126. Antysemityzm, czyli tajemnice rodzinne.

W maju minęło 78 lat od zakończenia II wojny światowej w Europie, a Polacy zdają się wiedzieć o tych wydarzeniach coraz mniej, zwłaszcza w temacie holocaustu i kolaboracji niektórych naszych rodaków z niemieckim okupantem. Jeszcze w trakcie II wojny światowej polskie podziemie z Armią Krajową na czele jednoznacznie oceniało działania szmalcowników (osoby szantażujące ukrywających się Żydów), donosicieli oraz szabrowników trudniących się kradzieżą mienia żydowskiego. Osoby podejrzane o te przestępstwa były skazywane przez sądy Państwa Podziemnego, często na najwyższy wymiar kary, czyli karę śmierci, a wyroki wykonywano natychmiast po zlokalizowaniu kolaboranta i znalezieniu sposobności do bezpiecznej jego realizacji. Co ciekawe, zazwyczaj zwalczający się przedstawiciele władz Polski przedwojennej i PRL w tym akurat byli zgodni: Winnych w/w zbrodni należy ścigać i karać.

Przez długie lata w polskiej przestrzeni publicznej również nie było wątpliwości co do odpowiedzialności kolaborantów, szmalcowników, czy szabrowników. Aż nadszedł upadek PRL. Jeszcze w 1990 roku Jan Jakub Kolski mógł nakręcić „Pogrzeb kartofla”, traktujący o zawłaszczaniu majątku sąsiadów, którzy stracili życie z rąk niemieckich okupantów, lecz już w 1991 roku powstało Radio Maryja puszczające w eter zdanie odmienne. Wraz z rosnącym zasięgiem rozgłośni, wyrosła w Polsce klasa tchórzliwych cipciaków, którzy tak panicznie bali się prawdy, że domagali się zaprzestania mówienia o współudziale części naszych rodaków w zbrodniach na ludności pochodzenia żydowskiego i de facto ochrony kolaborantów, szmalcowników, szabrowników i innych szubrawców, a twórczość literacka i filmowa podejmująca temat odpowiedzialności krajanów przyjmowana była histerycznymi protestami. Dziś ta klasa rządzi Polską. Tyle tytułem wstępu.

Żadne Radio Maryja nie miałoby szans na taką zmianę opinii społecznej, gdyby nie podatny grunt, który stanowili sprawcy oraz milczący świadkowie i ich następcy. Zwłaszcza tych ostatnich było wielu. Poznajcie zatem historię kilku tajemnic rodzinnych Wolanda.

Marek Dyjak – Miriam.

Moi dziadkowie od strony matki przeżyli wojnę w małym mieście centralnej Polski. Dziadek walczył w kampanii wrześniowej, uciekł z niemieckiej niewoli przebywając pieszo kilkaset kilometrów. On nie wspominał wojny, a gdy temat był poruszany na spotkaniach rodzinnych, ze łzami w oczach mówił urodzonym zbyt późno, by cokolwiek pamiętać krewnym, że nie mają pojęcia jak było. To wszystko. Babcia za to często wspominała głód, cebulę zabieraną do szkoły zamiast śniadania oraz to, że przed wojną żydowskie dzieci wołały za nią „wasze ulice, nasze kamienice”. O dziwo, jej pamięć jakoś nie chciała wspominać nawet o nazywaniu Żydów „parchami”, więc tym bardziej przecież „zapominała” o holocauście, mimo iż w jej ledwie kilkunastotysięcznym mieście było getto, a ze społeczności żydowskiej, liczącej prawie 3700 osób, wojnę przeżyło około 50. Jako dziecko nie zastanawiałem się nad tym przemilczeniem, bo i nie miałem pojęcia, że cokolwiek było przez babcię ukrywane. Skąd mogłem wiedzieć o holocauście w wieku lat czterech, pięciu, sześciu, a nawet dziesięciu? W końcu jednak z różnych źródeł zacząłem zdobywać wiedzę. Szkoła, filmy, książki, wspomnienia ocalałych z zagłady. Dziś najbardziej mnie nurtuje sprawa mieszkania dziadków, jednego z najlepszych w kamienicy, gdzie byli zakwaterowani. Dziadek – dziecko z sierocińca, babcia z przymierającej głodem wielodzietnej rodziny. Możliwe, że dostali taki przydział od władz PRL, gdy powiększyła im się rodzina, ale z drugiej strony mam w pamięci, że dziadek był jawnym antykomunistą i przez to moja matka i jej siostra miały kłopoty w szkole (i nie tylko). Mógł pomóc dziadkowi partyjny brat, którego dziadek się niby wypierał, ale gdy był w potrzebie, to zglaszał się po pomoc. Wiesz, jak nie wiesz…??? Jednak chodzi mi po głowie myśl mniej chwalebna, że mieszkanie owo zasiedlili jeszcze w czasie wojny, w miejsce wywiezionych lokatorów. Niejako przy okazji zastanawia mnie też historia wspaniałego, wielkiego, solidnego stołu dębowego, który dziadkowie (przymierająca głodem rodzina) „kupili od żyda” (słowa babci). Wiem skądinąd, że Polacy w czasie wojny chętnie odkupowali za bezcen żydowski majątek, nie bacząc na to, że każda złotówka zapłacona poniżej wartości, była cegiełką do śmierci właściciela i jego rodziny, więc miło by było, gdyby weszli w jego posiadanie w uczciwszy sposób.

Pomyślałem, że podzielę się z Wami tą historią, ponieważ kontrolowany przez ludzi Piotra Glińskiego Państwowy Instytut Sztuki Filmowej szantażuje nakazem zwrotu dotacji autorów dokumentu o Zuzannie Ginczance. Jednym z warunków postawionych przez PISF jest usunięcie wzmianki o tym, iż żydowska poetka została zadenuncjowana przez Polkę, właścicielkę kamienicy, w której mieszkała, a donosicielka po aresztowaniu lokatorki, oszabrowała jej mieszkanie.

Z innej beczki: Spotkaliście się kiedyś z pretensjami, że Żydzi obsadzili najbardziej dochodowe zawody w Polsce? Ja też! A spotkaliście się z pretensjami, dlaczego Polacy nie chcieli inwestować w edukację? Ja nigdy! Znacie dowcip, o tym, jak mieszkańcy Ziemi dowiedzieli się, że cała planeta za miesiąc zostanie zalana wodą? Różnie ludzie reagowali, jedni się modlili, inni rozpoczęli hulanki i swawole. Tylko Żydów zebrał rabin i powiedział: Bracia Żydzi, wkrótce Ziemię zaleje potop. Mamy miesiąc na nauczenie się jak oddychać pod wodą!!!

Zapraszam do zapoznania się z drugą historią rodzinną.

Jak wspomniałem, babcia pochodziła z biednej, wielodzietnej rodziny. Była jednak bardzo zdolna, a przedwojenna walka z analfabetyzmem dała jej pewną szansę. Otóż po ukończeniu z wyróżnieniem powszechnej szkoły podstawowej otrzymała stypendium państwowe, jeżeli tylko podejmie naukę w szkole średniej. To było jak dar z niebios. Niestety, najstarsza siostra babci właśnie zaszła w ciążę. Gdy usłyszała o stypendium, poszła do swej matki z pretensjami: „Kto się będzie dzieckiem opiekował, jak Maryśka pójdzie do szkoły?!” „Kochająca mamuśka” chwyciła się tego pretekstu i nie pozwoliła babci kontynuować edukacji. Jak babcia miała zostać lekarzem lub prawnikiem, skoro jej rodzice, a nasi wspaniali rodacy odmówili jej wsparcia w edukacji, ba, ZABRONILI kontynuacji nauki?! Dziecko, zwłaszcza dziewczynka, było dla nich tanią siłą roboczą, zwykłym niewolnikiem! Nikt tak nie rozumie potrzeb dziecka, jak matka, co nie…??? Czy Was, Polaków, moich ziomków to dziwi? Tym oto sposobem wejście do klasy inteligenckiej w mojej rodzinie zostało opóźnione o jedno pokolenie. Z całego rodzeństwa, jedynie babcia, ta sama, której rodzice nie pozwolili się uczyć, dała wsparcie swoim dzieciom w edukacji, moja matka dzięki temu mogła wejść na inny poziom. Jednak już dzieci babcinego rodzeństwa tej pomocy od swych rodziców nie dostały. Mój ojciec zaś poszedł na studia wbrew woli matki, przy biernej postawie ojca. Egzaminy zdał na tyle dobrze, by przeskoczyć poprzeczkę uzyskania stypendium wielkiego zakładu chemicznego, dzięki czemu mógł się skupić na nauce. Wtedy matka, która wcześniej rzucała mu kłody pod nogi, zaczęła się chwalić jego osiągnięciem, jak swoim własnym.

Myślę, że Polakom byłoby łatwiej, gdyby zamiast udawać, iż nie popełniali grzechów, wykorzystali wiedzę o nich do swojego rozwoju. A tak, bliższa nam rosyjska onuca, niż wolna Europa.

37 myśli w temacie “126. Antysemityzm, czyli tajemnice rodzinne.”

  1. To bardzo odwazne, co napisales, nie zaklamujac historii wlasnej rodziny, nie wybielajac, nie owijajac w pozlotke. Przy czym bardzo prawdziwe. Bo ten „narod wybrany” i nie mam tu na mysli potomkow Abrahama, dzisiaj jawi sie jako ryzykujacy zyciem podczas wojny obroncy przesladowanych Zydow, ale wystarczy porozmawiac i wiekszosc predzej czy pozniej wyrazi swoja prawdziwa opinie o cwaniakach, rotszyldach, iluminatach i ze powinno sie z tym zrobic porzadek. Bo zamiast budowac lodzie czy uczyc sie oddychac pod woda, Polacy jedynie sie modla o cud i tym bardziej nienawidza tych w lodziach czy tych, ktorym za sprawa pracowitosci lepiej sie powiodlo. Zamiast wiec pojsc ich przykladem, wola zadenuncjowac, jak nie na gestapo, to chociaz do skarbowki. Z chwila zakonczenia wojny nie skonczyla sie polska nienawisc do Zydow, pamietam dokladnie ich wysiedlanie w latach 60-tych, prawowierni Polacy wyrzucili ich z Polski, chociaz tyle mogli, bo juz nie bylo gdzie zadenuncjowac, ale ich majatki czekaly na przejecie.
    Ta nienawisc trwa do dzisiaj, choc z wypowiedziami publicznymi polscy nienawistnicy bardziej uwazaja.

    Polubienie

    1. Nie traktuję tego w kategorii odwagi, bo moi przodkowie pracowali na swoją historię, a ja na swoją. Oduczyłem się nadymania ego osiągnięciami przodków, dzięki czemu ich ewentualne przestępstwa również nie wpływają źle na moje samopoczucie. Mam wystarczająco dużo swoich osiągnięć i niedociągnięć, by się nimi zajmować. Uważam że współcześni Polacy miast się nadymać broniąc szmalcowników i wychodząc przy tym na skończonych głupków, powinni wiedzieć, że każda podłość zostanie zapamiętana, nawet jeśli grupa Polaków będzie namiętnie wazelinować jej sprawcy, co zresztą widzimy w sprawie pedofilskiego alfonsa z Wadowic. Tysiąc marszów nawiedzonych sekciarzy nie zmieni faktu, że za łapówki zwane „zwyczajowymi ofiarami” awansował na najwyższe stanowiska watykańskie seryjnych pedofilów, a ich winy ukrywał przed organami ścigania. Każdy Polak powinien pamiętać słowa Miłosza: SPISANE BĘDĄ CZYNY I ROZMOWY! Będzie motywacja do uczciwości.

      Polubienie

  2. Ponad dwadzieścia lat temu ukazał się znakomity, choć wstrząsający film „Wyrok na Franciszka Kłosa”. Dzisiaj raczej by się nie ukazał. Znakomita rola Mirosława Baki swoją drogą.

    Polubienie

    1. Ukazać może i by się ukazał, ale Wajda by musiał szukać innych mecenasów, niż Państwowy Instytut Sztuki Filmowej (nazwisko znane, dałby radę bez łaski ministerstwa). Poza tym musiałby wkalkulować w możliwość prezentacji tej historii wściekły hejt niedopieszczonych i sfrustrowanych prawdziwych prawdziwków – tutaj przydałaby mu się grubsza skóra i opanowanie.

      Polubienie

      1. Przecież jest „case” o tym wagomiarze czyli „Pokłosie” Pasikowskiego. Dokładnie pokazujące co oznacza rozdrapywanie ran. Chociaż nie jestem zwolennikiem także zbytniego biczowania się historycznego raczej poprzestania na „to skomplikowane” wyzbytego z moralnych ocen i popartego uczciwymi badaniami. Bo niestety „polityka historyczna” kończy się często michałkami w rodzaju Scholtza udowadniającego że pierwszą ofiara nazizmu były… Niemcy (Austriacy znakomicie tę taktykę przetestowali). Owszem mamy Polacy sporo „za kołnierzem” w zakresie zachowania w czasie holokaustu ale argumenty o ryzyku osobistym nie są od rzeczy. A fakt że współcześnie w Izraelu rządzą de facto neonaziści w koalicji tylko dodaje smaczku (przy nich PiS to są aniołki).
        Więc jak masz ambicję grzebania w ranach to OK ale znajmy proporcję. Dobrym przykładem jest Ukraina. Tak Wołyń był faktem podobnie jak masa g… i krzywdy wyrządzana latami Ukraińcom. Było minęło a dziś jest dziś. Podamy sobie łapki, napiszmy nudne książki z wieloma przypisami i dajmy się im kurzyć w bibliotekach. Każdy kto chce rozliczać wnuka za zbrodnie jego dziadków jest idiotą.

        Polubienie

        1. No właśnie o to chodzi, że fakty są faktami, polityka historyczna zaczyna się, gdy ktoś w fakty ingeruje. W tym konkretnym przypadku, inspiracją do notki był szantaż PISF wobec autorów dokumentu o Ginczance. Zwykła biografia, jakich wiele, mało kto by dokument obejrzał, bo nie ma efektów specjalnych, o której się zrobiło głośno, bo wtrącili się politycy, próbując zmienić historię poetki, rzekomo w imię obrony Polski.
          Czy ja rozdrapuję rany? Nie sądzę. Podobnie jak nie sądzę, bym się biczował. To nie ja mam taką przeszłość, a większość winnych już nie żyje.
          I jeszcze jedna uwaga: Jeżeli ktoś wydał ukrywającego się Żyda, bo się bał ryzyka osobistego, to znaczy że doniósł, bo się bał, a nie że nie doniósł.
          Faszystowskie władze rządzą w Izraelu, faszystowskie władze rządzą w Rosji, Polska też idzie w tym kierunku. Wniosek dla mnie jest jeden: to nie żaden smaczek, tylko brak wyciągania lekcji z historii.

          Polubienie

  3. Nie dziwi nic gdy w kraju powszechna jest „Modlitwa ”
    „Gdy wieczorne zgasną zorze,
    Zanim głowę do snu złożę,
    Modlitwę moją zanoszę
    Bogu Ojcu i Synowi:
    „Dopierdolcie sąsiadowi!
    Dla siebie o nic nie wnoszę,
    Tylko mu dosrajcie proszę.”
    Gdzie „wielebni”głosili /oni zawsze nie mówią a głoszą/
    wypowiedzi antysemickie a tzw sw Kolbe dawał temu wyraz na piśmie,by rodak ich nie kochał
    A miał tez inne powody
    No bo powiedz jak w kraju powszechnego analfabetyzmu kochać ludzi wśród ktorych nie ma ani jednego analfabety a zdolne dzieci wysyłane są na studia,nawet zagraniczne za pieniądze społeczności
    Jak kochać ludzi wśród ktorych nie było instytucji ‚starych panien czy starych kawalerów.bo gmina sama składała się na posagi dla nich
    Jak kochać gdy biednemu Żydowi dawano pieniądze by miał jak świecić Szabat.Odmieńcy to przecież
    Jak kochać gdy Żydzi pierwsi do handlu wprowadzili zasady nowoczesnego marketingu a zadłużenie /bo dawali na kredyt i kredyty/rodaków rosły
    Wiec gdy przyszła sposobność łakomym okiem patrzący dotychczas rodak,na to co oni mieli a on nie, postanowił wykorzystać okazje.
    Przecież każdemu pogromowi towarzyszyły grabieże
    Albo jak lepiej można było skasować zadłużenie jak nie przy pomocy,kija siekiery czy „delikatniej „donosu do Gestapo.albo uzyskać natychmiastowe korzyści przez „szmalcownictwo”Mozna tak dalej i wiele
    Tylko jak powiedzieć to tym którym sie wmawia ze „wstali z kolan”‚ze odzyskali godność’
    Gdy stawia się pomniki zwyczajnym bandytom nazwanych „wyklętymi”u ktorych na koncie mordy rabunkowe na Żydach czy zabójstwa dzieci
    Przecież rodak nie widzi lub nie chce widzieć iz taki pomniczek natychmiast otoczony jest monitoringiem i strzeżony policyjnie całodobowo
    Rodak nie widzi lub nie chce widzieć wiedząc ze są jeszcze tacy co pamiętają
    Co powiesz takiemu co odzyskał godność ze siedzi w pożydowskim domu lub mieszkaniu ze pełno w nim jeszcze pożydowskich mebli a szuflady zagrabionych talerzy czy sztućców.
    My jeszcze pamiętamy i powtarzamy ale maluczko a maluczko możemy być wezwani przed „Czerezwyczajną Komisję z zarzutem głoszenia „kremlowskich treści”
    Taka gmina !!

    Polubienie

    1. @Wiesiek,
      Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Nauczyciele historii mogą przecież jasno i bez ogródek nazywać szmalcowników zbrodniarzami, a dokumentalne programy telewizyjne winny przypominać ściganych kolaborantów, wyroki skazujące, jasno i wyraźnie mówić, że tak podziemie z AK na czele, jak i powojenne władze Polski były zgodne co do tego, że zdrajców narodowych decydujących się na współpracę z okupantem należy ścigać. To pokazuje zarówno, że Rzeczpospolita odcięła się od bandytów i wyciągnęła wobec nich konsekwencje, jak i to, że współpraca z faszystami nie popłaca.

      Polubienie

    1. Nie tylko zbyt mała. U nas kontekst takich wypowiedzi jest wyjątkowy, bo sama wiesz, że jesteśmy Narodem, w którym słowa „Żyd” używa się jako obelgi, zamiennie ze słowem „parch” i trzeba naprawdę dojrzeć emocjonalnie, a także zobaczyć jak jest w innych krajach, by zrozumieć, jak się wyróżniamy na minus.

      Polubienie

  4. Przeceniasz rolę Radia Maryja. Polacy nigdy nie chcieli pamiętać i mówić o niechlubnych kartach ze swojej historii i roli, jaką odegrali w Holocauście. Po 68. równie chętnie kupowali za bezcen mienie od wyganianych z Polski Żydów jak w czasie wojny. I pisali panegiryki na temat chwalebnej postawy Polaków ratujących Żydów identyczne z obecnie pojawiającymi się za rządowym błogosławieństwem. A jaki był jazgot oburzonych na żydowski antypolonizm, gdy w latach osiemdziesiątych TVP puściła skróconą wersje dokumentu „Shoah” Claude’a Lanzmanna – powinieneś to pamiętać.

    Polubienie

    1. Masz rację odnośnie tego, że Polacy nie chcieli pamiętać i mówić o niechlubnych kartach, dodatkowo mieli tendencję do racjonalizacji, obwiniania, bagatelizowania, czy intelektualizacji w tym temacie. Inaczej jednak było wśród zwykłych ludzi, a inaczej w oficjalnym przekazie medialnym, który podkreślał rozprawianie się z kolaborantami. Przekaz brzmiał: „My tamtych kutasów potępiamy, ścigamy i karamy, Naród dopadnie zdrajców”, podczas gdy dzisiejszy przekaz brzmi „Odpierdolcie się od Polaków, to Niemcy na nas napadliydzi mieli swoje za uszami”.

      Polubienie

      1. Znowu problemem jest „polityka historyczna” także na zachodzie. Oskarżenia organizacji żydowskich i bardzo liberalny stosunek Niemców do kwestii własnych win sprawia że prowadzenie własnych uczciwych badań historycznych jest mało opłacalne politycznie. Mamy kwestię odszkodowań której nie potrafimy przeciąć. A także wiele innych w których warto byłoby o wspólną grę polityków a której nie mamy. I nie ma co liczyć że się pojawi. Bez tego kontekstu trudno komentować brak rzetelności i uczciwego podejścia. Które zresztą wybiórczo w niszowych publikacjach się pojawia.

        Polubienie

        1. To brzmi troche jak „a u was to Murzynów biją”. Nie wiem, co rozumiesz przez „mało opłacalne polityczne” (jakie konkretnie masz na myśli – podaj przykład), bo mam obawy, że mylisz straty polityczne z urażonym ego. Banki zredukowały Polsce zadłużenie, przyjęto nas do UE i do NATO, zniesiono wizy do USA, a zatrzymanie wypłat solidarnościowych z KPO spowodowane było demontażem demokracji w Polsce, a nie polityką historyczną. Co konkretnie Polska według Ciebie straciła z powodu narracji izraelskiej i biernej postawy w tym temacie Niemiec?

          Polubienie

        2. Ustawa reprywatyzacyjna w każdym racjonalnym kształcie (a takim jest zwrot 2-5% wartości majątku i brak odszkodowań „ogólnych” dla organizacji) wywoła intensywny sprzeciw tak Izraela (mniejszy problem) jak i organizacji żydowskich w USA (większy problem bo USA są gwarantem bezpieczeństwa dołóż do tego jakiegoś rozchwianego prezydenta w rodzaju Trumpa i lądujesz z Twittami że USA nie gwarantuje Polsce pomocy militarnej). A „współodpowiedzialność” za Holokaust będzie w tej grze monetą używaną cały czas. W tle masz Niemcy którym zależy na minimalizacji własnych win (za które opłacili się w USA i Izraelu) i usunięcia Polski jako przeszkody do interesów ze wschodem. Tak to widzę.

          Polubienie

        3. Czyli problemem nie jest współodpowiedzialność za holocaust, tylko brak porozumienia w kwestii ustawy reprywatyzacyjnej. Piszesz o 2-5% zwrotu i nazywasz to racjonalnym kształtem. Czy Kościół miał zwroty na tym samym poziomie? A przecież w zamian za majątek otrzymał fundusz kościelny, zgodził się na to, a potem z niego nie zrezygnował wyciągając łapska po zwrot rzekomo należnego majątku. Tą pigułę Polska łyknęła bez problemu, nawet sraczki nie dostała. Nie sądzisz, że Żydzi swoje oczekiwania formułują przez pryzmat tego faktu? Współodpowiedzialność za holocaust nie ma tu nic do rzeczy, zwłaszcza że dotyczy ona nie Państwa Polskiego, a osób prywatnych, do których każdy poszkodowany ma prawo wnosić roszczenia sądowe. I tyle, nic więcej.

          Polubienie

        4. A co ma piernik do wiatraka? Temat kościelny jest naszym wewnętrznym problemem a lobby izraelsko/żydowskie (i tu zaraz zacznę brzmieć jak jakaś Braunowa onuca) jest problemem zewnętrznym mającym konkretne konsekwencje polityczne. Także w zakresie bezpieczeństwa kraju. Nie dziwię się więc że w interesie nie kopania owego gniazda szerszeni zdecydowano się a pozostawienie sprawy jak jest ze sporadycznym kopaniem po kostkach w postaci małych reform KPA.
          Znowu zmierzam do meritum sprawy otóż „prawda” nie jest wartością samą w sobie. Historię trzeba traktować ostrożnie bo łatwo popaść w konflikt w rodzaju Somalii gdzie giną setki ludzi z powodu kradzieży krowy 6 pokoleń wstecz. Z II WŚ łączą się naprawdę grube interesy finansowe (patrz Izrael któremu Niemcy za darmo budują łodzie podwodne) i rozgrzebywanie ran to powinna być raczej operacja chirurgiczna a nie naiwne „prawda was wyzwoli”.

          Polubienie

        5. No właśnie że ma bardziej niż urażone ego naszych rodaków. Żydzi na tle Polaków są narodem wykształconym, z olbrzymią reprezentacją wśród prawników, a odszkodowania dla Kościoła stanowią PRECEDENS. Jak chciałbyś bronić przed sądem nierównego traktowania poszkodowanych, ba…, gorszego traktowania tych, którzy zapłacili cenę najwyższą?
          To właśnie urażone ego Polaków nie ma nic wspólnego z prawnymi rozstrzygnięciami i to, że jakiś rodak z przerostem ambicji nad możliwościami chciałby paść próżność mitem „dzielnego Polaka stawiającego opór Niemcom zamiast tchórzliwej Europy”. Właśnie to nie ma żadnej prawnej konsekwencji.
          I nie rozmawiamy o krowie w Somali, a o ludziach wystawionych na śmierć przez sąsiadów – tych spośród Polaków, którzy woleli być zdrajcami i kolaborantami. I to też ma znaczenie międzynarodowe: czy staniesz, a właściwie czy Państwo Polskie stanie po stronie szmalcownika, czy po stronie jego ofiary..
          Żydzi poszkodowani w Polsce, to polscy obywatele, jak najbardziej mogą uczestniczyć w wewnętrznych sprawach Polski.

          Polubienie

        6. „Żydzi poszkodowani w Polsce, to polscy obywatele, jak najbardziej mogą uczestniczyć w wewnętrznych sprawach Polski. ”
          Ich potomkowie raczej, i oni właśnie w sporej mierze polskimi obywatelami nie są. I zrozum ja nie mam problemu z badaniami historycznymi czy poszukiwaniem udokumentowanych faktów. Mam problem w momencie gdy z pojedynczych książek stawia się tezy że Polacy byli tacy a tacy. Bo te tezy mają swoje realne konsekwencje także polityczne.

          Polubienie

        7. Twoim prawem, jako obywatela Polski jest to, że nie musisz robić specjalnych zapisów, by Twoja rodzina dostała spadek bez względu, jakie obywatelstwo noszą. Jedynie dzikie kraje, jak Rosja, czy Watykan przechwytują spadki.
          Nie oskarżam Cię o nic, więc nie musisz się zarzekać, że nie masz problemu z badaniami. Przedmiotem dyskusji jest, że Ty uważasz, że książka o holocauście ma konsekwencje polityczne, a ja że problemem Polski jest, że olała wypłatę odszkodowań za przejęte majątki ofiar holocaustu, a jednocześnie nie tylko oddawała przejęte majątki Kościołowi, ale i hojnie go przekupowała nadmiarem, co pokazało prawnikom żydowskim, że ma pieniądze, ale nie zamierza ich oddawać po dobroci. Wśród Żydów jest całkiem spory odsetek bankierów i mają w bankowości doświadczenie. Wiedzą, że czasem warto się zgodzić na zwrot niższej kwoty od należnych, jeśli dłużnik ma kłopot ze spłatą całości, nie musisz ich tego uczyć. Ale jeżeli dłużnik ma kasę i zamiast oddać należność, przekupuje nią sektę Wojtyły, to może zirytować każdego. Ty też byś nie był zadowolony, gdybym Ci miał oddać milion złotych, zwlekałbym udając, że nie mam kasy, aż którego dnia podjechałaby pod miejsce Twojej pracy moja małżonka nowym Bentleyem. Zmieniłoby to sporo w Twoim podejściu do mojego długu.
          Jeżeli już jakoś książki o holocauście w Polsce wpływają politycznie, to wewnętrznie, populiści wykorzystują je do tekstów typu „czego się Żydom zachciewa, my sami jesteśmy ofiarami wojny, niech do Niemców idą”! Ale międzynarodowo, ani tym bardziej sądowniczo, nikt nie opiera na tym negocjacji.
          Na marginesie, nie oskarżałem Polaków na podstawie książki, a jeśli już tam padały oskarżenia, to dotyczące konkretnych osób, a nie całego Narodu. Za to Polacy odpowiadają prawnie za nieuregulowaną sytuację odszkodowań za zajęte przez państwo mienie pożydowskie.

          Polubienie

    1. Niby tylko taka ciekawostka, ale naprawdę pouczająca. Bo widzisz, plotka przytoczona przez Ciebie jest tak nieprawdopodobna, że aż się chciałoby powiedzieć „co za idiota ją puścił w obieg, liczy że ludzie są idiotami?!” No i widzisz, okazuje się, że część jest, a części po prostu pasuje taka narracja. Przypomnieli mi się moi rodzice, którzy na starość, wraz ze wzrostem ilości wysłuchanych audycji Radia Maryja i TV Trwam, zaczęli wierzyć w takie idiotyzmy, że aż się zastanawiałem, czy oboje nie cierpią na jakieś choroby psychiczne, np. gdy ojciec się zatruł jedzeniem, twierdził że widział, jak samoloty na niebie zostawiały wyjątkowo dużo śladów i to one na pewno go zatruły. Wszystko byłoby spoko, gdyby ojciec był wychowanym w puszczy pustelnikiem, ale on był inżynierem energetykiem. Zmierzam do tego, że możemy się śmiać z takich nielogicznych insynuacji, ale znajdzie się grupa osób, na którą one podziałają.

      Polubione przez 1 osoba

  5. Tylko wtedy mamy szansę pójść do przodu, gdy uczciwie spojrzymy na własną historię /zarówno jeśli chodzi o Żydów jak i Ukraińców/, ale jak dotąd nic się na to nie zanosi. Mało tego- z uporem pielęgnujemy zafałszowane spojrzenie na przeszłość…

    Polubienie

  6. Ostatnie zdanie najbardziej chyba oddaje to, co jako naród powinniśmy zrobić, ale nasza władza chce zmienić wszystko, nawet historię.
    Nie będzie to trudne, gdy wielu ma wkopiowane stereotypy na temat Żydów, Cyganów/Romów, Ukraińców itd.
    Wszędzie wrogowie, a ratunek jedynie w Kościele…

    Polubienie

    1. Na szczęście historii nie da się zmienić, można tylko opowiadać na jej temat kłamstwa, ale przykrycie prawdy jest dość kłopotliwe, bo relacje składa kilka stron wydarzenia. Zobacz, jak mit dotyczący oblężenia Jasnej Góry nagle uległ cichemu sprostowaniu. Dla fałszowania historii można też próbować niszczyć artefakty, ale już wykonanie podróbek ma krótkie nogi, co widać chociażby na przykładzie całunu turyńskiego – no i jest wtedy siara.

      Polubienie

    1. Myślę, że każdy grzebiąc w historii mógłby znaleźć coś podobnego. Dla osoby o stabilnym i adekwatnym poczuciu wartości jest to jedynie ciekawostka, bo zachodzi pytanie: „A co niby ja mam z tym wspólnego? Coś zrobiłem? A może kogoś namawiałem?”. Problem jest z ludźmi, którzy niskie poczucie wartości próbują kompensować legendą patriotyczną.

      Polubienie

      1. Iście ciekawostka , której używam jak ktoś w otoczeniu nadmiernie patriotyzuje albo gada coś o uchodźcach . A że mam jakieś drobne sprzed 4-5 pokoleń resztki krwi „obcej” to chętnie to wykorzystuje. Jak i kilka innych drobiazgów z życia antenatów 🙂

        Polubienie

        1. Ja mam takie małe marzenie, by pogrzebać w aktach IPN (zdaje się, że w temacie najbliższej rodziny mam takie prawo), bo wiem z całą pewnością (z kilku źródeł z pierwszej ręki), że jeden dziadek był zdeklarowanym, jawnym antykomunistą, ale już jego córki (w tym moja matka), choć wspominały o kłopotach z tym związanych, spadły na 4 łapy. Interesujące jest, czy im po prostu władza odpuściła po którejś odwilży, czy musiały coś zrobić. Jestem natomiast niemal pewien, że moi rodzice przed naszym wyjazdem do rodziny we Francji (rok 1984) podpisali lojalki, ojciec się kiedyś wygadał, choć nie użył słowa „lojalka”, tylko „ja też musiałem coś tam podpisać”.
          Jest to dla mnie o tyle ciekawe, że obydwoje wspierali sektę żoliborsko-toruńską atakując Wałęsę za jego lojalkę, tyle że ja mam dobrą pamięć i gdy na początku lat 90-tych Wałęsę wspierał kler, to go bronili i właśnie wyznanie o lojalce padło przy okazji obrony Lecha.
          No, to tyle o marzeniach w temacie badanie rodzinnych historii, bo wiesz…, mieszkam w Irlandii, jak wpadam do Polski, to na krótki urlop i mi się zwyczajnie nie chce marnować tych kilku dni wolnego na łażenie po archiwach.

          Polubienie

        2. Ps u mnie było spoko bo min 2ka z dziadków była w PZPR (co prawda do czasu) a jeden z nich był aktywistą w latach 50tych co to po wsiach jeździli w białej koszuli i czerwonym krawacie. I patrząc na biedę jaka wtedy na wsi była to jestem to w stanie zrozumieć.

          Polubienie

Dodaj komentarz