094. Stój, elemencie aspołeczny!

16-go lutego trybunał TSUE odrzucił skargi PiS-owskiej żulii i wkrótce zacznie się wcielanie w życie mechanizmu powiązania unijnych wypłat funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności w poszczególnych państwach. Przypomniało mi to niejakiego „Henriettę”, polskiego alkoholika mieszkającego w Irlandii, który wraz z kilkoma kolegami (również Polakami) spożywał regularnie alkohol w miejscach publicznych, uważając że za swoje pije i w ogóle ma takie prawo, więc gówno go obchodzą prawa w miejscu, do którego sam dobrowolnie zgłosił akces. Najpierw było upomnienie, potem mandat. Henrietta z przyjacółmi stwierdzili, że nie będą płacić, bo nikt im nie będzie mówił, gdzie mogą pić swoje wino. Zgodnie z irlandzkim prawem, dostali najpierw karne odsetki, gdy nadal nie płacili, otrzymali grzywnę z procesu karnego, by wobec uporczywego niepłacenia, Irlandia zaproponowała im zamianę grzywny na areszt. Panowie do końca w to nie wierzyli, aż trafili za kratki, gdzie odsiedzieli ekwiwalent grzywny co do centa. W PiS nadal nie wierzą w konsekwencje łamania prawa!

Andrzej Kondratiuk – Hydrozagadka (1971) – Stój, elemencie aspołeczny!

Wiecie, co się stało z Henriettą? Obraził się na Irlandię, wrócił do Polski (za pieniądze rodziny i na jej garb), bo „Irlandia, to nie jest kraj dla Polaka”. Poniekąd rozumiem jego tok myślenia. Polska pod rządami PiS to żenująco słabe państwo, nie potrafiące wyciągnąć konsekwencji ani wobec oddającego mocz w miejscu publicznym menela, ani wobec pasażera na gapę, ani też wobec księdza pedofila, czy łamiącego obostrzenia epidemiologiczne szura. To może dać Henrietcie poczucie kontroli. Gdy dodam, że wraca w swoje rodzinne strony, gdzieś na wieś pomiędzy Rzeszowem a Stalową Wolą, to domyślicie się, że i poczucie wspólnoty szybko mu się uruchomi, bo z pewnością nie będzie sam.

Zauważyliście pewnie, że przestałem już tłumaczyć, dlaczego UE wymaga od państw członkowskich przedstrzegania zasad UE – w tym praworządności. Jeżeli ktoś nie zauważa groteskowości PiS-owskiego postulatu prawa do bezkarnego łamania prawa, oznacza to, że tak mocno identyfikuje się z tą partią, że przeciwstawianie się jej żądaniom odbiera jako atak na siebie, nie potrafiąc sobie poradzić z dysonansem poznawczym. Jak silne potrafią to być reakcje, spróbuję wytłumaczyć na zupełnie innym przykładzie.

Wojska rosyjskie stoją w pełnej gotowości bojowej na pozycjach do ataku na Ukrainę, prezydent Rosji domaga się od niepodległego kraju akceptacji aneksji Krymu, podporządkowania swojej woli na temat z kim Ukraina może się sprzymierzać, a z kim nie może, rosyjska zaś Duma ogłosiła rezolucję wzywającą Putina do uznania niepodległości Donbasu będącego częścią Ukrainy, a on sam próbuje szantażować Zachód pytając „chcecie tej wojny?!” lub ograniczając wcześniej zakontraktowane dostawy gazu! Zupełnie jak seryjny morderca, obciążający policję za to, że nadal jest na wolności i planuje kolejne zabójstwa. Sytuacja wydaje się jednoznaczna, bo co może bronić Putina? Błąd! Gdy zaczną działać w głowach mechanizmy redukcji dysonansu poznawczego, znajdziesz nawet w Polsce ludzi trzymających jego stronę. Dziś rano odwiedziłem blog pewnego starego komucha, takiego, co to uważa, że władza ludowa zamordowała tylko tych, którzy mogli jej zagrozić, bo musiała, a potem już prawie nie mordowała, więc jest spoko! I on właśnie ogłosił, że to Biden chciał wojny Rosji z Ukrainą, a Rosja mu pokrzyżowała plany, bo przeprowadza jedynie zwykłe manewry. TAK WŁAŚNIE DZIAŁA REDUKCJA DYSONANSU POZNAWCZEGO.

A mnie Świechna sprawiła śliczny zimowy płaszcz na Walentynki. To zadziwiające, jaką różnicę robi tych 1500 km na zachód od Grajdołkowa. Pojawiają się problemy pierwszego świata, a wszelkie zagrożenia wynikające z sowieckiej natury suwerena przestają nas dotyczyć. I tylko czasami coś przeniesie mnie w świat, w którym jeszcze nie tak dawno temu byłem zanurzony. Stare filmy Koterskiego, Kondratiuków, czy nawet Gruzy albo Barei. Z nowej twórczości, to chyba teledyski Ralpha Kamińskiego. Najbardziej na moje emocje działają wnętrza mieszkań i podwórka z tamtych dni. Pamiętam, jak jako dzieciak nie cierpiałem jeździć do rodziny w gości. W domu miałem książki, swoje lub z biblioteki. U różnych cioć i wujków zazwyczaj nie było nic. Wyposażenie salonu to radioodbiornik, telewizor, kryształy ze ślubu. Dobrze było, jak mieli encyklopedię, wyszukiwałem sobie wtedy ciekawe hasła i poznawałem ich znaczenia. A na podwórku był trzepak i koślawe komórki. Kurwa, jaki syf!!!

Ralph Kamiński – Wszystkiego najlepszego.

Wracając do Walentynek, właśnie przeczytałem, że męską część internautów oburzyła „fejsbukowa” grafika „Aborcyjnego Dream Teamu”, mówiąca mniej więcej to, że kobieta ma prawo odmówić pójścia do łóżka facetowi odmawiającemu jej prawa wyboru w sprawie donoszenia ciąży. „DYSKRYMINACJA”, podniósł się lament. Urażonym chłopcom proponuję donoszenie plemników, aż spotkają swoją Kaję Godek, Krysię Pawłowicz, Karolinkę Pawłowską, bądź Przemusia Czarnka. A najlepiej gieroje, czytajcie fantazje erotyczne Wojtyły, skoro już się chcecie masturbować, gdzie wy tam po stronach dla kobiet się bujacie?! Ja wam podpowiem tylko, że kobieta ma nie tylko prawo odmówić pójścia do łóżka z facetem uważającym ją za swoją własność, ale również z takim, któremu śmierdzi z ust lub nie zmienia bielizny, czy nie myje genitaliów, jest niepoczytalny lub nudny jak flaki z olejem. Zresztą sobie samemu też pozostawiam takie prawo, wymienione panie na „K” nie znalazłyby we mnie partnera.

Ralph Kamiński – Kosmiczne energie.

Pani Karolince, to jeszcze poświęcę chwilkę. To ta z Porno Jurnis, co to rogi swojemu ślubnemu sakramentalnemu przyprawiała, rozwodząc się i pracując jednocześnie nad urzędowym zakazem rozwodów dla INNYCH POLEK. Nie będę jednak tłumaczył, dlaczego brzydzę się tą panią, bo chciałbym się podzielić według mnie ciekawszym spostrzeżeniem. Wiecie, na czym polega EFEKT HALO? Na podstawie pierwszego wrażenia, automatycznie przypisywane są nowo poznanej osobie jakieś cechy. EFEKT AUREOLI, to efekt halo, ale ten, który następuje po POZYTYWNYM wrażeniu. Występuje wtedy skłonność do przypisywania DOBRYCH cech. Olbrzymią rolę w pierwszym wrażeniu odgrywa WYGLĄD. To właśnie efekt aureoli sprawił, że stary pierdziel Miller Leszek, wystawił jako kandydatkę na urząd prezydenta z ramienia SLD, nieprzejawiającą zewnętrznych objawów inteligencji panią Ogórek, czym upupił swą partię tak dokumentnie, że do dziś się nie może odbudować. Podobną aurę roztacza Karolinka. Gdyby taką wpadkę wykonała Szydło, bądź Kempa, zostałyby w sieci zjedzone i wysrane, ale w tym wypadku jakieś zaślinione capy grzeją jej wizeruneczek słowami zaczynającymi się od „szkoda, że taka piękna kobieta….”. Liczne są też wynurzenia erotomanów gawędziarzy w stylu „przyjdź do mnie lalunia, to ci pokażę cuda”. Najbardziej zirytowała mnie jednak zazwyczaj przeczulona na przejawy seksizmu Paulina Młynarska, która sama pojechała tekstem (cytuję): „Patrzę na prześliczną, młodziutką twarz głównej bohaterki dramatu i zachodzę w głowę. Życie jest takie długie, tyle się jeszcze może zdarzyć. Tyle zakrętów, porywów serca, wpadek, dobrych i złych wyborów. Co ty tam w ogóle robiłaś?….” Pani Paulino, mówimy o cipie lat 31, która uważa się za tą, której nie obowiązują nieludzkie zakazy i nakazy przez nią samą głoszone. Ten zdewociały babsztyl, współczesna pani Dulska, może zniszczyć niewinnej osobie życie nie tylko jako członkini fundamentalistycznych organizacji, ale i jako prawnik. Tymczasem pani „patrzy na młodziutką śliczną buzię”. Ojojoj! Gdybym to ja napisał, słusznie wzięłaby mnie pani za seksistowskiego wała i nie omieszkała tego głośno powiedzieć.

Na zakończenie ANONS: NASZ KOT RYSZARD OTWIERA SWÓJ BLOG! KLIKNIJ TU, BY GO ODWIEDZIĆ!

063. Gdyby to chociaż było arcydzieło….

Dziś Walentynki. Niby temat powinien być oczywisty, ale pogoda wdmuchmnęła mi wiatrem wiejącym ze średnią prędkością 60 km/h coś innego. Bo sami rozumiecie, gdy za oknem tak, że zwykłe wyrzucanie śmieci zyskuje rangę czynu heroicznego, to Wasz nieprzesadnie lubujący się w takich aktach bezsensownej bohaterszczyzny obserwator rzeczy ulotnych i dziwnych (kto pamięta, jaka znana postać się tak przedstawiała w audycjach radiowych Rozgłośni Harcerskiej?), raczej szuka sposobów na zagnieżdżenie się w ciepłym miejscu w celu obejrzenia ciekawego materiału filmowego. Najpierw sprawdziłem, czy wszystko, co mi do tego potrzebne, zostało zrobione, zatem kot nakarmiony, żona siadła obok, ciepła herbatka z miodem zagrzała nasze ręce i ruszyliśmy z seansami. Zacznę od najbardziej bulwersującego.

Oglądaliście kiedyś dokument „Defilada” (Andrzej Fidyk, 1989)? Powstał on tak, że autor filmował dokładnie to, co przedstawiciele reżimu północnokoreańskiego chcieli, by filmował. Powstało gówno, jakich było wiele w jedynie słusznej telewizji kraju Kim Ir Sena (tamten dyktator zmarł dopiero w 1994 roku), przeszło wszystkie szczeble cenzury i władze kolegialnie uznały, że we WŁAŚCIWY SPOSÓB UKAZANE ZOSTAŁO ŻYCIE w KRLD. Tymczasem, gdy film został ukazany WIDOWNI W WOLNYCH KRAJACH, został okrzyknięty dokumentem demaskującym całą nędzę życia społeczeństwa znajdującego się pod władzą tyrana. Wazelina płynąca z ust filmowanych Koreańczyków i czopkowanie władzom, wolnym ludziom nie pozostawiało złudzeń, że jest to efekt strachu, prania mózgów i dewiacji ustrojowej. Polski reżyser oddał pełną kontrolę nad dokumentem przedstawicielom reżimu, bo zdał sobie sprawę, że nic go tak nie obnaży, jak ten właśnie zabieg. Nie o tym filmie jednak chcę Wam opowiedzieć, a o podobnym propagandowym łajnie, robionym przez TVP Kurwizja rękami partyjnej kolubryny, niejakiej Magdaleny Piejko związanej z Gazetą Polską, Niezależną, TV Republika. Film miał premierę w roku 2019.

Fisz, Emade, Tworzywo – Mój kraj znika.

Zestawiam te dwa filmy z prostego powodu: W obu produkcjach cenzura była zachwycona, być może wyznawcy partii również, jednak gdy je obejrzy WOLNY WIDZ, to dokumenty ośmieszają to, co miały promować. W wypadku „WracaMy?”, już dobór bohaterów piejących zachwyty nad nową polską władzą rozwala system. Widz chyba z żadnym z nich nie chciałby sie zamienić na miejsca, natomiast sentencje jakie głoszą, że niby Polska jest takim tolerancyjnym krajem, w czystej formie pokazane zachodniej publicznośći, dowodziłyby polskiej ksenofobii, rasizmu i homofobii. Chyba zaś najlepszym dowodem na to, że coś jest z tym filmem nie tak, jest pominięcie nazwisk bohaterów w napisach końcowych. Zresztą umówmy się: cóż to za dokument o emigracji, nie pokazujący czym bohaterowie się zajmują (nie dowiedziałem się tego o żadnym z nich), a większość bohaterów widzimy na ulicy lub w pubie, więc nie wiemy nawet jak mieszkają. Jeżeli ktoś z Was ma ochotę, obejrzyjcie, my wytrzymaliśmy, choć później długo zastanawialiśmy się, gdzie oni tych ludzi wyszukali. Jest takie słynne arcydzieło propagandy, „Triumf woli” (1934, Leni Riefenstahl, Niemcy). Tym się różni od PiSowskiej propagandówki, że pokazuje ludzi sukcesu, sportowców, wzorce do naśladowania. Widz Kurwizji nie odnajdzie zaś w jej dokumencie superbohatera, którego mógłby naśladować, żeby być takim jak on.

Dezerter – Mój kraj.

Tak się złożyło, że następnego dnia obejrzeliśmy „Jak daleko stąd, jak blisko” (Konwicki, 1971) i miałem wrażenie, że bohaterowie tego filmu zahibernowali, by wziąć udział we „WracaMy?”. Porażający obraz ludzi, którzy nie bardzo wiedzą, co robić z życiem, ciskają się między pracą dla pracy a alkoholem, gdzieś tam z tyłu głowy mający nierealny ideał życia, robiący wszystko, by niczego nie zmieniać. Tragiczny obraz społeczeństwa, które nie wie, co mu sprawia radość i czego właściwie chce. Z tym, że bohaterowie Konwickiego są społeczeństwem odbitym w krzywym zwierciadle, natomiast dokument Kurwizji wybrał same oryginalne okazy.

A tu pominięci w filmie emigranci obnoszący się na swoich blogach brakiem sympatii do rządu PiS.

Swoje przemyślenia na temat trzylecia pobytu na emigracji Świechna przedstawiła u siebie (kliknij tu, chcąc je przeczytać), a ja…. Już tak się zrosłem z Zieloną Wyspą, że stała się moją. Ciągle ją poznaję przemierzając wzdłuż, wszerz i wzwyż, a od trzech lat robię to ze Świechną. Mam wrażenie, że Walentynki mamy codziennie. Tęsknota za Ojczyzną? Mam wielki sentyment do kilku miejsc w Polsce, może nawet większy, niż bohaterowie PiSowskiej propagandówki, ale podobnym sentymentem darzę również kilka miejsc w Irlandii, co jest o tyle łatwe, że mam z nią związane bardzo miłe wspomnienia. A teraz, gdy mam przy sobie Świechnę, w ogóle nie czuję potrzeby radykalnych zmian. Robimy to, co lubimy, stać nas na spokojne, bezstresowe życie i coraz nowe doznania, właściwie jeśli chodzi o braki, to odczuwamy jedynie potrzebę większego mieszkania, a to z całą pewnością będzie nam łatwiej zaspokoić w Irlandii, niż w Polsce. Co ciekawe, gotów jestem się założyć, że kontakt z Ojczyzną i tak mamy o niebo lepszy od „genetycznych patriotów” deklarujących miłość do kraju przodków. Nawet podróż poślubną odbyliśmy po Polsce (dokładnie, to po Ścianie Wschodniej), a jak widać z zawartości naszych blogów, z literaturą, filmem, czy sztuką Rzeczpospolitej także łączą nas ścisłe więzi. Możliwe, że kiedyś wrócimy, choć równie prawdopodobne jest, że przeniesiemy się w ciepłe kraje. Razem z pewnością będzie nam dobrze i wybierzemy to, co nas bardziej kręci.