157. Upadek. Jedno słowo, a dla każdego znaczy coś innego.

Dziś minęły 2 lata od chwili, gdy wojska Putina, niczym armie hitlerowskie w roku 1941, zaatakowały Ukrainę na całej długości granicy. Rosyjski fuhrerek udowodnił przez ten czas, że nie cofnie się przed żadną zbrodnią, by wesprzeć swe rozdęte ego. Niedawno, kosztem unicestwienia takiej liczby swych żołnierzy i sprzętu, że mógłby z nich stworzyć 2 dywizje, zmusił Ukraińców do wycofania z małej miejscowości o dużym znaczeniu strategicznym. Media, niestety także polskie, obwieściły Światu „upadek Awdijiwki”. Nie to rozumiem pod pojęciem „upadek”. Mógłbym użyć tego słowa wobec Putina, który zmienił Rosję z liczącego się gracza gospodarczego w ciemną dupę Globu, sam zaś zostając głównym wrzodem na jednym z jej pośladków, ale nie nazwę tak wycofania na dalsze linie obrony wobec niemożności kontynuowania oporu w zagrożonym miejscu.

Kult – Czarne słońca.

Słowo „upadek” ciśnie mi się na usta, gdy wspominam wywiad prorepublikańskiego dziennikarza, Tuckera Carlsona z Putinem, robiący z tego przedstawiciela amerykańskich mediów głównego propagandystę Rosji na obszar Stanów Zjednoczonych. Upadkiem nazywam też wypowiedź republikańskiego senatora Marco Rubio, który broniąc wstrzymania amerykańskiej pomocy dla naszych walczących z rosyjską inwazją sąsiadów, porównał emigrantów nielegalnie dostających się na teren USA do putinowskich najeźdźców w Ukrainie. Co ciekawe, ci „emigranccy najeźdźcy”, żeby się utrzymać przy życiu, pracują na czarno u głosujących na republikanów farmerów i pomagają w ich bogaceniu się. Tak wygląda ten „najazd” – nabijanie kiesy nieopodatkowanym dochodem elektoratowi senatora, które będzie trwać, dopóki ich praca będzie nielegalna. I trzymając się relacji do wojny w Ukrainie, w Polsce totalnym upadkiem nazywam czyn rolnika, który podczas protestu wywiesił na swym traktorze flagę ZSRR i baner wzywający Putina do „zrobienia porządku z Ukrainą, Unia Europejską i tym rządem”. Incydent ten pokazał także, jakim tchórzem śmierdzą protestujący rolnicy, bo choć ciężko ich podejrzewać o to, by i oni zapraszali Putina do najechania ich ziemi, to faktem jest, że żaden z nich nie miał jaj, by spuścić wpierdol osiłkowi prezentującemu zdradzieckie hasło. Ale wiem kiedy rolnicy by uznali, że należy tego typa wygonić siłą: Gdyby napis brzmiał „ROLNICY – ZABIERZCIE SIĘ ZA ROBOTĘ, A NIE ZA PROTESTY”! Byłbym gotów się założyć, że z takim transparentem musiałby wiać jak najdalej od manifestacji, bądź nie mógłby już uciekać, bo zostałby dotkliwie pobity. No, ale skoro „TYLKO” wspierał agresję na Ukrainę i zachęcał do najazdu na Polskę i Unię Europejską, to protestujący „polscy patrioci” uznali, że może z nimi jechać w jednej kolumnie. UPADEK! I jeszcze jeden przykład: Za upadek Unii Europejskiej uznam kontynuację polityki unikania pomocy Ukrainie poprzez poszukiwania „pomocy minimum”, bo przez to giną jej obrońcy, przez to Awdijiwka została zajęta przez putinowskich faszystów. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, że Unia raczej wzmoże dostawy uzbrojenia, zwłaszcza amunicji dla Ukraińców, choć nie wiem, czy mam podstawy do optymizmu.

The Doors – Riders on the Storm.

Teraz coś bezsprzecznie optymistycznego. Od pewnego czasu widać zbliżający się wielkimi krokami upadek Jarosława „Breżniewa” Kaczyńskiego. Są już pierwsze jaskółki. Nasz niespełniony zbawca narodu szuka winnych swych pszenno-buraczanych decyzji z czasów, gdy był u władzy. Rozpoczął usuwanie nielicznych intelektualistów z partyjnych szeregów, zastępując ich prawdziwą żulią, a ukarani mają być za przegranie bitew, których wypełniając rozkazy wodza wygrać nie mogli. Filozof (profesor zwyczajny) Ryszard Legutko został zastąpiony przez Dominika Tarczyńskiego (tego, co to wyzywał na bójkę emeryta po zawale), a socjolog (dr habilitowany nauk humanistycznych) Zdzisław Marek Krasnodębski ma być zastąpiony przez damę ze środkowym palcem w górze, niejaką Joanną Lichocką. Z kolei zdrajcy, z których Breżniew był zadowolony, gdy wspierali jego partię, zdradzili i jego, odmawiając wykonania rozkazu rezygnacji ze stanowisk. Pan Wojciechowski (ex-PSL) nie da się zrzucić ze stołka komisarza unijnego, mówiąc bezczelnie prezesowi, że ma tam ważniejsze sprawy, a pani Pawłowska (ex-Razem) przyjmie wbrew woli wodza mandat poselski po Mariuszu Kamińskim, skoro już jesteśmy przy zdrajcach (ten ostatni akurat szpiegował i wrabiał własnych koalicjantów, a nawet partyjnych kolegów). Piękny obraz UPADKU! Jeśli dodamy do tego raport największej PiS-owskiej kanalii, Jacka Kurskiego, przedstawiony Breżniewowi, a zawierający obwinianie o klęskę wyborczą partyjnych kolegów, którzy wykopsali go ze stanowiska prezesa TVP Kurwizja, to Zorba i jego piękna katastrofa zdają się być przy tym jakimś dziecinnym smuteczkiem.

Greek Zorba – Dance.

Partia partią, prezes prezesem (niech im ziemia lekką będzie), ale przy okazji śmierci człowieka zniszczonego przez państwo polskie, dowiedziałem się o kolejnym upadku. Prokuratura przywróciła do pracy zbrodniarza sądowego, prokuratora Tomasza Fedyka, odpowiedzialnego za zabijanie na raty Tomasza Komendy, przez fałszywe oskarżenie go o morderstwo i skazanie na podstawie sfałszowanych dowodów na długoletnie więzienie (w niewoli przebywał 18 lat, dlatego tylko tyle, że odnaleźli się prawdziwi zabójcy). Zbrodnia Fedyka umożliwiła przebywanie na wolności przez ponad ćwierć wieku od zabójstwa 15-letniej Małgosi, winnym mordu miłoszyckiego. Przypomnę, że na zaprzestanie ścigania prawdziwych morderców i skazanie niewinnego obywatela naciskał (nie był w tym sam) nie kto inny, jak niesławnej pamięci denat Lech Kaczyński, oraz oczywiście żądny krwi narodek-smrodek, dla którego nie jest ważne, czy ściga się właściwą osobę, bo liczy się SUROWY WYROK! To dopiero jest UPADEK!

Metallica – …And Justice for All.

To co? Dla równowagi, znów coś radosnego (przynajmniej dla mnie). Wczoraj zakupiliśmy bilety na „Geniusza” Tadeusza Słobodzianka w Teatrze Polonia. Reżyseria – Jerzy Stuhr, Stalin – Jacek Braciak, Stanisławski – Jerzy Stuhr! Na ostatni dzień sierpnia, bo wcześniej nie było biletów. Znaczy się, było kilka od początku lipca, ale nie w weekend, a tylko ta opcja daje nam pewność, że nie będzie kolidować z pracą małżonki mej Świechny. Nawet nie macie pojęcia, jak ja lubię takie wypady z NIĄ. Obydwoje czerpiemy dziką satysfakcję z dyskutowania o tym, co widzimy, a tu temat wydaje się arcyciekawy: Wielki artysta wobec systemu totalitarnego. Poza tym niecierpliwię się na nasze wspólne wyprawy. Ekwipunek został uzupełniony, więc w tym roku nadrabiamy zaległości: Z dawna planowane Góra Brandona (Co. Kerry) i Mweelrea (Co. Mayo), a w Polsce wybierzemy pewnie coś z Sudetów, ale to pod warunkiem, że wylądujemy tam wczesnym czerwcem, bo w wakacje grozi tam rozdeptanie. A propos mnie i Świechny. Czy to jest jakiś polski zwyczaj, że gdy pozwalam sobie na wyrażanie miłości wobec żony, zaraz odzywa się wspierający chórek – „Widać , że młode małżeństwo, czekaj, czekaj, jeszcze będziecie mieli siebie dosyć”. Dostałem też złotą radę od ledwie dorosłego dziewczęcia, bym się nie przyznawał żonie, że nie pamiętam ile lat jesteśmy po ślubie. Pomijając już fakt, że przez ponad pół wieku życia nauczyłem się unikać kobiet przypieprzających się o takie szczegóły, to zastanowiło mnie, co ta kobietka myślała, że robiłem w kwestiach damsko-męskich do czasu ślubu, że byłem w zakonie, czy może na pustelni…?! Straszne z nas muszą być dziwaki, że się nie wpisujemy pod to, co nawet polska dwudziestolatka uznaje za normę (nie chcę nawet myśleć, jakie będzie miała przekonanie o związkach, gdy będzie w naszym wieku). Zdradzę Wam, że mnie to cieszy, tzn. ta nasza odmienność!

155. To znów ten psychiczny spod czterdziestego dziewiątego.

Wy tu śmichy-chichy, a tak naprawdę nie wiecie jak to jest!

Było grudniowe, mroźne popołudnie. Nieduży mężczyzna w wieku prawie chrystusowym właśnie śnił o przywództwie w opozycji antykomunistycznej. Już, już miał skakać przez płot, gdy usłyszał mocny głos mamusi.

-Zupka…., zupka na stole, mój ty mały żołnierzyku! Powstań jak powstaniec, chichichi – żartowała.

-Ale ja nie jestem głodny!

-No jedz, jedz…, dobra zupka, pomidorowa, jedz. Nie było dzisiaj Teleranka, jedz, dobra zupka. Twoich kolegów internowali, no jedz, jedz, dobra, pomidorowa!

-Jak internowali?! Ich internowali?! Czemu mnie nie internowali?!

-Tak słodko spałeś, nie chcieli cię budzić, no jedz, jedz!

Dzień świra – Wizyta u matki.

Co Wam będę gadał. Tak było! Teleranka nie było, tak było! Telefonów nie było, tak było! A gdzieś pod czterdziestym dziewiątym, na Mickiewicza, torturowany opozycjonista bronił się przed niechcianą zupką. Mijały lata, historia zatoczyła koło! Nasz bohater zmężniał, a nawet zdziadział i znów go nie zamknęli! W dodatku teraz torturowali zupką nawet nie jego, a zamkniętych kolegów. On już wiedział – to ten niemiecki spisek! To ten agent! To przez niego nie może się wykąpać, bo każdy plusk brzmi jak Tusk! Dobrze, że przynajmniej procesy demencyjne zaszły tak daleko, że zaraz o tym zapomina, staje przed lustrem i takoż rzecze do swego odbicia:

Polska mnie potrzebuje! Mnie, moich światłych rad i genialnego przywództwa! Tak naprawdę nie ma na Świecie zbyt wielu mądrzejszych ludzi ode mnie! Aaaaa…., pleplepleple… cipcipciiiip, to skandal! Ja wam dam tortury, ja wam dam! Albo patrzcie… tacy Niemcy…, albo Chińczycy….

Dzień świra – Skarpetki i Chińczycy.

Ciekawostka medyczna:

Zgłębnik do żołądka, to elastyczna rurka, która jest wprowadzana przez nos lub jamę ustną pacjenta i prowadzona w dół przełyku, aż do żołądka. Procedura ta może być wykonywana w warunkach szpitalnych lub ambulatoryjnych, zależnie od stanu zdrowia pacjenta i celu żywienia (karmienia).

Żywienie prowadzi się przez zgłębnik w sytuacji, gdy CHORY NIE CHCE LUB NIE MOŻE JEŚĆ, a jego przewód pokarmowy jest czynnościowo sprawny. Żywienie dojelitowe za pomocą zgłębnika (sondy) zakładanej bezpośrednio do żołądka (rzadziej do dwunastnicy lub jelita cienkiego) z reguły prowadzi się DO 30 DNI! Powyżej tego okresu i braku możliwości powrotu do karmienia doustnego należy rozważyć ZAŁOŻENIE GASTRONOMII (PRZETOKI ŻYWIENIOWEJ).

Ze strony posiłkiwchorobie.pl.

Na zakończenie zwierzę się, bo ubaw to mam przedni. Breżniew kombinuje, jak niezauważenie wprowadzić dwóch przestępców do Sejmu, zupełnie jak uczeń, który skrycie próbuje wypisać swoje imię na szkolnej ławce. Gdy już przestępcy wejdą tam, gdzie nie mają prawa wchodzić, przyjdzie straż marszałkowska i ich wyprowadzi, a gdy nauczyciel zobaczy imię na ławce, poprosi ucznia o pozostanie po lekcjach i wyszorowanie wszystkich ławek lub jeśli woli, przyprowadzenie rodziców. Nie proście mnie, bym tłumaczył zachowania zdziecinniałych starców, ale uczniowie po prostu sprawdzają, gdzie leżą granice.

154. Uważaj, czego sobie życzysz, bo się może spełnić!

Motyw przekleństwa samospełniających życzeń przerabiano w literaturze od dawna. W ciekawy artystycznie sposób mówiły o tym zjawisku „Jaszczur” Balzaca, „Solaris” Lema, jednak problem z literaturą z górnej półki jest taki, że ma kilka poziomów i część z nich może być przez nieuważnego czytelnika pominięta. Kłopotu tego nie ma w opowiadaniu Macieja Kuczyńskiego „Kask”, ale tam nie ma z kolei dobrej literatury, autor postanowił wyjaśnić wszystko tak łopatologicznie, że nie pozostawił miejsca na najmniejszy choćby wysiłek umysłowy czytelnika, ale za to każdy dzieciak załapie o co chodzi. Tyle tytułem wstępu.

Czesław Niemen – Dziwny jest ten Świat.

Lata 2015-2023, to najbardziej tragiczny w skutkach czas dla…., kto zgadnie? A kto mógł w tym czasie spełnić każdą niemal swoją zachciankę? Czyje życzenia były spełniane bez słowa sprzeciwu, bo ci, którzy chcieli się przeciwstawić, zostali całkowicie odsunięci od procesu decyzyjnego? Chodzi oczywiście o Jarosława „Breżniewa” Kaczyńskiego, który osiągnął na moment władzę pozwalającą spełniać mu zarówno legalne, jak i te niezgodne z prawem zachcianki. Oczywiście nie w pełnym zakresie, ale w wystarczającym, by uwierzył, że reszta jest tylko kwestią czasu.

Dżem – Boże daj dom.

Przez 8 lat pewien zbieg bardzo szczególnych okoliczności pozwolił Breżniewowi realizować każdą decyzję, a co dla naszych rozważań najważniejsze, także każdą BŁĘDNĄ, NISZCZĄCĄ decyzję – i to bez informacji zwrotnej, gdyż szczelnie otaczający go kordon klakierów skutecznie to uniemożliwiał. Szył sobie zatem nasz „cesarz” nowe szaty z nici tak delikatnej i ulotnej, że aż niewidocznej dla „niewystarczająco wrażliwego drugiego sortu”, ale w najbliższym otoczeniu nie było komu krzyknąć „TEN PAN JEST NAGI”! Być może, gdyby się nie uparł zaprezentować Suwerenowi, gdyby łaził na golasa tylko w obrębie Mickiewicza 49, ewentualnie jeszcze Nowogrodzkiej 84/86, spotkanie z rzeczywistością nastąpiłoby nieco później, ale ponieważ postanowił gdzie się da gadać podniesionym głosem o niemieckim agencie, patrząc zdezorientowanym wzrokiem na ten dziwny Świat dookoła niego, efekt jego własnych decyzji dogonił go już teraz.

Kult – Rozmyślania wychowanka.

Lata 2015-2023 to czas, gdy nikt na wysokim stanowisku nie mógł być choćby neutralny politycznie. Prezes pan wymagał bowiem całkowitego podporządkowania decyzjom KC PiS, czyli sobie samemu. Mało tego, domagał się też dowodów wiernopoddańczych od objętych łaską swoją, choćby tak drobnych, jak klakierskie wpisy w mediach społecznościowych, czy darowizna na kampanię PiS. Dotyczy to nie tylko prokuratury, sądów i mediów publicznych, przekształcanych krok po kroku w partyjną przybudówkę pozbawioną „wrogiego ideologicznie elementu” w sektorze decyzyjnym, ale też wszelkich spółek skarbu państwa. Paradoksalnie, nawet na poziomie eksperckim, brak podpórki ideologicznej powodował usunięcie pracownika z kierowniczej funkcji. Znam takie sytuacje z pierwszej ręki, np. mój brat przez brak introdukcji u człowieka Ziobry, wkrótce po przyjęciu na stanowisko kierownika projektu, dostawać zaczął od niego pogróżki, a że nie czuł specjalnego przywiązania do spółek państwowych, dociągnął do okresu chronionego w kontrakcie, by z radością skorzystać z dobrodziejstw przysługujących mu z tytułu odprawy i odszkodowania za zakaz pracy dla konkurencji. Brat nie brat, ale pytanie brzmi: KTO MIAŁBY BRONIĆ UKŁADU KACZYŃSKIEGO, skoro nie tolerował w nim nikogo spoza grona zależnych od siebie partyjnioków?

VooVoo – Beztrosko.

Abstrahując od polityki, jestem przekonany, że znalazłbym sporo ludzi, którzy by mi powiedzieli: „Też mi tragedia…, czas władzy i spełnienia życzeń!” Jednak jeśli się zastanowić, to nawet zbyt posłuszne dziecko staje się z czasem nieszczęściem, bo nie jest w stanie podejmować samodzielnych decyzji, gdy osiągnie odpowiedni wiek. Nie mówiąc już o zbyt uległej partnerce/ zbyt uległym partnerze życiowym. Zupełnie już nie potrafię sobie wyobrazić kontrolującego wszystko przełożonego w pracy, z którym konsultować należy przysłowiowy sposób trzymania długopisu. Najciekawsze jest jednak to, że mimo to, tylu ludzi ulega pokusie takiego właśnie układu sił, a gdy się orientują, po pierwsze jest za późno, by coś zmienić, a po drugie, nadal mogą nie mieć świadomości, że zbliżająca się katastrofa jest ich zasługą. Ci, którzy mają problem nadmiernej kontroli, mają też kłopot ze zmianą. Nawet, jeżeli przeczytają ten felieton 🙂

152. Wieczorem, 9-tego stycznia, zmarzł I sekretarz KC PiS, prezes Wolski, towarzysz Kaczyński, znany też jako Breżniew.

No i się całkiem porobiło Breżniewowi. Stwierdził, że policja powinna być na Żoliborzu, a nie pilnować więźniów w areszcie. A wiecie, dlaczego tam? Bo prezes pan opuszczając swą dzielnicę widział grupy zakapturzonych młodych ludzi! Zima, dyszka mrozu, a on dostrzegł zagrożenie w kapturach! Jeszcze bardziej mnie rozbawiło, że domagał się, by mu po nocy pokazywać, w jakich warunkach przebywają osadzeni. Czujecie klimat? Przez cały ten czas, gdy okupował stworzony przez siebie i dla siebie stołek wicepremiera d/s bezpieczeństwa ani razu nie zainteresował się warunkami panującymi w areszcie na Grochowie, a teraz nagle się zaktywizował i pognał w ciemną noc! Jak to utrata władzy potrafi głowie płatać figle! Pełnia była, czy ki czort?!

Lady Pank – Minus 10 w Rio.

Tej samej nocy i zupełnym przypadkiem w tym samym miejscu towarzysz Czarnek (zawołanie rodowe: „Myśmy nie takie numery w Kole robili”) uderzył w wysoki ton (ja bym tu od razu dawał gis) i pisnął lekutko: „Trzeba złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policję, która nie wpuściła nas na komisariat (ooooo…!!!). SIŁĄ NAS TRZYMALI NA MROZIE!” Powiem Wam, że tu mi Przemek zaimponił, bo poziomem absurdu dogonił Iwana Bezdomnego (Mistrz i Małgorzata), który w koszuli nocnej z ikoną na szyi oraz gromnicą i krzyżem w dłoniach szwendał się po Moskwie, a po zamknięciu w klinice psychiatrycznej domagał się kategorycznie wysłania patrolu motocyklowego z cekaemem w celu aresztowania Wolanda. Powiecie, że przecież aż tak go jeszcze nie po’ebało (takie niedomówienie), ale ja nie jestem wcale tego taki pewny: Polazł w nocy na mróz i założył, że wpuszczą go na komisariat, by mógł wizytować policyjny areszt. Panie Czarnek, jakiś porządek musi być, najpierw trzeba zdobyć nakaz aresztowania! I to nie można z nim przyleźć o każdej porze. Idź pan nynu do łóżeczka, a jak formalności będą załatwione, to zjawi się patrol o 6-tej nad ranem i będzie wtedy można zobaczyć areszt, a właściwie jego część.

Tom Waits– Innocent When You Dream.

My tu gadu gadu, a czy to przez przypadek nie było tak, że nakaz doprowadzenia do aresztu Mariusza K. i Macieja W. wydał sąd po uprawomocnieniu wyroku i wygaszeniu mandatu poselskiego? I że panowie mieli normalny proces, odpowiadali z wolnej stopy, mieli adwokata, prawo do obrony, że mimo możliwości mataczenia udowodniono im fałszowanie dokumentów i nielegalną prowokację w celu uwięzienia człowieka za zbrodnię, której nie popełnił? Nie no, tak z ciekawości Was pytam, bo przecież Anżej Sebastian słowem się o tym nie zająknie. Umówmy się: Gdyby chciał, mógłby przestępców ułaskawić i zakończyć ten cyrk, w dodatku zupełnie zgodnie z prawem i swoimi kompetencjami. Nie zrobił tego, bo musi rozegrać GAMBIT BREŻNIEWA! Osadzeni mieliby się stać męczennikami za partię. Dla tych, co nie grają w szachy, gambitem nazywamy poświęcenie figury dla uzyskania dogodnej pozycji. W wypadku Anżeja jest to zdaje się „na klęczkach i do buzi”, chociaż chciałbym się mylić. W każdym razie, panowie M.K. i M.W. zostali wystawieni przez szefa na przynętę. Każdy ma takiego szefa, jakiego sobie wybiera!

Father Ted – Modlitwa ojca Dougala.

Przy okazji: Jeden ze skazanych (ten z twarzą zniszczoną przez wieloletnie nadużywanie alkoholu) poprosił o modlitwę, bo będzie głodował, co mnie przesadnie nie dziwi, wczoraj mógł dać w szyję u samego prezydenta, to od samej możliwości jeść się odechciewa! W każdym bądź razie na filmie powyżej pomodlił się już ojciec Dougal, na skazanych partyjnioków powinno wystarczyć. Muć się za nami grzecznymi, ramen!

151. Dama ze środkowym palcem w….

Znacie duńskie komedie z serii „Gang Olsena”? Kto by nie pamiętał przygód ekipy pierdołowatych gangsterów, którzy potrafili spartaczyć każdy, nawet dobrze zapowiadający się skok. Zwłaszcza gdy coś im poszło dobrze i mieli już łupy w kryjówce, ktoś nie wytrzymywał i pokazowo rozwalał cały misterny plan. Zazwyczaj byli to wspólnicy tytułowego gangstera, ze szczególnym uwzględnieniem gadatliwej małżonki jednego z nich.

The Olsen Gang Theme.

Nic na to nie poradzę, że PiS coraz bardziej mi przypomina gang Olsena na ostatniej prostej przed katastrofą. Wystarczy prześledzić festiwal wypowiedzi faszystowskich oszołomów w TV Republika. Nawet Sakiewicz spękał, odcinając się od słów padających na antenie z ust gości, ale rozochocona ekipa nie da się przecież zakneblować!

Pozwólcie jednak, że dam pierwszeństwo paniom, bo kobiety PiS-u, to jednak stan umysłu, co potwierdziła tytułowa bohaterka felietonu: Wbrew dość powszechnie przyjętemu wśród przestępców korupcyjnych i nepotycznych obyczajowi, który nakazuje im zapieranie się takich praktyk, nasza posłanka Lichocka podniosła lament, że jej rodzicielka została zwolniona z rady Instytutu De Republica. „Jest moją mamą, więc musiała być odwołana”, pożaliła się w sieci. Instytut powołany przez partię w 2021 roku, by rodziny PiS-owskich aparatczyków mogły doić państwo (szefem jest TW Wolfgang – mąż Przyłębskiej z Trybunału Kucharskiego) , zatrudnił „zupełnie przypadkiem” i „wcale nie przez nepotyzm” szanowną mamuśkę damy ze środkowym palcem w górze, a ta z rozbrajającą szczerością nagłośniła tę informację. Gang Olsena przy tej kobiecie, to jednak amatorzy!

Bądźmy realistami. Kto może należeć do gangu Breżniewa, skoro on sam świeci przykładem. Już niebawem będzie mógł się wytłumaczyć przed komisją śledczą z tego, że się rozczulająco szczerze, a przede wszystkim publicznie przyznał, wydał polecenie organizacji wyborów kopertowych niejakiemu Sasinowi Jackowi. Komisja komisją ale przecież nie może ona chronić prezesa pana od dalszych wtop. Internet z wielką radością podchwycił informację, że Jarek dzwonił o TRZECIEJ W NOCY do prezesa „wcale nie politycznej” TVP-kurwizja, bo mu program nie chciał odbierać (jak się okazało, dekoder mu nie działał), by się dowiedzieć, czy już przejęła ją opozycja.

Ubaw miałem po pachy czytając deklaracje internautów, że zaraz zadzwonią do papieża, bo zapomnieli jak leci „Ojcze nasz” albo do Bidena, bo się napili i nie wiedzą jak trafić do amerykańskiej ambasady.

Dawkujmy sobie te ciekawostki, bo przeczuwam, że w kwestii strzałów w stopę, to gang Breżniewa ostatniego słowa jeszcze nie powiedział.

Byłbym zapomniał: Przeczytałem gdzieś wypowiedź, jakoby Tusk przejmując władzę w instytucjach opanowanych przez PiS zaktywizował i zjednoczył rozpadającą się partię prezesa pana. No nie wiem…, wyobraźcie sobie światek przestępczy, któremu odcinasz źródło dochodów. Najpierw będą chcieli dorwać tego, kto im zakręcił kranik, wszyscy naraz. Wygląda to na sojusz, ale gdy się zorientują, że są za słabi i źródełko wyschło, rzucą się sobie do gardeł walcząc o pozostałe przy nich resztki. Zagrabionej kasy dla wszystkich nie starczy.

Kabaret Potem – Troja musi upaść.

Dzisiejsze ilustracje pochodzą z portali „Sekcja gimnastyczna”, „Demotywatory” oraz „Stejk”.

***** ***

149. Jezu, jak się cieszę! Dlatego, że ponieważ.

Po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów parlamentarnych, politycy i publicyści prześcigali się w analizach klęski bandy Kaczyńskiego. Poddawali mniej lub bardziej wiarygodnej diagnostyce decyzje władz partyjnych w ciągu minionych 8 lat oraz związki przyczynowo-skutkowe z nich wynikające. Cieszę się, że nie traciłem energii na przyłączanie się do tych rozważań, bo od tego czasu minęło już ponad 2 miesiące i wydarzenia tego okresu pokazują, że wystarczy prosta odpowiedź: DLATEGO, ŻE PONIEWAŻ! Nie mogło być inaczej, choć oczywiście upadek Breżniewa z Żoliborza mógłby trwać dłużej, gdyby nie nadzwyczajna mobilizacja społeczeństwa.

Karolina Cicha & Spółka + Swada – Wojennyj korabel.

Podstawą powyższej subiektywnej opinii jest dla mnie prosy fakt: Prawo i Sprawiedliwość NIGDY nie posiadało poparcia większości elektoratu, nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko osoby oddające ważne głosy. Rok 2015 – 37,58% głosów, rok 2019 – 43,59%, a w roku 2023 – 35,38%. Większość sejmową PiS posiadało jedynie dzięki ordynacji wyborczej, która premiuje zwycięzcę, a ostro karze te komitety wyborcze, które dostały mniejszą ilość głosów, a szczególnie stratne są ugrupowania z jednocyfrowym wynikiem. Już same liczby pokazują, że poparcie dla PiS nie było nigdy tak wielkie, jak to sugerował podział mandatów. Jeżeli do tego dodamy zwykłego fuksa, wynikającego z momentu silnych podziałów w partiach konkurencyjnych (rozpad PO – odejście Palikota, Gowina oraz przejęcie części działaczy przez Nowoczesną Ryszarda Petru), a na lewicy demolka dokonana przez Leszka Millera (marginalizacja stronników Kwaśniewskiego, zgnojenie młodych wilczków Napieralskiego oraz odpływ działaczy i elektoratu do nowopowstałej partii Razem), jaśniej widzimy przyczynę przejęcia Parlamentu przez PiS, nadal jednak nie ma tu rządu dusz nad większością, mimo posiadania największego na scenie politycznej twardego elektoratu.

Rory Gallagher – Walk On Hot Coals.

W obliczu takiego a nie innego układu sił w Polsce (nie mylić z ławami sejmowymi), Kaczyński i tak wybrał (co za nieogar) drogę rządzenia podobną do zachowania przemocowych rodziców, którzy mając olbrzymią przewagę siłową i ekonomiczną nad dziećmi, rządzą marchewką i kijem, nie biorąc pod uwagę tego, że oni się robią coraz słabsi, a dzieci coraz silniejsze i niezależne finansowo. Nie mija dekada, gdy bity jako dziesięciolatek dorastający chłopak zglanuje złajdaczonego tatusia, który do niedawna był dzielnym dziecięcym bokserem, a jak się bandycka mamusia – wspólniczka zbrodni przeciw dziecku będzie rzucać, to i jej się dostanie w pysk – zyg, zyg, zyg, marchewka, jak mi nie szkoda! Nie mówiąc już o żałosnym finale marnego żywota – w samotności lub (w najlepszym przypadku) w domu opieki. I będzie płacz i zgrzytanie zębów! PRZYRODA działa cały czas! Breżniew również znał tylko zastraszanie i przekupstwo. Nie szukał przyjaciół, bo tego nigdy nie potrafił, chciał być władcą absolutnym. Nie sądzę, by się podniósł, zważywszy że w komnatach jego umysłu coraz śmielej sobie poczyna ciotka demencja. Oczywiście są jeszcze wierni stronnicy, ale ponieważ na szczyty byli wpuszczani jedynie słabi umysłowo, cudów nie uczynią. Bo kto niby? Błaszczak? Szydło? Terlecki? Kempa? Brudziński? Pawłowicz? Suski? Lichocka? Sasin? Witek? Duda? Może jeszcze Kononowicz?

Ewa Bem – I co z tego dziś masz?

Najgorsze jest to, że nie każdy przemocowiec jest aż takim upośledzonym społecznie dziadygą, jak Kaczyński. Polska może mieć dużo większy problem, jeżeli elektorat PiS-u przejmie bardziej towarzyski i inteligentny łajdak w stylu Jacka Kurskiego. Sam mam kilku o niebo inteligentniejszych od Breżniewa kolegów, którzy zdecydowali się wspierać swoje kariery poparciem PiS. Doszli bardzo wysoko w swoich branżach, ale że czyste szambo, jakim jest zawodowa polityka, odrzucało ich, ograniczyli swe ruchy do strefy silnych wpływów politycznych, skupiając się na rozwijaniu swoich kwalifikacji. Gdyby przeszli na polityczne zawodowstwo po ciemnej stronie mocy, uznałbym, że czas się zacząć bać. Zresztą…, nie mam pewności że nie znaleźli się tacy, co przeszli, w końcu nie znam ich wszystkich! Dopóki jednak sami o sobie nie dadzą znać, nie ma co nakręcać lęku przed nieistniejącym, ale możliwym działaczem. Chociaż…, uważam że niezbędne jest uzbrojenie PAŃSTWA w bezpieczniki, na wypadek, gdyby się tacy objawili.

Klaus Mitffoch – Jezu, jak się cieszę!

Na blogu Hebiusa wpadł mi w oczy zwrot „przedsylwestrowe zakupy”. Uświadomiłem sobie, że mieszkam z małżonką mą Świechną w kraju, w którym zjawisko to praktycznie nie istnieje. Końcówka roku nie różni się tu specjalnie od weekendu, dzięki czemu w ogóle nie odczuwam społecznej presji na szampańską zabawę tego akurat dnia. W Polsce mi coś ciążyło. Nie dlatego, bym miał problem z mówieniem: „nigdzie nie idę, nie chce mi się, nie mam ochoty, to nie mój klimat”, a bardziej z tego względu, że czułem się, jakby większość moich znajomych tego dnia odbywała wraz z Alicją podróż na drugą stronę lustra. W Irlandii to poczucie znikło. Jezu, jak się cieszę!

Smokie – Alice.

Skoro udało mi się w końcówce felietonu wyciszyć politykę, nie będę tego zmieniać. Opowiem Wam o moich Świętach. Małżonka ma Świechna, Teściowie, 8 kotów, 3 psy, domek pod lasem, a w pobliżu wyborna palarnia kawy El Gato. Wypoczywałem tak dobrze, że pod koniec pobytu poczułem się przybity koniecznością powrotu do codzienności. Na szczęście tuż po wyjściu z lotniska przywitał nas uśmiechnięty i uczynny kierowca autobusu, typowy Irlandczyk. Szybko przypomniałem sobie dlaczego wolę żyć i pracować na Zielonej Wyspie, niż w Polsce. Aaaa…, jeszcze się Wam pochwalę, jak w tym roku potraktował mnie Gwiazdor, Mikołaj, czy jak tam go nazywacie. Otóż w jednym z prezentów znalazłem flakonik perfum. Nie byle jakich, bo był to zapach bois d’encens. Znam tylko jedną perfumerię, w której można go nabyć (oprócz sklepów internetowych). Wyjątkowy, niezwykły, w sam raz dla Wolanda. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że jest tylko jedna kobieta na Świecie, która mogła go dla mnie kupić. Ja też się ustawiłem!

147. Wigilijna zachcianka.

Początkowo tytuł miał brzmieć „Wigilijne marzenie”, ale nie przesadzajmy, to nigdy nie leżało nawet blisko mojego marzenia. Po prostu, pomyślałem, że fajnie by było obejrzeć reportaż z wigilii u Breżniewa. Najlepiej rejestrowany potajemnie. Start godzina 13.00, czy o której tam jego demencja zwleka się z wyrka, a potem już śledzimy to, co Kaczyński rozumie pod pojęciem „post”, „modlitwa”, „życzenia”, „świąteczna atmosfera”, „wieczerza wigilijna”, „tradycja”, „pasterka”, etc.. Tak do momentu, gdy nasz nerwowy pulpasek wsunie się z powrotem pod pierzynkę.

The Darkness – Christmas Time.

Nie ukrywam, że chętnie zobaczyłbym też dzień, ten dzień, Plugawego Krystyna, posła Zero, ex-marszałka „Psa” Butaprena, czy skazanego Mariusza K., choć z psychologicznego punktu widzenia jednak zwycięża Breżniew – przypadek najciekawszy.

Queen – Thank God It’s Christmas.

Zmieniając temat: Czy Was też wzrusza pieśń o puszczaniu bąków ułożona do melodii „I Wish You a Merry Christmas” wyśpiewywana w jednej z przedświątecznych reklam? Słyszę ją średnio co pół godziny. Nie mamy u siebie telewizji, więc zawsze zaskakuje mnie jej zawartość, gdy odwiedzamy dom, w którym gra ona regularnie. Po obejrzeniu bloku reklamowego przerywającego i tak nie najwyższych lotów film, zawsze przypominam sobie, dlaczego zrezygnowałem z posiadania telewizji.

Perfect – Nie płacz Ewka.

Wracając do sprawy marzeń. Myślę, że moje się spełniły, dostałem nawet więcej, niż oczekiwałem. Tak samo zresztą, jak większość z Was, pamiętających obiekty westchnień z PRL (telewizor, meble, mały fiat – oto marzeń szczyt). Jak myślicie, skąd się to bierze, że mimo kilku tragedii, które były moim udziałem, ja czuję się szczęśliwy, podczas gdy towarzysze Breżniew, Maciora, czy Plugawy Krystyn, wydają się być wiecznie nienasyceni w swej żądzy krwi? Zwłaszcza w sytuacji, gdy ich marne żywoty powoli, acz nieuchronnie zbliżają się do kresu.

Piotr Bukartyk – Coś jakby kolęda.

Skoro zaś jesteśmy przy świątecznych piosenkach, pomyślałem sobie, że Breżniewowi mogłoby być miło, gdyby w tym roku odwiedzili go kolędnicy.

Ponieważ życzeń nigdy dość, więc niezależnie od tego, czy czytaliście je pod moim poprzednim felietonem, wszystkiego dobrego, pogodnego, interesującego, niepodległego. Minionych osiem lat i bandę małego pożegnajmy machaniem z tarasu widokowego!

145. Sztandar…, przepraszam…, PREZESA WYPROWADZIĆ!

Sztuka w jednym akcie.

Osoby:

-Dziadyga o ruchach Breżniewa,

-Krzyki z sali plenarnej.

Nowo wybrany Premier RP skończył przemówienie. Mównica sejmowa zostaje pusta. Zauważa to kurduplowaty dziadyga o szalonym wyrazie twarzy i ruchach Breżniewa. Wdziera się na nią przez nikogo nie zatrzymywany. Jak to napisał Jonasz Kofta, a wyśpiewał Jerzy Stuhr, czasami człowiek musi, inaczej się udusi. W pierwszej chwili wydaje się, że chce zabić i połknąć mikrofon…., ale nie…, spokojnie…, on chce tylko coś powiedzieć.

Dziadyga o ruchach Breżniewa.

Ja nie wiem, o czym mówił mój brat o pana dziadkach, ale wiem, że pan jest niemieckim agentem!

Krzyki z sali plenarnej.

W jakim trybie?! W jakim trybie?!

Dziadyga o ruchach Breżniewa.

Jest taki tryb, gdy ktoś kogoś obraża.

Oprócz dziadygi wszyscy wyglądają na zdrowych.

KURTYNA.

143. Ze zdumieniem odkrywane rozmiary dewastacji Państwa.

Zacznę nietypowo, bo od pytania. Czy ktoś z Was pamięta, w jakiej to bajce występowała rozkapryszona księżniczka/ królewna, którą matka (zdaje się, że była dobrą wróżką) wyposażyła w trzy czarodziejskie przedmioty (to chyba była igła, naparstek i kołowrotek) i wygnała z domu, pozwalając wrócić dopiero wtedy, gdy pozna ich zastosowanie i nauczy się z nich korzystać? Chodziło oczywiście o to, by nauczyła się pracować i zarabiać na swoje zachcianki. W każdym razie ja mam podobne myśli o innej rozkapryszonej pipie, konkretnie chodzi mi o Jaśnie Demencję Jarosława Breżniewa Kaczyńskiego, uważam że wyleczyć go może jedynie praca i dopóki sam nie zacznie robić swoich zakupów, prać swoich gaci, sprzątać grobów rodzinnych, czy czyścić kuwety swojego kota, dopóty będzie cierpiał na połączoną z narcyzmem patologiczną niedojrzałość emocjonalną i związane z tym komplikacje.

Klaus Mitffoch – Muł pancerny.

Do rzeczy, do rzeczy…. Zaczęło się od oczekujących w lokalu wyborczym na Żoliborzu. Pewien nadęty dziadyga zaczął się przeciskać do przodu, niczym jaki muł pancerny, by bez kolejki odebrać karty do głosowania. Ani „pocałuj mnie w dupę”, ani „wypierdalaj”, po prostu lezie jak po swoje i mu daj! No to mu wyborcy pokazali, gdzie należy stanąć, by móc zagłosować. Co ciekawe, pewnie nie byłoby żadnego problemu, gdyby wykazał minimum kultury, przywitał się i grzecznie zapytał o pozwolenie.

Zaledwie kilka tygodni po tym wydarzeniu, ten sam niedołęga zignorował czas rozpoczęcia obrad Sejmu, spóźnił się i zdziwiony, że na niego nie zaczekano wysłuchał Mazurka Dąbrowskiego stojąc na schodach sali plenarnej, a po kilku godzinach podbiegł do stanowiska marszałka, próbując wymusić głos bez żadnego trybu, bo on, jak powiedział, „JEST PREMIEREM”.

O tym wszystkim rozpisywali się komentatorzy (w tym ja sam), jarając się zmianami w Sejmie. Nikt jednak wprost nie napisał, że sam już fakt wielkiej medialnej sensacji z powodu zwykłego ustawienia nadętego bufona na należne miejsce w szeregu ŚWIADCZY O SKALI DEWASTACJI PAŃSTWA. Dotychczas bowiem, a właściwie przez ostatnich 8 lat, przeróżne Dudy, Terleckie, Witki, Bredzińskie, Siuśkie i inne czopki kurdupla hańbiły polskie urzędy państwowe podporządkowując się bez żadnego trybu każdej zachciance JEGO NADĘTOŚCI, a cały „WSPANIAŁY, WIELKI NARÓD POLSKI” udawał, że tak ma być i nic się z tym nie da zrobić. Ta łoj…, naprawdę…?!

Oczywiście spóźniania Breżniewa na obrady Sejmu, czy jego wcinanie się bez kolejki, to jedynie symbole bez szczególnych, prócz wizerunkowych, dla kraju konsekwencji, ale już fakt, że na teren Sejmu, który powinien być chroniony przez Straż Marszałkowską i Służbę Ochrony Państwa, wchodzą uzbrojeni prywatni ochroniarze Breżniewa (finansowani przez partię, przecież nie przez Jego Demencję, któremu się wszystko należy), niesie za sobą poważne skutki. Oto bowiem partyjna bojówka (w swoich oświadczeniach idą w zaparte, że wchodzą na teren nieuzbrojeni, choć nie można znaleźć nikogo, kto ich przy wejściu rozbrajał) nie tylko potencjalnie może użyć siły przeciwko posłom, czy ministrom (nie mówiąc o dziennikarzach), ale też dezorganizuje pracę właściwych służb zdejmując je samowolnie z wyznaczonych stanowisk i rozstawiając po swojemu. Czy to nie jest dewastacja bezpieczeństwa serca Polski, czyli Sejmu? Przecież dokładnie to samo stało się w katastrofie pod Smoleńskiem. Banda partyjnych sługusów wpadała na zmianę do kokpitu pilotów podczas podejścia do lądowania we mgle, wprowadzając swoje porządki. Wrócimy do tego.

Na wieść o tym, że już wkrótce Breżniew może poruszać się po Sejmie bez swoich goryli, niejaki Suski zaczął lamentować, że będzie na niego zamach. Na nikogo nie będzie, tylko na dziadygę będzie! Ale nie to jest w tym najstraszniejsze. Okazuje się bowiem, że WICEPREMIER D/S BEZPIECZEŃSTWA do tego stopnia zniszczył Służbę Ochrony Państwa i Straż Marszałkowską, że sam im nie ufa. Mało tego, uważa że te służby są tak niezdolne do pełnienia swych zadań, że nie są w stanie zagwarantować mu bezpieczeństwa nawet na ograniczonym terenie gmachu Sejmu, co nieszczególnie mnie dziwi, skoro służbom, a potem MSW szefował przestępca ułaskawiony jeszcze przed uprawomocnieniem wyroku przez partyjnego kolegę.

1984 = Ferma hodowlana.

Obiecałem powrót do Smoleńska. Pewnie czytaliście już, że od czasu przejęcia władzy przez PiS, w I Bazie Lotnictwa Transportowego odpowiadającej za transport najważniejszych osób w Polsce (w tym Prezydenta RP) zaczęli rządzić trzej nietykalni oficerowie, wzajemnie wyrabiający sobie samym uprawnienia instruktorskie, uniemożliwiający odbycie szkoleń innym kolegom, nagminnie łamiący procedury bezpieczeństwa. Najsłynniejsza udokumentowana sprawa, to „naprawa” ultranowoczesnego samolotu do przewozu najważniejszych osób w państwie drucikiem i zużytymi pierścieniami i dopuszczenie maszyny do lotu przez Atlantyk, co na lotnisku w USA wywołało poruszenie i osobne dochodzenie. Druga podobna, to dopuszczenie do lotu do Francji samolotu z pękniętą osłoną radaru – i to z osobami o statusie HEAD na pokładzie. Smoleńsk partyjnioków nie nauczył niczego.

To państwo zostało kompletnie zdemolowane przez gangsterów współpracujących z Breżniewem. Pod każdym względem i to już od pierwszych miesięcy po przejęciu władzy. Przypomnę, że na PAŃSTWO, składa się OBSZAR PAŃSTWA + OBYWATELE PAŃSTWA + WŁADZE PAŃSTWA + SYSTEM PRAWNY. Od momentu, gdy władze państwa (konkretnie premier Beata Szydło) odmówiły realizacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego, to państwo przestało istnieć. W każdym państwie znajdują się przestępcy, zdarzają się oni i we władzach, ale w momencie, gdy władza jawnie odmawia stosowania się do wyroku sądu, gdy jawnie pozbywa się norm prawnych, tego państwa już nie ma. Są zorganizowane grupy przestępcze próbujące poza prawem wymusić posłuszeństwo obywateli na terenie do tej pory zarządzanym przez państwo.

117. W Wolsce, czyli nigdzie.

No i co…??? Miał rację ten Alfred Jarry, czy jej nie miał? Polska, rok 2015, wtedy jedno z 28 państw Unii Europejskiej. Głosami obywateli w wolnych, tajnych, równych, powszechnych i bezpośrednich wyborach Rzeczpospolita zostaje dobrowolnie wymieniona na Wolskę dowodzoną przez Breżniewa i jego przekupną kompanię. Dziś, po siedmiu latach, czytając wiadomości z Ojczyzny mam wrażenie, jakbym czytał „Ubu króla”. Wiecie, że nowa KRS ściga dyscyplinarnie sędziego Macieja Fereka? Sposób znalazła taki: Ponieważ nie jest on ulubieńcem zorganizowanej grupy przestępczej Ziobry, podjęto decyzję o utrudnianiu mu życia, np. przez zmianę kwalifikacji gabinetu Ferka z jedno na dwuosobowy i przydzielenie tam kolejno różnych sędziów. Przemeblowania, zamieszanie…, prowokacje…, to sobie trwało, aż któraś z kolei tam oddelegowana paniusia zgłosiła skargę, że jest przez Ferka gnębiona, bo UWAGA, UWAGA, uniemożliwia jej pracę w tym pokoju JEDZĄC i ZOSTAWIAJĄC na biurku nieświeże śledzie, kiszoną kapustę i ogórki kiszone. KABARETY CAŁEJ POLSKI, NIE WSTYD WAM?! Tyle skeczy powstało, a żaden o sędzim prześladującym koleżankę spożywaniem nieświeżego śledzia!

Jurek Porębski – Najdroższy Śledź.

Małżonka ma, Świechna, słysząc tego newsa, próbowała znaleźć choć jakąś odrobinę racjonalności. „Może ta pani ma jakąś fobię na zapach kiszonych produktów…? ALE TO TRZEBA LECZYĆ PSYCHIATRYCZNIE!” Jest absurdalnie, groteskowo, momentami ciężko się nie zaśmiać, ale dopóki szajka Ziobry nie trafi za kraty na długoletnią odsiadkę za demontaż aparatu sprawiedliwości i robienie z fałszywych oskarżeń metody walki politycznej, to znaczy, że Polska nie istnieje, na razie Wolska jest.

Kazimierz Grześkowiak – Chłop żywemu nie przepuści.

Gdyby tylko Jarry poznał historię oskarżenia Macieja Freka o gnębienie poprzez spożywanie kiszonej kapusty i ogórków oraz śledzi, już mógłby pisać kontynuację Ubu, a przecież mamy nieustającą pielgrzymkę demencyjną samego Breżniewa i jego dworu. Trzeba przyznać, że podczas tego obwoźnego cyrku geriatrycznego świetnie się spisuje pielęgniarz od pilnowania butów, wyczyn z założeniem dwóch nie od pary póki co nie powtórzył się (mam na myśli wystąpienia publiczne), za to jeżeli ktokolwiek odpowiada za wypowiedzi tej kukieły, nie można tego nazwać panowaniem nad sytuacją. Ostatnio wzorem Putina, starszy pan powiedział, że nas (o gorszy sort mu chyba chodziło) zniszczy, czy też zniszczą (Breżniew i partia). A tu zwieracze odmawiają współpracy, do ubikacji bywa daleko, a kontrola reakcji od dawna jest iluzją i trzeba się przyzwyczajać do wizji zamieszkania w niebieskim odbycie, kosmicznym niebycie, czy jak tam krainę po drugiej stronie tęczowego mostu przedstawiała synusiowi mamusia. Zatem warto mieć respirator pod ręką, a cewnik wiadomo gdzie, choć i to nie zawsze pomoże, zejść można szybciej, niżby się chciało, a co potem? Umówmy się, że lepiej byłoby dla niego, by katolickie piekło nie istniało, bo za samo przerobienie Jasnej Góry na polityczną chlewnię trafiłby gdzieś w okolice siódmego kręgu. Na razie jednak Breżniew oddycha i oddelegował swojego Goebbelsa do oddziału Banku Światowego w Waszyngtonie. Nie jest powiedziane, czy pojedzie tam z gitarą rwać lachony „na Kaczmarskiego i pensję”, ale już teraz trzeba brać pod uwagę unieważnienie kolejnego małżeństwa przez Watykan. Bzybzybzy, jakby powiedział Plemnik, znajomy załogant ze Szklarskiej Poręby, którego oczywiście pozdrawiam znad Morza Irlandzkiego.

P.S.

***** ***