesa od deszczu i wiatru oraz z kuwetowym Błaszczakiem o antysystemowej wymianie żwirku. Warto było, Pawełku? Pamiętasz kim byłeś 10 lat temu, a kim jesteś teraz? W filmach byłby to ten moment, gdy główny bohater strzela sobie w łeb, chyba że jest to film Woody’ego Allena, gdzie bohater mówi: „Na razie prokuratura mnie nie ściga, a stan konta rośnie.” Sumienie może poczekać, mówić „Nie przejmuj się, jestem czyste, nic się nie martw, pomogę ci”. I tylko na ulicę trzeba będzie wychodzić w kapturze naciągniętym na czoło, bo gdy piosenkarz zostanie rozpoznany, zdąży powiedzieć „o kurwa”, a sumienie „o ja pierdolę” i trzeba będzie zmykać.

Limeryk o antysystemowcu.

Pewien piosenkarz z okolic Opola

chciał bohaterem zostać pornola.

„Został zwyczajnym

korkiem analnym”

– stwierdziła NIK-u kontrola.

Ojczyzna…? Tak upadała pierwsza Rzeczpospolita. Wystarczyło nastraszyć, bądź przekupić jednego gnoja. Czasem Zandberga, Czarzastego, czy Biedronia, innym razem Kosiniaka. Na stałe był Gowin, ale że go zjedli i wysrali, na jego miejsce wszedł Kukiz, zdaje się tylko, że pomylił strony układu pokarmowego. Za dużo było białego do nosa i przezroczystego bez zakąski (chociaż schłodzona ta wódka była?!).

Media doniosły, że w nocy odbyła się tajna narada rządowa, ale bez teoretycznego szefa rządu. Była Beata „Nam się to po prostu należało” Szydło, znana jako Sołtys Ruina (1:27), był Marek „Członek-Penelopa” Kuchciński, był Ryszard „Pies-Budapren” Terlecki, był człowiek-porażka, Jacek „70 milionów” Sasin oraz ten, co butów jednakowych założyć nie potrafi, nie mówiąc o zapięciu rozporka, czy powstrzymaniu ślinotoku (mlask, mlask), a którego imienia brzydzę się wymawiać. Myślę o tych nieudacznikach, którzy w innych okolicznościach wzbudzaliby co najwyżej litość i przypomina mi się stara psychologiczna prawda: TO, ŻE KTOŚ JEST OFIARĄ, NIE OZNACZA, ŻE NIE MOŻE BYĆ OPRAWCĄ. Nie ma czegoś takiego jak frakcja umiarkowana w zorganizowanej grupie przestępczej. Można być uśpionym kretem, ale gdy przyjdzie rozkaz, trzeba się podporządkować. Dziś sprawy toczą się w Sejmie, więc niepotrzebny tu Plugawy Krystyn, ni prokurator stanu wojennego, ani nawet teoretyczna przewodnicząca trybunału kucharskiego (TK), dziś oni odpoczywają, kto inny wykonuje mokrą robotę, ale wkrótce trzeba będzie stracić to dziewictwo wielokrotnego użytku. I tak wkoło Macieju, dopóki nie pogodzi ich Zakład Karny albo śmierć ich nie rozłączy.