091. Jest spokojnie, jest bezpiecznie… i tylko ten wiatr!

Rosyjscy żołnierze skoncentrowani na granicy z Ukrainą ślą listy pożegnalne do swych rodzin, a Rosja dokonuje raz po raz prowokacji wzdłuż granicy z europejską flanką NATO. Polska śpi spokojnie, albowiem nad jej bezpieczeństwem czuwa starszy pan, który nawet na publiczne wystąpienie nie potrafi założyć butów od pary. Oczywiście nie on jeden tak sobie kuchva czuwa, bo przecież szefem MON jest chłoptaś, któremu puszczają zwieracze, gdy ma się wypowiedzieć w mediach, a nie zdążył tekstu skonsultować ze starszym panem. Naczelny zwierzchnik sił zbrojnych jest właśnie na nartach, bądź w drodze do kruchty, chyba że żona akurat kazała mu odebrać kostium od krawcowej.

Siekiera – Jest bezpiecznie.

Spokojnie…, najlepszy minister obrony nim go zdymisjonowano, zdążył zwiększyć liczbę kapelanów polowych, więc pogrzeby w zbiorowych mogiłach będzie można zorganizować właściwie wszędzie, gdzie polski żołnierz dotrze w swych butach z oszukanego materiału (właśnie jeden z największych dostawców obuwia dla armii został przyłapany na fałszywkach). Chłopaki nie zajdą daleko: grzybica stóp i odmrożenia pewne. Każdy będzie miał należny pochówek, ułatwiony przez kaski z lat sześćdziesiątych, które najlepszy z rządów poddał renowacji, by nie było potrzeby zakupu hełmów kevlarowych. Decyzję podjął za chłoptasia starszy pan w butach nie od pary. Za to chłoptaś może się schronić w pancernym kiblu, który jego poprzednik i najlepszy z ministrów zakupił niepokojąc się o własną dupę. Dzięki najlepszemu, zrezygnowano z zakupu 50 bojowych śmigłowców transportowych (kosztowało to 80 mln złotych kary oraz utratę wiarygodności i offsetu), którymi można by było szybko przegrupować silne oddziały wojska, ewentualnie ewakuować je z zagrożonego rejonu lub dozbroić w trakcie walki, co zbytecznie obniżyłoby pokaz sprawności kapelanów pogrzebowych. Chronieni przez króla Jezusa i otoczeni szczególną opieką jego mamusi (a zupkę pomidorową, to kto zrobi żołnierzykowi, no kto….?) mamy już wprawę w moralnych zwycięstwach typu depopulacja Polski w latach potopu szwedzkiego, rozbiory, rzeź powstań wyzwoleńczych, klęska wrześniowa, wojenna depopulacja Polski, rzeź wołyńska, rzeź powstania warszawskiego, ofiary stalinizmu, nie musimy zatem zwoływać nawet Rady Bezpieczeństwa Narodowego, bo idzie nam świetnie. Mamy nawet figurkę św. Andrzeja Boboli, więc sami wiecie….

Właśnie zbliża się pierwsza rocznica manewrów, podczas których w symulowanej wojnie Polska poniosła klęskę w 5 dni. Chłoptaś pod opieką starszego pana w niesparowanych, brudnych butach zachowują spokój grabarza, udostępnili nawet obcym wywiadom za pomocą wycieku danych wszelkie informacje o wyposażeniu polskiej armii: Od gaci, przez onuce i wadliwe obuwie, aż po słynne hełmy po renowacji. Jest tam oczywiście każdy nabój, każdy granat i karabin…, wszystko co sprawne i niesprawne. Ich koledzy partyjni śmiali się w głos w telewizorze, że chachacha…, to ci sensacja, Rosjanie będą wiedzieć, ile mamy majtek. Po prostu, prawdziwa cnota nie ma nic do ukrycia. Zresztą…, nie oni przecież będą ginąć w okopach i rowach melioracyjnych…, starszego pana w brudnych, niesparowanych butach, to nawet do sejmowego kibla eskortuje kilkunastu chłopa.

Tymczasem w małym domku na wybrzeżu Morza Irlandzkiego, jakieś dwa tysiące kilometrów na zachód od Warszawy planujemy ze Świechną najbliższe wolne dni. Wycieczki, wieczory filmowe, wizyty w kawiarniach i restauracjach. Różne opcje w zależności od zdrowia i pogody. Rozpieszczamy kota Ryszarda, karmimy nasze szpaki, wróble, kawki, gawrony, pliszki i innych skrzydlatych entuzjastów dań gotowych. Jestem święcie przekonany, że nie kiwnę palcem na wezwanie najbardziej nawet naczelnego dowództwa, nie przeleję jednej choćby kropli krwi. Nie widzę bowiem żadnego związku między moją śmiercią, a dobrem Ojczyzny. W szczególności nie mam najmniejszej przyjemności w obserwowaniu, jak tchórze, obwiesie i złodzieje wycierają sobie gęby ofiarami poprzednich wojen, snując niczym nieskrępowane fantazje na temat „za co ginęli Polacy”. Za pancerny kibel Macierewicza i jego słodkich chłopców, za 80 suk na ulicy Mickiewicza, za daniele Głódzia i rezydencję Dziwisza, za Brudną Pałę i Plugawego Krystyna, za ziemię oddaną watykańskiej mafii, i za władzę, której to wszystko się po prostu należało, za rząd, który wyżywi się sam i za ciemny lud, który wszystko kupi.

Ja również jestem spokojny, bo wiem, co trzeba zrobić w razie rosyjskiego ataku. Gromadzimy w wojskowym „Herculesie” wszystkich naszych specjalistów, którym zawdzięczamy to bezbrzeżne bezpieczeństwo: Jarosława Żółtozębnego, Antoniego Smoleńskiego, Kuwetowego Płaszczaka, Plugawego Krystyna, Kucharkę Konstytucyjną, Elę Anulowankę, Psa Budaprena, Penelopę Członek, TW Wolfganga, wszystkie Beaty PiS-u, Tłustowłosą Ewę, Posła Zero, Nadpapieża Rydzyka, Żelaznego Mariana, Ułaskawionego Mariusza, Budyń z Soczkiem, Brudną Pałę, kapelanów i konfederatów, Siuśki i Sasiny, Misiewiczów, PiS-iewiczów, a potem każdemu chuj w dupę i spadochron na plecy, jak głosi desantowe przysłowie. No i co się dziwisz? Właśnie…, jeszcze Kacperek Duda i pan Dziwisz. Machaniem z tarasu widokowego żegnamy lot prosto do Donbasu, wszyscy na pokładzie dostają po Andrzeju Boboli w rękę i… numer w kolejce na nocny zrzut z niskiej wysokości. Alleluja i do przodu!