088. Mierność tradycji.

W tych przedświątecznych dniach sypie się nam Ojczyzna.

Daniel Olbrychski.

Potrzebowałem tych świąt, potrzebowałem odpoczynku. Świechna szczęśliwie doleciała do Polski, a my (ja i kot Ryszard) oddajemy się błogiemu lenistwu na wybrzeżu Morza Irlandzkiego. Takie zatrzymanie sprzyja różnym myślom, np. o polskich tradycjach bożonarodzeniowych. Pomijając już fakt, że to, co uważamy za katolickie, jest skradzione innym religiom i kulturom (począwszy od czasu świąt, przez pusty, dodatkowy talerzyk, aż do drzewek, światełek i prezentów), sam STAN FAKTYCZNY nie wygląda tak, jakbyśmy chcieli, by wyglądał. W punktach i dużym skrócie – dla przejrzystości.

„Święta, święta i po świętach”, czyli nakład pracy zupełnie nie przystający do efektu, a mówiąc wulgarnie: Zapieprz, który wywołuje takie oczekiwania i napięcie, że aż się prosi o piękną katastrofę, niestety rodzinną. Mieszkając w Polsce ciężko to zauważyć ze względu na powszechność zjawiska i brak materiału porównawczego, ale w Irlandii, gdy wchodzę do sklepu i widzę kobietę poruszającą się niczym czołg kierowany przez pijanego sierżanta lub (dla lubiących subtelniejsze porównania) cząsteczka gazu (od zderzenia do zderzenia, we wszystkich możliwych kierunkach) popychającą, bądź ciągnącą za sobą dziecko, to kwestią czasu jest chwila, gdy z jej ust popłynie nasza piękna polska mowa, oczywiście samymi wielkimi literami, np. „ZAJMIJ KOLEJKĘ” lub „MASŁO JESZCZE WEŹ”, rzucona do partnera, który wyłaniając się ze stoiska monopolowego niczym największy skarb dzierży pod pachą imponujących rozmiarów wielopak piwa. Być może nie każdy się orientuje, ale w sklepach Irlandii oprócz klientów z krajów byłej „demokracji ludowej” spotykamy znaczną ilość nieznających polskich wspaniałych tradycji autochtonów, którzy czas zakupów spędzają przemieszczając się z uśmiechem na ustach w tempie trzykrotnie wolniejszym, niż nasi zaradni rodacy, od czasu do czasu komplementując produkty wrzucane do świątecznego koszyka jakimiś dziwnie dla Polaka brzmiącymi słowami typu „I just love it, it’s gorgeous”. I dopiero mając możliwość takiego porównania widzimy groteskowość zachowań przywiezionych z najwspanialszej z ojczyzn.

„12 potraw”, czyli TRADYCJA ISTNIEJĄCA TYLKO W OPOWIEŚCIACH. Nie spotkałem w życiu nikogo, kto by to liczył, ani tym bardziej nikogo, kto by mi potrafił odpowiedzieć, czy barszcz z uszkami liczyć jako jedną, czy dwie potrawy, a jeżeli jako dwie, to co z sałatką jarzynową lub farszem?! Co ciekawe, historycznie patrząc, większość polskich rodzin była szczęśliwa, jeśli w święta mogła zwyczajnie najeść się do syta, nawet jeśli to były dwie lub trzy potrawy, nawet im w głowie nie było robienie dwunastu, bo po prostu nie było z czego. Jednak im komu dalej do arystokraty, tym mocniej podkreśla swe przywiązanie do szlacheckich tradycji. Wystarczy popatrzeć na stadionową husarię lub rycerzy tego i owego.

Mumio – Nasze zwyczaje.

„Puste miejsce dla samotnego wędrowca”, to wielokrotnie obśmiany (zwłaszcza w dobie kryzysu granicznego, który zweryfikował pojęcie staropolskiej gościnności ze szczególnym uwzględnieniem bliskowschodnich wędrowców) i tak sponiewierany zwyczaj, że aż nie chce mi się o nim pisać. Bo gdzież tu sens, gdzie logika? Tak bardzo chcemy udawać wielkodusznych dobroczyńców będąc tchórzliwymi chciwcami? Przecież to tak, jakby jakiś wyjątkowy purytanin chcąc grać swobodnego, zasiadł do partii pokera rozbieranego, panicznie się bojąc, że to on będzie się musiał rozebrać. Co ciekawe, wigilię spędziłem u znajomych, którzy podobnie jak ja ze Świechną, dali sobie spokój z pokazowymi tradycjami i pustego talerzyka u nich nie ma, żeby było wygodniej przy stole. Za to często można u nich spotkać gości pochodzenia afrykańskiego, azjatyckiego, wschodnioeuropejskiego, zachodnioeuropejskiego…. Nie ma to znaczenia, dodatkowy talerzyk im nie jest potrzebny, by przyjmować tych, którzy chcą skorzystać z gościny. Przyjaźnią się z nimi na co dzień, a nie tylko w wigilię.

Raz, dwa, trzy – Talerzyk.

„Zwierzęta gadające ludzkim głosem o północy”, to tradycja będąca efektem pomyłki. Poruszające się chwiejnym krokiem postaci na pasterce, to nadal ludzie, mimo iż ich mowa po alkoholu jest półludzka, napiętnowana jakąś zwierzęcą naleciałością. Nie, nie, to nadal ludzie, tylko że biedni, bo uzależnieni.

„Rodzinna atmosfera”. Kropka jest tu zupełnie na miejscu. Po prostu, jaka jest atmosfera w rodzinie, taka jest i na święta – nie ma co tego rozwlekać. Po kilku głębszych pryskają pozory i sztywność rytuału, więc ludzie bliscy sobie czują bliskość, ludzie wrodzy czują wrogość. Ba, to samo dzieje się bez udziału alkoholu – w rodzinach abstynenckich. Gdy stopią się pierwsze lody, ludzie którzy od dawna się nie widzieli, przyzwyczają się do swojej obecności i wszystko wraca do stanu sprzed świąt. Jedni się kochają, inni nienawidzą.

„Sytość”. Bardzo piękna idea (hołduję jej namiętnie), mylona niestety z nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu. Na szczęście poznaję coraz więcej osób, które nie mają problemu z dostrzeżeniem różnicy.

Z przyczyn subiektywnych, daruję sobie omawianie szczerości życzeń oraz kwestię prezentów, przechodząc do cytatu otwierającego notkę. Sypie się nam Ojczyzna. Prawo stało się karykaturą, prześladowania są faktem, wolność słowa jest metodycznie zabijana, nawet żołnierze dezerterują, bądź duszą się na posterunku własnymi alkoholowymi wymiocinami, podczas gdy władza „modernizuje” armię kupując używane pojazdy i nakazując renowację pięćdziesięcioletnich hełmów. Partia inwigiluje za pomocą nielegalnych podsłuchów opozycję, prawników, sędziów, obywatele masowo umierają z powodu niepoważnego podejścia do pandemii (w zależności od tygodnia, Polska ma 5 do 10 razy więcej przypadków śmiertelnych w przeliczeniu na 1000 mieszkańców, niż Irlandia), a pozycja międzynarodowa kraju zaczyna się zbliżać do pozycji Kuby i Białorusi. Inflacja nabiera tempa, suweren uważa, że tak dobrze, to jeszcze nie było, a tymczasem polska psychiatria praktycznie nie istnieje. Macierewicz nadal przebywa na wolności, głosząc publicznie fantazje o 3 wybuchach, a ostatnio o tym, że Misiewicz to może i złodziej, ale uratował polski wywiad. Gdzie? W jaki sposób nasz Misiu tego dokonał? W sypialni pana Antoniego?!

Dużo czasu spędzam na rozmowach ze Świechną. Nawet teraz, gdy Ona jest w Polsce, a ja tutaj, grzeje się nasz messenger. Na tapecie Faust, Faustus, Woland i totalitaryzm. Jak to słusznie zauważyła moja Małżonka, od pierwszego spotkania zaczęliśmy gadać i gadamy do tej pory. Zatwierdziliśmy misję: Dziś wyjeżdżam szukać prezentów dla sąsiadów, bo tak hojnie nas obdarowali, że źle bym się czuł nie odwdzięczając się. Zwłaszcza, że ich bardzo lubimy i też chcielibyśmy im sprawić jakąś drobną radość.

45 myśli w temacie “088. Mierność tradycji.”

  1. Na szczęście tradycja zmienia się wraz z nowym pokoleniem światłych Polaków, ale i wśród starszych widać nowe trendy. Zaczynamy być asertywni i doceniamy inne zwyczaje, niż tylko biesiadowanie i prezenty bez sensu.
    Jak powiedział niedawno mój mąż, najważniejszy jest odpoczynek i spotkanie z bliskimi, teraz z wnukiem, którego nie widujemy na co dzień.
    Nie folgujemy apetytom, najważniejsza kawa i dobre ciacho:-)
    Film obejrzałam, gratuluję przedsięwzięcia i szkoda, ze tylko projekcja ograniczona, a może plany inne jednak?

    Polubione przez 1 osoba

    1. W ogóle proces zmian społecznych jest niezwykle ciekawy. Niedawno obejrzałem jakiś dokument z początków festiwalu w Jarocinie. Młodzież pod sceną miała ponure miny, wręcz złe, jakby była obrażona na cały Świat. Dziś w tym samym miejscu pod sceną są uśmiechnięte twarze, młodzi chcą się cieszyć życiem, a nie okazywać frustrację i bezsilność. Kiedy to się stało? Bywałem na koncertach w czasach, gdy dominowali tam ponuracy, bywałem gdy górą była radość. Kiedy to się pozmieniało? Nawet nie zwróciłem na to uwagi. Uczestniczyłem, a teraz zajrzałem do jakiegoś archiwum i widzę, jak to wyglądało z boku.
      Plan na szerszy kolportaż mojej produkcji są, jednak bez porywania się z motyką na Słońce. Już w samym miejscu prapremiery miałem niezły poligon doświadczalny obserwując, jak szybko film „zszedł z afisza”. Wszyscy, którzy przyszli, bo chcą uczestniczyć w życiu kulturalnym swojego miasta, zrobili to podczas pierwszego seansu. Reszcie się nie chce, bo takie ważne czynności wykonują, że Mick Jagger również musiałby za nimi biegać z zaproszeniem. Za to podczas organizacji wesela oraz grilla można na nich liczyć. Dlatego też wyświetlę film jeszcze na kilku kameralnych pokazach w innych miejscach, przyjrzę się odbiorowi, a gdy będzie zadowalający, zobaczę, czy da się wcisnąć na jakiś niezależny festiwal.

      Polubienie

  2. No cóż, Kochany, to będzie temat dyżurny jeszcze przez wiele wiliji.
    Tu gdzie jestem, czas mija mi komfortowo.

    Miejsce dla samotnego wędrowca to zwyczaj pozostawiania miejsca dla przybyszy z zaświatów, podkolorowany nieco historią z powstań i wojen, gdzie uciekinier mógł niby wejść i coś zjeść. Pogański kult przodków zastąpiono wersją strawną dla kościółka, ale ta „nowa tradycja” to rodzaj mitologii, w końcu kto przypomina sobie, by rodzice przyjęli na wieczerzy obcego? Nie jest to niemożliwe, ale zacznijmy od znanego nam terenu nim wyruszymy w krainę mitów i baśni o narodzie 🙂 Sama hołduję wygodzie i wierzę, że święta są po to, by zresetować codzienność i nabrać do niej sił. Nie będę spędzała tego czasu z kimś, kogo nie lubię, ale rozumiem, że ludzie mają w tym temacie różne podejścia. Wolno im, oczywiście. Podobnie jak jotka uważam, że coś się zmienia, wolno, ale nieubłaganie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ale ten talerzyk tak ładnie wygląda, gdy jest czysty, idealnie ustawiony na serwecie, obok leżą wyglancowane sztućce, szkoda by było burzyć kompozycję. No i wzrusza, taka piękna idea, przed realizacją której bronią nas zamki w drzwiach, płoty, a czasem to nawet granice i druty kolczaste. Nie tyle mam pretensje o nieprzyjmowanie obcych do domu (nawet zważywszy na stający się symbolem obłudy talerzyk), co o nieudzielanie państwowej pomocy humanitarnej potrzebującym i duże poparcie społeczne dla takich decyzji. Sama wiesz w jak małym kraju żyjemy, a jednak u nas możemy spotkać egzotycznych przybyszów podwożonych autobusami na zakupy. Nie wiem na jakiej zasadzie funkcjonują ich ośrodki, ale ewidentnie widać, że to nie turyści, i że otrzymują zorganizowaną pomoc. Irlandia może i się nie boi, dzielna Polska ma pełny pampers odwagi.
      A jeżeli ktoś woli spędzać czas według wytycznych środowiskowych (bo tak się zawsze robiło), zamiast w zgodzie ze sobą samym, to przecież nie nasza to rzecz, by się przejmować, za to całkiem ciekawa, do obserwacji i dyskusji na temat możliwych przyczyn takich, a nie innych wyborów.

      Polubione przez 1 osoba

  3. Bardzo gorzka Twoja świąteczna notka. I przyznam, że trochę mi się smutno zrobiło. I myślę, że gdyby nawet w całym kraju było zaledwie 100 rodzin, które kultywują tradycję w pełni lub znacznej mierze, to jednak warto o nią dbać. A sądzę, że takich rodzin jest dużo, dużo więcej. I nie zależy to wyłącznie od religijnego zaangażowania- to są po prostu dobre, rodzinne święta- a przynajmniej chce się i robi się wszystko, aby takie były.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Każdy ma prawo wyboru, nawet gdyby to było nie 100, a jedna rodzina. Jednak swoją notkę raczej bym nazwał adekwatną. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że świąteczna atmosfera to pewne tabu, którego Polacy w swej większości nie lubią naruszać, ale ja nie należę do tej grupy. Bo nie jest niczym złym poczucie wspólnoty, więzi, wyjątkowego czasu, świąteczne zbratanie, byleby nie odbywało się to na zasadzie kwiatków dla bitej żony od dziarskiego mężusia. Co roku dostajemy coraz mocniej w pysk, a smycz narodowa skraca się i skraca. Pierwsze święta z PiSem spędzaliśmy po upadku niezależnej prokuratury, części sądów i z próbą przejęcia TK, SN. Dziś jesteśmy prawie poza Europą, wolne sądy nie istnieją, bo nawet jeśli tak się komuś wydaje, to władza ignoruje ich wyroki przy aplauzie suwerena, systematycznie podcinane są wolne media, masowo giną Polacy (największa katastrofa demograficzna od II wojny światowej, już pół miliona ofiar), a na granicy giną ludzie. Tymczasem świąteczne nabożeństwa odprawiają pedofile, ich wspólnicy, złodzieje oraz polityczni pupilkowie obecnej władzy dający jej bezprawne wsparcie. To nie jest dla mnie dobry czas na poddawanie się świątecznym szantażom emocjonalnym społeczeństwa, którym zresztą opieram się od wielu lat. Odpoczywam tak jak lubię i z kim lubię, a od czasu do czasu to opisuję na blogu. Zresztą, gdy jeszcze raz przeczytasz moją notkę, z pewnością zauważysz, że bardzo mnie cieszy czas odpoczynku.

      Polubione przez 1 osoba

  4. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z bezsensu kurczowego trzymania się tradycji. Za to pamiętają o karmie dla ptaków i zapraszają sąsiadów. Menu jakby lżejsze, czyli ryby, sałatki warzywne i owocowe. U mnie także święta bezmięsne, chociaż nie jestem wegetarianką, a zupa była dyniowa z pistacjami. Przy stole graliśmy w „Cuda świata”, zgadywaliśmy, jak nazywa się budynek, miejsce i w której części świata się znajduje, łatwo nie było, ale przy okazji nauka dla młodych.
    Serdeczności zasyłam

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zmiana świątecznego menu, to fascynująca sprawa, wiele się można z niego nauczyć o przygotowujących je ludziach. I znowu tak już jakoś jest, że nie chce nam się zastanowić, że nasi przodkowie nie mieli nawet w dziesięciu procentach tak wykwintnych dań, jakie my mamy. Uginające się stoły, to nie jest wielowiekowa tradycja. Masz rację, coraz częściej napotykam na osoby, które wypowiadają posłuszeństwo obżeraniu się ciężkimi potrawami, nawet jeśli spotykałoby się to z dąsami rodziny. I rzeczywiście, dania bezmięsne lub przynajmniej dużo lżejsze, niż to było jeszcze 20 lat temu zaczynają zdobywać coraz liczniejsze rzesze miłośników. No i te nowe rozrywki, wspólne ruszanie głową w miejsce gapienia się w odbiornik telewizyjny, to jest naprawdę imponujące. Pozdrawiam.

      Polubienie

  5. „Tradycja to najbardziej nudna ze wszystkich form wyrażania impotencji” /Adam Wiśniewski – Snerg(RIP)/… co prawda moim zdaniem autor nieco przesadził, bo bywają bardzo fajne tradycje, niemniej jednak lubię ten cytat, bo coś w nim jest 🙂
    nie o tym jednak mowa, ale o ewolucji niektórych tradycji, która faktycznie ma miejsce… pamiętam jak jeszcze jako dzieciak próbowałem sobie wyobrazić, co by to było, gdyby rzeczywiście jakiś nieznany wędrowiec zapukał do drzwi… potem już jako nastolatek wpadłem na pomysł zaaranżowania takiej sytuacji, coś w stylu „Mikołaja do wynajęcia”, ale uznałem, że to trochę „oszukaństwo” by było i w ogóle eksperyment zbyt upierdliwy do przeprowadzenia 🙂
    ale…
    ileś tam lat temu wracałem pociągiem z Sylwestra w innym rejonie Polski i dwóch pasażerów toczyło rozmowę, m.in. takie tam wspominki świąteczne i jeden nagle mówi, że na jego wigilii trafił się taki, po prostu jakiś homeless zadzwonił do drzwi…z relacji wynikało, że dostał całą siatkę różnych wiktuałów, nawet butelkę piwa na okrasę… ale najlepsze było na koniec, gdy drugi rozmówca zapytał:
    – To nie zaprosiliście go do stołu?
    odpowiedź była krótka:
    – No coś ty?
    i tak to jest, taka modyfikacja tradycji…
    p.jzns 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. „Modyfikacja tradycji”, ładna nazwa. Tak sobie myślę, że jeszcze sto lat temu samotni wędrowcy, znani w Polsce jako dziady wędrowne, byli niegdyś nieocenionym źródłem rozrywki. Przynosili wieści ze Świata, i choć często ocierały się one o bajkopisarstwo, to zawsze to był jakiś konstruktywny relaks, można było oderwać się od swojego życia i rozważać sytuacje z dziadowskich opowieści. Wątpliwa higiena takich podróżnych nie była wówczas wielką przeszkodą, bo w większości domów (nie tylko najbiedniejszych) fiołkiem nie zapodawało, czemu trudno się dziwić, zważywszy na brak kanalizacji i bieżącej wody. Dziś roztaczający woń podróży wędrowiec nie jest już tak neutralny zapachowo, jak w czasach, gdy ani nie poprawiał, ani nie osłabiał jakości domowego powietrza. No i nie było takiego strachu o dobra materialne, bo niewiele tego ludzie mieli, a dziad nawet gdyby coś wziął, był łatwiejszy do namierzenia, bo w końcu wiele dróg, którymi mógł iść pieszo nie było, za to każdy mijający go pamiętał, bo i ludzi mniej się mijało. Warunki do takiej symbolicznej, krótkotrwałej gościny były bardziej sprzyjające.

      Polubienie

      1. dziad wędrowny z „Konopielki” jest dość znany, ale wcześniej F.Pieczka zagrał takowego w filmie „Szklana kula”, a obaj funkcjonowali jeszcze za czasów PRL…wspominam to dlatego, że coś mi się wydaje, iż taki dziad wędrowny to już raczej wymarły gatunek, zastąpił go bardziej liczny bezdomny, do tego stacjonarny przeważnie, u jednych budzący współczucie, u innych lęk, a jeszcze u innych wstręt, ale nigdy już nie budzący takiej fascynacji, a co najmniej zaciekawienia, jak jego poprzednik, tym samym więc mało atrakcyjny jako partner do rozmowy przy stole, choć zapewne niejeden mógłby też mieć coś ciekawego do opowiedzenia…

        Polubienie

        1. Z fascynacjami jest coraz gorzej (w sensie ilości fascynatów), choć zdaje się, że jeśli już ktoś się czymś fascynuje, to jakość może nawet przewyższać tę sprzed wielu lat – dostęp do informacji daje nowe możliwości. Za to w przebodźcowanym społeczeństwie ciężko jest wzbudzić powszechne zainteresowanie na dłuższy czas, bo przelotnie to i owszem, wykorzystują to różne pudelki.
          Zmieniając temat – zauważyłem przed chwilą, że dwukrotnie Twój poprzedni komentarz wrzuciło mi w spam, nie wiem co się dzieje, bo tym razem nie zamieszczałeś żadnych linków, więc powinien bez problemu się ukazać.

          Polubienie

        2. od pewnego czasu WordPress odwala mi dziwne numery… np. nie wrzuca komentarza, a gdy próbuję drugi raz melduje mi, że komentarz już zaistniał… co prawda znalazłem sposób: kopiuję wcześniej i po takiej akcji zamieszczam jeszcze raz odrobinę zmieniony, kwestia przecinka nawet, bo wtedy system widzi to jako inny,,, ale to jeszcze jest do zniesienia, był taki okres, gdy mnie nie logował wcale, albo logował i zamieszczał komentarz tylko wtedy, gdy skasowałem trzecią linijkę podpisu, tą rubrykę gdzie jest adres mojego bloga…,zjawisko dotyczy wszystkich blogów na WordPressie, nie tylko Twojego…

          Polubione przez 1 osoba

  6. Trochę mnie już męczy ta powszechna krytyka świąt, którego bloga nie otworzę, to wszyscy piszą, jakie to wszystko jest beznadziejne. I się zastanawiam, czy ja tak bardzo żyję w swojej bańce? Dla mnie święta są wspaniałym czasem. Lubię dekorowac mieszkanie i ozdoby mam po prostu wszędzie. Lubię potrawy wigilijne, takie jakie znam od dzieciństwa, i w ogóle mnie nie obchodzi, czy kluski liczyc z zupą czy bez, ważne, żeby wszystkie dania były, bo czekam na nie cały rok. Prezenty dla przyjaciół i mamy zaczynam obmyslac w listopadzie i najczesciej kupuje wszystkim to samo, miły przemyslany drobiazg. Nie chodzę po galeriach handlowych, zakupy robię tam gdzie zawsze, a prezenty w internecie, pewnie dlatego z przyjemnością słucham Last Christmas, jak sie trafi w radio. Co roku oglądam ten sam zestaw filmów i tak, jest wśród nich Kevin. Nie znudził mi sie. A teraz idę zjeść jeszcze trochę makiełek. 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Już w pierwszym akapicie napisałem, jak potrzebne mi były te święta i jak chwalę sobie świąteczne lenistwo, nie wiem skąd wysnułaś wniosek, że krytykuję święta. Nie mam co prawda ani choinki, ani nagotowanego żarcia, nie kolęduję, nie oglądam Kevina, a ni telewizji w ogóle, ale cieszę się odpoczynkiem i robię sobie świąteczne uprzejmości z bliskimi. I uważam, że to bardzo dobrze, że święta są również dla Ciebie wspaniałym czasem.

      Polubienie

  7. Mam nadzieję że piszesz z przymrużeniem oka bo jeśli nie, to trochę mi przykro że aż Ci tam tak źle. Ciągłe narzekanie na Polskę na Polaków na święta polskie. Trzeba tu być aby się tym / z tego cieszyć i umieć się cieszyć. Jedno ci trzeba przyznać piszesz interesująco 👍

    Polubione przez 1 osoba

    1. A to ja się przekornie zapytam, czy nie zauważasz tych zjawisk: polskiego pośpiechu (włączając w to nerwowe poruszanie się w supermarketach), rozpoczynania picia przy pasterce, pustego miejsca, którego nikt ani myśli zapełniać nieznanymi wędrowcami, nieumiarkowania w jedzeniu i piciu. Ja to widzę z pozycji obserwatora, więc akurat we mnie tego typu zachowania niezbyt mocno uderzają, jeśli już, to rykoszetem, ale to nie znaczy, że nie dostrzegam pewnych spraw. Dokładnie się zastanawiam, z kim chcę świętować i to mi bardzo pomaga, od dawna nie biorę udziału w spędach rodzinnych z przypadkowymi osobami. Bywają jednak wyjątki. Kilka lat temu, zanim poznałem obecną Małżonkę, zdarzało mi się bywać jako osoba towarzysząca na świętach w miejscach, gdzie dochodziło do poważnych spięć. Też nie powiedziałbym, że mnie to jakoś mocno ruszało, bo nie dawałem się wmieszać w konflikty, ale było to bliżej mnie. Uwielbiam za to święta u moich Teściów, bo są one takie jak lubię: kameralne, bez pośpiechu, bez wnoszenia i wynoszenia potraw, ciągłej pracy w kuchni, sprzątania resztek i donoszenia nowych potraw. Wszystko odbywa się tam naprawdę spokojnie i od zwykłego obiadu różni się to jedynie tym, że na stole pojawia się kilka specyficznych dla danego święta potraw. W tym roku jest tam tylko Świechna, ja byłem u znajomych, gdzie również było bardzo spokojnie: dwa dania i kawka, herbatka, prywatny dyskusyjny klub filmowy, czyli relaks.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Wydaje mi się że nerwowe poruszanie jest w większości krajach. Puste miejsce jest może i przestarzałym zwyczajem bo ogólnie społeczeństwo się zamyka, ale bylem świadkiem ze takie miejsce zostało wykorzystane. Porównywanie tego do tego co się dzieje na granicy jest kompletnie bezsensu. gości pochodzenia afrykańskiego, azjatyckiego, wschodnioeuropejskiego, zachodnioeuropejskiego w Polsce w większych miastach jest tak samo spotykane jak gdziekolwiek na świecie.12 potraw jest symboliczne w miastach. A symbolizować ma płody ziemi czyli tak było na wsiach.
        Dlatego nie wiem jak podejść do tego wpisu czy z przymrużeniem oka czy rzeczywiście masz takie postrzeganie. Piszesz ze u twojej Małżonki jest tak jak Ci się podoba i tak jest w wielu domach, co nie znaczy że i zdarza się inaczej. Jako tekst kabaretowy jak najbardziej ale jeśli uważasz ze tak jest i pakujesz to do jednego wora To twoje postrzeganie jest dla mnie zbyt płytkie. Ale czyta się super!

        Polubienie

        1. Nie wiem jak jest w większości krajów, bo w większości nie byłem, ale w Irlandii jest tak jak opisuję, jest to wręcz groteskowe, gdy mija nas w sklepie jakiś przypadkowy taran, pytam się Świechny: „nasi?”, a za kilka sekund daje się słyszeć polska mowa, ewentualnie litewska, bądź rosyjska. Tak jest w sklepach, tak jest na drogach. Alkoholik często twierdzi, że wszyscy piją, a Polak często twierdzi, że wszyscy tak się spieszą jak on. Ewentualnie padają bagatelizacje, bądź racjonalizacje tego typu zachowania. Tymczasem jest różnica pomiędzy „zdarza się”, a „zazwyczaj tak jest”. To dlatego wraz ze Świechną wybraliśmy miejsca pracy, gdzie dominują Irlandczycy, a nie Polacy, choć przecież pracowaliśmy i w polskich szkołach i w innych miejscach zdominowanych przez obywateli krajów Europy środkowo-wschodniej. Czy to jest żartobliwie-humorystyczne? Dla mnie to jest ocena sytuacji, na podstawie której ustalam strategię działania na najbliższe miesiące. Źle mi się mieszka – zmieniam miejsce zamieszkania. Źle mi się pracuje – zmieniam miejsce pracy. Źle mi się dogaduje z kolegą – zmieniam kolegę. Źle mi się żyje z kobietą – zmieniam kobietę. Z takiego sposobu życia czerpię nieocenione korzyści: Mam kobietę moich marzeń, pracę w której ja ustalam, czy się podejmuję zlecenia, czy nie, mieszkam kilkaset metrów od Morza Irlandzkiego, a spotykam się towarzysko z tymi, z którymi chcę się spotkać, ignorując spędy rodzinne i zawodowe (imprezy integracyjne).
          W grubym błędzie jesteś mówiąc o gościnie. Nawet powód statystyczny uniemożliwia Polakom równie częste goszczenie Azjatów, bądź Afrykanów. Ile masz osób w pracy z tamtych rejonów Świata? To jak ich możesz gościć, jak ich nie masz? Ja mam ich całkiem sporo, mniej więcej tyle, co Irlandczyków. Oczywiście jest też to, co Polacy mają w głowach – i to widać choćby po związkach mieszanych.
          Żyje jeszcze Babcia Świechny, ona mogłaby Ci opowiedzieć, czy było 12 potraw, bo naprawdę nie zdajemy sobie sprawy, jaka bieda była na polskich wsiach jeszcze kilkadziesiąt lat temu.
          Czasem, zamiast tłumaczyć zachowania, które nas ograniczają, warto zrobić coś w zgodzie ze sobą.

          Polubione przez 1 osoba

        2. Dyskutować mogli byśmy bez końca. Tobie pisanie idzie lekko mi ciężej. Zgodził bym się z Tobą co piszesz ale to jest kwestia na co zwracamy uwagę. I w jakim środowisku żyjemy. Sam wspomniałeś ze u twoje Małżonki święta(atmosfera) ci się podobają. I jeśli będziesz się w tym środowisku obracał to będzie ci się ogólnie podobać i dobrze kojarzyć. Widziałem agresywnych Niemców i Anglicy też się zdążają. Widocznie dla Ciebie takie zmiany są łatwe a gdzie kompromisy. Zła praca to nie tylko praca ale i ludzie, to że żyje Tobie się z kobietą nie znaczy że kobiecie z Tobą źle. Strasznie masz proste podejście do życia co szanuję że tak masz. Wiem jak było kiedyś na wsiach. I coś mi się gryzie w Tobie z jednej strony podchodzisz na luzie a z drugiej drażni Cię Polak i Polskość. Polak ma swoje zwyczaje , Irlandczyk swoje i pewnie każdy z nas ma tyle wad i tyle zalet, jakiej by nie był narodowości. Skoro Ci tak dobrze to skąd tyle zawiści?

          Polubione przez 1 osoba

        3. Pytanie, czy schabowy z ziemniakami, to polskość. A może stanie w kolejce na plecach poprzedzającego kolejkowicza lub jazda na zderzaku poprzedzającego samochodu, to polskość? Czy obłuda, objawiająca się pustym talerzykiem, do którego nikt nie zamierza dopuścić potrzebującego to polskość? Czy szowinizm, to polskość? Bo dla mnie są to jedynie zachowania, które przy odrobinie dobrej woli można zmienić. Interesuje mnie za to Twoja definicja zawiści, bo tę mi zarzuciłeś. Zgodnie z moją wiedzą, jest to uczucie wrogości do osoby, której się czegoś zazdrości. Nie bardzo nawet wiem, czego miałbym Ci zazdrościć, bo Cię aż tak dobrze nie znam, a sam mi o tym nie mówisz.
          Skoro jesteś wystarczająco bystry, by zauważyć, że święta u Teściów mi się podobają, to nie powinno Ci nastręczyć kłopotów, że nie krytykuję WSZYSTKIEGO co polskie, tylko te z zachowań, które mi się nie podobają. Gdzie tu atak na polskość?
          Skoro już jesteśmy przy zachowaniach, to da się je zmienić.
          Tu młodzi ludzie, Polska, festiwal rockowy

          Tu młodzi ludzi, Polska, festiwal rockowy

          Widzisz różnicę na twarzach. Podpowiem słowo klucz: UŚMIECH. Na którym z filmów występuje częściej, bo oczywiście zawsze możesz powiedzieć, że i tu i tu go widzisz, tyle że znaj proporcjum, mocium panie.
          Dało się zmienić? Dało, choć można było płakać, żeby nie krytykować polskości. Właściwie to interesuje mnie też Twoja definicja polskości.

          Polubione przez 1 osoba

        4. Nie chodziło mi o zawiść do mnie a do Polaków. Skoro tak zwracasz na nich uwagę. Ja tu nie pisze do Ciebie wrogo nastawiony a przyjaźnie po prostu odnoszę się do tego co piszesz i skąd się w Tobie to bierze co piszesz. Byłem w kilku krajach i nie zauważyłem jakieś znacznej różnic w zachowaniu oczywiście każdy kraj mam swoja kulturę i tym się różnimy. Może Irlandia to taki idealny kraj gdzie te różnice aż tak przeszkadzają, Ani w Anglii ani w Irlandii nie byłem wiec tu się nie wypowiem. Ja nie mam definicji polskości. Po prostu Ty wychwytujesz jak Bareja w swoich filmach jakieś śmieszne Polskie zachowania. Powinieneś pisać teksty dla Kabareciarzy i ma bardziej Ciebie czytam tym bardziej lubię 😀 Uśmiechy są były i będą 👍

          Polubienie

        5. Ale chyba nastąpiło nieporozumienie: Nie zarzucam Ci wrogości. To w definicji zawiści znajduje się pojęcie wrogości połączonej z zazdrością. I znowu nie wiem czego miałbym Polakom zazdrościć, bo jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że naprawdę w każdej chwili możemy wrócić do Polski i to do całkiem niezłych warunków. Nie spełniam warunku zazdrości, zresztą wrogości narodowi również nie spełniam. Powiem nieskromnie, że gdyby każdy zrobił społecznie tyle dla współobywateli (tak dla Polonii, jak i dla tych w kraju) co ja w ostatnich 10 latach, to mielibyśmy całkiem aktywne społeczeństwo.

          Polubione przez 1 osoba

        6. No to Ja przepraszam za moje niezrozumienie. Nie wiem ile zrobiłeś i co zrobiłeś dla Polonii i Polaków i chętnie bym się dowiedział. Szanuje co piszesz, jak do tego podchodzisz, a czego miał byś zazdrościć Nie wiem ale skądś się to bierze w twoim wpisie.

          Polubienie

        7. Po prostu zacząłem od siebie i otoczenia. Uczyłem w polskich szkołach. Jako wolontariusz. Pisałem też scenariusze dziecięcych występów, reżyserowałem je. Niedużo i dużo, bo jak napisałem poprzednio, gdyby każdy zrobił to samo, Polonia byłaby bardzo aktywna. W Polsce zaś przez kilka lat prowadziłem projekt filmowy, który zintegrował na potrzeby produkcji ok. 60 osób z terenów objętych dziedziczną patologią. Doprowadziłem go do końca, mimo iż wymagał wysiłku i użycia własnych finansów. Nie takich znowu małych, wystarczy sobie wyobrazić koszt 15 lotów tam i z powrotem, komunikacji, akomodacji… I znowu, może to nie jest dużo, ale jeśli pomyślisz, jak aktywna byłaby Polska, gdyby każdy tak działał, to zmienia się optyka. Jednak gdy wrócisz do rzeczywistości, okazuje się że praktycznie w każdej gminie kilka osób zarywa boki, a sukcesem jest, gdy kilkadziesiąt osób się tym zainteresuje. W którą stronę by nie liczyć, pozostają tysiące, które mają to w dupie. Prosta arytmetyka. Oczywiście mają na to świetne wytłumaczenie, niejedno.

          Polubione przez 1 osoba

        8. Wielkie uznanie dla Ciebie tak myślałem że jesteś człowiekiem wartościowym z dużym kontaktem miedzy ludzkim. Zawsze podziwiam takie osoby. I oczywiście zgadzam się z Tobą, gdyby tak(czy nawet w połowie) każdy działał, efekty były by widoczne.

          Polubienie

  8. Wigilia u mojej rodziny była „kompromisowa” jeśli chodzi o przestrzeganie tradycji. Kompromis pomiędzy ateistami i bogoojczyźnianymi nie był wcześniej omawiany. To była kwestia wyczucia.
    Dzięki ateistom nie było sianka, miejsca dla wędrowca, 12 potraw ani alkoholu. Żadnego, nawet wina.
    Dzięki bogoojczyźnianym było dzielenie się opłatkiem i śpiewanie kolędy przez każdego, kto odebrał prezent. A że mam bardzo mocny głos i trochę pamiętam, to pokazałem jak ateista może przebić zaangażowaniem w przestrzeganiu tradycji katolika.
    https://noicoz.blogspot.com/

    Polubione przez 1 osoba

    1. Do rodzinnego kolędowania mam uraz, więc w nim nie uczestniczę, za to przygotowywałem z dziećmi szkolnymi przeróżne jasełka, z aranżacją scenariusza i reżyserią włącznie. Starałem się zawsze zaszczepić występom mój indywidualny charakter, skupiałem się na więzi międzyludzkiej i pomocy potrzebującym (ludziom, zwierzętom). I wtedy też zdarzało mi się śpiewać, jeśli któremuś z dzieci to pomagało, ale traktowałem to jako wyzwanie artystyczne, rodzinne kolędowanie sugerowałoby jakąś wspólnotę wiary lub co najmniej tradycji, a tej w mojej rodzinie nie ma.
      W każdym razie zainspirowałeś mnie do przemyśleń, o jaką interpretację bym się musiał pokusić, by zindywidualizować znaną od stuleci kolędę.

      Polubienie

  9. Zgadzam się z 365dniwobiektywielg. Piszesz mądrze. Też czasem zastanawiam się, jak trzeba nie lubić swojej Ojczyzny i Rodaków, by wszystko krytykować…A wywód by zmieniać pracę kolegów, żonę – gdy nie odpowiada, to naprawdę pyszne. Będąc Małżonką Wolanda, nie czułabym się pewnie…I to będąc setki kilometrów od męża, z którym nie można przestać rozmawiać…

    Polubienie

    1. Oj, to koniecznie musisz porozmawiać o tym z moją Małżonką, Ona tu zagląda i sama publikuje. Wiesz…, takie wspierające „ty na niego uważaj, na twoim miejscu nie czułabym się tak pewnie” w niejednym związku „BARDZO POMOGŁO”. Och, Ty nasza polskości, jak to dobrze, że tu zawitałaś, aż jestem ciekaw ilu związkom tak życzliwie dopomogłaś, bo nie wygląda, by kosztowało Cię to wiele trudu, prawda? Spoko, Małżonka to przeczyta, ale nie sądzę, byśmy chcieli poświęcać czas na tłumaczenie, czym jest wolna wola, zaufanie, czym są dojrzałe decyzje. Ty nadal możesz liczyć, że w razie nieudanego związku nie wolno się rozstawać, znam wielu ludzi odpornych na fakty. I to dziwne przekonanie, że czytelnicy na blogu czekają, aż przyjdzie sędzina-amatorka, by zawyrokować: ty piszesz mądrze, a ty nie. A uwierz mi, ten blog komentują głównie ludzie, którzy sami prowadzą blogi, i wszyscy tylko czekają na komentatorkę, która osądzi zgodnie ze swoim chwilowym nastrojem (celowo nie używam słowa „sumienie”, bo to coś zupełnie innego).
      I jeszcze tylko jedno: Zanim użyjesz mocnych kwantyfikatorów ogólnych (wiesz co to znaczy, prawda? a jak nie, to ciocia wiki służy pomocą), dobrze się zastanów, bo jeszcze wyjdziesz na idiotkę.
      A przywiązanie do jednej pracy, to znamy wprost z ustroju niewolniczego. Właściciele niewolników uważali, że niewolnik nie ma prawa jej zmieniać, chyba że za zgodą pana. No i oczywiście to samo było u chłopów pańszczyźnianych. Kolejny element polskości?
      Gdybyś zaś miała pretensję o atak personalny, przeczytaj sobie swój powitalny komentarz u mnie (odezwałaś się tu po raz pierwszy, prawda?), świetny początek, dyplomatyczny jak PiSowskie MSZ.

      Polubione przez 1 osoba

    2. popieram zdanie Wolanda w kwestii „zmieniać mieszkanie,kolegów, pracę, żonę /lub męża/, etc” gdy nam nie pasuje… bo niby dlaczego mam się męczyć przebywając w kiepskiej sytuacji, gdy okaże się, że źle trafiłem, albo dobra sytuacja zmieniła się w międzyczasie na upiedliwą?…
      za to do dyskusji może być jedynie, co nazywamy „kiepską sytuacją”?… gdy w pracy szef raz mnie opieprzy, nawet niesłusznie, to jeszcze nie problem, ale jeśli uprawia wobec mnie mobbing, to już się robi poważniej. i wtedy faktycznie pora pomyśleć o zmianie pracy… podobnie jest z żonami /lub mężami/: raz czy dwa głowa może taką zaboleć (to TYLKO przykład, więc NIE przywiązujmy się do niego), ale jeśli sytuacja powtarza się permanentnie, to w pewnym momencie zaczyna być już „mocno nie tak” i .skoro taka żona nie chce tego zmienić w sobie, to zmieniamy żonę… oczywiście każdy ma swoje indywidualne granice, od której zaczyna być „mocno nie tak”, każdy ma też różne uwarunkowania /np. nie stać go na zmianę mieszkania/, niemniej jednak tkwienie z założenia bez końca w jakiejś sytuacji obojetnie czy jest dobra, czy zła, świadczy o czystym masochizmie lub jakimś innym „mocno nie tak” w umyśle takiej osoby……
      p.jzns 🙂

      Polubione przez 1 osoba

    3. Karuzelo … jeśli matka jest pijaczką, to gdy jej dziecko mówi, że matka jest pijaczką, oznacza to, że matka jest pijaczką. Uczuć dziecka do matki nadal nie znamy, można jedynie powiedzieć, że jest nad wiek dojrzałe, skoro zauważa, że można na tym świecie nie być pijakiem. Natomiast zaprzeczanie, że matka jest pijaczką nie rokuje dobrze, łatwo zamienia się w dość trudny do wytrzebienia nawyk, nazywany dawniej dulszczyzną. Dulszczyzna wiele utrudnia, np. kontakty międzyludzkie, co tłumaczy dlaczego osoby wyznające takie poglądy są dość samotne i co pozwala przejść do tematu małżeństwa. Tak, miejsca i ludzi należy opuszczać, gdy szkodzą ponad miarę. Wiem, że jest to przerażające dla osób, które są przekonane, że bez względu na to jak są upierdliwe, reszta (ze szczególnym naciskiem na rodzinę) ma obowiązek je znosić. Czy powinnam czuć się niepewnie? Trochę już żyję na tym świecie, obserwowałam i doświadczyłam różnych rzeczy i wiem, że setki kilometrów nie ma znaczenia. Bo można z mężem pracować w jednej firmie, organizować mu każdą godzinę, a to i tak dać się zaskoczyć. I co z tego wynika? 1) Nie jesteś żoną Wolanda, 2) Warto się zrelaksować, święta są do tego wspaniałą okazją.

      Polubione przez 2 ludzi

  10. Ostatnio przed świętami na zakupach w dyskoncie (niemieckim nie portugalskim więc klyent taki mniej awanturujący…) zwróciła moją uwagę para w mocno średnim wieku ewidentnie zmęczona życiem która zakupy świąteczne wyładowywała obfite choć wieczerza wigilijna miała posiadać charakter ewidentnie płynny.
    Ludzie wydawali mi się strasznie smutni. Wśród naprawdę wesołych ludzi taki zestaw z maseczkami na brodzie. Żywe stereotypy. Ilu takich w kraju.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Przecież nie może być tak, żeby w wigilię brakło na kieliszek chleba.
      No właśnie: „Ludzie wydawali się smutni”, też to zauważam, jest to niemal znak rozpoznawczy rezydentów Irlandii wywodzących się z krajów byłej demokracji ludowej. Ja do tego bym dodał „zestresowani”, „spieszący się nie wiadomo do czego”. Co ciekawe, nigdy w życiu nie trafiłem w mediach na próbę diagnozy tego zachowania, które kłóci się przecież z oficjalną wersją świątecznej atmosfery. Owszem, widziałem reportaże o przeżywających osobiste tragedie, o samotności w święta, ale nigdy o tych powszechnych objawach dalekich od mojej wizji szczęśliwości, ciepła, spokoju.

      Polubienie

      1. Ja się tam zawsze zastanawiałem na co komu w świątecznym koszyku 0,7 czystej. Jeszcze wino to rozumiem ale wóda. I niby tam z tyłu głowy znam odpowiedź ale jakoś tak nie przyjmuję do wiadomości. Wolę scrabble z dziećmi, albo chińczyka.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Zastanawiać się „po co to komu” można w wypadku osoby nieuzależnionej. Czy jest takim konformistą, że musi mieć na wypadek, gdyby się komuś w otoczeniu zachciało, czy uważa, że to podnosi jego prestiż, że warto synom albo córkom wgrywać fałszywą skądinąd kalkę, że alkohol to jest wielkie ĄĘ i oznacza dorosłość, podniosłość i klasę?! Czego się do chuja pana obawia, że bez tego flakona nie przystąpi do świąt, mimo szkody, jaką robi swoim dzieciom?!
          W wypadku osoby uzależnionej, nie ma co racjonalnie rozważać decyzji o zakupie alkoholu, bo czynny alkoholizm ma to do siebie, że w sprawie etanolu nie poddaje się logicznym argumentom i panicznie unika zadawania sobie trudu stworzenia ciągu przyczynowo-skutkowego. Czy chcesz się przewracać, bełkotać jakieś niestworzone brednie, śmierdzieć, robić sobie obciach, leżeć bez świadomości w zaspie lub na kiblowej podłodze, czy chcesz rzygać wijąc się w bólu wykręcanych kiszek, zaszczać się, obesrać? Przecież żaden alkoholik tego nie chce, a robi to, co tym właśnie skutkuje.

          Polubienie

  11. Pisać o kimś, że pisze mądrze, nie jest równoznaczne z opinią, że wszyscy inni piszą głupio…I ten zupełny brak luzu i poczucia humoru, nie wyczuliście Drodzy Małżonkowie w Chwilowej Rozłące, że „straszenie” żony, jakie poglądy głosi mężuś gdy ona jest daleko to próba sprowadzenia nadęcia i powagi do poziomu zabawy…Emigracja nie jest łatwa, prowadzi wielu do frustracji, a szkoda życia, naprawdę.

    Polubienie

      1. żart Karuzeli nie był łatwy do wyłapania, jako że wiele jest takich par, w których jedno lub oboje partnerów wyznaje filozofię, że skoro doszło do umowy cywilnoprawnej zwanej „małżeństwo” to już nie trzeba się sprężać, pracować nad sobą, aby być okay, kimś na poziomie i nieraz jest tak, że mąż lub żona po pewnym czasie patrzą na partnerkę/a i zadają sobie pytanie: „what da fuck? z kim ja wziąłem/łam ten pieprzony ślub?” :)…

        Polubienie

  12. „jak trzeba nie lubić swojej Ojczyzny i Rodaków, by wszystko krytykować”
    Zawsze myślałam, że właśnie trzeba bardzo lubić, by zadawać sobie trud krytyki…
    /sorry, że tak między wódkę a zakąskę, ale takie założenie kojarzy mi się bardzo bardzo z tekstami z TVPiS, niestety/

    Polubione przez 1 osoba

    1. Gdybym się zastanowił, to pewnie znalazłbym elementy tradycji w moim życiu, np. życzenia świąteczne. Niektóre elementy tradycji polskich porzucałem bardzo stopniowo, np. wszechobecną wieprzowinę, która teraz pojawia się u mnie na stole naprawdę rzadko. No i nie przekonała mnie tradycja tutejsza, spożywanie tego wielkiego indyka. Musiałbym go żreć cały tydzień, a lubię zmieniać jadłospis 😉

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz