141. Przysucha – Zaleszczyki Breżniewa. Tylko dzisiaj. Nie przegap!

No dobrze, racja…, w Zaleszczykach był tylko most kolejowy, prawdopodobnie największe szyszki uciekały własnymi samochodami przez most drogowy w Kutach. Z drugiej strony…, prezes pan lubi w dalekie trasy jeździć koleją, więc kto wie, którędy by czmychał? Jedno wszyscy już wiedzą, Breżniew stchórzył przed debatą z Tuskiem, chociaż…, prywatnie uważam, że w ogóle by nie wziął udziału w debacie z żadnym z rywali, bo ciężko z pełnym pampersem wyjść z domu. Widać to po jego wyjątkowo groteskowej kampanii wyborczej, w czasie której podróżuje z własną publicznością.

Co mi zrobisz jak mnie złapiesz – Piosenka o zdrowiu pana Kor…Koracza.

Oczywiście oprócz zawodowej publiczności są również starannie wybrane pod względem ideologicznym ludowe zespoły artystyczne, zapowiadane przez równie sprawdzonych konferansjerów.

Miś – Polski mam paszport na sercu.

Każdy z artystów wyśpiewa, on im wszystko wyśpiewa….

Miś – Hej, młody junaku, smutek zwalcz i strach.

To powiedzcież mi, jak taki Breżniew mógłby stanąć oko w oko z ludźmi, na których od dziesięcioleci nieustannie pluje i z nimi podjąć dyskusję. Od ośmiu lat odpowiada jedynie na wcześniej ustalone pytania w stylu „Jak to się dzieje, że pan taki mądry, piękny i przystojny?”, na które bez zastanowienia może odpowiedzieć prosto z mostu.

Jarosław Kaczyński – Nie ma na świecie ludzi dużo mądrzejszych niż ja.

Problemem nie są jedynie pełny pampers i niekonsultowane wcześniej opinie. Tak naprawdę, to najmniejsze zmartwienie partyjnych spin-doktorów. Breżniewowi zwyczajnie nie styka, wpada w szał, nie panuje nad sobą, plecie trzy po trzy myląc sens i znaczenie słów, potyka się o własne nogi. Zresztą, spójrzcie tylko na sylwetkę zbawiciela.

Chcielibyście mieć takiego syna? A może sami byście chcieli tacy być? Wiem, już o to pytałem na blogu, ale to ważna kwestia, bo rozstrzyga się, czy powierzyć Breżniewowi losy kraju. Dla piarowców PiS to też kłopot, bo przecież jak taki błyśnie profilem w telewizorze, to pozamiatane! Lepiej uciec do Przysuchy, zwłaszcza jeżeli możliwości intelektualne szefa szefów ograniczyły się ostatnio do używania przezwiska „ryży” i kłamliwej obelgi „folksdojcz”, bądź „Niemiec”, bo Breżniew zdaje się uważa, że bycie Niemcem jest powodem do wstydu, natomiast jego spindoktorzy propagandę budują na goebbelsowskim założeniu, że kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą i ciemny lud to kupi. Oczywiście możliwe jest to jedynie ze swoją, partyjną publicznością, swoimi, partyjnymi konferansjerami i bez jakichkolwiek myśli krytycznych, dlatego jakże, ach jakże niecierpliwie to czekam, by zobaczyć brązowonosy zestaw klakierów z Przysuchy, zawsze to miło popatrzeć, jak „dumny, powstały z kolan naród” liże dupę dziadydze. I to chyba tyle, co chciałem napisać o demencyjnym tchórzu, który nawet do sejmowego kibla idzie z partyjną obstawą, a z gmachu wymyka się zawsze tylnymi drzwiami.

136. Ryży nadjeżdża, spieprzaj dziadu!

Dziwny to rok. Sezon ogórkowy w pełni, a napięcie polityczne nie tylko nie spada, ale cały czas rośnie. Pomyślałem, że przydałoby się w takim razie nieco je poluzować. Prawdopodobnie zwróciliście uwagę na tytuł felietonu i idę o zakład, że większość Was widzi w tym zdaniu aluzję do dwóch głównych antagonistów sceny politycznej. Co ciekawe, zdanie to zdecydowanie uderza w Breżniewa, choć ten był przekonany, że używając publicznie określenia „Ryży” w stosunku do Tuska, zdobędzie jakieś punkty dla siebie i partii. Jego rodzonemu bratu-bliźniakowi to samo się niegdyś zdało, gdy zwrotem „spieprzaj dziadu” traktował przechodnia (nie mylić z „przypadkowym przechodniem” – postacią fikcyjną często występującą w inscenizowanych „reportażach” TVP Kurwizja płacącej regularne gaże za tego typu występy przed kamerą). Tymczasem tytułowe zdanie z powodzeniem może pełnić funkcję nieoficjalnego hasła kampanii KO, bo każdy wie o kogo chodzi, choć jego autorzy, bracia bliźniacy znani z przeboju filmowego „O dwóch takich, co ukradli księżyc” chcieli uderzyć w kogoś innego. Cóż…, kiepscy aktorzy, kiepscy autorzy… Trudno…, co robić?!

Stanisław Bareja – Miś, Bardzo porządna dziewczyna.

Patrzę na spanikowanych członków (nomen omen) najwspanialszej partii pierdyliardlecia i myślę sobie, że demencja szefa w tych wyborach może mieć decydujące znaczenie. Zazwyczaj karnie dawał się zamknąć na czas kampanii do szafy pancernej (razem z towarzyszem Maciorą), a tym razem zapomniał, że powinien to zrobić, mało tego, wpadł w furię niczym jeden z bohaterów filmu „Upadek” i nie daje się odgonić od mównicy. Wraz z nim na pierwszą linię wychodzą niewolnicy znani z nadużywania wazeliny, alkoholu i kleju i zaczynają się odgrażać. Taki Czarnek (wychowanek księdza) na przykład krzyczy „NAUCZYMY WAS DEMOKRACJI”, Terlecki również odgraża się opozycji z mównicy i…. WYWOŁUJĄ EFEKT KOMICZNY. No, jakże się przestraszyłem ich mocy, ojojojoj! WY RÓWNIEŻ? Dwóch międzypośladkowych z trzecim, żartobliwie-ironicznie tytułowanym prezydentem ostatnio zaczęło robić za twardzieli. Muszą mieć zajebiście silną psychikę!

Chłopaki nie płaczą – Ale ty masz silną psychikę.

Jak ja to napisałem w tytule? No to jeszcze osiem gwiazdek i Konfederację! Chyba od czasu pierwszej paranoi smoleńskiej PiS tak wyraźnie nie przypomniało elektoratowi, że składa się z zaburzonych psychicznie frustratów. I tylko szkoda, że opozycja nie zawiązała szerszej koalicji wyborczej (tu przypomina mi się nieodrobiona lekcja z 2015, gdy przeciw sobie stanęły dwie partie lewicowe pozbawiając się wzajemnie mandatów poselskich). Jak to pisał Kochanowski w „Pieśni o spustoszeniu Podola”?

(…) Nową przypowieść Polak sobie kupi,

Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

PiS nie ma szans na zwycięstwo, ale opozycja ma szanse na przegraną, więc niech lepiej wygra. Zawsze mam w pamięci, że obecna władza nadal koszulkę z napisem „KONSTYTUCJA” uważa za obraźliwą, kobiety mają dla nich wartość inkubatorów lub odkryć kulinarnych, w młodzieży widzą przyszłych poborowych nadstawiających karnie na ich rozkaz swoje głowy, a w każdej mniejszości doszukują się wroga.

P.S.

A cóż to za geniusz polityki, krynica mądrości, oaza sprawności intelektualnej i fizycznej, wzorzec elegancji z Grajdołkowa użył poniższych słów obnażając niechcący swój stan umysłowy i fobie:

-z ziemi polskiej do Wolski

-ja bez żadnego trybu

-Polki dają w szyję

-pamietajcie o tym ryżym

-mordy zdradzieckie

-Żydzi są zdolniejsi od Polaków i dlatego plasują się w środowisku inteligenckim

-żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne.

MISTRZ SAMOZAORANIA!

132. Wieści z politycznej chlewni.

Ze zmienionej przez o. Paulinów w polityczną chlewnię Jasnej Góry dotarł film z tańcem dziadygi. Po wielu latach uników od składania osobistych hołdów Rydzykowi (nie bywa na urodzinach ojdyra), parcie na pampers go przycisnęło. Wygląda to tak, jakby stojący obok lalkarze poruszali kukłą Breżniewa. Sami zresztą oceńcie klikając TUTAJ.

Koń jaki jest, każdy widzi, brak mi czasu i szkoda na komentowanie, ograniczę się do kilku piosenek okolicznościowych.

Roxa – A ona tańczy.
TSA – Manekin disco.
Rezerwat – Och lala.
Rezerwat – Trędowata marionetka.

PEŁNE GACIE – PO TYM ICH POZNACIE!

131. Świtezianka 2023.

Co najbardziej lubicie oglądać i dlaczego są to fotoreportaże z publicznych wystąpień Jarosława Kaczyńskiego? A to mu stołek podstawią, by się po nim wspiął do mikrofonu, to w butach nie od pary przyjdzie, jeszcze kiedy indziej w ataku szału na mównicę sejmową bez żadnego trybu wpadnie, a później potknie się o schodek lub zgubi się w Sejmie.

Gintrowski, Kaczmarski, Łapiński – Śmiech.

No ale nie ma to, jak mały na posiedzeniu rządu: rozkazał premierowi wymościć fotelik obok siebie. Cóż, Pinokio, jak mówi znany dowcip, jeżeli kiedyś poczujesz się bezużyteczny, pomyśl o laptopie prezesa.

Jakiż to chłopiec piękny i młody?
Jaka to obok dziewica?
U szczytu stołu siedzą pospołu,
on się niewiastą zachwyca.

Ona mu daje państwową kasę,
wprost z partyjnego chlewika,
on z wazeliną wyjeżdża w trasę
i ludzkich spojrzeń unika.

Nic to, że obciach, nic to, że siara,
bo kto mamonę pokocha,
da z siebie robić ciężkiego wała,
lecz już nie moja to brocha.

Zachowaj chłopcze, to dobra rada,
honoru choć odrobinę,
bo gdy ze stołu zniknie zastawa,
przyjdzie ci żreć wazelinę.

W poprzedniej notce opisałem zamianę Polski w krainę mniej lub bardziej zorganizowanych kapusiów, lecz nie samym donosicielstwem żyje partia. Każdego wazeliniarza prezes pan musi najpierw przeczołgać dla przykładu jak Putin Miedwiediewa.

Mumio – Nocniku ciurlikaj.

W armii Napoleona popularne było powiedzenie, że każdy żołnierz nosi w tornistrze buławę marszałkowską. W PiS każdy nosi w kieszeni czopki i wazelinę. Tornistrów nie mają, bo im przywołują złe wspomnienia ze szkoły.

Tak sobie po namyśle kombinuję…, a może pan Mateusz ociepla swój wizerunek pokazując się publicznie z dysfunkcyjnym podopiecznym…?

130. Powrót wicekutasa.

Catch in ski. Tea Who you Yeah bunny„. Koszulkę z takim napisem widziałem na zdjęciu z protestu 4-go czerwca i muszę przyznać, że „uśmiechnęła mnie”, bo wiem, że podkołdernik jadowity zwany przez niektórych Słońcem Żoliborza w życiu sam by nie wychwycił gry słownej, nawet gdyby codziennie w takich t-shirtach paradowali przed nim towarzysze Płaszczak i Bredziński. No, ale znów zrobił się wicepremierem. Podobno przysięgę wzmocnił słowami zaczerpniętymi z „Księgi powtórzonego prawa”: Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący nieprawość ojców na synach w trzecim i w czwartym pokoleniu – tych, którzy Mnie nienawidzą, a który okazuje łaskę w tysiącznym pokoleniu tym, którzy Mnie miłują i strzegą moich przykazań.

Skoro już przy klasycznych cytatach jesteśmy, to wygrzebałem dla Was taką perełkę:

-Tak jest, panie wiceprezydencie.
-I nie bądź taki oficjalny, Noodles. Mów mi „kutasie”.
Noodles był wstrząśnięty.
-Nigdy nie przeszłoby mi to przez gardło! – oświadczył stanowczo w przypływie spontanicznego protestu.
-Spróbuj.
-Nie zrobię tego.
-Nawet jeśli będzie cię to kosztować utratę pracy?
-Nawet wtedy, panie Kutasie…

Joseph Heller, Ostatni rozdział, czyli paragraf 22 bis.

Mały nie jest ofiarą. Ofermą, fujarą tak, ale nie ofiarą. Chyba, że za ofiarę chcesz uznać gangstera, który nie dość, że dostał porządnie w ryj podczas ataku na upatrzoną ofiarę, to jeszcze czeka go proces za napaść. Bez żadnego trybu! Morda zdradziecka, brudna pała. Dobrze, że jak powiedział prezes pan, też mam w sobie coś takiego, co daje pan Bóg, a co trudno zdefiniować. Może nie tak bardzo jak Obajtek, ale jak się postaram….

The Cranberries – Zombie.

Zanim zabiorę się do opowiadania historii, które uświadomią Wam, w jakie cuchnące Rosją bajoro zmienia się pod rządami małego kutasa Polska, anegdotka wstępna, tłumacząca skąd znam bohaterów poniższych historii. Podczas jednego ze spotkań koleżeńskich z okazji mojego przyjazdu do Polski, zebrała się grupa moich szkolnych znajomych. Opowiedziałem przy stole historię miłości dwóch gejów, z których jeden był pracownikiem IPN ukrywającym w pracy, że jest wiernym wyborcą lewicy, a drugi cenionym przez młodzież nauczycielem z renomowanej szkoły średniej o poglądach na tyle konserwatywnych, że głosującym na PiS. Jeden z uczestników spotkania, wyborca PiS, poczuł dyskomfort na wieść o tym, że wyborca PiS może być gejem romansującym z wyborcą lewicy, który dodatkowo pracuje w tak konserwatywnym środowisku, jak IPN. Tak jakby do tej pory uważał dziewictwo partii za dogmat. Ewidentnie postanowił podważyć mą wiarygodność pytając: „A skąd ty masz takich znajomych?!”. Odpowiedziałem mu krótko: Spójrz, kto siedzi przy tym stoliku. Po kolei: Sędzina, prokuratorka, dwóch architektów, lekarka, trzech bankowców (w tym jeden manager), biegły rewident, i jeszcze kilkoro inżynierów, tylko nie pamiętam specjalności. Wszyscy wpadli na imprezkę z okazji mojego przyjazdu. I Ty się pytasz, skąd znam nauczyciela, a skąd szeregowego pracownika IPN?

A teraz przejdźmy do historii właściwych, których akcje dzieją się w państwowych gigantach, najlepiej prosperujących spółkach Skarbu Państwa.

Z sekretnego życia rezerwatu, czyli Wolska – kraj kapusiów i wazeliniarzy.

1. B. już za pierwszego rządu PiS (2005-2007) sprawował jedną z głównych funkcji kontrolnych państwowego giganta finansowego. Z pewnością miał swoje wady, ale miał też w sobie coś z pretorianina, gdy wierzył w sprawę, bronił jej z entuzjazmem przepełnionego ideałami nastolatka. W tym czasie uwierzył, że będzie mógł naprawdę wyłapywać oszustów finansowych działających na szkodę firmy i państwa. Po zmianie władzy stracił robotę, by po ponownym jej przejęciu przez PiS wrócić na to stanowisko. Pracował tam z wiarą w misję, bo prawdziwym źródłem kasy były dla niego jego dwie prywatne kancelarie obsługujące wymagających graczy rynku finansowego. Tak się składało, że kilka razy wpadł na podejrzane transakcje zawierane przez ludzi Ziobry (istniało ryzyko korupcji, należało to sprawdzić). Postraszono go zwolnieniem, jeśli się nie odpieprzy od nominatów pana Zero, on jednak nie odpuścił, więc stracił pracę. Nie chodzi o ściganie przestępców, chodzi o usuwanie przeciwników pana Zbyszka. Co ciekawe, mimo to pozostał PiS-iorem, bo tak jak więźniowie z łagrów nie wierzyli, że Stalin wiedział o tym, co się z nimi tam wyrabia, tak i on nie wierzy, że bez zgody prezesa pana nie ma rotacji na takich stanowiskach, do dziś obarcza całą winą ziobrystów.

2. Ceniony inżynier trafił do państwowej spółki energetycznej. Liczył naiwnie, że nie będzie musiał wchodzić w wewnątrzpartyjne wojenki, bo sam jest bezpartyjny i chce po prostu poprowadzić ważny projekt, a sprawy za które odpowiada nie mają nic wspólnego z polityką. Przeliczył się. Jego negocjacje z głównym wykonawcą, europejskim potentatem, torpedowane były przez partyjnych towarzyszy. Ziobryści tradycyjnie tłukli się z morawiecczykami, a jedni i drudzy tak podszyci byli tchórzem, że bali się składać podpisy pod umowami, ba, bali się podejmować decyzje dotyczące poszczególnych punktów umowy i potwierdzać je na piśmie. Najchętniej decyzje by wydawali, ale bez zostawiania śladu, że to ich jednoosobowa odpowiedzialność. Inżynier widząc ten burdel zwolnił się, ale miał jeszcze okres wypowiedzenia, w czasie którego powinien przekazać swojemu następcy obowiązki, dokumentację, pomóc mu się wdrożyć w stan obecny. Podczas jazdy windą opowiadał komuś o konflikcie z podopiecznym ministra Zero wyśmiewając jego niekompetencje. Ktoś z pasażerów był oślizłym kapusiem, podreptał do obśmiewanego typa i zdał mu piękny donosicielski raport wzorowany na starych dobrych tradycjach szmalcowników i TWSB. A nuż łaska pańska spłynie, warto spróbować. Ponieważ partyjniok od Ziobry był i jest faktycznym idiotą, tak mu gula skoczyła, że zabronił inżynierowi przychodzić więcej do pracy. Oczywiście zgodnie z warunkami okresu wypowiedzenia i zakazu pracy w konkurencji, musiał płacić inżynierowi dokładnie taką samą kasę, jakby przychodził do pracy, a następcę inżyniera zostawiał na dzień dobry z ręką w nocniku, bo ten nie miał jak się dowiedzieć o szczegółach dotychczasowych ustaleń z zagranicznym wykonawcą. Jeżeli zapytacie mnie, która partia zgromadziła największych kretynów w historii, nie wskażę Samoobrony mimo takich licencjonowanych nieogarów jak pani Beger, państwo Łyżwińscy, czy pani Hojarska, tylko właśnie SP. Zbyszek, czy wybierałeś tylko wąchaczy kleju, czy dodajesz coś swoim do posiłków?

3. Pan A., prawnik, wieloletni manager, który przez ćwierć wieku wspinał się szczebel po szczeblu kariery, zaczynając od najniższych stanowisk, w roku 2015 znalazł się w nowej rzeczywistości. Na dzień dobry dostał wypowiedzenie, by za kilka dni ktoś je odwołał, dodając prawnikowi do pomocy kapusia, który miał go szpiegować i zbierać na niego haki. Szybko się zorientował w czym rzecz, bo szpiclem był siurek, który jeszcze za PO pracował z przełożoną bohatera opowieści. Okazało się, że już wtedy szpiegował dla PiS i zbierał na nią haki. W efekcie została ona zwolniona dyscyplinarnie. Gdy prawnik upewnił się, jaka jest rola siurka, sam złożył wypowiedzenie. PiS-owscy przełożeni udawali, że nie, ależ nie ma takiej potrzeby, skąd, tyle że on był zbyt inteligentny, by się podłożyć – daj mi człowieka, paragraf się znajdzie, mawiał duchowy przewodnik ziobrystów. Ponieważ A. był niczym Warren – przyjaciel wszystkich, coś między symetrystą i konformistą, miał wielu wysoko postawionych znajomych, także spośród kaczystowskich nominatów, wrócił więc na ścieżkę kariery w spółkach Skarbu Państwa. Nie wyczuł jednak podłości systemu jedynie słusznej partii. Na pewnym poziomie opiekę operacyjną objęli nad nim ludzie Pinokia. Awansował przy nich naprawdę wysoko. Musiał tylko zrobić dla nich śmiesznie drobne przysługi, jak z państwowej przecież wypłaty oferować darowiznę na fundusz wyborczy PiS (w kwocie, jaką ja mogę wydać na samochód), a to na swoim własnym koncie w social mediach miał zamieścić materiały promujące Matousza, co został premierem. To oczywiście zostawia ślady w papierach. Kończy się bezpartyjność, bo kto z opozycji uwierzy, że taka darowizna i taka promocja, to pomyłka, przypadek, wypadek przy pracy…. No i już był jak rybka na haczyku. Chciał dzieciom zapewnić najlepszą edukację i rozrywkę, ba, sam przywykł (nie oszukujmy się) do pewnego poziomu luksusu, podobnie jak i jego małżonka zresztą. Został zwolniony w okolicznościach nader podobnych do inżyniera z poprzedniej opowieści. Pozwolił sobie w bardzo wąskim gronie na żarcik o przełożonym. NIE ŚMIEJ SIĘ NIGDY ZE STALINA, PUTINA LUB INNEGO S….SYNA!

Siekiera – Banda dzika.

zaraz pójdziesz trucicielu
w ślepo w ciemno nie masz celu
już nadchodzi już przyzywa
dzika banda krwawe żniwa

już kobyłka wściekła czeka
na bok z drogi pies ucieka
siadać splunąć pora jechać
naprzód banda w ciemno jechać

banda dzika banda cięta
skurwysyny i zwierzęta
dla was noga dla was ręka
dla was głowa świeżo ścięta

Siekiera, Banda dzika.

Widzicie już w co kaczyści i ziobryści zamienili Polskę? Nie? To polecam artykuł Newsweeka o putinowskiej Rosji doby wojny w Ukrainie. Kliknij tutaj, by poczytać.