158. Portland, Oregon. Co z tego wynika?

Od 1-go lutego 2021, wzorując się na Portugalii, w której w ciągu 20 lat zmniejszyła się liczba wypadków śmiertelnych wśród osób zażywających twarde narkotyki, jak również zmalała liczba przypadków HIV wśród narkomanów, wprowadzono dekryminalizację posiadania niewielkich ilości twardych narkotyków. Niektóre detale nowego prawa możesz poznać KLIKAJĄC TUTAJ, w skrócie zaś chodzi o to, że uzależnieni złapani z małą ilością twardych narkotyków będą mieli wybór: mandat w wysokości 100 $ lub poddanie się terapii. Osoby złapane z narkotykami po przejściu terapii mają szansę skorzystać z programu socjalnego pozwalającego zdobyć własne mieszkanie oraz pracę, a sam program jest, TO WAŻNE, WRÓCĘ DO TEGO, finansowany z zysków z LEGALNIE UPRAWIANEJ I SPRZEDAWANEJ MARIHUANY oraz z oszczędności wynikających z tego, że więzienia nie będą zapełniane narkomanami, których jedyną winą jest, że ćpają.

Minęły 3 lata. Z powodu rozpowszechnienia na rynku stosunkowo nowego narkotyku, fentanylu w połączeniu z dotychczasowymi liderami śmiertelności, jak metaamfetamina i heroina, ilość ofiar śmiertelnych z przedawkowania podwoiła się. Jest jeszcze za wcześnie by mówić o innych, bardziej długofalowych skutkach. Na razie sytuacja wygląda tak: Większość uzależnionych, przyłapanych na zażywaniu narkotyków twardych wybiera terapię, po czym wraca na ulice ignorując jej zalecenia. W tłumaczeniu na coś bardziej zrozumiałego dla człowieka, który niezbyt się orientuje w temacie, to tak jakby chory na zapalenie płuc zignorował zakaz wychodzenia z domu i poszedł w mróz na basen, wracając z niego bez wysuszenia. Co ciekawe, uzależnienia od substancji psychoaktywnych można zaleczyć ze stuprocentową skutecznością, przestrzegając zaleceń (spróbujcie na przykład napić się wódki, jeżeli nie przebywacie tam, gdzie się ona pojawia, a każdego kto wam ją przynosi, wyganiacie na zbity pysk). Wracając do Oregonu: Sytuacja wymknęła się spod kontroli, a władze pracują nad korektą programu (nie mylić z powrotem do kryminalizacji używania narkotyków). Wprowadzają stan wyjątkowy, ale zupełnie inny, niż te znane dotychczas. Uruchamiane są dodatkowe fundusze na centrum dowodzenia akcją, programy żywieniowe i mieszkalne dla uzależnionych, powiększenie przytułków o setki dodatkowych łóżek oraz wybudowanie wioski dla osób, które podejmą leczenie. Zaznaczyć trzeba, że problem ze zwiększoną ilością zgonów z przedawkowania oraz wzrost bezdomności narkotykowej odnotowały także stany, w których zażywanie narkotyków jest traktowane jak przestępstwo, z tym, że z jakichś względów, zjawiska te są w Oregonie wyjątkowo drastycznie widoczne.

Taka dygresja: Znacie powiedzenie, że zakazany owoc lepiej smakuje? Tzn. trzymając się tego przysłowia, należałoby oczekiwać, że zakazywanie używania narkotyków (w tym alkoholu i marihuany) powoduje wzrost ich spożycia. Przykład Oregonu tak na pierwszy rzut oka sugeruje mi, że to nie zakazany owoc smakuje lepiej, ale komfort spożywania tego owocu poprawia ten smak. To oczywiście tylko moje domniemanie, które należałoby sprawdzić odpowiednim badaniem, ale gdybym miał postawić hipotezę, to byłaby właśnie taka: Użytkowników substancji psychoaktywnych, zwłaszcza nowych, przyciąga raczej komfortowe spożycie, niż jego zakaz.

Wrócę teraz do zdania, o którym pisałem, że jest ważne. Stan Oregon nie dość, że zdepenalizował użycie marihuany, to jeszcze zalegalizował jej produkcję i sprzedaż. Nijak nie przełożyło się to na zmniejszenie liczby uzależnionych, czy na redukcję szkód, w szczególności zaś na liczbę zgonów z powodu przedawkowania twardych narkotyków. Nie ma najmniejszych powodów, by podejrzewać, że zalegalizowanie marihuany w jakikolwiek sposób poprawiło sytuację medyczną, choć oczywiście zwiększyło wpływy do budżetu stanowego, więc można je przeznaczyć na pomoc uzależnionym. Przypomnę: Ilość zgonów z przedawkowania nie tylko się nie zmniejszyła, ale podwoiła się. Ilość koczujących w centrum bezdomnych stała się pilnym problemem, który dopiero teraz władze będą się starały rozwiązać. Nie ukrywam, że TEN AKAPIT kieruję do Ciebie, @PKanalia, bo uporczywie publikujesz fake-newsy o rzekomej walce z narkomanią za pomocą narkotyku zwanego marihuaną, który konsekwentnie nazywasz zielem (ewentualnie używasz innych eufemizmów). Jak obaj wiemy, moja małżonka Świechna zbiera linki do badań na temat wpływu zdrowotnego na zażywających marihuanę, można się z nimi zapoznać KLIKAJĄC TUTAJ. Zebrała całkiem sporo badań przeczącym Twojej tezie, dlatego jeżeli coś się zmieniło i dotarłeś w końcu do prac naukowych na jej poparcie (do badań, a nie strony z cyklu „tłumaczył ćpun ćpunowi”), to podziel się ze mną, a obiecuję Ci, że tu, na tym blogu przedstawię źródło i wyniki (jak wiesz, przeczytam je z ciekawością, jeśli będą po polsku lub angielsku). Jeżeli jednak nadal tylko Ci się zdaje, że palenie marihuany zmniejsza społeczne szkody wynikające z zażywania innych narkotyków, a nie dotarłeś do wyników żadnych badań, to nie znaczy to nic więcej, jak tylko to, że Ci się zdaje. Lobby marihuanistyczne, a jak napisałeś u mej małżonki, według Ciebie także rzekomo uznający tezy tego pierwszego ekolodzy, to całkiem spora grupa, wystarczająco zamożna, by przeprowadzić uczciwe badania i je naukowo obronić. Jeżeli to zrobili, podziel się tym proszę, bo bez sensu jest dyskutować o tym, co im się zdaje i co opierają o własne tak subiektywne, jak i niesprawdzone naukowo pomysły.

Drodzy czytelnicy. Mam wielką prośbę, by nie odnosić się personalnie do nikogo, ani do @PKanalii, ani do mnie, ani do nikogo innego z komentujących. Jestem w stanie moderować blog i nie potrzebuję wymiany inwektyw. Wystarczy, jeżeli zabierzecie głos w sprawie treści mojego artykułu. ZA TO MAM INNĄ PROŚBĘ: Byłbym bardzo wdzięczny, jeżeli udostępnilibyście mi jakieś inne BADANIA, a raczej linki do tych badań, odnoszące się do tematu. Interesują mnie wszelkie naukowe publikacje, zarówno te omawiające wpływ zdrowotny palenia marihuany, jak i wpływ społeczny (np. czy legalizacja handlu marihuaną, bądź tylko depenalizacja, wpłynęła na zwiększenie/ zmniejszenie szkód związanych z zażywaniem innych narkotyków, W TYM ALKOHOLU). Nie musi to być całe badanie, wystarczy podanie autora i miejsca przeprowadzenia badania z ilością badanych i podstawowymi rezultatami, żebyśmy mogli odnaleźć całą publikację. Artykuły w prasie popularnej, na blogach, popularnych portalach internetowych nie są wiarygodnymi źródłami, więc ich proszę nie podawać, bo to naprawdę strata czasu. Czasopisma naukowe, internetowe biblioteki, to miejsca w których można znaleźć wiarygodne dane.

O czym wiemy z całą pewnością i na to dowodów nie potrzeba: W niektórych krajach prowadzone są programy, w których uzależnieni od szczególnie wyniszczających narkotyków, jak np. heroina, dostają na receptę narkotyki mniej szkodliwe i dzięki temu destrukcja organizmu nie postępuje tak szybko. Próbowano użycia w tym celu marihuany, np. w wypadku uzależnienia od alkoholu, a także od środków przeciwbólowych, m.in. opioidów. Rzeczywiście zażywający medyczną marihuanę przyjmowali wtedy mniej innych narkotyków. Problem w tym, że wcale nie wychodzili z uzależnienia i gdy nie dostawali marihuany, wracali do dawek sprzed zastosowania substytutu, a stosowanie marihuany wcale nie gwarantowało, że tego dnia nie sięgną po inny narkotyk. Żeby zrozumieć, co w tej metodzie jest nie tak, podam inny przykład. Alkohol jest narkotykiem, który potrafi wykończyć organizm w ciągu kilku lat od rozpoczęcia picia ciągami. Dlatego zdecydowana większość pijących robi sobie przerwy w piciu, bo po prostu więcej w siebie wlać już nie mogą. To też jest mechanizm redukcji szkód, takie „harm reduction” prowadzone na własną rękę, intuicyjnie. Kto zetknął się z alkoholikami wie, że jak tylko zdrowie im się poprawi, wracają do ciągu. Alkoholik, który zmniejsza spożycie etanolu spożyciem marihuany robi dokładnie to samo – to oddech od za dużej na możliwości organizmu ilości toksyny, tyle że tutaj jest on na ciągłej bombie. Czy zdrowszej? Polemizowałbym. Uzależnienie polega na braku kontroli, zawsze można się spodziewać tego dnia, w którym mimo przyjętej marihuany, ilość wypitego alkoholu okaże się zabójcza, choć statystycznie rzeczywiście należy się spodziewać, że długość oczekiwana życia nieco wzrośnie, tyle że co to za życie? Jak jednak by tego nie oceniać, rzeczywiście w niektórych krajach wykorzystuje się taką zależność do redukcji szkód i polemika na ten temat nie ustaje.

Na zakończenie dygresja osobista. W latach 1990-2004, miałem intensywny kontakt ze środowiskami używającymi przeróżnych narkotyków: od alkoholu i marihuany po amfetaminę i kokainę. Widziałem sporo na własne oczy i nie są to jakieś szczególnie miłe wspomnienia. Potem wyemigrowałem do Irlandii, wciągnęły mnie zupełnie inne zainteresowania, imprezy stawały się dla mnie coraz mniej ciekawe, aż niemal całkowicie straciłem kontakt z sytuacjami „po zażyciu” narkotyków. Co nie znaczy, że nie potrafię odnaleźć w tłumie osoby, która prawdopodobnie jest na jakiejś bombie. Nie zawsze potrafię powiedzieć na czym, ale jeżeli chodzi o narkotyki najpopularniejsze – alkohol i marihuanę, to każde nadużycie widać i czuć. Obie substancje śmierdzą w charakterystyczny sposób. W pracy mojej małżonki, osoby od których poczuje się marihuanę lub alkohol, są wypraszane z budynku i proszone o przyjście następnego dnia, już bez zapachu. W mojej pracy przełożeni przymykają oko, jeśli nie dochodzi do incydentów. A dochodzi. Osoby pod wpływem alkoholu na ogół nie docierają do pracy, zdarza się też, że dotrą i są zbyt wylewne w stosunku do klientów. Osoby pod wpływem marihuany tylko nią śmierdzą i mają niedbałe podejście do obowiązków, niemal wszyscy z używających tego narkotyku, nadużywają jednocześnie napojów energetycznych. Nie dziwi mnie to, bo godziny naszej pracy sprzyjają zmęczeniu, a uspokajające działanie marihuany jeszcze to poczucie zwiększa, więc pomagają sobie kolejnym syfem. Ponieważ ani ja nie jestem od diagnozowania, ani też od wychowania obcych ludzi, powiem tylko tyle: Jeżeli ktoś nie może wytrzymać w pracy bez jakiejś substancji psychoaktywnej, to nie jest to kwestia lubienia, bądź nielubienia, a uzależnienia. To jest tak: Jeżeli ktoś na przerwie zamiast odpocząć, zjeść śniadanie, napić się herbaty, biegnie po schodach po ciuchy, potem wybiega z budynku, żeby zapalić, to niezależnie od tego, czy jest to tytoń, czy marihuana, możemy z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością założyć, że jest uzależniony. Szczególnie w wypadku marihuany (teoretycznie za to można stracić pracę w trybie dyscyplinarnym), takie ustawienie priorytetów jest podejrzane. To samo się tyczy alkoholu – gdyby ktoś wyskoczył w pracy na jednego, to umówmy się, że słabo ocenia sytuację.

22 myśli w temacie “158. Portland, Oregon. Co z tego wynika?”

  1. Skoro ten fentanyl taki skuteczny i śmiertelny, to poziom narkomanii powinien chyba spadać? Czy sugerujesz, że z powodu legalizacji dostępu do marihuany i braku penalizacji dostępu do alkoholu narkomanów nadal przybywa?

    Polubienie

    1. Nie sugeruje. Nie mam dostępu do danych o ilości uzależnionych. Informacje, które mamy na dzień dzisiejszy, dotyczą ilości zgonów po narkotykach oraz ilości uzależnionych bezdomnych (ilość zgonów po zażyciu narkotyków w Oregonie się podwoiła). Spowodowane jest to pojawieniem się nowego, niebezpiecznego narkotyku. Moja stwierdzenie jest takie, że w ogóle nie widać efektu „ochronnego” dla zażywających marihuanę, jaki część osób regularnie zażywających marihuanę sugeruje. Tzn. Nie widać, by społeczeństwo, w którym jest szeroko dostępna legalna marihuana (np. społeczeństwo Oregonu), było w jakiś sposób chronione przed uzależnieniem od twardych narkotyków.

      Polubienie

      1. To nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi. Chcesz walczyć i z marihuaną i z twardymi narkotykami, chociaż państwo sobie nie radzi nawet w powstrzymaniu obywateli od używania narkotyków, które zabijają?

        Polubienie

        1. Chcę opisać sytuację i problemy, z jakimi zetknął się Oregon, a także przybliżyć zagrożenie.
          W temacie tego, czego bym chciał, to zasadniczo uważam, że to dorosłe osoby uzależnione same muszą chcieć pójść na terapię i przestrzegać jej zaleceń, ja tylko opisuję skutki przypominając, że narkotyki to nie zabawka, a marihuana nie jest środkiem zmniejszającym ryzyko zażycia twardych narkotyków, tylko sama w sobie jest substancją szkodliwą i uzależniającą.

          Polubienie

        2. Ale problem Oregonu ze zwiększoną śmiertelnością po czymś tym nowym nie wyniknął przecież z bardziej liberalnego podejścia do marihuany. Dopóki nie było tego narkotyku eksperyment działał, czego przykładem Portugalia ze swoim 20-letnim doświadczeniem.

          Polubione przez 1 osoba

        3. Oczywiście, że nie, dlaczego sądzisz, że to twierdzę? Moją tezą jest, że dostępność marihuany nie chroni przed uzależnieniem od twardych narkotyków oraz to, że narkotyki to straszny syf i zabawy nimi grożą śmiercią.

          Polubienie

  2. dyskusja /na ten konkretny temat, żeby nie było/ jest bezprzedmiotowa, nie ma żadnego sensu… skoro ktoś zakłada z góry, że jedyne rzetelne wyniki badań to tylko te, które mogą potwierdzać jego poglądy, a wszelkie inne dane to fake newsy, to wydłubywanie go z okopu, czy wręcz bunkra, w którym się opancerzył jest tylko stratą czasu i energii…
    kwestię używania różnych języków rozmowy /na przykład innego rozumienia znaczenia słowa „uporczywie” 🙂 / pominę, jako trzeciorzędną w tym akurat przypadku…
    p.jzns 🙂

    Polubienie

    1. Nie musisz dyskutować, podaj wyniki badań, jeżeli takie masz i ja się właśnie do nich odniosę. To nie jest tak, że wybrałem sobie wyniki, które mi pasują. Ja nie widziałem wyników, które by pasowały Tobie, bo Ty mi ich nie przedstawiłeś.
      Przy okazji, opierając się na tej Twojej wypowiedzi, tzn. używając Twoich słów, rzeczywiście NIE MA SENSU, byś pisywał o narkotykach, skoro nie piszesz o wynikach badań, które Ci nie pasują, ba, w ogóle nie piszesz o badaniach, stawiasz jedynie niesprawdzone hipotezy.

      Polubienie

  3. 1. USA nie są dobrym przykładem ze względu na rozpowszechnienie opioidów w normalnych terapiach. Tutaj oddziaływanie marihuany lub jej nie oddziaływanie będzie miało mniejsze znaczenie w relacji do tego ze na ból głowy farmaceuta zapisze ci opioidy które zniszczą ci życie bo Perdue miało taki model biznesowy i przekupiło kilku polityków.
    2. Portugalia to inna sprawa bo pierwsze sukcesy (relatywne) polityki narkotykowej zastąpiły jednak porażki w kwestii narkotyków twardych.
    3. Duża tolerancja dla narkotyków miękkich jest faktem a marihuana również obniża zdolności kognitywne. IMHO legalizacja tak ale też pełne prawo do dyscyplinarnego zwolnienia pracownika który pracuje na haju nawet jeśli to marihuana.

    Polubienie

    1. 1. Każde doświadczenie jest cenne, możesz poznać efekty, jakie następują w określonych warunkach, Ty sam nie musisz wtedy eksperymentować. Faktem jest rozpowszechnienie nowego, bardzo groźnego narkotyku, jakim jest fentanyl i dobrze jest monitorować informacje na ten temat. W niektórych krajach europejskich jest już widoczne duże zaniepokojenie jego obecnością, np. w Niemczech.
      2. Z całą pewnością problem prewencji uzależnień i walki z nimi nie jest zerojedynkowy, no chyba że skupimy się na jednym: Lepiej nie brać narkotyków, niż brać, a jeżeli brać, to tylko pod ścisłą kontrolą lekarską, zgodnie z zaleceniami i w sytuacjach do tego uprawnionych.
      3. Nie wiem jak to wygląda globalnie, ale w Irlandii kierunek działań jest taki, by zmniejszyć komfort używania legalnych narkotyków (zakaz używania poza miejscami do tego wyznaczonymi i dość konsekwentne jego przestrzeganie). Na używanie marihuany przymyka się oko traktując niemal jako legalny narkotyk – również nie ma konsekwencji za samo używanie, choć teoretycznie można takie wyciągnąć, ale już za przyjście do pracy pod wpływem, przyjście śmierdzącym marihuaną, za prowadzenie pod wpływem, za to wszystko już można się spodziewać konsekwencji.

      Polubienie

      1. 1. Doświadczenie USA ma jednak inny charakter. Tam do opioidów zachęcały reklamy w TV i strategia biznesowa kilku firm więc została stworzona ścieżka dzięki której kontakt z opioidami miało 25-40% populacji a przepisywane są literalnie na migreny. Dużo wysiłku włożono tez w stworzenie heroiny w tabletkach aby zlikwidować stygmat narkomanii i strzykawek. Opioidy w USA zdewastowały białą prowincję w stopniu nieprawdopodobnym.
        2. Ja wiem że problem nie jest zero jedynkowy problem polega na tym że Portugalia to było „poster child” walki z narkotykami i wielki bohater liberalnej lewicy stąd zresztą wzięły się próby w Oregonie.
        3. Marihuana obniża zdolności kognitywne więc jest raczej jak alkohol a nie papierosy. Problem polega na tym że nie znam bezinwazyjnego badania które pozwoliłoby zidentyfikować kogoś pod wpływem THC a nie takiego co np. zapalił 2 dni temu.

        Polubienie

        1. 1. Ja nie zaprzeczam, że kwestia promocji opioidów była w USA czymś wyjątkowym na skalę światową, Stany mają potencjał by być wyjątkowym, jeśli chodzi o sprzedaż produktów. Innymi słowy wierzę Ci i zakładam, że tak jest. Tym niemniej pewne wnioski (np, w kwestii skutków promocji narkotyku) można wyciągnąć, także w warunkach Polski. Np. promocja marihuany na stronach typu „wolne konopie”, to jakieś szaleństwo. To samo się tyczy promocji leków przeciwbólowych (ta już idzie na całego nawet w telewizji). Mój ulubiony gitarzysta, Rory Gallagher, zmarł na marskość wątrąby na skutek uzależnienia od głupiego paracetamolu. Moja matka siadając do śniadania wysypuje przed sobą 20-30 tabletek, przy czym tylko 2-3 są lekami, które przepisał jej lekarz. Reszta, to suplementy. Przy takiej ilości nie ma nawet możliwości śledzić ewentualnych interakcji między poszczególnymi pigułami.
          2. Zgadza się, wyraźnie napisałem o tej inspiracji dla Oregonu na początku mojej notki.
          3. Porównałem marihuanę do tytoniu, gdyż zarówno nikotyniści, jak i marihuaniści z mojej pracy zażywają swe substancje na przerwach, zamiast po prostu zjeść coś, napić się herbaty i odpocząć. Natomiast rzeczywiście działanie marihuany pod pewnymi względami można porównać do alkoholu, nie tylko dlatego, że zaburza zdolności poznawcze, ale też jest czynnością socjalizującą (ktoś, kto ma kłopot z integracją, łatwiej przełamie bariery pod wpływem tych środków), a także dlatego, że tak marihuana, jak i alkohol są substancjami uspokajającymi, wzmagającymi senność (mimo początkowej euforii i pobudzenia).
          Wiesz kiedy w Irlandii garda (odpowiednik policji) testuje kierowcę na używanie marihuany? Gdy poczuje jej smród. Marihuana śmierdzi tak samo charakterystycznie, jak i alkohol, choć są to inne zapachy. Pracodawcy również zakładają, że pracownik jest trzeźwy, ale gdy poczują zapach, mogą odesłać go do domu i wyciągają konsekwencje.

          Polubienie

        2. Jedna wieczorna wizyta w Amsterdamie sprawiła że ubranie „waniało” trawą jakbym nie wiem co robił a była to tylko wycieczka po mieście. Więc wyrzucanie z pracy „na węch” wydaje mi się prawnie dyskusyjne.

          Polubienie

        3. W pracy mojej małżonki jest taka polisa, że ani pracownicy, ani uczniowie, nie mogą przebywać na terenie, jeżeli czuć od nich alkohol lub marihuanę i to w obowiązku pracowników/ studentów jest zadbać o przestrzeganie tej reguły. To jednostka państwowa (ściśle rzecz biorąc, samorządowa), nie mam informacji o kontrowersjach, reguła jest jasna.

          Polubienie

  4. W liceum mogłem dilować amfę ale wolałem tanie wina i bowary. Pić nie dilować. Dragi to zło (może trawa mniejsze ale i tak długofalowo otępia ) łacznie z alko. Ps Portland oprócz znanej drużyny NBA był w swoim czasie amerykańską stolicą nowo/trzeciofalowej kawy. I taką psychoaktywność szanuję.

    Polubienie

    1. Chyba wszystko jest kwestią sposobu wykorzystania. Sam byłem kilka razy podpięty pod pompę morfiny, ale to w szpitalu i pod pełnym nadzorem lekarskim, a i tak miałem w związku z tym skutki niepożądane, jak koszmary narkotykowe, czy zatwardzenie. No ale nie chcę nawet sobie wyobrażać co bym czuł, gdybym wtedy nie był podpięty pod taki znieczulacz.
      Kawa jest czymś, co zdecydowanie sobie cenię. Nie trafiłem w Irlandii na żadną świątynię kawy trzeciofalowej, za to gdy przyjeżdżam do Polski, korzystam z jej dobrodziejstw regularnie.

      Polubienie

    1. Miałem okazję wielokrotnie próbować marihuany, ale jakoś mój ośrodek przyjemności nie uważał jej za coś atrakcyjnego, więc stwierdziłem, że szkoda czasu. Jeśli zaś chodzi o środki przeciwbólowe, to ze względu na to, że nie mam uczuleń, nawet nie sprawdzam co jest substancją czynną, jeśli mi pomaga. Chyba, że lekarz wskaże konkretny składnik czynny, który muszę zażyć, jak np. po przyjęciu zastrzyku na przyrost szpiku kostnego, gdy wskazali zwykły ibuprofen. Co ciekawe, faktycznie mocne tabletki zawierające pochodną morfiny wtedy nie działały, a ibuprofen w pięć minut po zażyciu uśmierzył ból.

      Polubienie

  5. Aż się boję przyznać do uzależnienia od kofeiny. Bez dwóch kaw dziennie nie wiem, co do mnie mówią współpracownicy.
    Zaskoczyłeś mnie tym podejściem do pracownika pod wpływem. U nas za coś takiego dostałoby się dyscyplinarkę. Może, gdyby się zdarzyło pierwszy raz po wieloletniej pracy, taki delikwent zostałby przez szefa po cichu odesłany na natychmiastowy, jednodniowy urlop (i nie byłaby to propozycja), ale w przypadku recydywy, nie mógłby już liczyć na pobłażliwość.
    W używkach najgorsze jest to, że ludzie tracą po nich rozum. Dopóki pojawiają się one wyłącznie na towarzyskich imprezach, nie widzę w nich nic złego. Tyle tylko, że są tacy osobnicy, dla których impreza wprawdzie się kończy, ale małpi mózg zostaje i zaczyna wpadać na różne świetne pomysły, jak na przykład jazda samochodem.

    Polubienie

    1. Podejrzewam, że również znalazłbym u siebie jakieś cechy uzależnienia od kofeiny, na szczęście akurat ta substancja nie ma tak niszczącego wpływu na życie, co narkotyki. Ma kilka zabezpieczeń, np. nie da się jej pić bez umiaru, bo człek by się posrał.
      Moja firma jest specyficzna. Przede wszystkim ma spory niedobór pracowników, więc tolerancja jest większa. Pracowałem też w takich firmach, gdzie skończyłoby się to szybkim zwolnieniem, ba, sam jako foreman wnioskowałem z sukcesem o zwolnienie pewnego halucyna, który w pierwszym tygodniu pracy nawalił dwa razy, ale szef mu pozwolił przyjść w sobotę (wyższa stawka), po czym znów nawalił, a w poniedziałek na mój widok, zamiast się w jakiś sposób usprawiedliwić, spytał się mnie, czy jaram hasz. We wtorek już nie musiał przychodzić.
      W uzależniających używkach jest wiele rzeczy „najgorszych”. Pierwsza, to podstępny rozwój uzależnienia, druga, to społeczna akceptacja, a co za tym idzie, osłabiony wydźwięk informacji zwrotnej. Dopiero później następują naprawdę niebezpieczne skutki, problem w tym, że kiedy je widać, jest już na pewne rzeczy za późno. Trochę tak, jak z rybą, którą zapomnisz włożyć do zamrażalnika – gdy się zepsuje, nie cofniesz tego, choć możesz zrobić tak, by nie umrzeć z powodu zatrucia nie jedząc jej, tle że osoba uzależniona musi spróbować, czy naprawdę dostaje się od niej zatrucia.

      Polubienie

Dodaj komentarz