065. Żyj tak, by twoje dziecko nie musiało zmieniać nazwiska.

Tytuł dzisiejszej notki zaczerpnięty jest z internetu. Obserwator bieżących wydarzeń w Polsce z łatwością domyśli się, że jest on aluzją do zmiany nazwiska byłego księdza, Tymoteusza Szydło. Przykra historia człowieka, ktorego wychowanie zostało tak spieprzone, że najpierw nie potrafiąc rozpocząć samodzielnego życia, postanowił zostać księdzem, a będąc bezsilnym wobec upolitycznienia swojego kapłaństwa przez partię znanej mamuśki i współpracującą z nią sektą katolicką, postawił się w arcytrudnej sytuacji, której sedno się objawiło, gdy w związku z (jak to sam określił) kryzysem wiary porzucił stan kapłański. Niestety dla niego samego, nadal nie potrafił wziąć odpowiedzialności za swoje życie na siebie, nie odciął pępowiny i znów uwierzył mamuśce, która użyła partyjnego protegowanego z układu pcimskiego do załatwienia Tymkowi wcale nie jakiejś szczególnie intratnej pracy, za to w firmie, w której udziałowcami są Brudna Pała i jego matka. Gdyby ex-ksiądz miał odrobinę doświadczenia życiowego, wiedziałby jak śmierdząca jest to sprawa, zwłaszcza gdy mu doradzono zmianę nazwiska, a tak, mamusia znów podrzuciła mu ciężar swojej kariery. I tak sobie myślę, że Polacy powinni przypominać sobie tę nieporadność i pchanie się w coraz to większe kłopoty za każdym razem, gdy jakiś ksiądz próbuje ich uczyć „jak żyć”.

Skoro już przy rodzinach przestępców z partii rządzącej jesteśmy, wspomniany pan Brudna Pała zaczął się odgrażać dziennikarzom i posłom śledzącym jego przekręty, że (uwaga) JEGO SYN PŁACZE I ON TEGO NIE DARUJE. Riposta jest warta przytoczenia: NA JEGO MIEJSCU RODZINĄ BYM SIĘ NIE ZASŁANIAŁ (…), BO TO ROZWODNIK I NIE WIEM CZY W OGÓLE WIDUJE SYNA, WIĘC JEŚLI JEGO SYN PŁACZE, TO Z INNEGO POWODU! „Co się tak rzucasz, do chuja trypla, będziesz siedział Brudna Pało”, chciałoby się odpowiedzieć Obajtkowi jego ulubionym językiem, by dobrze zrozumiał.

Klaus Mitffoch – Tutaj wesoło.

Zmieniając temat…, mamy w Polsce naszą wersję „ME TOO”, Aktorzy opowiadają o mobbingu, publicznych upokorzeniach oraz molestowaniu i w głowę zachodzę, jak długo jeszcze będziemy jako Naród nabierać się na manipulacje w stylu „może pani profesor była surowa, ale to świetna aktorka, zna swój fach i ma świetne efekty”. Czy naprawdę tak trudno pojąć, że te efekty pani profesor uzyskała MIMO przestępczych zachowań, a NIE DZIĘKI NIM?! Irytuje mnie to zwłaszcza w kontekście innych typowo polskich zwyczajów, jak kłótni o byle co (tu odeślę chętnych do artykułu z „Na temat”- kliknij tu jeśli chcesz poczytać) – w skrócie chodzi o to, że potrafimy pyszczyć o byle gówno: o rower zostawiony na klatce, o dziecko grające w piłkę na podwórku, o zbyt głośne dziecko w autobusie. Prywatnie uważam, że wszystko się zgadza z jednym wyjątkiem: Ja tę postawę pamiętam również z dzieciństwa, czyli z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Precyzując, chodzi mi o postawę typowego polskiego tchórza: „Wydrę się na dziecko, bo to jest dla mnie bezpieczne, pokłócę się z sąsiadką, a współcześnie, to jeszcze w internecie, bo tam mi nic nie grozi, ale w sprawie dorosłych przestępców będę siedzieć cicho i raczej zaatakuję ofiarę, niż sprawcę przemocy.” Wczoraj na przykład zirytował mnie hejt na Lewandowskiego za przyjęcie orderu, który mu za osiągnięcia sportowe i rozsławianie kraju przysługiwał jak psu buda. Problemem okazał się fakt, że order ten przyznaje Prezydent RP, aktualnie stanowisko to jest obsadzone przez niejakiego Dudę Andrzeja, błazna i czopka Kaczyńskiego, na którego czeka Trybunał Stanu. Jest jednak mały haczyk: To nie Lewandowski go wybrał, nie on za nim agitował, nie on sprzedał Polskę za 500 + i możliwość bezkarnego szerzenia faszyzmu na ulicach, stadionach i w kościołach. Za to jest on faszystom bardzo dobrze znany i przez nich rozpoznawalny, bo ich grupy często wywodzą się ze środowisk kibolskich. Gdy przyjęcia odznaczenia odmówi pisarz, to przeciętny kibol za cholerę nie będzie wiedział o co chodzi, bo ani nie czyta książek, ani tym bardziej nie wie jak pisarz ten wygląda (przynajmniej dopóki pisarz nie dostanie Nobla i jego twarz nie będzie się pojawiać w każdym wydaniu programów informacyjnych). Zna za to na pamięć nie tylko piłkarzy reprezentacji, ale i wszystkich graczy ligowych. Zawsze mnie drażni, gdy ktoś próbuje być odważnym używając innej osoby i chętnie przyjmie cios, na przykład na klatę Lewandowskiego. I śmiem twierdzić, że uhonorowanie najlepszego piłkarza ubiegłego roku nie dałoby żadnych politycznych skojarzeń, gdyby nie hejt. Order państwowy dla osoby szczególnie zasłużonej jest starym zwyczajem, nie ma wiele wspólnego z polityką, za to odmowa jego przyjęcia – i owszem, stanowi już pewną polityczną deklarację. Możecie mi wyjaśnić, kto taki ma prawo domagać się politycznych deklaracji od prostego chłopaka, który całe życie marzył, by dobrze grać w piłkę, a gdy swoją ciężką pracą i dzięki niemieckiej myśli trenerskiej doszedł na światowy szczyt, nagle okazuje się, że ktoś chce od niego manifestu politycznego? Ja naprawdę bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że Lewandowski nie rozróżnia polityki PiS od PO i SLD, nie mówiąc o Hołowni, czy Kukizie. Dwa razy dziennie trening, mecze, podróże, wszystko to za granicą i w towarzystwie mówiącym innymi językami, niż polski. I on miałby śledzić polską politykę? Wątpię! Naprawdę dobrze by było wreszcie odróżnić społecznie szkodliwe przestępcze działania od codziennych, prywatnych wyborów zawodowych.

Piotr Bukartyk – Ja tu tylko gram.

Skoro Lewandowski, to wielki Świat. Wczoraj kibicom wyścigów formuły E w Arabii Saudyjskiej ukazało się groźne widowisko: Na niebie pojawiły się ognie, a potem dwa wybuchy. Okazało się, że to rakiety „Patriot”, które udaremniły terrorystyczny atak rakietowy. Próbowaliście kiedyś sobie wyobrazić, że Polska będzie tak chroniona, że w tak spektakularny sposób będzie mogła odeprzeć niespodziewany atak rakietowy? Nie mówimy tu o stanie pełnej gotowości w czasie wojny, a o codziennym życiu. Póki co, w naszym wojsku rządzi polityka, bezpieczeństwo zaś jest mniej istotne od zachcianki do lądowania we mgle wielkim, przeznaczonym dla lotnictwa cywilnego samolotem w służbie armii.

Teraz, gdy już napisałem post na tyle długi, że już kilka akapitów wcześniej odstraszył wszystkich mających kłopoty z czytaniem zdań złożonych ze zrozumieniem, przejdę do spraw prywatnych. W zastraszającym tempie zawężają się moje okolice pięćdziesiątki, do przełomowej daty zostało już mniej niż miesiąc. W związku z tym Świechna, jako troskliwa małżonka, zasypuje mnie okolicznościowymi prezentami, którymi nie omieszkam się pochwalić.

Oto naczynko mate i bombilla. Choć to argentyński napój, moje matero zrobione jest z ceramiki stylizowanej i zdobionej w sposób charakterystyczny dla Celtów lub Irów. Marzyłem o tym, by w ciepłe dni móc zasiąść przed domem z takim naczynkiem w ręku i sącząc yerbę cieszyć się sprzyjającą aurą – i oto jest, przyszło kilka dni temu wraz z solidnym zapasem różnych gatunków yerby widocznym na zdjęciu poniżej. Oprócz tego moja Świechna zaopatrzyła mnie w widoczne na górnym zdjęciu balsamy po goleniu Chanel z linii Bleu oraz Allure Sport. Przyznacie, że moja Małżonka zadbała o spersonalizowane prezenty.

Najbardziej jednak wzruszyły mnie nasze wspólne wyprawy. W Dzień św. Patryka zrobiliśmy sobie przemarsz w towarzystwie kruków i skowronków wzdłuż całego północnego grzbietu gór Cooley z Wietrznej Przełęczy aż do szczytu Slieve Foy (588mnpm), skąd zeszliśmy do naszego Carlingford. Relacja jest u Świechny (kliknij tu, by poczytać). Wczoraj zaś udało nam się spędzić kilka godzin na polu bitwy nad Boyne – w towarzystwie wron, wróbli, zięb i sikorki modraszki. I pięknie jest!