102. To musi być szok, czyli majty prezesa.

(…) Ponoć wygina się czas,

pomarańczowy jest Mars,

płeć zmienił wczoraj mój brat,

jaki ciekawy jest Świat.

W grzybach odkłada się rtęć,

w szmatach odkłada się pleśń,

jaki to wszystko ma sens?

Życie tak ciekawe jest…

Bielizna – Sens życia (fragment).

Bielizna – Sens życia.

„Sens życia” gdańskiej „Bielizny” odbieram jako zgrabną satyrę na tabloidację życia. Skoczna ta melodyjka z zabawnym tekstem przypomniała mi się, gdy w dzisiejszej „Wyborczej” natknąłem się na wspomnienie drobnego incydentu medialnego z 2018 roku, gdy „Super Espress” zamieścił zdjęcie gaci suszących się na balkonie największego inaczej prezesa wszystkich prezesów. Szczujnia Karnowskich natychmiast zareagowała słowami „To musi być szok dla totalnej opozycji. ‚Dyktator’ Kaczyński jak zwykły Polak zrobił pranie i wywiesił je na balkonie”. Czemu tak skromnie? Dodajcie jeszcze, że Kaczyński, jak zwykły Polak, zmienia co trzeci dzień bieliznę i oszczędza na mydle – pomyślałem nie bez złośliwości, odnotowując w myślach, że czasy się zmieniają, ale nawet za komuny „zwykły Polak” starał się tak powiesić pranie, by nie rzucało się w oczy, a jak już nie miał innej możliwości, to z całą pewnością nie dekorował nim domu na oczach fotoreporterów. Poza tym prezes pan zdaje się do takich czynności, jak pranie i sprzątanie, czy czyszczenie kuwety, ma zwyczaj wyznaczać ochronę, bądź przydupasów (to ostatnie zdanie wymaga weryfikacji, oparłem je na filmie z Powązek przedstawiającym ochroniarzy najważniejszego czyszczących mu grób symboliczny brata), więc trochę „NIE jak zwykły Polak”.

Tyle wspomnień. Wojna w Ukrainie prowokuje mnie do coraz to nowych pytań i przemyśleń. Na przykład takich, że armia obrońców składa się z najlepszych ludzi, jakich nasz napadnięty sąsiad jest w stanie wystawić, podczas gdy armia najeźdzcy składa się z tych, którzy byli tak biedni i niedouczeni, że armia była dla nich jedyną szansą osiągnięcia minimum życiowego, a dowodzą nimi starannie wyselekcjonowani, skorumpowani wazeliniarze Putina, którzy zostali wybrani w miejsce niekoniecznie entuzjastycznie do wodza nastawionych oficerów. Nie jest to jakieś moje odkrycie, powtarzam tutaj komentarze oficerów NATO, próbujących wytłumaczyć obronny sukces pozornie skazanej na szybką porażkę armii Ukrainy. Moje pytanie zaś brzmi: A POLSKA JAKĄ DROGĄ PODĄŻA, MOSKIEWSKĄ, CZY KIJOWSKĄ? Nie powiecie mi chyba, że po wybuchu wojny Błaszczak stał się nagle ordynatem Zamoyskim, Duda Chodkiewiczem, Macierewicz Stańczykiem, a wiceminister d/s bezpieczeństwa butów nie od pary przeobraził się w Żółkiewskiego? Po czystkach Macierewicza, armią polską nadal dowodzą skorumpowani wazeliniarze defraudujący niewyobrażalne fundusze, bo choć wojna zmusiła rząd do zakupów uzbrojenia, które tak skutecznie zatrzymał na długie lata Antoni Smoleński, to nadal nie wiem, czy batalion wojska posiada dwa „toj-toje” na 300 chłopa i pancerny sracz dla ministra obrony plus hełmy orzeszki po renowacji. Z całą pewnością bowiem doświadczeni (także w boju) oficerowie są nadal odsunięci.

Druga myśl, to pokłosie czasów chłopięcych, gdy grywałem w szachy i chłonąłem jak gąbka wszystkie informacje dotyczące taktyki i strategii w wielkich bitwach II wojny światowej. Żeby się zbyt długo nie mądrzyć: Ukraina geograficznie miała podobną sytuację, jak Polska w 1939: Otoczona z 3 stron przez wroga, bez większych barier naturalnych z wyjątkiem lasów, mokradeł i rzek. Dowództwo naczelne Ukrainy pokazuje, co Polska mogła zrobić, a nie zrobiła we wrześniu. Pytanie brzmi: Czy ta lekcja dociera do aktualnego dowództwa, czy mają plan, a nie gówno pod hasłem „do krwi ostatniej” (nie swojej oczywiście). Gdy nasz sąsiad tak skutecznie wygrywa wojnę obronną z silniejszym agresorem, nasi politycy nagle jakby się ośmielili i co bardziej nadęci (z „prezydĘtem” na czele) zaczęli pokpiwać z możliwości Rosji w zakresie zaatakowania Polski, a ja się zastanawiam, czy jest sensowny plan obrony, czy tylko plan oddania życia obywateli, na które to poświęcenie nasza władza zdaje się być zawsze gotowa. Powiecie, że NBP, to nie armia, ale armia działa za pieniądze i właśnie przedłużono kadencję kolesiowi, który dla interesów partyjnych opóźniał działania antyinflacyjne do momentu, kiedy Polska znalazła się w takiej dupie, że aż ciężko oszacować, ile lat drożyzny czeka Polaków. A dochodzą nam priorytetowe wydatki na zatrzymanie Putina i wzmocnienie armii, oraz na aktywizację zawodową rzeszy uchodźców znajdujących się na terenie Polski. Podkreślam, że sam nie mam wiedzy, by tu udawać że wiem, co trzeba zrobić, natomiast dostrzegam PROBLEM, na który trzeba po prostu ZAREAGOWAĆ, a nie udawać, że jest świetnie.

Na zakończenie trochę informacji osobistych. Jestem zmęczony, cholernie zmęczony. Władowałem się w ciężkie zlecenia, aż Świechna, ma małżonka certyfikowana się zaniepokoiła i zasugerowała wycofanie z części zobowiązań. W dołku mnie ściska, gdy widzę jak się martwi, ale tydzień da się wytrzymać, mam nadzieję, a tym sposobem będzie załatwiony miesięczny przychód, więc nie jest to tak całkiem pozbawione logiki. Też wolałbym wziąć mapę i zaplanować z małżonką małą wyprawę w góry. Swoją drogą, czas najwyższy w tym roku gdzieś pójść. Przypomniałem sobie, bo okazuje się, że mam w pracy kolegę, który również łazi po górach. Pierwszy w tej firmie, z którym mogę o tym porozmawiać.

To jeszcze się żoną pochwalę (bez jej pozwolenia, ale też i bez zakazu): Właśnie weszła w fazę twórczą pracy dyplomowej. Jestem dumny jak paw, bo sam mam już problemy z koncentracją i nie wiedzę siebie samego studiującego i regularnie wykonującego założone zadania naukowe, podczas gdy ona śmiga po książkach jak nastolatka. Mój mózg broni się przed wysiłkiem intelektualnym i nie wiem, czy się cieszyć, czy smucić, bo z grubsza rzecz biorąc są dwie możliwości: Albo rzeczywiście w tym wieku i przy tym stanie zdrowia byłoby to dla mnie zbyt obciążające doświadczenie, więc dobrze, że nie podejmuję się czegoś, co musiałbym opłacić rzezią intelektualną, albo się migam i pod byle pretekstem uniemożliwiam zdobycie wiedzy, umiejętności i kolejnych doświadczeń.

P.S. Rzadko wyręczam się tak całkowicie cudzymi artykułami, ale przeczytajcie to, proszę (KLIKNIJ TUTAJ). Przypominam, że Polska nie zrobiła niczego, by tę sytuację zmienić. Wojna w Ukrainie wyciszyła dyskusje o wewnętrznych wojenkach Grajdołkowa, o szukaniu wroga i polowaniach na czarownice, ale temat wisi nad Polakami, jak miecz Damoklesa.

18 myśli w temacie “102. To musi być szok, czyli majty prezesa.”

  1. Postawione pytania pozostają retorycznymi, gdyż wiadomo, jaka jest polityczna sytuacja. Jeśli chodzi o uzbrojenie, głównie będzie polegało na mięsie armatnim.
    Zasyłam serdeczności

    Polubienie

    1. Wróciłem, odpocząłem, teraz mnie czeka długie wieczory pod rząd, stosunkowo daleko od domu. Małżonka wie, że mam odruchy samozachowawcze, więc gdy naprawdę jestem zmęczony, potrafię zatrzymać samochód nawet, jeśli jestem tylko pół godziny od domu, by pospacerować i się otrzeźwić, a gdy to nie pomoże, wożę ze sobą śpiwór i również nie będę miał skrupułów, by stanąć na parkingu i się przespać. Lubię swoje życie, wiem że wypadki chodzą po ludziach, więc staram się przynajmniej ze swojej strony ich nie prowokować.

      Polubienie

  2. Az strach wnikać w to, co my tam na zapleczu mamy, bo może się okazać, że zadęcie równie wielkie jak głupota niektórych rządzących nami.
    Brawa dla Świechny i podziw, to znaczy ze duchem i ciałem młoda!
    Nie wytykając wieku, bom starsza, na wysiłek ponad miarę trzeba uważać, bo organizm ma swoje prawa, mój ewidentnie domaga się emerytury.
    Zaplanuj wyprawę i w drogę, szkoda życia!

    Polubienie

    1. Oprócz myśli o magazynach polskiej armii, sen z powiek spędza mi myśl o jej think-tanku. Mógłbym dość długo uzasadniać, dlaczego nie uważam, by polscy dowódcy należeli do elity intelektualnej, ale się powstrzymam, ograniczając do stwierdzenia, że skoro Macierewicz zrobił czystkę, usuwając tych najbardziej doświadczonych i cenionych w NATO, to skąd mamy ich niby mieć?! Z niepokalanego poczęcia?
      Oj tak, jestem za odważnymi działaniami w obronie praw organizmu.

      Polubienie

    1. Niestety…, zresztą w tym artykule nie ma czego podważać, bohater opisuje swoje uczucia, odczucia i plany, skoro ma takie jakie ma, to co robić. W dodatku w pełni go rozumiem i sympatyzuję z jego tokiem myślowym.

      Polubienie

  3. W pewnym wieku próby zdobycia wiedzy mogą się skończyć potężnymi zakwasami i skręceniem/nadwyrężeniem tego czy owego. Czy warto ryzykować? PS syn znajomych jest dowódcą oddziału wojsk łączności. Kiedy na inspekcję przyjechał generał to myśleli że będzie chciał obejrzeć sprzęt i jego możliwości . Generał jednak był zainteresowany tylko czystością kibli. Zrobił nawet awanturę, że bród i syf i co to za wojsko etc.etc. Syn znajomych odesłał go do sztabu , który do obsługi toalet wynajął zewnętrzną firmę. Na takie dictum generał zabrał się i już go nie widzieli. Jak że Szwejka 🙂

    Polubienie

    1. Aż mnie zainteresowało to potencjalnie skręcone to czy owo 😉 Różne narządy przychodzą mi do głowy.
      Faktycznie, generał jak ze Szwejka, lub Paragrafu 22 (tamci byli chyba jeszcze lepsi). Ja się przyjaźnię tylko z jednym wojskowym, na szczęście on mnie nie będzie bronił, tylko leczył w razie „W”, mógłby mnie też leczyć po cywilu, bo i tak pracuje. Na szczęście nie jest chirurgiem, więc nie muszę się martwić o pewność prowadzenia skalpela.

      Polubienie

      1. Dreedle, Cathart, Scheisskopf co nie chciał chłostać swojej żony – moi idole … „W” kojarzy mi się z oznaczeniem pewnej specyficznej poradni zdrowotnej 🙂 . Kilku normalnych wojskowych poznałem tylko gorzej z ich „zarządem” . PS tyle się może niestety w ludzkim ciele poskręcać , aż strach pomyśleć…

        Polubienie

  4. No cóż, nasi przywódcy z jednej strony dobrze udają teraz prounijnych, pochowali troche gdzieś po piwnicach Antonich. Ale ludzie się nie zmieniają…. Po prostu strach im do tyłka zajrzał. Ale nadal robia tez mase durnych rzeczy, szczególnie ci z „przystawek”.

    Polubienie

    1. Była próba triumfalnego wyprowadzenia Antoniego z piwnicy, była…, nawet widywałem w sieci pytania, czy go przeprosimy za nazywanie świrem. Próbuję się skupić, wyciągnąć z pamięci choć jeden fakt, mówiący że należy go przeprosić, ale widzę ciemność…, pustkę, mgłę…., parówki po smoleńsku.

      Polubienie

  5. Kilka lat temu Orliński popełnił na swoim blogu podobny tekst w kwestii uciekania.
    https://ekskursje.pl/2017/02/szosa-na-zaleszczyki/
    Niestety przenosiny z bloxa skasowały komentarze. A były naprawdę ciekawe. I sporo mnie nauczyły w kwestii relacji z krajem. Ja mam refleksję historyczną. W 39/40 do armii na emigracji trafili setkami ludzie którym sanacja latami niszczyła życie. Wszyscy oni mogli powiedzieć „mam to w d…, piłsudczycy napsuli niech walczą”. Ale takie przypadki w zasadzie się nie zdarzały. Nie silę się przypuszczać co kierowało ludźmi takimi jak choćby Sikorski, Mikołajczyk, czy choćby Paderewski.
    Polska istnieje tylko dlatego że byli ci którzy jednak nie uciekli. A Polska potrafiła im zrobić w Berezie rzeczy gorsze od długiej kolejki do specjalisty czy przykrych spojrzeń za trzymianie się z chłopakiem za ręce.

    Polubienie

    1. Skoro przy refleksjach historycznych jesteśmy, to w Polsce świadomość narodowa zaczęła się budzić powszechnie dopiero podczas zaborów, gdy zaborcy próbowali niewolniczo wykorzystać Polskę, której najuboższe warstwy społeczne i tak żyły w nędzy tak głębokiej, że w Europie Zachodniej być może taka była w średniowieczu, gdyż polska wersja pańszczyzny była w porównaniu do innych hardcorowa. Bardziej chodziło o przetrwanie fizyczne, niż o narodowość, która niejako została uświadomiona powtarzaniem: „będę Cię gnębił jeszcze bardziej, boś Polak”. Pierwsza zaś wspólna walka ramię w ramię wszystkich stanów Królestwa Polskiego z najeźdźcą z podobnych powodów odbyła się nieco wcześniej, ale też później niż to się Polakom dziś zdaje, bo podczas potopu szwedzkiego. Jednak nie pod szyldem narodowym, a „przegoń Szweda”. W następstwie szwedzkich grabieży głód i epidemie spowodowały niespotykaną w dziejach depopulację, co było impulsem do wspólnej walki o przetrwanie.
      Polityka narodowa narzuca myśl, że taka a nie inna państwowość jest wartością, podczas gdy już trzecie pokolenie emigrantów przybyłych do państw o dobrym poziomie życia i daleko posuniętej wolności ma daleko w dupie fakt polskich korzeni, choć Polacy z Polski, gdy się o tych korzeniach dowiedzą, chętnie ten fakt podkreślają w wypadku sukcesu emigranta, jakby pochodzenie było istotne z innego powodu, niż podnoszenie własnej wartości. Innymi słowy, jest to coś ważniejszego dla Polaka z Polski, niż dla samego zainteresowanego.
      Wnioskuję z powyższego, że przynależność państwowa jest przereklamowana. Wystarczy zapewnić godność, a kolejne pokolenia mają w dupie, jakiej narodowości byli dziadkowie, ot…, taka ciekawostka. Jeżeli zatem ktoś oddaje życie „za Ojczyznę”, powinien się liczyć z tym, że niekoniecznie jest to wartość warta życia. Chyba, że oddaje życie za wolność, godność i bezpieczeństwo społeczności, które są wartościami ponadczasowymi, ważnymi w każdym momencie historii.

      Polubienie

      1. Niestety bandytów w rodzaju Rosji przyciąga słabość. Dlatego w przypadku krajów granicznych rozbudowane ponad miarę i rozsądek wojsko to konieczność. Niestety wraz z odległością od bandytów maleje zrozumienie tego faktu. Stąd na brygadę niemiecką czy francuską nad granica nie mamy co liczyć.
        Zresztą Wolandzie Irlandczycy też korzystają na swoim wyspowym położeniu i parasolu brytyjskim. Gdyby nie to to podbój wyspy zajął by tyle ile jedno rakietowe bombardowanie Dublina. Zresztą wystarczyło by żeby Wołodia odpalił 1 kt ładunek na jakiejś niezamieszkałej wyspie u wybrzeży Irlandii i wystosował ultimatum a Rosja miałaby extra region w 2 dni.

        Polubienie

Dodaj komentarz