105. Nakurwiam zen.

Coraz trudniej mi uwierzyć, że wywodzę się z kraju, w którym tematem dnia i ogólnonarodowej dyskusji jest skecz kabaretowy, który obraził uczucia partyjne suwerena. Cóż za wrażliwa nacja! Oglądają gatunek, który jeszcze sto lat temu był klaunadą, gdzie najlepszymi dowcipami były kopniaki w tyłek, walenie sobie nawzajem w twarz masą tortową, oraz przywalenie z obrotu drabiną i są zaskoczeni brakiem subtelności, ale jednocześnie największe salwy śmiechu padają po słowach „dupa”, „dymać” i „kurwa”, choć zaznaczyć należy, że czujne oko kamery bezbłędnie wychwyciło również naburmuszonych przez cały czas miłośników pasków TVP Info, których przekaz odmienny rani, zwłaszcza gdy się zorientują, iż tym razem skecz jest o nich. I pomysleć, że jeszcze pół miesiąca wcześniej ten sam suweren protestował po słowach noblistki: „literatura nie jest dla idiotów”. Okazuje się, że kabaret również.

Ciężko mi znaleźć język rozmowy z Rodakami, gdy w jej trakcie, w odpowiedzi na narzekanie rzucam „łączę się z Tobą w bólu, jak pan papież”, a jako ripostę słyszę „od razu wystrzelajcie katolików, przyjdą muzułmanie, to zobaczycie”.

Nie jest łatwo, gdy orientuję się, że mniej więcej co drugi znajomy/ co druga znajoma żali mi się, że linie lotnicze „kazały się szczepić”, a już bardzo niezręcznie robi się, gdy zdawać by się mogło inteligentny człowiek porównuje kilka tygodni ukrywania katastrofy ekologicznej na Odrze, zwłoki w działaniach ratunkowych i ukrywania informacji o potencjalnych źródłach skażenia do awarii „Czajki”, gdzie po 23 godzinach wiadomość była już w mediach i trwała akcja ratunkowa. Udawanie, że nie ma różnicy przypomina mi pięciolatka, który przemoczy buty i na uwagi rodziców odpowiada, że jemu jest dobrze w mokrych i właśnie o to mu chodziło, a poza tym tato też chodzi po kałużach. Przy okazji, podobnie zachowują się ludzie, porównujący systemową pedofilię i ochronę jej sprawców wśród kleru do przypadków pedofilii w innych grupach społecznych, gdzie reakcja jest natychmiastowa.

Oczywiście wiem, dlaczego tak jest. Skoro taki Plugawy Krystyn żre na sali plenarnej Sejmu i pyskuje, gdy mu się zwróci uwagę, podobnie jak drze ryja, zamiast poprawić swój błąd językowy i twierdzi, że ortografia jest lewacka, a mówi się „wziąŚĆ”, bo tak go uczyli i jest to przyjmowane jako norma debaty publicznej, to nie mam więcej pytań, choć budzi się we mnie ciekawość, co będzie następne. Słoma wystaje z butów na każdym kroku, czy sprawa warta jest kompromitacji, czy jest zupełnie pomijalna. Kilka miesięcy temu niejaki Jaki wystąpił w Europarlamencie w galotach wyglądających, niczym piżama lub dres, a potem dowodził oburzony krytyką, że to jednak nie dres. I tak sobie myślę, czy pan Patryk zakładając spodnie wyglądające jak obsrane lub koszulę wyglądającą jak obrzygana, będzie dowodził, że to fabryczny wzorek i dlatego nie ma nic zdrożnego w zakładaniu ich na publiczne wystąpienia. W każdym razie te lekcje idą w Polskę: Jak naniesiesz komuś do mieszkania gnoju, to zaatakuj go, że sam ma gnój w oborze, a gdy pierdniesz przy stole, będąc w gościnie, to wykrzycz, że to przez „skandaliczny” poczęstunek.

„Nakurwiam zen!” – podoba mi się ten oksymoron, bo nieźle oddaje to, co czuję. Jego pierwsza część mówi o tym, że moje emocje są burzliwe, a druga odzwierciedla mój sposób radzenia sobie z tymi z nich, na które nie mam wpływu: Po wyartykułowaniu opinii zajmuję się przyjemniejszymi sprawami. Ostatnio nawet nie czytam blogów, przynajmniej nie robię tego regularnie, bo wybieram rozrywki, które bardziej mnie relaksują. Ci z Was, którzy mnie lepiej znają, wiedzą że lubię wędrować, lubię też od czasu do czasu obejrzeć jakiś spektakl, czy film. Zazwyczaj robię to ze Świechną, ale ponieważ nasze plany wymusiły na nas prawie 3 tygodnie rozłąki, próbowałem rozejrzeć się za kolegami, którzy chcieliby się podłączyć pod ten sposób spędzania czasu. Niby nie jest to dla mnie zaskoczenie, ale jakoś tak nostalgicznie mi się robi, gdy orientuję się, że starzy znajomi nie wykazują entuzjazmu na takie propozycje, co skłania mnie do zwrotu ku nowym, dobieranym według klucza zainteresowań. Na szczęście z małżonką mą Świechną również się dobraliśmy zgodnie z naszymi pasjami. Klucz dostępności, jakim się kieruje młodzież, po latach ukazuje wady i luki, gdy tymczasem my z optymizmem patrzymy w przyszłość.

W Irlandii sezon wyprawowy może trwać nawet do końca października, mam w związku z tym kilka pomysłów na małżeńskie wypady, a od listopada – w porze deszczów i wiatrów, rozejrzymy się za koncertami i spektaklami. 17 listopada Dublin gości naszych ulubionych Finów. Sigur Ros koncertuje w „3 Arenie”, a to dopiero początek sezonu.

Sigur Ros – Olsen, Olsen.

Po głowie chodzi mi jeszcze jeden szczwany plan: Chciałbym powoli odchodzić od blogowania na rzecz pisania, bo choć natychmiastowe interakcje w blogosferze potrafią mile podłechtać moją próżność, to chciałbym pójść w kierunku ponadczasowości, robić coś, co nie starzeje się tak, jak komentarze do rzeczywistości. Mój projekt filmowy dał mi pojęcie o tym, co sprawia mi przyjemność. Zobaczymy, czy mi wyjdzie takie przesunięcie uwagi, bo zdaje się, że nie pokonałem w sobie łowcy nagrody. Mam za to Świechnę, która od dawna mnie namawia na ten krok. Może nie na porzucenie blogosfery, ale na pisanie i na kolejny film. Nierozsądnie by było zignorować takie wsparcie od najbliższej mi osoby.

Giants Causeway, to oczywiście miejsce, skąd pochodzą zdjęcia ilustrujące dzisiejszą notkę, a na nich jedna z tych wypraw, które miały posłużyć zarażeniu spokojem tych, którzy wszystko robią po coś innego od czerpania przyjemności z chwili.

41 myśli w temacie “105. Nakurwiam zen.”

    1. Ba, nie wątpię, wszak nie tak dawno usłyszałem od znajomego skrócony wykład na temat wyższości onucek nad skensami :-), który skorygował dopiero były żołnierz służby zasadniczej zwracający uwagę, że właściwie, gdyby były skarpety na zmianę, to mimo niewątpliwych zalet długoterminowego użycia onucy w warunkach bojowych, wybrałby świeże smyry nawet, gdyby je musiał wieczorem wymienić, nawet wolałby to robić. Wariat jaki (nie mylić z Jakim), czy co…???

      Polubienie

    2. W tradycyjnych sapogach tylko bawełniane onuce. Ten zapach przesiąkniętego wódą potu sprawia że rosyjskich sołdatów najpierw czuć po dwóch dniach słychać a dopiero potem widać. Można by rzec klasyka. I ważne – onuca musi mieć czas anu dojrzeć w bucie zupełnie jak papa w Watykanie. Broń Boże nie zmieniać.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Onuca papieżem rosyjskiej armii, spirytus zaś nomen omen jej duchem świętym 😉 Sprawny żołnierz, to i się będzie umiał na niej powiesić, tyle że Orkom ze Śródziemia Azji jakby brak determinacji.

        Polubienie

  1. Podobno na błędach uczymy się przez całe życie i tutaj posłowie wcale nie odbiegają od innych. Najgorsze zaś, że potem my za ich błędy płacimy. Lubię czytać twoje teksty, więc gdyby ich miało zabraknąć, czułbym pustkę niewątpliwie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Teraz pytanie: Którzy z posłów się uczą, a którzy podśpiewują „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało…!”
      Bardzo chciałbym spróbować swych sił literackich w innych miejscach, niż na blogu. Sam próbujesz nie od dziś, więc wiesz o czym mówię. Zobaczymy, jak mi się uda gospodarować czasem.

      Polubione przez 1 osoba

  2. Nie dziwi nic jak sie lata temu słyszało dowcip o ludziach którzy z kazdego zasłyszanego kawału śmieją sie 3 razy
    Raz jak usłyszy,drugi gdy zrozumie a trzeci gdy mu wytłumaczą.
    A tu w Kabarecie powiadali”jak krowie na rowie”wiec od razu zrozumieli stad ta obraza.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja nawet rozumiem mechanizm oburzenia: przyszli posłuchać, jak się nabijają z INNYCH – „głupszych od siebie”, a tu im jasno wyłożono, że autorzy mają na myśli ich samych. To mogło być niemałym szokiem.

      Polubienie

  3. Aha.
    (mnie nie rusza ani brak humoru, ani buractwo współobywateli, chyba jestem bardziej tolerancyjny i wyrozumiały)

    A w jakim obszarze literatury chciałbyś realizować swoje ambicje? Skłaniasz się ku fikcji, czy chciałbyś utrwalić pasje podróżnicze?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bardzo możliwe, że Twoja tolerancja jest większa od mojej, choć nie uważam, żebym był nietolerancyjny, raczej nazywam to wyborem takiego towarzystwa, z którym lubię spędzać czas. Przykładowo, mam taką żonę, którą lubię i z którą uwielbiam przebywać, rozmawiać, podróżować. Poza tym dość zdecydowanie bronię swojej wolności i poczucia bezpieczeństwa. To może wyglądać na brak tolerancji, ale gdybyś taki przykład znalazł i poskrobał, dokopałbyś się do powodu.
      Mnie interesują problemy społeczne, więc myślałbym o beletrystyce poruszającej takie tematy, jak uzależnienia, przemoc (w tym przemoc psychiczna), pragnienie kontroli, rozbieżność między ideałami z dzieciństwa i burzliwej młodości, a życiem dorosłym. No i chciałbym wybierać formę łatwą do ekranizacji, żebym miał szansę zrobić na tej postawie film niskobudżetowy.

      Polubione przez 1 osoba

        1. Może z zewnątrz wygląda, że ambitnie, ale moja intencją jest, by było ciekawie…, dla mnie ciekawie, bo skoro to ma być hobby, to jak inaczej. Oczywiście miło jest, gdy ktoś się tym jeszcze zainteresuje, ale skoro robię to za darmo, to robię przede wszystkim dla siebie, żeby dla mnie było to interesujące.

          Polubione przez 1 osoba

    1. Nie przesadzajmy, na razie chcę zmienić proporcje czasu poświęcanego na jedno i drugie. Dezercję stosuję regularnie, gdy jestem przemęczony i potrzebuję przerwy, ewentualnie gdy chcę czerpać pełnię przyjemności z podróży, ale zawsze wracam 🙂 Ta wielkoformatowa literatura brzmi niesłychanie miło, ale nie jestem przekonany, czy jest w moim zasięgu. To takie poważne hobby, jak i moje łażenie po górach, gdzie nigdy nie wybieram się przy niesprzyjającej pogodzie.

      Polubienie

      1. Podobno trzeba codziennie przysiąść i cokolwiek popisać a potem samoleci spod pióra. Irlandzkich pagórków i widoczków zazdraszczam choć monstrualne szczyty Bieszczadów przede mną niebawem .

        Polubione przez 1 osoba

        1. Małżonka ma Świechna opowiadała mi, że jeden z naszych współczesnych klasyków, o ile dobrze pamiętam, chodziło o Mrożka (ewentualnie Lema, ale chyba Mrożka) właśnie w ten sposób pracował. Ustalał sobie godzinę rozpoczęcia pracy i jej czas, po czym tego przestrzegał (zdaje się, że ośmiogodzinny dzień pracy zaczynał o dziewiątej rano).
          Za Bieszczadami zdążyłem się już stęsknić, ostatnio byłem tam w 2006. Byłem wtedy jeszcze w pełni sprawny, dziś musiałbym z wyprzedzeniem wszystko zaplanować i zarezerwować noclegi w łóżku, bo nocleg w schronisku na podłodze byłby dla mnie uciążliwy, ale wierzę, że będziesz tam miał świetny czas, jako i ja miałem 😉

          Polubienie

        2. Może być, że i Myśliwski codzienny kierat pisania ćwiczy. Nocleg na podłodze to zgroza!! zwłaszcza w pewnym wieku. Domek dla 2 to doskonała opcja 🙂 Pewnie i czas będzie dobry nawet jak będzie o szyby deszcz dzwonił , deszcz dzwonił wrześniowy. Znakomitego startu pisania. Chętnie poczytam i dogłębnie skrytykuję 😀

          Polubione przez 1 osoba

    1. Najlepiej przybądź tam osobiście, dopóki funkcjonują tanie linie lotnicze, wrażenie też jest o wiele większe, gdy tam jesteś. A przecież Irlandia, to nie tylko Giants Causeway, z Twoją pasją do zwiedzania znajdziesz wiele atrakcji.

      Polubienie

  4. Irlandia kiedyś kojarzyła mi się z zimnem, ale gdy czytam Twoje felietony, to od razu robi się cieplej, więc pisz, proszę.
    Głupotą dotąd nie przejmowałam się, ale kiedy uczeni z tytułami są niedouczonymi głupcami, w dodatku o ciasnych horyzontach umysłowych, to śmieszne nie jest, a przerażające…
    Zasyłam serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja tymczasem, gdy po raz pierwszy postawiłem stopę na irlandzkiej ziemi, odczułem łagodność klimatu idealną do pracy. Pomijalna ilość mrozów i upałów.
      Od ciasnoty umysłowej profesorów bardziej przeraża mnie tępa propaganda kuratoriów, która ma zaatakować umysły uczniów i to ma być (nomen omen) hit tego roku szkolnego, zwłaszcza że realizowany ma być przy niedoborze 20 tysięcy nauczycieli. „Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”…, rzec by się chciało.

      Polubienie

  5. Projekt ciekawy, bo masz dobre pióro, ale brak będzie i pisania na blogu, przynajmniej ja odczuję na pewno.
    Kabaret trwa w każdej dziedzinie, wczoraj włączyłam w kuchni na TV Trwam, tak masochistycznie i trafiłam na ministra Czarnka, to dopiero kabaret, ale taki, którego nie byłam w stanie obejrzeć do końca…
    Ministrowie od sprawiedliwości(?)knują o ustawie w obronie chrześcijan, ale w moim mieście i w pobliskiej parafii żadnego prześladowania nie widzę, chyba że prześladowaniem jest protest w kwestii zbyt głośnego bicia dzwonów kilka razy dziennie.
    Zdjęcia z Irlandii nigdy mi się nie znudzą.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Z tym brakiem to jest tak, że natura nie znosi pustki, poradziła sobie bez Herberta, Miłosza i Szymborskiej na przykład, a to nie ledwie pyłek na pustyni tych, bez których daje sobie radę.
      Oj…, oglądanie TV Trwam to rzeczywiście karkołomny zabieg. Trochę tak, jakby słuchać Kononowicza z zaznaczeniem, że tym razem ma on realny wpływ na sprawy państwowe.
      Mam niejasne przeczucie, że w ustawie o „obronie” prawdziwych prawdziwków, niecne me czyny jak znalazł spełniałyby znamiona prześladowania biednych chrześcijan, np. chcieliby, bym im dawał na tacę, a ja nie daję.
      Mie nie tylko zdjęcia, ale i Irlandia i Świat w ogóle się nie nudzą 🙂

      Polubienie

    1. Dzięki, dzięki, tak czy inaczej chcę pisać, zobaczymy jeszcze gdzie najczęściej. Na razie jestem mocno podkręcony rozmową z kolegą, który w twórczym świecie sporo swoją pracą zaznaczył i mam natłok nieuporządkowanych myśli. Jak zwykle, przeszkadza mi moja chęć wyłożenia kawy na ławę, a przecież tam trzeba zostawić przestrzeń dla myśli odbiorców.

      Polubienie

  6. nie widzę w tym oxymoronu, bo jest także „zen nakurwiania”…
    ale to jest mało istotne…
    istotniejsze jest może to, że niedawno zapytał mnie najlepszy kumpel podczas rozmowy telefonicznej, jaki klimat polityczny panuje w mojej nowej okolicy /przypomnę: zmieniłem Wawę na wiochę w/na Przedgórzu Sudeckim/… minę chyba zrobiłem bezcenną i odparłem zaiście po zenowsku: „kurwa! nie wiem!”… bo ja tu z nikim w ogóle o tym nie gadam… nawet z panią z miejscowej biblioteki, z którą ucinam chyba najdłuższe pogawędki… tak czuję, że ona jest „nasza”, ale jakoś nie mamy potrzeby komunikowania sobie nawzajem naszych zapatrywań na te kwestie… jedyne, co wiem (z neta), to samorząd najbliższego miasteczka jest free od neokomunistów, zawsze to jakiś punkt…
    napisać „coś dłuższego”, tak konkretniej, nie do blogosfery jedynie, to ja sobie zamiaruję od wielu lat, ale tak poważniej, to z uwagi na mój styl pracy (literackiej) nie widzę sensu zbyt poważnie tego traktować… inna sprawa, że w pierwszych latach mojego blogowania ktoś kupił kilka moich tekstów, wraz z prawami autorskimi zresztą i pojęcia nie mam, co z tym dalej się stało… ale to był przypadek, fluktuacja lokalna…
    p.jzns 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Cóż, moje pojęcie o zen jest tylko i wyłącznie oparte o stereotyp, całkiem nieźle mi się żyje bez tej wiedzy, a jej zdobycie zabiera czas, który i tak jest u mnie niczym zbyt krótka koRDełka, bo nie wiem jak Ty, ale bez koRDły, to ja nie umiem 😉
      Ja też bardzo dobrze się czuję nie mając wiedzy, jaką opcję polityczną popiera mój rozmówca. Najlepiej jest, gdy nie ma to znaczenia, dlatego tak fajnie się czuję odwiedzając kumpla, który tak zna polityków, jak ja polskich piłkarzy (czyli potrafi wymienić trzy nazwiska, a kolejnych dwu nie jest pewien) oraz jego partnerkę, która Litwinką będąc, ma realnie wyjebane na skład polskiego parlamentu, rządu i nierządu. Nawet trybunał kucharski i orgio jurnis jej nie rusza.

      Polubienie

      1. jeśli „poglądy polityczne” okroimy do polityki sensu stricto, to w sumie wymiana informacji między nawet nieznajomymi może się zmieścić w paru zdaniach… natomiast szerzej zaczyna się robić, gdy rozwiniemy to na poglądy polityczno – społeczne, w których się mieści całe mnóstwo innych spraw… wtedy już nieraz trudno jest określić, czy rozmówca jest „nasz”, czy nie, bo nieraz okazuje się, że w jednym temacie jest, a w drugim nie jest…

        słyszałem kiedyś ciekawą opinię, jakoby ktoś, kto nigdy nie słyszał słowa „zen” zwykle jest bliżej zen, niż ktoś, kto to słowo poznał… coś w tym jest, bo /moim skromnym zdaniem/ praktyka zen to także uwalnianie umysłu od stereotypów na temat zen, czyli jakby dodatkowa robota…

        Polubienie

        1. Zastanawiam się, czy z tą bliskością zen nie jest tak, jak z bliskością do dowolnego systemu filozoficznego, czy światopoglądowego. Pan Nikt z Dup Dalekich równie dobrze może być blisko faszyzmu, socjalizmu, chrześcijaństwa, a nawet zen, choćby nie miał bladego pojęcia, co to jest.
          Polityka zaś…, nie od dziś twierdzą, że w Polsce wraz z pojawieniem się silnego populizmu, zakończyła się polityka, a nastała antypolityka, przy czym politykę uważam za sztukę kompromisu, antypolitykę zaś, za sztukę prowokowania agresji.

          Polubienie

      2. p.s. a tak w ogóle, to „napierdalać zen” kojarzy mi się od początku jednoznacznie, to po prostu intensywna praktyka (formalna) z użyciem narzędziowni zenowskiej, skrajny przykład to legendarny Daruma, który „napierdalał zen” siedząc 9 lat przed ścianą jaskini 🙂

        Polubione przez 1 osoba

  7. Pisz, pewnie że pisz! Nawet jeśli nie uda Ci się tym nikogo zainteresować, pisz dla samej przyjemności pisania! Bo jeśli nie ma w tym przyjemności, nic z tego nie wyjdzie. A mnie się wydaje, że masz w sobie ten dar.
    Też bym pisał, gdybym tylko miał jakiś pomysł.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Oj, kokietujesz mnie. Pomysłów masz od groma. Trochę notek już napisałeś – i to na szybkiego, na potrzeby bloga. Wystarczy je przejrzeć, wybrać gatunek, formę, a potem dopieścić.
      Jeśli zaś chodzi o moje pisanie, za największy problem uważam skupienie – nie potrafię tego robić bez niego i bez odpowiedniego nastroju. Tzn. potrafię, ale nie jestem zadowolony z efektu, zdaje mi się, że wtedy za każdym zdaniem czai się ukryte „pfe”.

      Polubienie

  8. Mnie również szalenie podoba się tytuł Twojej notki 🙂 I może na tytule poprzestańmy, bo to, o czym piszesz dalej jest już zbyt przykre z punktu widzenia takiego zwykłego, normalnego, nie „wypranego” politycznie ani inaczej Polaka.

    Powiem szczerze, że ja też chciałbym w jakiejś mierze dostąpić ponadczasowości z tym, co piszę na Polance – bo jednak szkoda, aby tyle zaangażowania, tyle pracy i niejaka reputacja, którą jakoś zdążyłem sobie wyrobić…szkoda, żeby to szło w próźnię.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz