062. A jak poszedł król na wojnę.

Zanim przejdę do komentowania spraw szerzej znanych, trochę prywaty. Luty to dla mnie od wielu lat zwyczajowa pora kontroli onkologicznej. W tym roku po raz pierwszy przeprowadzanej w warunkach pandemii. Ponieważ moją osobistą wojnę z rakiem traktuję poważnie, bardzo zirytował mnie fakt, że personel obsługi tomografu nie był w stanie założyć mi wenflonu odpowiedniego do podania kontrastu i zrobiono mi badanie bez niego. Oczywiście najpierw mnie nieudolnie skłuli (z moim doświadczeniem pacjenta onkologicznego, potrafię odróżnić wprawną rękę od niepewnej), potem próbowali ściągnąć lekarza, ale najwidoczniej komuś było to nie na rękę. Nawet to rozumiem, bo obowiązują covidowe procedury, potrafię też sobie wyobrazić sytuację niedoboru personelu spowodowaną kwarantanną. W każdym razie stwierdzili, że mają tyle moich zdjęć tomograficznych, że nawet bez kontrastu potrafią drogą porównania ocenić, czy pojawiło się coś nowego. Może i potrafią, ale nie jestem pewien, czy im się będzie chciało robić takie porównania. W każdym razie nie podoba mi się to.

Skoro już narzekam, to jeszcze kilka słów o pogodzie. Noż @#$%^&*??!!!! Chociaż od dwóch dni widać poprawę, więc może z irlandzką wiosną idzie na lepsze. Oby, bo martwię się o naszego kota Ryszarda, który z powodu aury nie może się wyspacerować, a w dodatku zafundowałem mu zasmrodzenie mieszkania oparami chlorowodoru, zwierzak chciał ten zapach zlizać z podłogi przy drzwiach łazienki (stamtąd się wydobywał), zamaskować swoim zapachem tarzając się w tym miejscu, nie chciałbym, by sobie biedy napytał.

Przechodząc do części publicystycznej, postanowiłem dziś poruszyć sprawy związane z Siłami Zbrojnymi RP. Pandemia i strajk kobiet odwróciły uwagę od czegoś, co i tak nigdy nie było w centrum zainteresowań ogółu, czyli od OBRONNOŚCI. Jak podaje portal „Interia”, wojskowe ćwiczenia „Zima-20” zakończyły się blamażem i całkowitą klęską. W symulowanej wojnie, w której uwzględniono nawet sprzęt, którym Polska jeszcze nie dysponuje (nie mówiąc już o tym, że nie potrafi nim się posługiwać, nie zna ani taktyki, ani strategii jego użycia), ponieśliśmy całkowitą porażkę w pięć dni, a siły pierwszego rzutu doznały strat rzędu 60-80% stanu osobowego, znaczy się młodzi Polacy, nadzieja i przyszłość narodu zamienieni zostali w całkiem nieżywe i nienadające się do użycia ścierwo. Nie pomogły F-35 i rakiety „Patriot”, których w rzeczywistości nie posiadamy, ani wsparcie NATO, którego nie wiadomo, czy możemy się spodziewać (wszak nasz rząd zajmuje się nieustannym lżeniem Unii Europejskiej, która ma nam pomóc w pierwszym rzucie). Najlepsze było jednak to, jaką konsternację w NATO wzbudzało zachowanie się naszego dowództwa. Po czystkach Macierewicza pozostali w nim dobrozmienni niekumaci nominaci, którzy odmawiali wykonywania rozkazów, bo ich nie rozumieli (cokolwiek to znaczy). Źródła donoszą, że do klęski walnie przyczyniła się zaciekła obrona wysuniętego na wschodnią flankę wojska, które dzięki temu „bohaterstwu” zostało okrążone i rozbite.

Skoro już jesteśmy przy spadku po Macierewiczu, inny portal, mianowicie „Onet” doniósł, że karabinki „Grot” zakontraktowane poza procedurami przez pana Antoniego na kwotę ponad 500 milionów złotych polskich rdzewieją, przegrzewają się, zapiaszczone ulegają zacięciu, kolby pękają przy uderzeniu, podobnie jak magazynki, a niektóre usterki uniemożliwiają strzelanie. Jak to dobrze, że oprócz karabinków, były już szef MON zakontraktował również zwiększoną liczbę kapelanów wojskowych. Nie martwcie się matki Polki, mięso waszych synów będzie fachowo i po przystępnej cenie pochowane, omodlone, chyba doskonale rozumiecie, że po to ich rodziłyście, wykarmiłyście, wychowałyście!

Sława Przybylska – A jak poszedł król na wojnę (Maria Konopnicka).

Jeszcze w czasach paranoi smoleńskiej spekulowałem, że Macierewicz może być zwykłym kretem Moskwy, o czym świadczy metodyczny sabotaż Armii Polskiej dokonywany przez tego polityka, począwszy od ujawnienia informatorów polskiego wywiadu wojskowego, a skończywszy na rozbrojeniu armii i obciążeniu budżetu stałymi wydatkami nie podnoszącymi możliwości obronnych. Nawet mógłbym się pokusić o powód. Zważywszy na słabość tego arcykatolickiego i arcynacjonalistycznego polityka do młodych chłopców w typie klasowego kujona-pierdoły, byłoby go czym szantażować, a jego bliski związek z kościołem mógł skutecznie uniemożliwić prześwietlenie przez polskie służby (wszak kto by się odważył sprawdzać ludzi wskazanych przez Wojtyłę).

Maria Peszek – Sorry Polsko.

Jeśli chodzi o mnie, to na moje poświęcenie nie liczcie. Sorry Polsko, mam dobre papiery, tytanową rurkę w kręgosłupie i brak chęci nadstawiania głowy za Kaczyńskiego, Ziobrę, Rydzyka, Kukiza, Bosaka i resztę tego cyrku. Jeśli chodzi o mój pomysł na obronę, to przesunięcie na wschodnią flankę wymienionych przeze mnie polityków, uzbrojenie ich w narodowe dzidy bojowe i zajęcie się swoimi sprawami. Mam Żonę, mam kota, sami rozumiecie, że nie mam czasu biegać w tę i we w tę z bezużytecznym karabinem.