084. Sensacja etnograficzna w Polsce.

Sensacja etnograficzna w Polsce. Koalicji rządzącej udało się stworzyć nowy naród. Składa się z 31 osób, posiada umiejętność czytania i pisania na poziomie wczesnym-podstawowym. Ciekawą cechą jest, że uważa się on za naród polski i zdaje się nie ogarniać faktu, iż rzeczywista liczebność Narodu Polskiego (wraz z Polonią) określana jest na 50 do 57 milionów, czyli jakieś 1 700 000 razy więcej, niż wynosi liczebność ich społeczności. Mimo niewielkiej populacji i stosunkowo niskiego poziomu rozwoju (poziom przedszkolny przeciętnego Polaka), nowo utworzony naród potrafi przeprowadzać zorganizowane akcje, zwłaszcza gdy chce pokazać focha. Zasłynął odsyłaniem książek Olgi Tokarczuk, każdy członek owego narodu odesłał jedną pozycję. Analiza stanu książek pozwala przypuszczać, że książki nie były czytane, za to były pomazane (stąd stopień rozwoju nowego narodu określa się na 3 do 6 lat przeciętnego Polaka). Nie lekceważmy jednak tej społeczności, bo ich akcja wsparła fundację zajmującą się walką o prawa osób LGBT+. Fundacja Olgi Tokarczuk zlicytowała zwrócone pozycje. Okaleczone książki, podobnie jak to się dzieje z seriami znaczków pocztowych lub banknotów z błędem, osiągnęły na aukcji nadspodziewanie wysokie ceny, najdroższa z nich, pobazgrana słowami „oszustka, zdrajca, targowica, za to ten twój nobel?” osiągnęła cenę 5101 złotych. W sumie konto fundacji walczącej o prawa osób LGBT+ wzbogaciło się dzięki nowo odkrytemu narodowi dokładnie o 40 322 złote i 43 grosze (mowa oczywiście o polskich nowych złotych), średnio przypada więc 1300 złotych na każdego biorącego udział w narodowym odsyłaniu.

Książka terapeutyczna dla nowo stworzonej nacji.

Nieoficjalne źródła donoszą, iż poruszeni społeczną aktywnością nowej nacji Polacy postanowili ufundować im 31 egzemplarzy (dla każdego po jednym) wzruszającej powieści o koniu, który pracował w kopalni, by podnieść ich stopień rozwoju do poziomu co najmniej drugo-trzecioklasisty, zabiegają też o wysłanie do tego narodu zawodowego bibliotekarza z misją nauczenia ich właściwego korzystania ze słowa wydanego drukiem. Ja zaś chciałem z tego miejsca zaapelować do Polaków o przesyłanie tej mikrospołeczności możliwie prostych książek, najlepiej z obrazkami, by nie zrażali się, gdy nie rozumieją tekstu. Ode mnie dostaną „Bajki terapeutyczne” Marii Molickiej.

Człowiek zbuntowany i inne tragikomizmy.

Mój dzień zaczął się całkiem zwyczajnie: Zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i wyszedłem popracować w ogródku, by nie przeszkadzać Świechnie w pracy zdalnej. Po powrocie stało się: Otworzyłem internet i z miejsca uderzyła mnie informacja o planowanej produkcji TVP o żarobliwie ironicznym tytule „Człowiek zbuntowany”. To ten, który do wieku starczego mieszkał z mamusią, gdybyście się jeszcze nie domyślili o kogo chodzi, a po jej śmierci zamieszkał z ochroną i kilkoma zaufanymi kuwetowymi. Podobno potrafił odmówić mamusinej zupki, a jak się uparł, chodził tylko w ulubionych rajtuzkach. Bogdan Borusewicz, gdy mu zaproponowano udział w produkcji (w charakterze wspominającego podziemną działalność małego buntownika) odpowiedział krótko, że nie zamierza się wypowiadać do filmu, bo poznał go (Jarosława Kaczyńskiego) dopiero w 1988 roku i nic nie wie o jego działalności opozycyjnej. A teraz proszę o obejrzenie tego krótkiego fragmentu filmu:

Alternatywy 4 – Czy jest pan zadowolony?

Oczywiście jestem przekonany, że TVP bez trudu znajdzie kogoś, kto zgodzi się przed kamerami poświadczyć, że tak, oczywiście, doskonale pamięta takiego opozycjonistę. Tylko wiecie…, to idzie w Polskę. Jeden z bohaterów Alternatywy 4 też zgodził się wystąpić w telewizji i powiedzieć, co mu reżyser kazał, ale kto pamięta serial ten wie, że sporo przez to niewinne kłamstewko stracił.

Przyznam się, że ciekaw jestem tego dzieła, bo widziałem już jeden film wiernopoddańczy o małym. Był to „Lider”, z której to produkcji utkwiło mi w pamięci, jak tytułowy bohater zapewniał o swoich dziecięcych bójkach przeciw gangowi chłopaków z Targówka, co komentowałem wówczas słowami: „To, że chłopaki z Targówka skopali kiedyś tyłek Kaczyńskiemu, nie oznacza od razu, że Jarek się z kimś bił, po prostu dostał wpierdol.” Rozśmieszył mnie też fragment fabularyzowany, gdy jakieś dzieci, bliźniacy lat na oko 10, grający młodych Lecha i Jarosława, budowali konia na biegunach, bo mam kłopoty z uwierzeniem, iż Jarek potrafi samodzielnie wbić gwóźdź w ścianę, a co dopiero wyciąć w drewnie skomplikowany kształt i przytwierdzić go na sztywno do biegunów. Nie biorę tego domniemania z powietrza, samodzielnie to on może siku robi, ale pod kibel sejmowy, to już ochrona go musi podprowadzić, nawet w osławionym filmie „O dwóch takich co ukradli księżyc” głos musiała podłożyć za niego aktorka.

Lady Pank – Marchewkowe pole.

Słyszeliście już prawdopodobnie o pseudoprawicowej akcji „odsyłania książek Tokarczuk”? Pomijając już ten drobny szczegół, że prawiczkom coś się w tłumaczeniu wywiadu noblistki pokićkało, to najbardziej rozśmiesza mnie fakt, że aby odesłać, to oni najpierw będą musieli te książki kupić. Jeszcze lepszą polewę mam z innego powodu: Otóż fundacja Olgi Tokarczuk ogłosiła, że wszystkie odesłane książki zostaną zlicytowane na aukcję charytatywną wspierającą osoby LGBT.

Nie będę komentować tego, co powiedział teoretyczny marszałek Terlecki na temat Cichanouskiej. Nawet klej go nie tłumaczy.

W poniedziałek oglądaliśmy Highwaymenów (2019) z Costnerem i Harrelsonem, czyli historię Bonnie i Clyde’a z punktu widzenia ścigających ich policjantów. Nie spodziewałem się, że ten film zrobi na mnie aż takie wrażenie. Być może dlatego, że często w rozmowach ze Świechną poruszaliśmy temat ofiar, które są jednocześnie zbrodniarzami. To nie wina tych ludzi, że urodzili się biedni, w wielodzietnych rodzinach dotkniętych alkoholizmem i bezrobociem, ale też i żadna bieda nie tłumaczy bezwzględnych morderstw, ani współudziału (choćby w formie przyłączenia się do tłumu biedaków pomagających przestępcom). Jak mało który film hollywoodzki, ukazał on prawdę o tym, że bycie biednym wcale nie uszlachetnia, choć z całą pewnością utrudnia życie. W pewnym momencie filmu, tłum pomagający Bonnie i Clyde’owi skojarzył mi się z tłumem wspierającym skompromitowany masowymi przestępstwami rząd PiS i przystawek. Ten sam mechanizm: Biedni, chorzy na zawiść ludzie dali sobie wmówić, że oto nadeszli mściciele. To wrażenie nie opuszczało mnie już do napisów końcowych.