027. Trudne powroty do zwykłej roboty.

Irlandia znosi kolejne restrykcje związane z pandemią, dzięki czemu otrzymałem pierwsze propozycje pracy. Po przymusowym odwyku od roboty, rzuciłem się na nie, niczym Ferdek Kiepski na Mocnego Fulla i od razu zostałem sprowadzony na ziemię. Już, już, zaklepałem sobie pięć zleceń, wszystkie ładnie potwierdzone, gdy obcięli mi je do dwóch, potem dostałem dwa więcej, by na drugi dzień zredukować o dwa, a po wykonaniu jednego z pozostałych, otrzymałem wiadomość, że odkryli, iż pracy jest za mało i odwołują mnie z tego zamieszania. W każdym razie zarobiłem pierwsze pieniądze od czasu wybuchu pandemii, po czym mój organizm zażądał dwóch dni na dojście do siebie. Strach pomyśleć, co by było, gdybym miał pracować pięć dni pod rząd.

Rory Gallagher – A Million Miles Away.

Dochodząc do siebie po szoku roboczym, przeglądałem youtube’a i trafiłem na kogoś, kogo znać powinienem, a nie znałem. Rory Galagher, Irlandczyk z Donegalu, wychowany i żyjący w Cork, mogę go słuchać na okrągło i tylko dla zasady (higiena psychiczna) zdejmuję słuchawki i wrzucam w odtwarzacz coś z mojej starej kolekcji. Wracając do mojego spóźnionego odkrycia: Rory, jak wielu Irlandzkich muzyków zszedł przedwcześnie z tego świata, umierając na powikłania po przeszczepie wątroby. Oj, ta wódka na myszach…! Mimo tego, że irlandzka whiskey (w przeciwieństwie do szkockiej) jest robiona wyłącznie tradycyjnymi metodami, bez mieszania ze spirytusem, etanol robi swoje, a jakby tego było mało, facet pomógł sobie panadolem. Oczywiście 48 lat, to i tak więcej, niż 27, ale sami wiecie…, mało komu odechciewa się życia w tym wieku. Ja na przykład mając tyle lat, zapragnąłem się z lekka ustatkować i wstąpiłem w związek małżeński niesakramentalny ze znaną Wam Świechną i teraz dopiero zamierzamy sobie wspólnie pożyć 😉

Rory Gallagher – Tattoo’d Lady.

Dziś otrzymaliśmy pakiety wyborcze, jeśli chodzi o mój głos, to pakuj się Andrzej, jedź na wieczne szusowanie do Kazachstanu, czy innej Gruzji. Zauważyliście, że Maliniak coraz głośniej się drze na swoich wiecach? Robi groźne miny, jakby ktokolwiek się go bał i krzyczy różne bzdury, n.p. „nie pozwolę deprawować dzieci”. Jak to mówią, nie kracz, kracz, bo się zes..sz! TY nie pozwolisz! Podpiszesz wszystko, co ci każą! Wkrótce już jako były prezydent, a póki co, zrobiłem ci okolicznościowego mema. Pierwszego w życiu!

Chciałem w tym miejscu napisać, że Andrzej stał się inspiracją, ale jeszcze to przeczyta i uwierzy. Nie wierz w to Duduś, łacha z ciebie drę i to wszystko. Drugi zaś mem mojej produkcji zamieszczam zamiast komentarza do nagłej, wyborczej wizyty teoretycznego prezydenta w USA. Czyżby kolejny „sukces wizerunkowy”?

Kto w lot złapie hostię,

zatańczy w Lednicy,

a kto na Żoliborz

nocny kurs zaliczy?

Ukucnie przy Trumpie,

i obieca cuda?

To niby-prezydent,

niby-dupa. Duda.