111. Nie, pani Paulino. Ci ludzie nie lądują, oni rozbijają się o mur.

Miłość jest najważniejsza? A co z LGBTQA+, które za sprawą waszej TVP nagonki tracą oparcie w rodzinach, popełniają samobójstwa, lądują na leczeniu psychiatrycznym?

Paulina Młynarska do Joanny Kurskiej (Klimek po pierwszym mężu).

Kontekst powyższej wypowiedzi jest taki: Ni to celebrytka, ni to aktorka, Katarzyna Cichopek wkrótce po rozwodzie zademonstrowała swą „głęboką religijność” serią rozmodlonych zdjęć z Jerozolimy (ze sobą samą w roli głównej i nowym partnerem w tle), na co będąca w podobnej sytuacji nowa pani Kurska, przysłodziła jej tekstem o miłości, która jest najważniejsza. Obie panie ściśle współpracują z najlepszą z telewizji narodowych, obie uwielbiają „dawać się zaskoczyć przy modlitwie” w słynnych (koniecznie, w końcu sroce spod ogona nie wypadły) miejscach kultu religijnego (vide miejsca ślubu obu pań, czy wspomniany fotoreportaż z Jerozolimy). I to właśnie tę hipokryzję wytknęła im Paulina Młynarska, wzmacniając ją jeszcze oceną propagandowego przekazu kurwizji, dla której pracują.

Mirosław Czyżykiewicz – Jaromir Nohavica cover – Myszka Miki.

O ile hipokryzja jest wdzięcznym tematem do obśmiania, to kwestia prześladowania osób, a zwłaszcza dzieci LGBTQA+ już do dowcipkowania się nie nadaje, mimo iż najlepszy z prezesów uważa wręcz przeciwnie, wyśmiewanie mniejszości wydaje mu się świetną zabawą, do czasu oczywiście, gdy znajdzie się odważny prokurator, który postawi go przed niezależnym sądem. Tymczasem prawda jest gorsza, niż to wyraziła Młynarska: Ludzie lądujący na leczeniu psychiatrycznym mogą się uznać za szczęściarzy, bo mają szansę na pomoc, choć oczywiście nie mogą wiedzieć, czy będzie skuteczna. W ogóle za grubą niezręczność uważam straszenie leczeniem, zwłaszcza w mediach. To brak możliwości leczenia jest tym, czego należy się bać, a jeszcze bardziej można się bać szarlatanów, np. duchownych próbujących zastąpić psychiatrów, czy psychoterapeutów. Zresztą, zainteresowanych problemem braku dostępności opieki psychologicznej i psychiatrycznej u grupy najbardziej wrażliwej, czyli dzieci i młodzieży, odsyłam do tego wywiadu (KLIKNIJ TU, BY POCZYTAĆ). Między innymi dlatego, większość osób LGBTQA+ zderza się ze ścianą.

Brak dostępności opieki specjalistycznej, to jedno, wyrażanie się o sięgnęciu po tę opiekę, jakby to była porażka (chociażby tak, jak to zrobiła pani Paulina), to drugie, ale najstraszniejsze jest trzecie, czyli znęcanie się nad osobami potrzebującymi pomocy specjalistów. Ostatnio przoduje w tym zorganizowana grupa przestępcza zwąca siebie samą „świętym (buuuchachacha….) kościołem Jezusa”, który miał ponoć powiedzieć „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili.”

To teraz ćwiczenie empatii: Wyobraźmy sobie, że dorastamy w Grajdołkowie, gdzie władzę, nie wiedzieć czemu, trzyma proboszcz pan. Mamy 12 lat. Nasi rodzice, choć jeszcze tego nie wiemy, to zjeby uważające, że dziecko jest ich własnością i służy do spełniania ich poleceń. Póki co, zdaje się nam, że ponieważ nas karmią i dają dach nad głową, a raz nawet wstawili się za nami, gdy kradliśmy jabłka, to znaczy że nas chronią i jesteśmy przy nich bezpieczni. Jeszcze nie wiemy dlaczego, ale wolimy się kumplować z przeciwną płcią, a nasza płeć wywołuje w nas coś głębszego, czego czasem jeszcze nie umiemy nazwać, ale boimy się tego i nie wiemy, czy mamy się tego wstydzić, czy się z tego cieszyć. W pewnym momencie zaczynamy rozumieć, co starsi koleżanki i koledzy mówią o „lesbach i pedałach”, od niektórych czujemy „tylko” bijącą pogardę, a od innych wściekłą agresję psa tresowanego do walki w klatce. W kościele proboszcz pan podsyca tę agresję mówiąc o znieważaniu tzw. „boga”, a z telewizora to nawet pan biskup szczuje dehumanizując nas…, tak…, nas, bo w pewnym momencie niejasne przeczucia, że to my jesteśmy celem ataku, stają się dla nas oczywiste. Mijają lata, dorastamy, czujemy coraz mocniej potrzebę bliskości, podniecenie, już wiemy dlaczego jesteśmy inni. Pół biedy, gdy chodzi o pociąg seksualny, możemy uciec do większego miasta lub za granicę i tam szukać partnerki/ partnera, ale jeżeli chodzi o brak akceptacji własnej płci biologicznej, rozbieżność płci mózgu z płcią ciała, to przed tym uciec się nie da. A tu szczujnia naokoło: Fuhrerowi Kaczyńskiemu spin doktorzy donieśli, że podsycając nienawiść do mniejszości seksualnych może uzyskać brakujące punkty procentowe do utrzymania władzy, więc atakuje wraz z kościołem, episkopatem i całym duchowieństwem. Zorganizowana grupa przestępcza prokuratorów Ziobry udaje, że nie widzi przestępstwa podżegania do nienawiści, to samo ze zorganizowaną grupą przestępczą sędziów. Znikąd pomocy, a już na pewno nie z ich strony! To może rodzice? Ale w domu słyszysz, jak tatuś gada do telewizora, że tych pedałów to by do wojska posłał, to by im porządna musztra „zboczenia” z głowy wybiła, a „tym lesbom wszystkim”, to kochający tatuś zrobiłby dobrze, bo chłopa im potrzeba. Udało ci się kiedyś podsłuchać, że tatuś nawet mamusi nie umie zrobić dobrze, więc idziesz do niej, licząc, że cię zrozumie, ale od niej dowiadujesz się, że zawodła się na tobie i że już nie jesteś jej dzieckiem.

Dead Kennedys – Kill the Poor.

No i pozamiatane. Zdradził cię ojciec, zdradziła też matka. W wypadku dostępu do opieki psychologicznej sprawa nie byłaby tak ciężka: Terapeuta postarałby nam się wytłumaczyć, że to nie my wybieramy sobie rodziców i nie odpowiadamy za to, jakimi są złamasami. Oczywiście zrobiłby to gładkim, terapeutycznym tekstem, bez wulgaryzmów. Niestety, bez takiej opieki, dzieci są skłonne winę za zbrodnie rodziców przypisywać sobie: „Kim ja jestem, skoro mam takich rodziców”. I tu rolą psychoterapeuty byłoby wytłumaczenie, że to nie twoja wina, bo to rodzic miał szansę cię wychowywać, a nie ty rodzica. Mógłby wskazać drogę: Skończysz szkołę, usamodzielnisz się, możesz z miejsca odejść w bezpieczniejszy świat. To nie jest niemożliwe, dziesiątki tysięcy młodych Polaków emigrowało, tobie też może się udać. A rodzice? Ich wybór! Z czasem dziecko staje się silniejsze, a rodzice słabsi, to oni będą potrzebować pomocy, jak będą chcieli, to się do ciebie zwrócą, a jak nie, to nic na siłę, jeszcze nikomu wrzód na dupie nie pomógł!

Problem w tym, że nie ma kto tego wytłumaczyć dzieciom, przecież nie zrobi tego zdradziecki rodzic, on raczej będzie manipulować poczuciem winy dziecka. Jak nie uda mu się zmusić cię siłą, to będzie grać ofiarę („Taką przykrość mamusi robisz”). Co zatem pozostaje? Można spróbować przyłączyć się do hierarchicznej mafii katolickiej, w końcu sam papież pierdylionlecia pozwalał im za łapówki nawet na gwałcenie dzieci, nie mówiąc już o nienagłaśnianych romansach między sobą. TYLKO NIE MÓW NIKOMU! Wystarczy być bezwzględnym karierowiczem i można iść w ślady mianowanych przez papieża, tego papieża, biskupów Paetza, Wesołowskiego, Głódzia, można poprzestać na nieco mniej eksponowanym, a równie intratnym stanowisku, niczym Jankowski, Cybula, czy Makulski. Tylko, że tu trzeba się obrócić przeciw takim jak ty, czyli niejako przeciw sobie samemu.

Coma – Nie wierzę skurwysynom.

Kiedyś już o tym pisałem, ale warto o tym przypomnieć: Nie cały świat jest taki porąbany, jak tereny na wschód od Odry (w Polsce dopiero się zaczyna, ale pójdźcie dalej na wschód, to łoj!). Mieszkamy ze Świechną w miejscu, gdzie nawet emerytki oburzają się na księdza, gdy próbuje szczuć na ludzi, czy to z powodu decyzji o aborcji, czy z powodu orientacji seksualnej. Tu żadna partia nie zyska dodatkowego poparcia promując homofobię, bądź podpierając się katolicyzmem (naprawdę, w ostatnich wyborach żadna z głównych sił politycznych nie umieściła w programie „wartości katolickich”, czy czegoś równie wątpliwego moralnie). Mamy koleżanki, które uciekły tu z Polski wraz ze swoim wyższym wykształceniem, by móc spokojnie żyć ze swoimi partnerkami. Po co Polsce dodatkowa architektka lub ekonomistka, skoro są Misiewicze i PiSiewicze? A one tu sobie żyją w spokoju i pogodzie ducha i może mogłyby coś przekazać pomiotowi Wojtyły, tylko po co, skoro nawet Narodowi to nie przeszkadza?

Ralph Kamiński – Autobusy.

Oj, chyba za bardzo się skupiłem na kwestii płciowości, a przecież to tylko wierzchołek góry lodowej potrzebujących. Na zakończenie oddaję głos młodym ludziom, którzy dotarli w końcu do psychologa. Masz ochotę poczytać, KLIKNIJ TUTAJ.

Aurora – Queendom.

P.S.

Naprawdę da się żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami. Ja i Świechna jesteśmy tego przykładem: Odrzuciliśmy wszelkie kulturowe „TRZEBA”, obyliśmy się bez ślubu kościelnego, bez wesela, nawet podróż poślubną zrobiliśmy taką, jak chcieliśmy: po dzikiej ścianie wschodniej Polski z noclegami w swojskich agroturystykach, zwiedziliśmy cerkiew w Górze Grabarce, meczet w Kruszynianach, synagogę w Tykocinie (nadmieniam na wypadek, gdyby się komuś wydawało, że polska kultura, to tylko katolicyzm), zadomowiliśmy się z naszą wiedzą i doświadczeniem na Zielonej Wyspie (Polska nie zachęciła nas przesadnie do życia dla niej), zapraszamy do siebie wyłącznie tych, których chcemy zaprosić i vice versa – zupełnie obce jest nam przyjmowanie zaproszeń od ludzi, których nie mamy przyjemności odwiedzić (nawet, jeśli to jakaś rodzina), nie dajemy się nakłonić do żadnych czynności społecznych, religijnych, czy politycznych, jeśli nie są one zgodne z naszymi przekonaniami i zwykłą chęcią, a do tego MAMY SIĘ ŚWIETNIE. To, że jesteśmy heteroseksualnymi ateistami, nie przeszkadza przyjaźnić się z różnymi ludźmi, bez względu na ich orientację seksualną i wyznanie, co nie znaczy, że przyjaźnimy się z każdym, bo faszyści, komuniści i fanatycy religijni są przez nas traktowani chłodno i z należytym dystansem. Jest nam z tym naprawdę dobrze, nie odbija się to negatywnie, ani na naszych przyjaźniach, ani na naszym związku. Widocznie miłość nie polega na bieganiu przed ołtarz, ni w okolice kruchty, czego najwyraźniej jeszcze nie wiedzą panie Kurska, ni Cichopek.

30 myśli w temacie “111. Nie, pani Paulino. Ci ludzie nie lądują, oni rozbijają się o mur.”

  1. Nic dodać, nic ująć. Sama obserwuję od lat ten podwójny świat moralny katolicyzmu, bo mieszkam w Polsce, więc młodym mówię, by wyjeżdżali z kraju, gdzie nic nie jest proste, gdyż stres za stresem, ponieważ
    brak szacunku do drugiego człowieka z powodu odmienności. Długi też ktoś musi spłacić.
    Serdeczności zasyłam

    Polubienie

    1. Ja również uważam, że niepewnie bym się czuł w kraju, w którym praktycznie całe społeczeństwo przerabia w szkole „Moralność pani Dulskiej”, oburza się na nią, potrafi w swym otoczeniu wskazać klony pani Dulskiej, a potem dorasta i lekko licząc połowa z nich kombinuje, jak tu Dulską przebić w hipokryzji.
      Pozdrawiam.

      Polubienie

    1. To nie jest kwestia nerwów, Hebiusie. To jest sprawa jasnej informacji, że przynajmniej u mnie nie ma co szukać poparcia dla zbrodniczej działalności kleru, obecnego rządu, czy nie tylko homofobicznych, ale i faszyzujących partyjek typu „Konfederacja”. Że są ludzie, dla których nie jest to normą i nie można się przy nich polansować nagonką na mniejszości. Ja nawet mam paru kolegów, którzy potrafią urwać w pół zdania jakąś nagonkę towarzyską, przypominając sobie, że ja siedzę obok i zwykłem jasno i wyraźnie wyrażać swoje poglądy.

      Polubienie

  2. 1. Ta „odmiennościowa” migracja trwa od lat i skutecznie demoluje prowincję. Rodzice wielu moich znajomych zastanawiają się dlaczego ci nie chcą wracać a tu częściej niż literki decyduje jednak kwestia akceptacji dla życia „na bakier” z kościołem czy jakichś innych życiowych wyborów z pomieszaniem w kwestiach rodzinnych na czele.
    2. Postaw Cichopkowo/Kurska nie jest znowu taka nietypowa i myślę że bez trudu nawet na zielonej wyspie znalazłbym przypadki świętych celebrytów ze zszarganym życiem osobistym. Hipokryzja tez już nie ta co kiedyś. Konserwatyzm niegdysiejszy był o tle lepszy że jak już wyszło na jaw że ktoś jest świnią to jednak nie wypadało go zapraszać na uroczystości. Więc ja tej manichejskiej wizji świata „zły wschód” i „dobry zachód” nie kupuję. Po prostu w różnych krajach „okno Overtona” jest w różnych miejscach. PL jest jeszcze przed rewolucją ale ona nieuchronnie nastąpi bo te desperackie próby KK to właśnie ostatnie wysiłki w budowaniu tamy.

    Polubienie

    1. Nie tak dawno temu na blogu opublikowałem wpis o tym, dlaczego pewien syn nie wraca, a odwiedziny są wyjątkowo krótkie: https://okolicepiecdziesiatki.wordpress.com/2020/08/19/jak-wymodlic-synowi-zone/
      To dość fatalnie brzmi, takie czekanie ze swoim życiem, aż rodzice umrą.
      O ile w całości się zgadzam ze zdaniem, że bez problemu znajdę hipokrytów na zachodzie i południu Europy, że wspomnę przyłapanego w Brukseli węgierskiego fideszowca na gejowskiej seks imprezie (skandal wybuchł z powodu imprezy w pandemii, a nie z powodu orientacji seksualnej), czy przypadek geja głośno wyrażającego poglądy homofobiczne w Kongresie USA (do momentu, gdy wyszło na jaw, że on sam jest gejem, wtedy już swych mundrości nie kontynuował), to jednak widoczna jest różnica w normach społecznych na wschodzie i zachodzie, przy czym wschód nie wypada dobrze. Znaj proporcjum, mocium panie – nie chodzi o bezwzględne dobro lub zło, chodzi o to, gdzie osoba z mniejszości czuje się bezpieczniej.

      Polubienie

      1. Ja od razu dodam że mnie nie fascynuję w polskiej prowincji taka postawa którą znam i oglądam na co dzień. Mnie fascynują od dawna postawy inne o 180 stopni i pojemna kategoria „naszości” taka pierwotnie plemienna która pozwala pokonać i kościół i obyczaje. Owszem realizowana jest dużo rzadziej (z ostatnim wyjątkiem ukraińskim) ale też w sposób bardziej spektakularny. Choć outsiderom jest łatwiej z definicji. Znam zatwardziałego ateusza będącego wójtem w straszliwie religijnej gminie który konsekwentnie nie urządza żadnych religijnych uroczystości ani w nich nie uczestniczy. I mieszkańcy nie mają z tym żadnego problemu a reelekcja jest tylko formalnością. Co nie oznacza że w tej samej gminie nie mają miejsca sytuacje które w notce opisujesz. Zasada którą USA określa jako „dont’t ask, dont’tell” jest czymś co Polacy podobnie jak słowo „kurwa” powinni sobie jednak wpisać do Konstytucji.

        Polubienie

        1. Szczególna specyfika „naszości” na polskiej prowincji jest rzeczywiście warta paru słów. Ot, np. przypadek „swojego” gangstera, ogólnie akceptowanego, któremu udało się wciągnąć do mafii jeszcze dwóch „swoich”, których pociągnął dalej bo na tamten świat (wszyscy rozstrzelani w egzekucji mafijnej). „Ale był taki fajny, zawsze dzień dobry mówił.” Znam też przypadek cenionego towarzysko zoofila (oczywiście cenionego w pewnych kręgach, związanych ściśle z etanolem i jego przemysłowym spożyciem). To samo mógłbym powiedzieć o pięciu gwałcicielach pewnej nieprzytomnej z upicia nastolatki, z którymi „swoi” ze zgwałconą włącznie, żyli potem całkiem dobrze. O, jeszcze przypominam sobie przypadek „swojego” ordynatora oddziału, który zamordował pacjenta nie udzielając mu pomocy (ponad 2 tygodnie trzymał niezdolnego do samodzielnego jedzenia i przyjmowania płynów alkoholika bez kroplówki – niezbędne było wkłucie centralne, robione operacyjnie, bo żyły zewnętrzne pękały), rodzina nie drążyła sprawy, choć brat denata był cywilnym zwierzchnikiem szpitala. Działa to też w przeciwną stronę, gdy „niby nasz, ale okazuje się że nie nasz” jeździ do pracy za granicę, a potem zamiast postawić coś znajomym, wszystko inwestuje w swój biznes. Wtedy z takim nibynaszem, ale nienaszem nie robi się biznesu, chyba że nie ma wyjścia, znaczy się nie ma konkurencji. Zbankrutuje, to się nauczy, jak żyć ze swoimi…, albo niech sprdala. Znam te przypadki.

          Polubienie

        2. Tyle że znowu Wolandzie to raczej przypadki potwierdzające standardowe działanie plemienności a nie to idące pod prąd. Ja nie sugeruje że te pod prąd są nagminne ale się zdarzają.

          Polubienie

  3. Dopóki PiS i skrajni prawicowcy na usługach KK będą u władzy, nic się nie zmieni, najwyżej nasilą się protesty, a co dalej, wiadomo. W dalszym ciągu słyszę, ze to katolicy są w Polsce prześladowani i trzeba ich bronić.
    Coraz smutniej się robi, na każdym polu, gdzie nie spojrzeć…

    Polubienie

    1. Chociaż jeśli popatrzę na Irlandię, to widzę ile zależy od zachowań zwykłych ludzi. Tu żaden homofob ni faszysta nie zyskuje poklasku towarzyskiego, ludzie się z niego podśmiewają lub się od niego odsuwają. Partiom politycznym nie opłaca się wobec tego podpierać szowinizmem rodem z wystąpień Wojtyły i jego kolegów, bo to przynosi jedynie wyborcze straty.

      Polubienie

    1. Nie wiem, jak bym reagował żyjąc w Polsce, ale dopóki kraj rodzinny jedynie odwiedzam, zaduch mnie w żaden sposób nie dotyka. To ja wybieram sobie znajomych, z którymi się chcę przebywać, gdy chcę mieć więcej przestrzeni, idę w góry lub choćby do parku…. Nie czuję zaduchu, być może dlatego, że mam sporo pewności siebie i poczucia kierowania swoimi krokami. Niestety, zauważam, że w Polsce zaczyna się przymus, np. przymus rodzenia kobiet, a teraz Kaczyński chce zmusić lekarzy do pracy w kraju. I tu już lekarzom doradzałbym uciekać z tego katolibanu, tak jak przed mobilizacją Putina uciekają poborowi.

      Polubienie

  4. tą Cichopek /Katarzyna, dziękować, że mi imię przypomniałeś, choć w sumie nie wiem, po co mam je znać 🙂 /widziałem kiedyś, dawno temu w jakimś serialu, którego ze dwa odcinki obejrzałem jakoś tam przypadkiem… wszystko we mnie było na „nie”: nie podobała mi się sama postać, ale to raczej wina scenarzysty; nie podobała mi się gra, tu wina już jest raczej do spółki z reżyserem; nie podobała mi się ona sama jako kobieta, co z kolei można zwalić na mój gust; ale przede wszystkim moja Intuicja mi wręcz krzyczała, że coś z tą osobą jest „nie tak” tak w ogólności… okazuje się jak zwykle, czy może ściślej: jak przeważnie, że moje dobre relacje z własną Intuicją są po prostu dobre, bez większego rozwijania na czym ta „dobrość” ma polegać…
    tyle wstępu wstępu na temat wstępu, reszta jutro…
    p.jzns 🙂

    Polubienie

    1. myślę, wydaje mi się, że zwrotu „wylądować na leczeniu psychiatrycznym” pani paulina użyła w znaczeniu common /choć nie do końca prawidłowo/, jako synonim „zachorować psychicznie”, czy mówiąc wręcz gminnie „zostać wariatem”, tak więc nie robiłbym z tego zagadnienia… to tak, jak funkcjonuje „nie pij tyle, bo wylądujesz na odwyku”, bo takie miejsca jak „psychiatryk”, czy „odwyk” kojarzą się z jakimś „strasznym miejscem” w którym często jest się „za karę”…

      próbuję sobie odtworzyć, jak to było u mnie w domu rodzinnym /małe miasteczko, choć blisko Wawy, więc jakby bliżej „świata”, niż zadupie/… nic nie odtworzę, bo w ogóle nie przypominam sobie żadnych rozmów na tematy LGBT+ /używam dzisiejszego skrótu/, temat po prostu nie istniał… tylko na podwórku i w szkole czasem pojawiały się żarty „o pedałach”, ale bez zbytniego skupiania się na temacie… trochę więcej zaczynałem dopiero dowiadywać się w liceum, już mieszkając w Wawie… ale też nie w domu, gdzie temat funkcjonował ultra sporadycznie, jako jakaś egzotyka traktowana dość żartobliwie, aczkolwiek bez wrogości /to „bez wrogości” muszę podkreślić/… w szkole też podobnie, ale ja poznałem i miałem też sporo znajomych poza szkołą, w różnych środowiskach i tu trafiłem na grupkę chłopaków, taki mikro-„gang”, których rozrywką było „chodzenie na pedałów”, polegało to na chodzeniu do pewnej wawskiej kafejki znanej jako miejsce spotkań gejów, chłopaki ich naciągali na drinki, na kasę, a dochodziły do mnie też słuchy o napadach na nich…
      zwróćmy przy tym uwagę, że tu cały czas jest mowa o gejach, oni są w ewentualnym centrum uwagi, zaś leski i osoby „trans” w ogóle jakby nie istniały…
      na tych czasach się zatrzymajmy, widać jednak wyraźnie, że później młody człowiek, dziecko tamtych młodych ludzi po prostu nie miał z domu żadnej wiedzy o temacie… dopiero otwarcie granic w końcówce lat 90-tych spowodowało pojawienie się takiej wiedzy, a także różnych postaw i nastawień do ludzi LGBT+ /niekoniecznie tylko tolerancyjnych/…
      żeby się nie rozgadywać wspomnę tylko w skrócie o różnicach w poszczególnych krajach byłych demoludów: okazuje się, że tam, gdzie kościół rz-kat. nie miał wiele do gadania /np. Czechy/, tam można mówić o jakiejś normalności, natomiast w Polsce, czy Słowacji jest po prostu syf i zacofanie: wiedza o tych ludziach jest blokowana, a jak wiadomo, gdy ludzie coś mało znają, to się tego boją, a gdy się boją to często reagują agresją…
      j,zns 🙂

      Polubienie

      1. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że Paulina Młynarska użyła tego zwrotu w takim znaczeniu, w jakim to opisujesz. Tylko właśnie o to chodzi, że to znaczenie jest szkodliwym stereotypem. Jeszcze w roku 2010 mój język roił się od zwrotów, jak to określasz, „w znaczeniu common” i dopiero prowadząc blog i prowadząc tysiące dyskusji na różnych forach, zacząłem odkrywać, że są to sformułowania krzywdzące, nieprawdziwe i szkodliwe. Mało tego, nadal mi się zdarzają wpadki, ale przez takie właśnie zwracanie uwagi na różne wypowiedzi (u kogoś łatwiej to zauważyć i wtedy można sobie przypomnieć swoją własną gafę), systematycznie zmieniam złe nawyki zastępując je bardziej socjalnymi zachowaniami.
        Ja również nie pamiętam homoseksualnych koleżanek i kolegów z podstawówki, ALE to chyba mało dziwne, bo musieli się chować przed „porządnym społeczeństwem”. W rodzeniu się agresji przeciw homoseksualistom, olbrzymią rolę odegrały środowiska kryminalne, które stosunki homoseksualne równały z więziennymi gwałtami, do tego była propaganda (zarówno „porządny kościół”, jak i „porządna władza ludowa” prześladowały homoseksualistów) i zrobiła się straszna kupa pod skorupą poprawności politycznej. Niestety, dziś byle wszawy śmieć „poprawność polityczną” traktuje jako synonim zła, podczas gdy jest to zwykłe dobre wychowanie, dające szanse negocjacji w trudnych sprawach.

        Polubienie

        1. masz rację, że dyskusje na różnych forach netowych uczą pewnej pedanterii w przekazie informacji, zwracania uwagi na zwroty, które zupełnie inaczej brzmią w realu, gdzie słowa są wspierane całą masą przekazów niewerbalnych, a w necie te podpórki są śladowe, te wszystkie emotki, czy inne zabiegi klawiaturowe etc tego nie zastąpią… też do tej pory się łapię na tym mimo wielu lat doświadczenia, że pozornie jasny komunikat w realu może być w necie kompletnie inaczej zrozumiany…

          istotnie tak było, jak piszesz, a dużo zaczęło się od amnestii po dojściu Gierka do władzy, wyszło z pudła wielu ludzi i powstała wtedy subkultura „gitów”… nie można ich nazwać do końca środowiskiem przestępczym, bo uczestniczyło w tym całe mnóstwo młodych, którzy nigdy nie mieli konfliktów z prawem, ani wcześniej, ani później, wręcz nawet o tym nie myśleli, a jedynie powierzchownie przyjmowali pewną obyczajowość i styl bycia, niemniej jednak był w tym zawarty też co najmniej niechętny stosunek do homoseksualizmu i homoseksualistów, szczególnie rzecz jasna do gejów i to akurat pokutuje do tej pory, bo całe mnóstwo ludzi kojarzy, czy nawet utożsamia wręcz obecne LGBT+ z gejami właśnie…

          Polubienie

  5. Rozmodlenie jest nieodłącznym elementem odwiedzin w Jerozolimie. A że się dla Przybitego Boga w dowód szacunku i nietanią kieckę założy i makijażyk zrobi to chwalebne 🙂

    Polubienie

    1. Przydrożna kapliczka w Bździnowie, to jednak nie to samo…., znaczy się, może i sesja zdjęciowa wyszłaby ciekawa, zwłaszcza w porze kwitnienia rzepaku, ale życie nocne jakby nie to, a i shopping prawdopodobnie nie tak udany, jak w Jerozolimie będzie.

      Polubienie

      1. Szoping lepszy w TelAvivie . No i można się pomoczyć w morzu 🙂 Ps. Stare Miasto w Jerozolimie , ze wszystkimi świętymi miejscami , kontekstem historyczno-religijno-kulturowym , zapachami, gwarem, międzynarodowym tyglrm , jedzeniem etc.etc. to moje najpiękniejsze wyjazdowe doświadczenie.

        Polubienie

  6. Ps Przybity Bóg pochodzi z książki Bineta „Cywilizacje” mówiącej o tym co by było gdyby to Inkowie podbili Europę w XVI w. i jak mogliby widzieć chrześcijaństwo. Czysta radość!

    Polubienie

    1. Czasem w dyskusjach na rożnych forach (nim mi się to znudziło, jako bezproduktywne i nieskuteczne) próbowałem uruchomić empatię katolibów, pytając, czy tak samo by uważali, gdyby to jednak rodzimowiercy zdominowali polską scenę religijną i robili dokładnie to, co katolicy.

      Polubienie

  7. Nikt skuteczniej nie walczy w Polsce z Kościołem, niż sam Kościół – i w tym upatruję swoją nadzieję. Biskupi są załamani wynikami ostatniego liczenia wiernych. I zastanawiają się, jak to się mogło stać.
    Tak, dobrze czytasz: ZASTANAWIAJĄ SIĘ! Nie wiedzą!

    Polubienie

    1. Jak na instytucję, której głównym założeniem jest walka z faktami oraz niewolnictwo, i tak trzymają się nieźle. Być może dlatego, że dopiero od wynalezienia druku, mozolnie popularyzowała się oświata, będąca przed jego wynalezieniem domeną kleru. Nadgonienie zaległości trwało kilkaset lat, bo przecież sam druk nie zastąpił powszechnego dostępu do wiedzy. Myślę, że dopiero od XIX wieku zaczęła się realna konkurencja nauki z religią.

      Polubienie

      1. A co teraz robi Kościół? Gdy był silny, zwalczał naukę na każdym froncie. Teraz, gdy sflaczał, podnosi rączki do góry i twierdzi: „Nauka i wiara wcale nie są sobie przeciwstawne! Możemy żyć razem!”

        Tchórze bez zalążka honoru!

        Jestem w stanie założyć się o każdą sumę, że gdyby Kościół znów urósł w siłę, na powrót zapłonęłyby stosy.

        Polubienie

        1. Nie trzeba nawet mieć wyobraźni, przecież oddawanie edukacji na żer Kościoła (żadne ministerstwo nie miało tylu konserwatywnych ministrów, co MEN) i sposób w jaki kler to wykorzystuje, ta tendencja, by zmuszać uczniów na siłę do chodzenia na religię, to tylko jedna z wielu ilustracji: daj klesze siłę, to jej użyje przeciw tobie. Innym przykładem jest złamanie kompromisu aborcyjnego. Dlatego jestem zwolennikiem krótkiej smyczy finansowej dla Kościoła, bo nic tak nie działa na chciwców pokroju Wojtyły, Głódzia, czy Dziwisza, jak oderżnięcie ryja od koryta.

          Polubienie

Dodaj komentarz