Chyba mamy kolejny skutek uboczny wojny w Ukrainie: Posłowie zaczęli masowo robić sobie selfie z bronią, że niby przygotowują się do obrony Ojczyzny. „Urzekła mnie twoja historia”, chciałoby się odpowiedzieć, bo jednocześnie znowelizowana ustawa o obowiązku obrony Ojczyzny zniosła go dla posłów (innymi słowy, przelewać krew pójdą inni frajerzy). Ma to sens, na strzelnicy można występować w garniturze, nowym i czystym moro lub casualu z nocnego klubu, założyć ochraniacze słuchu, okulary z pleksi i walić do tarczy ile wlezie, bo nie odpowie. A na wojnie to sami wiecie…, mogą do was strzelać, zrzucać na was bomby, więc walka za kraj na strzelnicy wydaje się być optymalnym rozwiązaniem.
Tu zaczyna się mój problem, bo gdy widzę panów Mikkego, Brauna, czy Kukiza z bronią w ręku, to zastanawiam się, czym to się różni od uzbrojenia Krzysztofa Kononowicza i reszty bohaterów universum Szkolnej 17. Zupełnie przy tym nie rozumiem, co to ma wspólnego z obronnością Polski. Z tego, co się zdążyłem zorientować z relacji wojennych, współczesna piechota potrzebuje raczej ludzi, którzy potrafią przetrwać w ruinach przez miesiąc z ograniczonym dostępem do wody, żywności, amunicji i środków opatrunkowych, czy przeciwbólowych. Pan w garniturze lub nawet eleganckim, nowym moro, może (i owszem) przejść się po linii frontu, ale jak już dostanie to, o co prosił, to może się okazać, że będzie się tam rozkładać przez kilka tygodni, bo nawet nie będzie go komu pochować.
Wolałbym widzieć wśród obrońców granic ludzi, którzy poradzą sobie bez pampersa, prezesa i księdza, a jak patrzę na takiego pieszczoszka, jak Krzysio Bosak lub na zaślinionego Janusza Korwina Mikke śpiącego w parlamentarnej ławie z otwartymi ustami, to sami rozumiecie moje wątpliwości.
Tymczasem w Teksasie, gdzie broń kupuje się jak wódkę, 21 osób zginęło w wyniku strzelaniny. Chłopiec kupił sobie broń w dzień osiemnastych urodzin. Kiedyś pan Janusz Korwin Mikke demagogicznie domagał się zakazu używania reklamówek, bo można nimi zabić człowieka, tak jak bronią palną. I powinien iść tym tropem, uzbroić się w reklamówkę i tak paradować. Zwłaszcza, że można w nią włożyć figurkę Andrzeja Boboli, a to już niemal opcja atomowa!
Zmiana tematu: Zdarza się, że w komentarzach dostrzegam nieuchronne zmiany dokonywane w skostniałym systemie przez młodych. Czasami jednak jest tak, że ręce i nogi opadają. Ponieważ media, a tym bardziej polityka, opanowane są przez dziadersów, młodych najlepiej szukać w sztuce: muzyce, literaturze. Rzadziej w filmie i teatrze, bo tam decydujący głos mają autorytety, choć oczywiście i tam są ludzie prowadzący swoje małe rewolucje. Niestety, czasem jest na odwrót: Pewnie obiła się Wam o uszy gównoburza wywołana wokół ostatniego klipu Doroty Masłowskiej „Motyle”, konkretnie chodzi mi o hejt, jaki się wylał na artystkę. Niestety, tym razem w rolę dziadersów weszła młodzież, która wpisała się w schemat charakterystyczny dla starych pierdzieli pozbawionych kontaktu z otoczeniem, i to pół wieku po ukazaniu się filmu Rejs, gdzie Piwowski ustami inżyniera Mamonia parodiuje intelYgencję, której podobają się TYLKO TE PIOSENKI, które JUŻ SŁYSZELI,. Z jakichś przyczyn towarzystwo uznało, że jakaś tam wytwórnia jest zastrzeżona dla Maty i innych młodych hiphopowców. Co się zaś tyczy samego utworu, to Masłowska w porównaniu do numerów nagrywanych jako Mister D., straciła nieco na autentyczności języka, trochę odeszła od ulicy i blokowiska, więc wypowiedzi z utworu nie brzmią tak, jakby dać się wypowiedzieć ich bohaterkom (lub bohaterom) na żywo, tym niemniej miło by było, gdyby młody człowiek w wypadku niezrozumienia ironii, czy aluzji, nie zdradzał się z tym tak radośnie na forum.
Z cyklu „Ten dzień przyjdzie jak złodziej”: Powiesił się ksiądz Krzysztof Gidziński, znany z ataków na „gender” i edukację seksualną. Prokuratura sprawdza, czy ktoś mu w tym pomógł, ale wiemy, że ostatnio mocno podupadł na zdrowiu (domyślam się, że psychicznym), przyjaciele księdza twierdzą, że to „walka o moralność” tak go osłabiła. Tak zupełnie bez śmichów-chichów, to nie jest tajemnicą, że księża zmagają się z wieloma zaburzeniami, a samotność je tylko pogłębia.
A skoro jesteśmy przy nekrologach, to mamy jakąś czarną kumulację: Po Vangelisie odeszli Andy Fletcher (muzyk Depeche Mode) i Ray Liotta (aktor, Chłopcy z ferajny). Na smutki dobra jest praca w ogródku. Ja, Świechna i Kot Ryszard ostatnio z tego korzystamy
I to by było na tyle.