057. Honor ponad wszystko.

Mężczyzna w bluzie z napisem HONOR PONAD WSZYSTKO i WYCHOWANI WEDŁUG ZASAD, uwieczniony na monitoringu, podniósł portfel z ziemi i schował go do kieszeni. Właścicielowi, który był na miejscu POMAGAŁ nawet szukać zguby.

Taką to ciekawostką z portalu Onet (kliknij tu, jeśli chcesz szczegółów) rozpocząłem dzień. Niby duperela, ale od razu zauważyłem, że to samo uczucie, co podczas lektury tej informacji, pojawiło się u mnie, gdy czytałem życzenia świąteczne od Jarosława Kaczyńskiego i słynny fragment „jesteśmy jedną wielką rodziną i chcemy nią być”. Trzeba se było, mały, założyć koszulkę „Honor ponad wszystko”, byłoby śmieszniej. Swoja drogą, marzy mi się, by adres Mickiewicza 49 odwiedzili kolędnicy. Mam nawet plan mini-recitalu: „Oj maluśki, maluśki, maluśki…”, potem „Ach ubogi żłobie, cóż ja widzę w tobie, droższy widok, niż ma niebo w maleńkiej osobie”, a na zakończenie „Czem prędzej się wybierajcie”.

Para wino – Wśród nocnej ciszy.

Właśnie…, „Święta, święta i po świętach” mówią Polacy, a ja przecież dobrze w pamięci mam ten znany z Polski nadmiar jadła wszelkiego pracowicie przygotowywany od połowy grudnia, który zalega w lodówce jeszcze długo po świątecznym obżarstwie. My podchodzimy do sprawy odrobinę inaczej: Świechna przygotowała krokiety i sałatkę, ja śledzie w sosie różowym i bigos, do tego kupiliśmy gotowe uszka i barszcz, a mięcho robiliśmy na bieżąco (szybki gulasz z dziczyzny i łosoś robiony w piekarniku). Jak widać, nie było tego wiele, a i tak nasza lodówka jest zawalona dokumentnie żarciem, które spożywamy według przewidywanej daty ważności, nasze brzuchy są pełne i zupełnie nie wyobrażam sobie, co jeszcze moglibyśmy zmieścić, żeby nie skończyć jak Mr. Creosote z „Sensu Życia wg. Monty Pythona”.

Maryla Rodowicz – Niech żyje bal.

Jeśli chodzi o nasze seanse, odrobinę odpuściliśmy. W ciągu tygodnia obejrzeliśmy zaledwie 3 filmy: „Stowarzyszenie umarłych poetów” (1989), „Statyści” (2006) i „Eternal Beauty” (2019).

Pierwszy z nich podnoszony gdzieniegdzie do miana kultowego, po dziś dzień budzi moje emocje, przede wszystkim złość i bezsilność, gdy patrzę na świat dorosłych zabijający młodzieńcze pasje i marzenia, bo przecież mamusia z tatusiem chcą dobra dziecka (i często udaje im się je zagrabić). Mój odbiór o tyle się zmienił, że przestałem postrzegać ten obraz jako historię grupy ludzi ze śmiercią w finale, a zacząłem dostrzegać metaforę systematycznego mordowania osobowości, bo przecież nie o to chodzi, że jeden młody człowiek zginął, a bardziej o to, że milionom innych zabija się pasje, wtłacza w zramolały schemat i w efekcie niszczy życie, a robią to osoby, których zadaniem jest pomagać, pokazać możliwości.

„Statyści”, to zdecydowanie najsłabszy film w zestawieniu. Miał dobre momenty zwłaszcza wtedy, gdy pokazywał malkontencko-defetystyczne postawy społeczeństwa polskiego, ciekawym pomysłem było też zgromadzenie wielu charakterów w jednym miejscu pod pretekstem statystowania w filmie, zawiodła mnie momentami infantylna fabuła i zwalanie winy z wychowania na osobiste tragedie (tak jakby przedstawiciele innych nacji ich nie doświadczali). Co ciekawe, nie żałuję czasu spędzonego na oglądaniu tej produkcji, bo mimo licznych wad, film zawierał równie dużo obserwacji społecznych.

„Eternal Beauty”, to z kolei najbardziej wymagający i najciekawszy z tych trzech obrazów. Świat widziany oczami schizofreniczki, tak bym to najkrócej ujął, choć nie jest to historia opowiedziana w pierwszej osobie. Żałuję, że moja nikła wiedza nie pozwala mi na weryfikację rzeczową, autor rozbudził we mnie chęć poznania tej choroby. No i to aktorstwo, każda postać miała swój niepowtarzalny charakter.

20 lat temu zabił się Piotr „Magik” Łuszcz. Facet był solidnie zaburzony, narkotyki mu nie pomagały, a po dziś dzień we wspomnieniach napotykam ślizganie się po temacie.

Paktofonika – Jestem Bogiem.

Wracając do świąt: wymieniliśmy się prezentami z naszymi ulubionymi sąsiadami, porozmawialiśmy tyle, ile się dało przy niezbyt sprzyjającej pogaduszkom na świeżym powietrzu aurze i pozwoliliśmy sobie świętować po swojemu. Poza tym wchodzimy w kolejny lockdown, za oknem sztorm Bella, kot Ryszard uczy nas Zen, w domu jest syto, ciepło i spokojnie. Mam nadzieję, że i Wasze święta przyczyniły się do spokoju ducha, dobrego nastroju, docenienia tego, co mamy.