104. Mamo, kup mi karabin.

Chyba mamy kolejny skutek uboczny wojny w Ukrainie: Posłowie zaczęli masowo robić sobie selfie z bronią, że niby przygotowują się do obrony Ojczyzny. „Urzekła mnie twoja historia”, chciałoby się odpowiedzieć, bo jednocześnie znowelizowana ustawa o obowiązku obrony Ojczyzny zniosła go dla posłów (innymi słowy, przelewać krew pójdą inni frajerzy). Ma to sens, na strzelnicy można występować w garniturze, nowym i czystym moro lub casualu z nocnego klubu, założyć ochraniacze słuchu, okulary z pleksi i walić do tarczy ile wlezie, bo nie odpowie. A na wojnie to sami wiecie…, mogą do was strzelać, zrzucać na was bomby, więc walka za kraj na strzelnicy wydaje się być optymalnym rozwiązaniem.

T.Love – Gwiazdka.

Tu zaczyna się mój problem, bo gdy widzę panów Mikkego, Brauna, czy Kukiza z bronią w ręku, to zastanawiam się, czym to się różni od uzbrojenia Krzysztofa Kononowicza i reszty bohaterów universum Szkolnej 17. Zupełnie przy tym nie rozumiem, co to ma wspólnego z obronnością Polski. Z tego, co się zdążyłem zorientować z relacji wojennych, współczesna piechota potrzebuje raczej ludzi, którzy potrafią przetrwać w ruinach przez miesiąc z ograniczonym dostępem do wody, żywności, amunicji i środków opatrunkowych, czy przeciwbólowych. Pan w garniturze lub nawet eleganckim, nowym moro, może (i owszem) przejść się po linii frontu, ale jak już dostanie to, o co prosił, to może się okazać, że będzie się tam rozkładać przez kilka tygodni, bo nawet nie będzie go komu pochować.

Emir Kusturica – Underground, Katastrofa

Wolałbym widzieć wśród obrońców granic ludzi, którzy poradzą sobie bez pampersa, prezesa i księdza, a jak patrzę na takiego pieszczoszka, jak Krzysio Bosak lub na zaślinionego Janusza Korwina Mikke śpiącego w parlamentarnej ławie z otwartymi ustami, to sami rozumiecie moje wątpliwości.

Świetliki – Opluty.

Tymczasem w Teksasie, gdzie broń kupuje się jak wódkę, 21 osób zginęło w wyniku strzelaniny. Chłopiec kupił sobie broń w dzień osiemnastych urodzin. Kiedyś pan Janusz Korwin Mikke demagogicznie domagał się zakazu używania reklamówek, bo można nimi zabić człowieka, tak jak bronią palną. I powinien iść tym tropem, uzbroić się w reklamówkę i tak paradować. Zwłaszcza, że można w nią włożyć figurkę Andrzeja Boboli, a to już niemal opcja atomowa!

Dorota – Motyle.

Zmiana tematu: Zdarza się, że w komentarzach dostrzegam nieuchronne zmiany dokonywane w skostniałym systemie przez młodych. Czasami jednak jest tak, że ręce i nogi opadają. Ponieważ media, a tym bardziej polityka, opanowane są przez dziadersów, młodych najlepiej szukać w sztuce: muzyce, literaturze. Rzadziej w filmie i teatrze, bo tam decydujący głos mają autorytety, choć oczywiście i tam są ludzie prowadzący swoje małe rewolucje. Niestety, czasem jest na odwrót: Pewnie obiła się Wam o uszy gównoburza wywołana wokół ostatniego klipu Doroty Masłowskiej „Motyle”, konkretnie chodzi mi o hejt, jaki się wylał na artystkę. Niestety, tym razem w rolę dziadersów weszła młodzież, która wpisała się w schemat charakterystyczny dla starych pierdzieli pozbawionych kontaktu z otoczeniem, i to pół wieku po ukazaniu się filmu Rejs, gdzie Piwowski ustami inżyniera Mamonia parodiuje intelYgencję, której podobają się TYLKO TE PIOSENKI, które JUŻ SŁYSZELI,. Z jakichś przyczyn towarzystwo uznało, że jakaś tam wytwórnia jest zastrzeżona dla Maty i innych młodych hiphopowców. Co się zaś tyczy samego utworu, to Masłowska w porównaniu do numerów nagrywanych jako Mister D., straciła nieco na autentyczności języka, trochę odeszła od ulicy i blokowiska, więc wypowiedzi z utworu nie brzmią tak, jakby dać się wypowiedzieć ich bohaterkom (lub bohaterom) na żywo, tym niemniej miło by było, gdyby młody człowiek w wypadku niezrozumienia ironii, czy aluzji, nie zdradzał się z tym tak radośnie na forum.

Mister D. – Żona piłkarza.

Z cyklu „Ten dzień przyjdzie jak złodziej”: Powiesił się ksiądz Krzysztof Gidziński, znany z ataków na „gender” i edukację seksualną. Prokuratura sprawdza, czy ktoś mu w tym pomógł, ale wiemy, że ostatnio mocno podupadł na zdrowiu (domyślam się, że psychicznym), przyjaciele księdza twierdzą, że to „walka o moralność” tak go osłabiła. Tak zupełnie bez śmichów-chichów, to nie jest tajemnicą, że księża zmagają się z wieloma zaburzeniami, a samotność je tylko pogłębia.

A skoro jesteśmy przy nekrologach, to mamy jakąś czarną kumulację: Po Vangelisie odeszli Andy Fletcher (muzyk Depeche Mode) i Ray Liotta (aktor, Chłopcy z ferajny). Na smutki dobra jest praca w ogródku. Ja, Świechna i Kot Ryszard ostatnio z tego korzystamy

I to by było na tyle.

101. Nieadekwatne reakcje.

„Za miłość płacimy miłością”. Początkowo taki tytuł mi się kotłował w głowie. To oczywiście cytat z „Płatnej miłości”, czyli „In a death car” Gorana Bregowica i Iggy’ego Popa, ale z kompletnie innym tekstem.

Krzysztof Krawczyk – Płatna miłość.

Od czasu, gdy poznałem Świechnę, a 26 maja minie 5 lat, odkąd zjedliśmy pierwszy wspólny obiad i wypiliśmy pierwszą wspólną kawę, mogę się o tym codziennie przekonywać i się tym cieszyć, choć im więcej widzę, tym bardziej się przekonuję, jak niepowszechne jest to zachowanie, inaczej mówiąc, rzadko spotykane. Ot, pierwsze z brzegu „love story”:

Dziewczyna wyrwała się z patologicznej rodziny, gdzie alkohol grał pierwsze skrzypce. Jako jedyna z licznego rodzeństwa skończyła studia i uciekła za granicę, gdzie poznała ojca swoich synów. Miała sporo szczęścia, chyba nawet nie zdaje sobie sprawy ile, bo facet okazał się sumienny, pracowity, spędzający czas z rodziną. Dzieci za nim przepadają, bo poświęca im swój wolny czas grając w piłkę, zabierając na basen, wycieczki, etc.. Uważny czytelnik rozglądając się po swoim podwórku szybko zauważy, że nie jest to powszechne zachowanie tatusiów, którzy dużo częściej sądzą, że ich rola kończy się na przynoszniu wypłaty do domu – w najlepszym wypadku, bo przecież można jeszcze wypłatę przepić, wszak któż nie zna frazy „za swoje, kurwa, piję!”? Problem w tym, że ani ja, ani Świechna nie sądzimy, by bohaterka tej opowiastki to doceniała, prawdę powiedziawszy, czasem mam wrażenie, że nie kocha faceta, a swoje wybrażenie o tym, jak powinien wyglądać związek. Bo przecież wyglądać ma tak, że w domowym królestwie, to ona ma mówić, co w danym momencie trzeba zrobić. Od umeblowania i koloru ścian, po mycie naczyń. Otóż facet miał z tym ostatnim problem, więc kupił zmywarkę, co również może zadziałać przeciw niemu, bo okazuje się, że chodzi o to, żeby to ON odniósł po sobie naczynia, a nie żeby nie trzeba było ich zmywać. I może by kiedyś odniósł, tylko że dziewczyna zamiast mu je zostawić i asertywnie się tego domagać, woli sama odnieść i przez tydzień strzelać focha. I może się tu narażę paniom, ale przecież nie chodzi o przeniesienie talerzyka, kubka, noża, widelca i łyżeczki do zmywarki, ale o to, że ona tak chce, a on tego nie robi. Miała doskonały plan, w którym czysty stół odgrywał istotną rolę, a on to zepsuł. Warto takie nieposłuszeństwo ukarać obwinieniem partnera o własne zmęczenie, jak również o to, że jego zdewociała rodzina nie akceptuje ani jej, ani też jej związku partnerskiego z nim. Przyda się go zagdakać… A może wcale się nie przyda? Może NIE WARTO? A co, gdyby raczej zostawić ten jego kubeczek na stole, i poczekać, aż sam go odniesie, ewentualnie mu o tym przypomnieć i nie robić z tego zagadnienia? I przypominać, aż się nauczy, jeśli to takie ważne, a jeśli jednak nie takie istotne, to odnieść samej? No, ale wtedy odpadnie ważny element rozmów z innymi kurami domowymi, zamiast powiedzieć (wiem, bo sam słyszałem takie rozmowy) „Padam na pysk, umyłam okna i podłogi, zrobiłam trzy placki i cztery pieczenie na święta, a mężowi strzeliłam focha, bo po pracy zamiast mi pomóc, położył się spać”, będzie można powiedzieć „Zatrudniłam studentkę do domowych porządków, ciasto i przyprawioną pieczeń kupiłam w sklepie i poszłam z mężem do łóżka (lub do kina)”. Albo jeszcze lepiej: „Ot tego roku postanowiłam, że rodzina jest wystarczająco dorosła, by sama sprzątała koło siebie, a jeśli nie posprząta, to będzie miała nieposprzątane”. Nie będzie dramatu umęczonej cierpiętnicy, ani mitu niezbędnej strażniczki domowego ogniska! Grzebię kijem w mrowisku, co…? Wiem…, mam 51 lat i przerobiłem już cały asortyment ex-partnerek posługujących się fochem, jako narzędziem wymuszania posłuszeństwa. Otrzymywały wtedy punkty karne i gdy uzbierały oczko, dostawały zwolnienie dyscyplinarne. Okazało się, że preferuję inne narzędzia negocjacji.

Zmieniając nieco temat, choć nadal pozostając przy nieadekwatnych reakcjach…. Wiecie, co powiedział Bergoglio, ksywa Franciszek, papież z zawodu? Bez bawienia się w dokładny cytat, usprawiedliwił napaść Putina na Ukrainę „SZCZEKANIEM NATO”. No i zaczęło się w mediach szukanie ukrytego dna wypowiedzi, bo przecież tchórzliwe dziennikarzyny z Grajdołkowa nie nazwą rzeczy po imieniu. A to, że być może to jakiś tajny plan watykańskiej dyplomacji, choć do jasnej cholery, o jakich szczwanych planach możemy mówić, skoro Bergoglio już na własnych nogach chodzić nie ma siły. A może to z powodu niedoinformowania i wprowadzenia w błąd? No jasne, biedny kolejny pan papież „nic nie widziałem, nic nie słyszałem”.

Nieśmiało zasugeruję prostsze rozwiązania: Tetrykowi puściła uszczelka i użył dla obrony rosyjskiej agresji żulerskiego języka podobnego raczej Plugawemu Krystynowi, niż wytrawnemu politykowi, ponieważ przez dziesiątki lat bycia wysoko postawionym duchownym nauczony jest, że co wypierdzi, to sentencja. Takich stanowisk, jakie były jego udziałem, nie uzyskuje się bez walki, bez potężnych przyjaciół i równie potężnych wrogów. Haki na pana papieża z powodu jego związków z krwawą juntą argentyńską mają wszystkie liczące się służby Świata, kremlowskie również. Podobnie, jak haki na watykański klub pedofila, budowany jeszcze przez Wojtyłę. A do tego istnieje również osobisty interes pana papieża, który jak każdy papież jest wprawdzie bardzo skromny, ale grabie grabią do siebie i łapówki zwane „zwyczajowymi ofiarami” płyną do Watykanu nieprzerwanym strumieniem. Jakieś przemyślenia, ktoś-coś? Co z tego może wynikać, zważywszy na autorytatywny charakter władzy kościelnej? To bardzo proszę o refleksje! Niekoniecznie tutaj, bo choć byłoby miło, to w zupełności wystarczą te w szanownych mózgach…. I w codziennym działaniu.

100. Lepsza strona Polski.

Minął sześćdziesiąty dzień agresji Rosji w wojnie o Ukrainę, walk na pełną skalę, największych w tej części Europy od czasu drugiej wojny światowej. Nie sądzę, żebym był jedynym, który dwa miesiące temu miał obawy, czy Polacy zdadzą egzamin z człowieczeństwa, po całkowicie zawalonym egzaminie próbnym na granicy z Białorusią. Być może bliskość realnej wojny, a może jakaś inna przyczyna sprawiły, że Polacy zachowali się w stosunku do uchodźców z Ukrainy wzorowo, choć oczywiście jak każda reguła, tak i ta miała wyjątki pod postacią brązowych nosów z „Konfederacji”, czy różnych szczebli władzy (niezależnie od przynależności politycznej), ale nie grzebmy się w odstojniku. Pospolite ruszenie obywateli gromadzących się wokół organizacji pozarządowych pomagających uchodźcom zrobiło w Europie naprawdę świetne wrażenie i nie chciałbym, żeby to umknęło.

Ponieważ sporo pracowałem jako wolontariusz, chciałbym wspomnieć o specyfice tej działalności. O ile w sytuacjach nagłych, ale przejściowych, takich jak wojna, czy inna katastrofa, wolontariat ratuje chwilowe niedobory kadrowe, o tyle w sytuacji rozciągniętej w czasie niezbędne jest przerzucenie ciężaru wykonywanych zadań na zawodowych pracowników. W centrum wolontariatu, z którym współpracowałem, jest to regulowane ograniczeniami czasu pracy wolontariusza, który podpisuje umowę o jednym, maksymalnie dwóch dniach tygodniowo, w których może świadczyć swe usługi. Irlandcy pracodawcy zazwyczaj umów się trzymają, czego nie można powiedzieć o pracodawcach polskich, zwłaszcza związanych z działaniami kojarzonymi z MISJĄ, np. wychowanie i nauka dzieci, pomoc medyczna, pomoc charytatywna. Dlatego mam poważne obawy, by osoby odpowiedzialne za pomoc uchodźcom wojennym na terenie Polski (chodzi mi o władze lokalne i centralne), nie próbowały niewolniczo wykorzystać wolontariuszy, w niczyim bowiem interesie, ani uchodźców, ani Polaków, ani samych wolontariuszy nie leży zniszczenia osobom udzielającym pomocy zdrowia somatycznego, czy psychicznego.

Bielizna – Romantyczność.

Moje obawy wynikają z bardzo złych doświadczeń, jakich doznałem podczas mojego wolontariatu. Nie są to historie w stylu „podobno gdzieś tam” lub „jedna pani drugiej pani”, tylko sytuacje, któych byłem świadkiem. Kilka przykładów:

Umowę z moją pierwszą polską szkołą uzupełniającą zerwałem, gdy przyłapałem dyrekcję na niepłaceniu za własne dziecko (bez formalnego uzasadnienia), na używaniu dwóch „słupów” w trzyosobowym zarządzie, którego ja miałem być trzecim członkiem i przewodniczącym (dawało to dyrektorce możliwość przegłosowania każdego pomysłu), na pracy bez statutowej liczby członków rady rodziców. Rezygnację złożyłem, gdy dyrektorka odmówiła pracy zgodnej ze statutem szkoły. Ja miałem być frajerem odpowiadającym za finanse. Ta sama dyrektorka próbowała wymusić na wicedyrektorce będącej też nauczycielką, kontynuację nieodpłatnej pracy księgowej, którą wykonywała wolontaryjnie przez pięć lat z okładem. Doszło nawet do szantażu.

Umowę z drugą polską szkołą uzupełniającą zerwałem, gdy zorientowałem się, że zarząd w porozumieniu z radą rodziców szuka pretekstu, by nie udzielić mi zwrotu moich nakładów finansowych poniesionych na potrzeby szkoły (rozliczenie dojazdów).

Swój autorski projekt (również wolontaryjny) dokończyłem, ale przez pewien czas byłem jedyną osobą wykonującą jakiekolwiek zadania z nim związane, a zainteresowani nie odbierali ode mnie telefonów w tej sprawie, nie odpowiadali na maile etc…. Do tego doszły mnie plotki krążące po mieście, jakobym czerpał z projektu jakieś zyski finansowe (kosztem ośrodka kultury), o których jako rzekomo korzystającemu, nie było mi nic wiadomo i nie wiem o nich nic do tej pory.

Tak to wygląda, jeżeli dobrowolnie zgadzasz się świadczyć nieodpłatną pomoc dla społeczeństwa, dlatego jeszcze raz powrócę do tezy o tym, że na dłuższą metę świadczenia dla społeczeństwa powinni wykonywać zawodowi pracownicy pobierający adekwatne wynagrodzenie. Dostaję pieniądze – pracuję, nie dostaję – wrócę do pracy, gdy otrzymam zapłatę. Wolontariusze są od spraw nagłych, krótkoterminowych, mało obciążających. Zachęcam również do przeczytania TEGO TEKSTU (KLIKNIJ TU), opowiada o tym, jak zakończył się wolontariat przed krakowską Tauron-Areną. W dużym skrócie: Władze miasta próbowały zmusić wolontariuszy do podpisania umowy o odpowiedzialności na kilka milionów złotych (nie jest podane za co). Wczujcie się w rolę: Chcecie pomóc, nie biorąc za swą pracę ani grosza, a ktoś próbuje Was wrobić w gwarancje finansowe na kilka milionów złotych. Odrobinę żałuję, że autor artykułu nie drążył tematu, bo skoro wolontariusze nie przyjęli odpowiedzialności finansowej od władz, to powinno oznaczać, że władze miasta personalnie odpowiadają za te bliżej nieokreślone kwestie kwotą kilku milionów złotych. Wydawałoby się logiczne, że skoro ktoś chce przekazać taką odpowiedzialność, to na razie ona ciąży na nim.

Na zakończenie mój apel do wszystkich ludzi dobrej woli, próbujących pomóc tak uchodźcom, jak i innym potrzebującym: Nie dajcie się wykorzystać, zadbajcie o swoje zdrowie, o swoje rodziny, nie pracujcie ponad siły. Jeśli Was zabraknie, nikt inny palcem nie kiwnie. To prawda, że jesteście lepszą stroną Polski, ale chciałbym, byście BYLI. Mityczna MISJA bez Was nie istnieje. Jeżeli nie zadbacie o siebie, nie tylko nie będziecie w stanie pomagać, ale i WY SAMI będziecie wymagać pomocy.

096. Stopy Putina.

Nowinka botaniczna: Roślina z gatunku rafflesia. Polska nowa nazwa, to STOPY PUTINA, bądź ODDECH PUTINA – ze względu na wydzielany przez nią ZAPACH PADLINY, który wabi MUCHY. Muchy pomagają w rozmnażaniu, gdyż jak się domyślamy, stopy Putina mają ZA MAŁEGO, by rozmnażać się samodzielnie. MUCHY SIO!!!

Z legend anglosaskich: Grendel, potwór pustoszący królestwo duńskie, był odporny na zranienie bronią, dlatego rycerz Beowulf pokonał go urywając mu własnoręcznie łapę i powodując WYKRWAWIENIE NA ŚMIERĆ.

Marillion – Grendel.

Prośba do internautów: Trolle Putina szerzą dezinformację w sieci podając fake-newsy, fałszywe zdjęcia (np. z innych konfliktów lub z inscenizowanych sytuacji) i stosując inne podstępne metody. Panika nie pomoże. Nie powielajcie zatem niesprawdzonych informacji, dopóki nie pochodzą one ze znanych serwisów podchodźcie z rezerwą. I pamiętajcie o nieustającym, jasnym i zwięzłym przekazie dla Putina: ИДИ НА ХУЙ!, czy też jeśli wolicie, SPIERDALAJ ALBO WYPIERDALAJ!

Podobnie uważajcie na pomoc dla Ukrainy: Jeżeli zależy Wam na tym, by użyta została zgodnie z przeznaczeniem, korzystajcie z renomowanych organizacji charytatywnych. Ja wybrałem Polską Akcję Humanitarną, ze względu na jej wieloletnie doświadczenie w pomocy dla regionów objętych konfliktami, ale mnie zupełnie nie interesuje, jaką drogę wybierzecie, ważne by była bezpieczna. Kliknij tu, by zobaczyć listę organizacji humanitarnych prowadzących zbiórki.

Rosyjska ambasada w Dublinie znajduje się na ulicy (sic!) Orwella. Odwiedziny ekipy Wolanda lub każdego, kto wspiera Ukrainę z nieustającym przesłaniem dla najeźdźców, znajomym „ИДИ НА ХУЙ!” mile widziane! Z bandytami się nie dyskutuje!

P.S.

Zablokowałem pierwszego putinowskiego trolla po 2 złote od komentarza, nadającego (co za przypadek!) z HAJNÓWKI. Żaden sprzedawczyk nie umieści na tym blogu niczego, żaden komentarz sugerujący powiązania walczących za naszą wolność Ukraińców z wydarzeniami czasów II wojny światowej nie utrzyma się na tym blogu. Rosyjski trollu, ИДИ НА ХУЙ! Wąchaj stopy Putina w jego bunkrze! Jako rzekłem, z bandytami się nie dyskutuje!

095. Mrok.

Był styczeń roku 2009. Leżałem obolały nie mogąc nawet samodzielnie zmienić pozycji na szpitalnym łóżku neurologicznego oddziału pooperacyjnego. Przeciętni zjadacze chleba raczej wróżyli mi szybką śmierć, bo nowotwór połączony z koniecznością usunięcia guza z uszkodzonego nim kręgosłupa nie jest kojarzony z różową przyszłością. Mimo to lekarze, a zwłaszcza mój konsultant onkologiczny oraz jego przyjaciel, jeden z najwspanialszych neurochirurgów, jakich widziala Zielona Wyspa, spokojnie kontynuowali zaordynowaną terapię. Obserwowałem uwijające się jak w ukropie pielęgniarki, pielęgniarzy oraz ich asystentki i asystentów, którzy bez chwili wytchnienia nieśli pomoc wszystkim na oddziale, gdy telewizja transmitowała izraelskie czołgi wkraczające do strefy Gazy. Kontrast był poruszający: Ludzie niosący życie vs ludzie niosący śmierć. Chyba już do końca życia będzie mi to towarzyszyć. Sam czując ból fizyczny, zdawałem sobie sprawę, że mimo nieciekawego położenia leżę sobie syty w czystym i ciepłym szpitalu, mając dostęp do najlepszych środków przeciwbólowych limitowany jedynie moim bezpieczeństwem. Ponieważ jestem obdarzony silną empatią, łatwo mi było wyobrazić sobie cierpienia spowodowane postrzałem. Ja byłem cięty skalpelem prowadzonym precyzyjną ręką chirurga, a ledwo zipiałem, więc co musi czuć ranny, z wnętrzościami zmielonymi przez odłamek, w dodatku gdy jest głodny, spragniony, zziębnięty, bez środków przeciwbólowych!!!

Coma – Leszek Żukowski.

Putin niesie zagładę nie od dziś, głównie swojemu narodowi. Rosja, której carem czuje się Władimir Władimirowicz, to kraj śmierci: Z biedy, z braku opieki medycznej, z przepicia, z porachunków gangsterskich, z AIDS i chorób wenerycznych. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale 27% tegorocznych wydatków zaplanowano w budżecie Rosji na potrzeby wojennych aspiracji jej szalonego władcy. Po 2 latach pandemii! W Europie wydatki na siły zbrojne, to 2-3% budżetu. Rosja zajmuje 122 miejsce na świecie w oczekiwanej długości życia, wyprzedza ją nawet Białoruś. Mężczyźni 64,7 lat, kobiety lat 76,57. W Polsce (pozycja 36), to odpowiednio 75,31 i 81,71.

Coma – Zbyszek.

Mniej więcej przed tygodniem rozmawiałem z kolegą na temat rosyjskich przygotowań do napaści na Ukrainę. Zanim ją zajmą, wielu Rosjan wróci w palstikowych w workach, ale co dalej? Ukraina jest krajem pogrążonym w permanentnym kryzysie (podobnie jak i Rosja). To, co Polak uważa za pogranicze nędzy, Ukrainiec i Rosjanin ma za klasę średnią. Brakuje tu tylko wojny. Po co komu taki łup? Rosja już orientuje się, że sankcje pogrążą jej gospodarkę. Czeka ją jeszcze coś: Worki, tysiące worków ze zwłokami młodych chłopców wysłanych na Ukrainę po śmierć przez jeden rozkaz Putina. Chociaż nie…, moskiewska propaganda wojskowa wpadła na pomysł jak uniknąć tego widoku: Ściągnięto na front mobilne krematoria. To się w głowie nie mieści! Wszystko dla ukrycia kosztów ludzkich. Straty Ukrainy będą jeszcze większe, ale ona broni wolności, może liczyć na wsparcie finansowe Zachodu. Jeżeli wyjdzie z wojny jako wolne państwo, dostanie największą w historii swojego narodu pomoc, na co nie ma co liczyć Rosja. Jedno jest pewne: Rosjanie staną się tam najbardziej znienawidzonym narodem Świata. Putin chce włączać Ukrainę do imperium? Kto dobrowolnie wejdzie w spółkę z kimś, kto go nienawidzi? Pieniądze, to delikatniejsza rzecz niż śmierć, a tu jest jedno i drugie. Nie ogarniam pomysłu.

Nie pojmuję jeszcze jednego: W czasach, gdy cywilizowany Świat głowi się, jak złagodzić skutki pandemii: zdrowotne, gospodarcze, edukacyjne, gdy zastanawia się nad takimi kwestiami, jak ochrona Planety przed działalnością człowieka, czy likwidacja obszarów nędzy, istnieje człowiek, który planuje zbrodnię na narodzie ukraińskim, idącą niejako w pakiecie ze zbrodnią na obywatelach swojego państwa. Zamiast pomagać Rosjanom, przygotowuje wojenne rezerwy finansowe, gromadzi zapasy – z przeznaczeniem na potrzeby zagłady.

To zdjęcie dwóch rosyjskich jeńców. Młode chłopaki, ten z lewej wygląda mi bardziej na dziecko, niż żołnierza armii rosyjskiej. Bardziej niż siłę, widzę w nich wykształconą w patologii zdolność wytrzymania każdej biedy. Z bólem i zaciśniętymi zębami. Gdy porównuję ten widok z obrazami żołnierzy NATO, zwłaszcza amerykańskich zawodowców, maniaków sprawności, którzy wyglądają przy tych dwóch jak okazy siły i zdrowia przy zniszczonych narkotykami rówieśnikach z gangów ulicznych, to widzę dwa światy, piekło i raj na ziemi.

Świetliki – Korespondencja pośmiertna.

Nie cierpię porównań militarnych, nie znoszę dyskusji na tematy taktyki wojskowej. Nienawidzę oceny szans. Wojna to mrok, głód, chłód i ból. To stracone marzenia. Nie wyobrażam sobie, co się musi dziać w głowach ukraińskiej młodzieży, która zamiast żyć, wykorzystywać zdobytą wiedzę dla siebie i swoich najbliższych, została postawiona w takiej sytuacji. I to przez kogo?! Przez podstarzałego dyktatorka, który zatracił zdolność oceny swych możliwości. PUTIN ZHAŃBIŁ ROSJĘ i BIAŁORUŚ, jak niecałe sto lat temu HITLER ZHAŃBIŁ NIEMCY i AUSTRIĘ.

Defekt muzgó – Wszyscy jedziemy na tym samym wózku.

Nie wiem, po co ja to wszystko piszę. Chyba chcę to wyrzucić, zrobić sobie małą terapię. Jestem rozgoryczony i przygnębiony. Rosja, kraj Tołstoja, Puszkina, Dostojewskiego, Bułhakowa, Gogola, Okudżawy i Wysockiego na jotę nie korzysta z dorobku swoich proroków. Dla Putina lepiej by było, gdyby się nie narodził, a licznik zbrodni wojennych tyka.

091. Jest spokojnie, jest bezpiecznie… i tylko ten wiatr!

Rosyjscy żołnierze skoncentrowani na granicy z Ukrainą ślą listy pożegnalne do swych rodzin, a Rosja dokonuje raz po raz prowokacji wzdłuż granicy z europejską flanką NATO. Polska śpi spokojnie, albowiem nad jej bezpieczeństwem czuwa starszy pan, który nawet na publiczne wystąpienie nie potrafi założyć butów od pary. Oczywiście nie on jeden tak sobie kuchva czuwa, bo przecież szefem MON jest chłoptaś, któremu puszczają zwieracze, gdy ma się wypowiedzieć w mediach, a nie zdążył tekstu skonsultować ze starszym panem. Naczelny zwierzchnik sił zbrojnych jest właśnie na nartach, bądź w drodze do kruchty, chyba że żona akurat kazała mu odebrać kostium od krawcowej.

Siekiera – Jest bezpiecznie.

Spokojnie…, najlepszy minister obrony nim go zdymisjonowano, zdążył zwiększyć liczbę kapelanów polowych, więc pogrzeby w zbiorowych mogiłach będzie można zorganizować właściwie wszędzie, gdzie polski żołnierz dotrze w swych butach z oszukanego materiału (właśnie jeden z największych dostawców obuwia dla armii został przyłapany na fałszywkach). Chłopaki nie zajdą daleko: grzybica stóp i odmrożenia pewne. Każdy będzie miał należny pochówek, ułatwiony przez kaski z lat sześćdziesiątych, które najlepszy z rządów poddał renowacji, by nie było potrzeby zakupu hełmów kevlarowych. Decyzję podjął za chłoptasia starszy pan w butach nie od pary. Za to chłoptaś może się schronić w pancernym kiblu, który jego poprzednik i najlepszy z ministrów zakupił niepokojąc się o własną dupę. Dzięki najlepszemu, zrezygnowano z zakupu 50 bojowych śmigłowców transportowych (kosztowało to 80 mln złotych kary oraz utratę wiarygodności i offsetu), którymi można by było szybko przegrupować silne oddziały wojska, ewentualnie ewakuować je z zagrożonego rejonu lub dozbroić w trakcie walki, co zbytecznie obniżyłoby pokaz sprawności kapelanów pogrzebowych. Chronieni przez króla Jezusa i otoczeni szczególną opieką jego mamusi (a zupkę pomidorową, to kto zrobi żołnierzykowi, no kto….?) mamy już wprawę w moralnych zwycięstwach typu depopulacja Polski w latach potopu szwedzkiego, rozbiory, rzeź powstań wyzwoleńczych, klęska wrześniowa, wojenna depopulacja Polski, rzeź wołyńska, rzeź powstania warszawskiego, ofiary stalinizmu, nie musimy zatem zwoływać nawet Rady Bezpieczeństwa Narodowego, bo idzie nam świetnie. Mamy nawet figurkę św. Andrzeja Boboli, więc sami wiecie….

Właśnie zbliża się pierwsza rocznica manewrów, podczas których w symulowanej wojnie Polska poniosła klęskę w 5 dni. Chłoptaś pod opieką starszego pana w niesparowanych, brudnych butach zachowują spokój grabarza, udostępnili nawet obcym wywiadom za pomocą wycieku danych wszelkie informacje o wyposażeniu polskiej armii: Od gaci, przez onuce i wadliwe obuwie, aż po słynne hełmy po renowacji. Jest tam oczywiście każdy nabój, każdy granat i karabin…, wszystko co sprawne i niesprawne. Ich koledzy partyjni śmiali się w głos w telewizorze, że chachacha…, to ci sensacja, Rosjanie będą wiedzieć, ile mamy majtek. Po prostu, prawdziwa cnota nie ma nic do ukrycia. Zresztą…, nie oni przecież będą ginąć w okopach i rowach melioracyjnych…, starszego pana w brudnych, niesparowanych butach, to nawet do sejmowego kibla eskortuje kilkunastu chłopa.

Tymczasem w małym domku na wybrzeżu Morza Irlandzkiego, jakieś dwa tysiące kilometrów na zachód od Warszawy planujemy ze Świechną najbliższe wolne dni. Wycieczki, wieczory filmowe, wizyty w kawiarniach i restauracjach. Różne opcje w zależności od zdrowia i pogody. Rozpieszczamy kota Ryszarda, karmimy nasze szpaki, wróble, kawki, gawrony, pliszki i innych skrzydlatych entuzjastów dań gotowych. Jestem święcie przekonany, że nie kiwnę palcem na wezwanie najbardziej nawet naczelnego dowództwa, nie przeleję jednej choćby kropli krwi. Nie widzę bowiem żadnego związku między moją śmiercią, a dobrem Ojczyzny. W szczególności nie mam najmniejszej przyjemności w obserwowaniu, jak tchórze, obwiesie i złodzieje wycierają sobie gęby ofiarami poprzednich wojen, snując niczym nieskrępowane fantazje na temat „za co ginęli Polacy”. Za pancerny kibel Macierewicza i jego słodkich chłopców, za 80 suk na ulicy Mickiewicza, za daniele Głódzia i rezydencję Dziwisza, za Brudną Pałę i Plugawego Krystyna, za ziemię oddaną watykańskiej mafii, i za władzę, której to wszystko się po prostu należało, za rząd, który wyżywi się sam i za ciemny lud, który wszystko kupi.

Ja również jestem spokojny, bo wiem, co trzeba zrobić w razie rosyjskiego ataku. Gromadzimy w wojskowym „Herculesie” wszystkich naszych specjalistów, którym zawdzięczamy to bezbrzeżne bezpieczeństwo: Jarosława Żółtozębnego, Antoniego Smoleńskiego, Kuwetowego Płaszczaka, Plugawego Krystyna, Kucharkę Konstytucyjną, Elę Anulowankę, Psa Budaprena, Penelopę Członek, TW Wolfganga, wszystkie Beaty PiS-u, Tłustowłosą Ewę, Posła Zero, Nadpapieża Rydzyka, Żelaznego Mariana, Ułaskawionego Mariusza, Budyń z Soczkiem, Brudną Pałę, kapelanów i konfederatów, Siuśki i Sasiny, Misiewiczów, PiS-iewiczów, a potem każdemu chuj w dupę i spadochron na plecy, jak głosi desantowe przysłowie. No i co się dziwisz? Właśnie…, jeszcze Kacperek Duda i pan Dziwisz. Machaniem z tarasu widokowego żegnamy lot prosto do Donbasu, wszyscy na pokładzie dostają po Andrzeju Boboli w rękę i… numer w kolejce na nocny zrzut z niskiej wysokości. Alleluja i do przodu!