159. Z dziejów dziaderstwa w Polsce.

Jutro Dzień Mężczyzny, jak dowiaduję się z mediów, którym nie do końca ufam. Tak czy inaczej, całkiem subiektywnie uznałem to za fajny pretekst do opisu kogoś, kim nikt z panów nie chce zostać, choć tak wielu robi wszystko, by się nim stać jak najszybciej, często jeszcze nastolatkiem będąc.

Znamy kilka definicji dziadersa. Dla potrzeb felietonu, przytoczę trafną i jednocześnie żartobliwą, nie tak techniczną, jak ta z WSJP, co opisowo-liryczną, tworzoną z przymrużeniem oka, pochodzącą ze strony miejski.pl.

Dziaders – często przedstawiciel płci męskiej, choć bez reguły – mentalnie zatrzymał się w czasie, przeważnie w latach swej młodości, również występuje dalszy powrót do średniowiecza. Żyje przeszłością. Podchodzi podejrzliwie do wszelkich wynalazków i nowych wzorców kulturowych powstałych mniej, niż 30 lat temu. Posiada wrodzone przekonanie o nieomylności i olśniewaniu „ciemnoty” arbitralnym blaskiem. Paladyn „tradycyjnych” wartości. Wiedza omnibusa pozwala na wyrażanie eksperckiej opinii w każdym temacie – od gotowania po pozyskiwania energii z fuzji atomowej. Odczuwa dyskomfort w konfrontacji z asertywnością. Cechy charakterystyczne: pobłażliwy uśmiech, pojawiająca się napięta żyłka na czole. Skrycie nienawidzi kobiet, a szczególnie tych chcących decydować o sobie, równie skrycie pogardza nonkonformizmem – ta nienawiść wynika ze strachu. Tęskni za schematem uległej kobiety w opresji oraz antagonistyczną główną rolą męską we wszechświecie. Potrzebuje przyjmować dzienne dawki „poczucia kontroli”, więc np. sika obok muszli toaletowej.

Gdy mówię „dziaders”, przeciętnemu słuchaczowi przychodzi na myśli Kaczyński, Czarnek, Jaki, Jędraszewski, ewentualnie Wałęsa, czy inny Terlecki, tymczasem zapominamy, kto był prekursorem dziaderstwa w postkomunistycznej Polsce. Sam o nim bym zapomniał, gdyby nie to, że postanowił o sobie przypomnieć. Ten zwolennik monarchii feudalnej (wyłącznie w wersji ze sobą samym na tronie oczywiście), wielki lizidupi satrapów wschodnich, mylnie uważający siebie za liberała, w następstwie wywalenia go z kolejnej założonej przez siebie partii, na złość wszystkim niedobrym niewdzięcznikom, co to nie chcieli go słuchać, postanowił jeszcze im POKAZAĆ i zgłosić swą kandydaturę na urząd prezydenta Warszawy.

Karierę antysystemowca zaczął robić, wykorzystując prostą zależność matematyczną. Jeżeli na sto osób, tylko jedna uzna, że Hitler był fajnym facetem, to w czterdziestomilionowym narodzie może liczyć na czterysta tysięcy zwolenników. Zauważył też, że jak się pozbiera do kupy wszelkich marzących o bezkarności dziecięcych i damskich bokserów, piratów drogowych, ćpunów spragnionych szerokiego dostępu do narkotyków, zlęknionych seksualnie onanistów próbujących wspomóc swe możliwości bronią palną, a najlepiej w ogóle przymuszeniem kobiet do docenienia swojego wielopoziomowego geniuszu erotyczno-umysłowego, najlepiej ustawowo, to ktoś tam na niego zagłosuje. No i ktoś tam zawsze głosował.

Januszowi udawało się bowiem stworzyć wokół siebie aurę człowieka sukcesu, choć niewiele na to wskazywało. Początkowo nie był w stanie skończyć żadnej uczelni, a studiował prawo, matematykę, socjologię, psychologię. Twierdzi, że był wydalany za działalność opozycyjną, ale szczerze wątpię. Może za pierwszym razem…? Po prostu niezbyt mi się w głowie mieści, że z rzekomym wilczym biletem przyjmowali go na coraz to nowe uczelnie. Ponoć ktoś tam się za nim wstawił i mógł dokończyć eksternistycznie filozofię. Za komuny, czyli za pełną darmochę, którą tak pogardzał. Najwidoczniej jak Janusz coś dostać gratis, to nie jest lewactwo, a jak kto inny dostać bezpłatną naukę, no to oczywiście jest: lewactwo, komuna i faszyzm! Pozostałych kierunków nigdy nie ukończył, no, ale Janusz grał w szachy i brydża – i to na wysokim poziomie, więc prócz tego, że był bogaty z domu, zaczął na siebie zarabiać, potem politykować i w końcu, jak już się zrobił znany, to i udało mu się ułożyć legendę miejską o swej mitycznej wiedzy. Co wierniejsi wyznawcy wierzyli, że prócz wyżej wymienionych, był także autorytetem z ekonomii, historii i z wszystkiego ogólnie. W dodatku ćwiczył boks i strzelanie. Na swoim, dziaderskim poziomie oczywiście, ale wystarczyło, by wzbudzić zachwyt co bardziej sfrustrowanej młodzieży.

Kury – Śmierdzi mi z ust.

Gwałtu! Rety! Co się stało?! Dlaczego Janusz Korwin-Mikke stracił fanów? Miejsce w Sejmie przegrał z KOBIETĄ, a przecież tak „fajnie i błyskotliwie” się z nich naśmiewał, podobnie jak z homoseksualistów, niepełnosprawnych, ubogich, a tu go nie chcą w żadnym, najbardziej nawet szowinistycznym i homofobicznym klubie! Może dlatego, że zniedołężniał co nieco, a może z innych przyczyn. Wkrótce nikt o nim nie będzie pamiętać, może ktoś tam wspomni osobliwe widowisko, śpiącego w parlamentarnej ławie z otwartą gębą starca, nie bardzo kojarząc nazwisko, może jakiś młody brydżysta trafi na jego podręcznik…, kto wie…?

Zanim to nastąpi, Janusz próbuje dawać rozpaczliwe znaki, że żyje. Nie ma go w Sejmie, więc nie ma też i w telewizji, ale znalazł sposób. Poszedł do mieszkającego w Polsce mongolskiego streamera, by przez internet uraczyć nas jakąś nową mądrością. Zaciekawiło mnie to i nie zawiodłem się! Pytany, czy jest w stanie wskazać kobietę, która wpłynęła na losy świata, odparł, że nie. Streamer chciał pomóc starszemu panu, więc dopytał – a Maria Curie-Skłodowska? – JKM odparł niezrażony – A co ona takiego zrobiła?! Odkryła jeden z pierwiastków kontynuując pracę męża, nawiasem mówiąc także – na co streamer ponoć uśmiechnął się i wrócił taktownie do szachów, bo taka była konwencja rozmowy, znaczy się, przy partyjce. Wisienkę jednak zostawię na koniec. Jak myślicie, co Janusz mógł odpowiedzieć na pytanie, czy to normalne, że mąż jest starszy o 12 lat od żony? Odpowiedź po krótkim przerywniku muzycznym.

Voo Voo – Ja żyję.

„Dziewczyna jest trochę za stara. Normalnie facet mający 40 lat powinien mieć 20 lat młodszą dziewczynę (…). Przecież małżeństwo rówieśnicze, to jakaś tragedia. Jeżeli mamy rówieśnicze małżeństwo, to się musi rozpaść, bo potem on ma już lat 50, ona 50, on jest w pełni sił jeszcze seksualnych, a ona już nie….”

Janusz Korwin Mikke.

Myślę, że najlepszą odpowiedzią będą słowa poety:

Nie martw się Janusz
Jednak poroniłam
Nie będzie nas więcej
Jeszcze nie tym razem
To nie twe doskonałe lędźwie
Spartaczyły sprawę
To mój schorowany uterus
Winien jest
Ach proszę Janusz
Nie zakładaj gumki
Słyszałeś co mówił dzisiaj
Ojciec Święty
Nie zasilaj grona kondoniarzy
Wmuszaj mi co wieczór
Władczą wilgoć swą
Spójrz pod piątką ósemka Paździorów
Pod dziewiątką dwunastka Bachledów
A wokół triumfalne karaluchy
Obtańcowują drobnym kłusem
Dziatwę twą
Och Janusz jedź na całość
Na urwanym filmie
Jakoś se poradzimy
Choćby i w trzydziestkę
Zobacz karaluchy też sobie jakoś radzą
A przynajmniej nie frasują się na zaś

Tymon Tymański, Kury.

Od siebie dodam jedynie: Nie martw się Janusz. To z pewnością nie dlatego, że zasypiasz w miejscach publicznych z otwartą gębą i czasem coś ci pocieknie z ust, nie chciała cię żadna równolatka. Na pewno też twoja natura upośledzonego neandertalczyka niewiele tu miała do rzeczy. Nie ma to jak liczyć na 20 lat młodszą utrzymankę, która uzna, że warto się przemęczyć tych parę lat, aż odwalisz kitę i pozostawisz spadek – w końcu nawet, jak nie wyjdzie, to na pocieszenie pozostaną alimenty.

29 myśli w temacie “159. Z dziejów dziaderstwa w Polsce.”

    1. O! Nieźle! Widocznie założyła, że jakoś dotrwa. On pójdzie na brydża, do niej wpadnie listonosz i jakoś przetrwa do chwili, gdy się Janusza przyklepie łopatą.
      Z tego, co ja zrozumiałem, nieodlączną częścią streamu są pytania zadawane przez widzów. I to pytanie o różnicę wieku 12 lat padło ze strony jakiegoś lizusa-niemoty, który chciał się trochę pochwalić przed swym guru, że ma 12 lat młodszą partnerkę, a trochę poznać jego opinię.

      Polubienie

      1. Nie wiem, dla mnie oglądanie Korwina to trochę jak znajdowanie rozrywki w obserwowaniu chorego psychicznie, któremu wmówiono, że jest świetnym komikiem i wpuszczono na scenę 😀

        Polubienie

        1. On prawdopodobnie jest poważnie zaburzony psychicznie, ale przecież nikt nie będzie go diagnozował na siłę, mamy niedobór psychiatrów, nawet chcących się leczyć nie są w stanie obsłużyć. Mimo to, dopóki korzysta z biernego prawa wyborczego, lepiej jest go mieć na oku, jak każdego kandydata. W końcu na jakiejś podstawie musimy podjąć decyzje wyborcze.

          Polubienie

    1. Pamiętam, że kiedyś, kiedyś, czytanie tygodnika „Wprost” rozpoczynałem od felietonu JKM, ale nie zdążył mi tam zaprezentować pełni swojego obłędu. Po pierwsze dlatego, że to on wybierał tematy, a po drugie, kupowałem ten tygodnik raz, a może dwa razy na miesiąc, więc mogłem coś przegapić.

      Polubione przez 1 osoba

    1. To co prawda „tylko” kandydatura na prezydenta Warszawy, ale Januszowi nie przeszkadza, gdzie kandyduje. Ważne, by kandydować. Chorzy na władzę czasem tak mają, znamy przecież byłego biskupa-generała dwojga imion, co to chcąc koniecznie kimś być, został sołtysem.

      Polubienie

    1. To byłby chyba zbyt duży awans dla niego. W końcu to prasłowiański demon lasu, przybierający w zależności od potrzeb postaci różnych zwierząt lub wiatru, a Janusz co najwyżej puszcza wiatry, a zawsze wygląda jak jeden i ten sam półgłówek, nieco swego imiennika i brata w półmózgu, posła Kowalskiego przypomina.

      Polubienie

  1. trudno powiedzieć, jak on gra, czy grał w tego brydża, sukcesów zbyt wielkich nie miał, wśród brydżystów trochę się podśmiewano z niego, ale z drugiej strony, żeby grać w turniejach, czy w meczach /a wtedy dopiero można mówić o sensownym brydżu/ trzeba mieć jakieś pojęcie o tej pięknej grze, poza tym kiedyś pisał felietony ilustrowane rozdaniami, co też wymaga już pewnego poziomu powyżej zwykłego fuszera, zaś moim zdaniem te felietony wychodziły mu naprawdę znakomicie…
    szkoda, że przy tym nie został… a może nie?…
    p.jzns 🙂

    Polubienie

    1. Z moją szkolną amatorszczyzną nie śmiałbym oceniać umiejętności brydżowych Janusza, zakładam że nawet gdybym nic innego nie robił, tylko przez pół roku trenował z doświadczoną partnerką/ doświadczonym partnerem, to i tak w brydża by mnie zjadł i wysrał. Raczej się nie da przeskoczyć tysięcy godzin spędzonych nad przeróżnymi rozdaniami.

      Polubienie

    2. Tak jeszcze myślę sobie o tym podśmiewaniu brydżystów z Janusza. Wiemy, że zwraca na siebie uwagę, pewne detale jego wyglądu aż krzyczą, mimo że wydaje się stosować bezpieczną klasykę. To jeszcze nic, bo wygląd wyglądem, ale największą siarę, zgodnie z maksymą mamy Forresta Gumpa, robi się zachowaniem. „Stupid does, stupid is”, czy też nasze swojskie „Poznać głupiego po czynach jego” dobrze to opisują. Januszowi gęba się nie zamyka, a nie widzę podstaw do przypuszczeń, że w prywatnych rozmowach gada mądrzej niż w publicznych wystąpieniach. Gdybym usłyszał te megalomańskie, mizoginistyczne wywody śmiesznego facecika w stroju stewarda, przekonanego o tym, że wygląda jak szarmancki arystokrata, też bym się chyba podśmiewał. Zwłaszcza, gdybym się zorientował, że facecik ów najchętniej by siebie widział w roli króla świata, a jeśli to by nie wyszło, to choćby w roli sołtysa Wąchocka – i to bez względu na to, że jest to miasto i siedziba gminy.

      Polubienie

  2. Rozumiem kpiny jednak ilość polskich polityków jacy przeszli przez szkołę Korwina jest zatrważająca. Przecie UPRem na początku działalności fascynowało się całe pokolenie.

    Polubienie

    1. To prawda. Myślę, że na starcie Januszowi bardzo pomogła legenda Kisiela, z którym się przyjaźnił, a przecież od lektury jego (Kisiela) felietonów rozpoczynała się lektura Tygodnika Powszechnego, jedynego opozycyjnego tygodnika dla intelektualistów. A później? Reguła wydaje się być prosta. Skłonna do czarno-białych osądów młodzież daje się karmić tymi pierdołami, obiecującymi im udział w klasie wyższej, a potem, wraz z doświadczeniem życiowym i rozwojem osobistym następuje korekta oceny poglądów JKM. Zwłaszcza, że Janusz nie próżnuje i wymyśla coraz to nowe cuda na kiju.

      Polubienie

        1. Kobiety dziadersów, to bardzo ciekawy temat na obserwację socjologiczną. Małżonka ma Świechna zawsze powtarza, że nigdy nie wiemy, kto rządzi w domu. Czy taki mizogin nie jest przypadkiem domowym pantoflarzem – i jako przykład daje Melanii Trump lub Jolantę Dudę, które stoją cichutko niby w cieniu małżonków, a w razie czego kopną z całej siły w kostkę, żeby pamiętali, że pyskować to mogą do mikrofonu, ale w domu za nieposłuszeństwo czeka ściera i wałek.
          Niektórzy z komentatorów twierdzą, że to syndrom sztokholmski, ja z kolei zauważam elementy pierwotnego instynktu przyłączenia się do silniejszego, czasem znowu mi się zdaje, że niektóre z nich uważają, że są sprytniejsze od innych kobiet, i to one będą pociągać z ukrycia za sznurki mimo uzależnienia ekonomicznego od takiego dziadygi, a prawdopodobnie jest tak, jak w życiu – różnie! Nie zmienia to faktu, że zagadnienie motywacji kobiet pozostających w związkach z dziadersami jest niezwykle ciekawe.

          Polubienie

        2. Mało masz Wolandzie kanałów gdzie ci Konfederaci wyjaśniają sex appeal samców alfa 😀 Widocznie panie czują do takich Korwino-Mentzenów silny pociąg skoro o orgietkach w Konfie krążą legendy.

          Polubienie

        3. „Legendy”, to jest dobre słowo 😉 Zawsze lubiłem na ich manifestacjach obserwować te chłopięce pary. Domyślam się, że wśród nich jest przewaga inceli, ale kto komu broni legendy opowiadać.

          Polubienie

        4. Tylko wiesz te legendy mają potwierdzenie w tym że wielu konfederatów bliżej zapoznało się z kolegą Wassermanem i on o nich tylko pozytywnie się wypowiadał 😉

          Polubienie

  3. No i co z tego że kandyduje. W swoim czasie omamił sporo inteligentnych osób. W najbliższych samorządowych zbierze z 1,5%. A że lubi przydrzemać? Niemało badań dowodzi, że drobny sen w ciągu dnia dowodzi inteligencji , dbaniu o siebie czy jakoś tak

    Polubienie

    1. Kandyduje, znaczy się, że trzeba się mu przyglądać. Nie przyglądam się Kononowiczowi, bo nie kandyduje, ale Januszowi już tak. A że nasze społeczeństwo jest skłonne do omamiania, to przecież wiemy nie od dziś.

      Polubienie

        1. Zgadza się, ale jak to w życiu bywa, stało się to tylko i wyłącznie dlatego, że ludzie przestali go popierać. Nikt go tak naprawdę nie pokonywał, po prostu, podobnie jak Kaczyński, tak zdziadział i skretyniał, rozgłaszając to na prawo i lewo, że sorry-cycory, ale nie da się już zebrać tylu głosów.

          Polubienie

        2. Nie jestem za dyskredytowaniem imion. Znam dwóch Januszów i są super. A im sie mniej wspomina JKM czy innego Brąza tylm lepiej

          Polubienie

        3. Nawet mi to do głowy nie przyszło, używając samego pierwszego imienia, staram się go trochę odbrązowić, bo użycie rozwinięcia JKM podkreśla jego pochodzenie, które niestety nie zdołało zastąpić czterech klepek, empatii i zwykłego taktu.

          Polubienie

Dodaj komentarz