049. Biedni Amerykanie.

Zaczęło się 28 października. Cztery noce pod rząd, dzień przerwy, trzy dniówki i dwie noce. Tyle wystarczy, by mnie całkowicie wypruć z energii, pod warunkiem dodania do każdego dnia pracy 270-300 kilometrów dojazdów (za kierownicą). Pewnie coś się w moim życiu działo, ale zupełnie nie pamiętam co. Cieszę się, że mam to za sobą, cieszę się też, że wziąłem te zlecenia. Lockdown trwa, potem nastąpi cichy jak zawsze grudzień, chciałem zgromadzić zapasy finansowe na dwa miesiące ciszy. Sił starczało ledwie, by w międzyczasie, czytać doniesienia prasowe, ale dobre i to.

Biedni Amerykanie. Ten idiota naprawdę rządził nimi przez cztery lata, a pokaz histerii, jaki im urządził, gdy się zorientował, że przegra, jeszcze długo będzie wspominany jako przestroga dla potomnych. „Już, już, przerwijcie liczenia głosów, ja wygrałem, ja, nie liczcie już!” Biedny, pomarańczowoskóry bachor. Trochę mi przypomina Ryszarda Ochuckiego ze sceny w Tatrach (Rozmowy kontrolowane).

Sylwester Chęciński, Stanisław Tym – Rozmowy kontrolowane, scena w Tatrach.

Polacy często myślą, że PiS robi obciach. No i robi, koń jaki jest, każdy widzi. Tylko mało kto się tym interesuje. Był moment, gdy Polskę uważano za poważnego gracza na arenie międzynarodowej, to były ostatnie 3 lata rządów PO-PSL i wtedy częściej o niej mówiono na Zachodzie, ale nowa władza szybko wyprowadziła Europejczyków z błędu. Żulerska polityka bandy Kaczyńskiego przyniosła efekt. Agencje informacyjne rzadko kiedy zajmują się transmisjami z pola buraczanego i przydrożnej budki z piwem. Kaczyński może i co tydzień odstawiać „Rydzyk dance” wraz ze swoją ekipą, wysyłać swoich klenczonów do polerowania kruchty w byle Pipidówie, może nawet ugryźć kolegę z ławy poselskiej w kostkę, a i tak przejdzie to bez echa w Świecie.

Dezerter – Choroba.

Co innego wypowiedzi Adriana, przynajmniej dopóki nie przejdzie z politycznego odbytu w niebyt. One również pozostaną niezauważone przez Europejczyków, czy Amerykanów, ale z małym wyjątkiem: Jeżeli dotyczą one władz jakiegoś znaczącego kraju, te zostaną o tym poinformowane. Zatem gdy Duda postanawia w swych pseudogratulacjach dla Bidena nie tytułować go prezydentem, zostanie to zapisane w odpowiedniej rubryczce i przypomniane, gdy Wolska zechce o coś żebrać. Mimo to, współczuję Amerykanom, bo to o nich jest głośno. Cały Świat drze łacha z tego „ja wygrałem, ja, ja, ukradli mi zwycięstwo, no a to ja jestem prezydentem”. Podejrzewam, że jak najszybciej będą chcieli posprzątać i o tym zapomnieć. A Trump…, no cóż…. Nie zdziwię się, gdy za kilka lat wyląduje w ichnich Tworkach, bo się chłopak racjonalnie nie zachowuje. Gdy Kaczyński straci władzę, będą mogli się wzajemnie tytułować prezydentem i premierem w swoim świecie równoległym.

Możdżer, Danielsson, Fresco (cover Nirvany) – Smells Like Teen Spirit.

Skoro już przy Amerykanach jesteśmy, to naród ten wydał niegdyś na Świat późniejszych członków grupy Nirvana, której hasło reklamowe brzmiało „najlepszy zespół świata”. Ich największy przebój wydali w swojej wersji panowie Możdżer, Danielsson i Fresco na płycie „Time”, którą mam w swojej kolekcji i tak się złożyło, że pasowała do mego zmęczenia, więc zdążyłem ją w ostatnich dniach przesłuchać razy trzy lub cztery. Wyobraziłem sobie, że muzycy robiąc cover Nirvany, zachowują się tak, jak Mozart, odtwarzając skomponowany na swą cześć przez Salieriego „Marsz powitalny”. Możdżer mówi do Cobaina: „Całkiem zgrabna melodyjka…, ale tu coś nie gra…, nieprawdaż..? A może by to zrobić tak…, albo nawet tak…, lepiej, prawda?”. Uwielbiam tę scenę z „Amadeusza”, gdy z początkowo tak dumnej ze swego dzieła twarzy Salieriego znika uśmiech i z każdą sekundą gry Mozarta okazuje się, jak marnym jest muzykiem w porównaniu do fircykowatego geniusza. Tak, myślę że Cobain słysząc wersję Możdżera, Danielssona i Fresco, poczułby niemałą frustrację, podobną tej, jaką przeżywał Salieri. Wyobrażam sobie to uczucie, gdy myślę, że mój utwór jest tak doskonały, iż sięgają po niego wybitni muzycy, a tu nagle okazuje się, że to dopiero oni zrobili z niego wielkie dzieło.

A teraz mi zazdrośćcie, bo czas wytężonej pracy mam za sobą i wracam do życia małżeńskiego. Na dziś wieczór przewidzieliśmy wspólny seans filmowy. Dzisiaj „Lekcja martwego języka” Majewskiego. Piękne zdjęcia i klimatyczny film o bezsensie zabijania.

10 myśli w temacie “049. Biedni Amerykanie.”

  1. A ja zazdroszczę Amerykanom tego świętowania na ulicach… marzy mi sie takie i u nas w Polsce.
    Po Trumpie pozamiatają szybko, ale mam nadzieję, że zapamiętają tę lekcję.
    Zastanawiam się ciągle nad słowami, które gdzieś przeczytałam : jakim cudem w Polsce tak szybko policzyli te głosy korespondencyjne, jak w USA tak długo liczyli. Ta teoria, że wybory były sfałszowane jest coraz bardziej prawdopodobna.

    Polubione przez 1 osoba

    1. No tak…, zwrot „biedni Amerkanie” był u mnie użyty z przymrużeniem oka. Podobnie jak Ty, wolałbym byśmy się cieszyli jak Amerykanie z pozbycia tępego buca, jakoś bym przeżył, gdyby świat kpił przy tej okazji z Kaczyńskiego, ba…, uznałbym że to jego problem, a nie mój.
      Myślę, że długość liczenia głosów w USA wynika z weryfikacji tej procedury. W Polsce zakłada się, że zagraniczne obwodowe komisje wyborcze liczą głosy w sposób poprawny. Czytałem o tych podejrzeniach, ale o ile pamiętam, równie szybko zliczane były głosy przy wyborach wygrywanych przez PO, więc nie szukałbym tutaj sensacji. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić w wyborach w Polsce, to nierówny czas antenowy kandydatów, bezczelna i kłamliwa propaganda kurwizji, a nade wszystko, depczący Konstytucje i Konkordat udział Kościoła w agitacji wyborczej. To z tego powodu uważam że wybory w Polsce nie spełniły zasady równości, więc ich wyniki są nieuczciwe. Być może były też i lokalne fałszerstwa, choć bardziej bym się ich doszukiwał w Polsce, n.p. w słynnych domach opieki prowadzonych przez zakonnice, gdzie 100% głosów otrzymał Duda.

      Polubienie

    1. Co też czynię namiętnie. Pozdrawiamy z zalockdownowanej Irlandii.
      P.S. Nadzieja jest bardzo ważna, choć ostatnimi czasy dochodzę do wniosku, że równie ważna, a może i ważniejsza jest ciekawość świata, czego Ci życzę pomimo, że Tobie raczej jej nie brakuje.

      Polubienie

    1. U nas zazwyczaj zmory mijają z opóźnieniem. Za to artystów mamy wspaniałych, czego Leszek Możdżer jest znakomitym przykładem. Niestety, nasza zmora woli dofinansowanie antysztuki, ale taka jest jej natura…

      Polubienie

    1. Na szczęście ich media, nawet te prorepublikańskie, natychmiast przerywają swe programy, gdy Trump głosi brednie o tym, że wybory sfałszowano, a prowadzący prostuje, że ani nie ma na to dowodów, ani Trump niczego co mogłoby mieć charakter dowodu nie ujawnił. Wyobrażasz sobie kurwizję, która prostuje kłamstwa Kaczyńskiego, bądź Macierewicza? To obrazuje przepaść, jaka nas dzieli od USA. Chciałem napisać, że od „etyki dziennikarskiej”, ale się wstrzymałem, bo tego nie jestem pewien. Być może to zwykła świadomość tego, że brak takiej reakcji skutkowałby procesem i wielomilionowym odszkodowaniem dla Bidena.

      Polubienie

Dodaj komentarz