009. Nihilizm, cynizm, sarkazm, orgazm.

Jaka jazda! Dwa wieczory, dwa filmy Woody Allena z lat dziewięćdziesiątych: „Mężowie i żony” (1992) i „Przejrzeć Harry’ego” (1997). Całkowicie rozbraja mnie pewien paradoks: W obu filmach, podobnie zresztą jak w większości pozostałych dzieł tej legendy filmu, postaci rozmawiają ze sobą takim samym tonem, na podobne tematy, zachowują się powtarzalnie i przewidywalnie. Prawie każdy mężczyzna ma mózg Woody Allena, prawie każda kobieta, ma jeden z trzech typów mózgów, jakie jest on sobie w stanie wyobrazić u kobiety (1. Znerwicowana intelektualistka. 2. Młoda, poszukująca autorytetu intelektualistka. 3. Mało inteligentna i swobodna seksualnie kobieta z niższej klasy, często prostytutka lub instruktorka aerobiku). Teoretycznie tych filmów nie powinno się dać oglądać zwłaszcza, że intelektualiści, którzy tam najwięcej gadają, wałkują te same teksty. I tu następuje wspomniany PARADOKS: Te filmy cały czas się bronią. Są dobre, śmieszą, a opis zafiksowań emocjonalnych jest aż za bardzo wiarygodny.

Przy tej okazji dokonałem swojego małego odkrycia: Jeżeli za pewnik przyjąć to, co się rzuca w oczy każdemu miłośnikowi filmów Allena, czyli że opisuje swoje frustracje, problemy twórcze, towarzyskie, psychiczne i seksualne, to mamy do czynienia z wyjątkowym okazem wiecznego gówniarza – niedojrzałego emocjonalnie facecika, który innym stawia wysokie wymagania, bezgraniczną tolerancję rezerwując dla siebie samego. W każdym filmie do stałych związków wybiera kobiety z poważnymi deficytami emocjonalnymi, jednocześnie śliniąc się bezwstydnie do każdej atrakcyjnej dwudziestolatki, które zawsze podrywa w ten sam sposób (na mentora doceniającego potencjał twórczy kobiety mogącej być jego córką, bądź wnuczką) i wiecznie zostawiając sobie tę samą żenującą furtkę do ucieczki, ba, nawet do tego, by się nie angażować za bardzo, która się sprowadza do ogranych słów „jesteś młoda, piękna, inteligentna, dasz sobie radę, ja ci tylko przeszkadzam, zasługujesz na kogoś lepszego”. Jeżeli on w życiu jedzie na takich tekstach, jest to naprawdę cholernie słabe, a ponieważ sobie z tego doskonale zdaje sprawę, gdyż wielokrotnie to zintelektualizował w swoich filmach, jest to słabe po tysiąckroć. I piszę to nie jako samozwańczy sędzia, a raczej jako człowiek dostrzegający zaburzenia, które za każdym razem kończą się tak samo: Pod względem uczuciowym, Woody Allen zawsze zostaje z ręką w nocniku. Po prostu zapisuję taką obserwację: Facet nie daje ani sobie, ani partnerkom szans na związek, wie o tym, a mimo to niczego nie zmienia, by za każdym razem zostać sam.

Fatamorgana.

Oprócz wieczorów filmowych były dnie, a te minęły pod znakiem słonecznej, lecz wietrznej pogody, co w Irlandii oznacza mniej – więcej tyle, że na słońcu i w miejscach osłoniętych od wiatru można chodzić w t-shircie, a na plaży lub w cieniu niezbędne są koszula, polar i kurtka przeciwwiatrowa. Dni są słoneczne z lekką mgiełką, która na naszej plaży w godzinach popołudniowych tworzy stałą i wyraźną fatamorganę – gdy patrzymy w stronę Dublina, naszym oczom ukazuje się powiększony obraz pełnomorskiego promu pasażerskiego w miejscu, w którym żaden prom nie pływa. Jak się domyślacie, korzystamy z pogody i łazimy po naszym wybrzeżu. Potem się wszystkim zachwycamy, rozmawiamy o tym, a i tak kończy się na tym, że szepczemy sobie czułe słówka albo podziwiamy intelekt i spokój kota Ryszarda.

Po prostu – Buty.

Jesienią byłem zmuszony wyrzucić moją ulubioną i niezawodną parę butów trekingowych na ciężki teren. Kochałem je miłością prawdziwą – od roku 2007 dawały mi pewność, chroniły mnie, były ze mną w Beskidzie Niskim, Beskidzie Wysokim, wielokrotnie Karkonoszach (20-30 razy), w Masywie Śnieżnika, Górach Stołowych, z 20-30 razy w Górach Mournes, jakieś 10 razy w Górach Wicklow z Lugnaquillą na czele, dwukrotnie na Carrautnohill, dwukrotnie na Brandon Mountan, dwukrotnie na Ben Bulben, na Errigal, Slieve League, Croagh Patrick, każdego roku kilka razy na Carlingford Mountain oraz licznych pomniejszych wzniesieniach i klifach. W końcu pięta zaczęła gubić wkładkę amortyzującą (jeżeli wiecie jak wyglądają buty Meindla klasy B), pozostawiając jedynie grożący w każdej chwili rozpadnięciem zewnętrzny szkielet. Dziś zamówiłem nowe cacko od Meindla, połasiłem się na skórę licową z goretexem i vibramem w klasie sztywności BC. Wyobraźcie sobie, że najlepszą cenę oferował sklep wysyłkowy w Helsinkach. Z ziemi fińskiej do iryjskiej, niech no tylko się skończy pandemia!!!