066. O uczeniu cudzych dzieci.

Zanim przejdę do notki, chciałbym podziękować Celtowi za piękną rekomendację, aż chciałbym w tym momencie napisać coś genialnego, by sobie na nią w pełni zasłużyć, a tymczasem mam tylko rozbiegane myśli, które od czasu do czasu staram się uporządkować. Bardzo Ci dziękuję Piotrze, a wszystkich zainteresowanych światem anglojęzycznym, zwłaszcza celtyckim, zapraszam na Polankę – kliknij w ten akapit, jeśli chcesz poczytać ten blog. Dla lepszego zapoznania z tematyką, sugeruję przyjrzenie się lewej szpalcie, gdzie Celt Peadar umieścił kategorie i cykle.

Ponieważ od jakiegoś czasu Świechna zaczęła pracować w projekcie wsparcia uczniów z problemami ze zdobyciem irlandzkiego świadectwa ukończenia nauki, krąży mi po głowie kwestia różnic w wychowaniu dzieci i młodzieży w Polsce i Europie Zachodniej. Przysłuchuję się zdalnym zajęciom, w których moja małżonka bierze udział jako nauczyciel pomocniczy i pierwsza rzecz, która mnie uderzyła, to otwartość uczniów. Proste i szczere odpowiedzi na pytania, bez prób wprowadzania w błąd, tłumaczenia się z powodu niewykonanego zadania, czy nieobecności. W dodatku uczniowie szczerze rozmawiają z nauczycielami o zainteresowaniach, sposobie spędzania wolnego czasu, co nie jest oczywiste w polskich szkołach.

David Bowie – All The Young Dudes (Live at the Isle of Wight).

Pytanie:

Skąd się bierze szczerość, otwartość i spokój na zajęciach? Pamiętajmy, że mamy do czynienia z uczniami z problemami natury psychicznej, a także wynikającymi z biedy, patologii i innych czynników , a mimo to, wydają się być bardziej dostosowani do życia społecznego, niż ich polscy rówieśnicy.

Odpowiedź:

Chciałbym mieć taką wiedzę, by wyjaśnić ten fenomen. Niestety, posiadając tylko jej strzępki, pokuszę się zaledwie o hipotezę. Po pierwsze, zauważyłem że ŻADEN nauczyciel ANI RAZU NIE WYDZIERAŁ SIĘ na ŻADNEGO ucznia, co nauczycielom w Polsce zdaje się przychodzić bez trudu (znaczy się, drą się bez żadnych zahamowań). Jeżeli uczeń irlandzkiej szkoły nie wykonał jakiegoś zadania, nauczyciel oświadcza mu, że musi to zaznaczyć w dokumentach, jednocześnie informuje go, gdzie i w jaki sposób może nadrobić brak. Nawet, gdy uczeń próbuje się tłumaczyć, nauczyciel ucina grzecznie dyskusję mówiąc, że on jest tylko od zaznaczenia wyniku zadania, a wszelkie wątpliwości można wyjaśniać u kierownictwa projektu. Nie ma jęczenia, szantażu emocjonalnego, prób wpłynięcia na nauczycieli, bo to nie działa, nie daje żadnego efektu. Jest jeszcze coś…. Nauczyciele w Irlandii pod żadnym pozorem nie poniżają uczniów, nie wyzywają od nieuków, leni, głąbów…, podczas gdy wyobraźnia polskich nauczycieli była pod tym względem nieograniczona, przynajmniej w czasach, gdy uczyli oni mnie, a jak wiadomo, kto sieje wiatr, zbiera burzę.

A jak Wy byście wyjaśnili ten fenomen otwartości i szczerości irlandzkich uczniów?

Z dużym niepokojem czytamy o kolejnych rekordach pandemicznych w Polsce. Podczas kiedy w Irlandii każdy chory może liczyć na odpowiednią pomoc (pod tym pojęciem rozumiem leczenie każdej choroby, nie tylko COVID-19), w Polsce lekarze są już zmuszani do selekcji. No, ale Polska jest krajem, w którym nadal liczni duchowni twierdzą, że kościoły są miejscem uzdrowień, a nie zakażeń, a antyszczepionkowcy organizują hejt na Lindę, gdy ten poinformował na swoim profilu, że się zaszczepił i czuje się świetnie. Pozostawię to bez komentarza.

000. Skąd ta zmiana.

Dziś zaczynam ostatni rok przed pięćdziesiątką. Nie jest to dla mnie data przełomowa, ale uznałem ją za dobrą propozycję dla wyznaczenia momentu przejścia na inną formułę blogowania. Zupełnie nie mam już serca do felietonów politycznych, łopatologiczne komentarze do zjawisk społecznych również przestały dawać mi radość. Dziesięć lat temu aż przebierałem nogami, by opowiedzieć wszystkim o swoich małych odkryciach, podzielić się swoim spojrzeniem na sprawy, które uważam za istotne i przekazać to w możliwie najbardziej przystępny i analityczny sposób. Dziś wolałbym to robić w nieco bardziej wyrafinowanych formach, jak opowiadanie, powieść, może w końcu dojrzałbym do dramatu. Chętnie wypowiedziałbym się wierszem, który można potem zaśpiewać. Tylko, że nie są to formy na ukazującego się w miarę regularnie bloga. Zresztą nie chcę nikomu już niczego tłumaczyć. Wolałbym zapamiętać swoje myśli, emocje, przeżycia….

Mam szczęście mieszkać pod jednym dachem z kobietą życia, dziewczyną-żoną. Każdy dzień, to małe radości, wspólne pasje, rozmowy…. Wyprawy, film, teatr, jeśli tylko czas i kondycja pozwoli. Brakuje nam dnia nawet teraz, kiedy z powodu pandemii nie chodzimy do pracy, a z wypraw możemy sobie pozwolić co najwyżej na spacer na jedną z naszych dwóch plaż. Jednak po miesiącu będę pamiętać tylko, że było nam dobrze i nie nudziliśmy się ani przez chwilę. Chciałbym coś z tego ocalić. To nie znaczy, że nie będę wspominał o sprawach społecznych, czy polityce, tyle że będzie to bardziej lakoniczny zapis myśli i uczuć spowodowanych jakimś wydarzeniem, niż opracowanie przedstawiające mój tok myślenia. Czyli dziennik, ale bez presji codziennego uzupełniania. Zapraszam.